Po dwóch godzinach, spacerowania po L.A, czyli o siedemnastej wróciliśmy do domu Tay.
-Dobrze się bawiliście? - zapytała dziewczyna, gdy weszliśmy do kuchni.
-Harry nie potrafił skasować biletu w autobusie - wypaliłam.
-To nie moja wina - tłumaczył się chłopak. - Ten czytnik był zepsuty.
-Próbował przez całą drogę - kontynuowałam powstrzymując śmiech. - W końcu przyszedł kanar i powiedział mu, żeby sobie odpoczął.
Obie okładałyśmy się ze śmiechu, a Harry próbował zachować powagę.
-To nie jest śmieszne.
-Jest! - odpowiedziałyśmy zgodnie.
-To ja sobie idę - oznajmił, udając obrażonego.
-To idź - rzuciłam obojętnie. -Ale widzimy się, jutro o 18!
-Jasne skarbie! - krzyknął stojąc już przy wyjściu.
Uśmiechnęłam się i otworzyłam lodówkę, aby sprawdzić, co moja mentorka ma smacznego do spożycia. Czułam na sobie jej wzrok, ale nie odwróciłam się. Wciąż, zaciekawieniem, wpatrywałam się we wnętrze lodówki.
-W ogóle cię nie rozumiem. - odparła powoli dziewczyna.
-Czego nie rozumiesz? - spytałam, po krótkiej chwili, patrząc się na ser.
-Jesteście dla siebie stworzeni! Dlaczego nie może to do ciebie dotrzeć?!
-A dlaczego, do ciebie, nie może dotrzeć to, że widzę w nim jedynie przyjaciela?! - krzyknęłam, zamaszyście zamykając drzwiczki lodówki.
-Taki kit możesz wciskać jemu, ale nie mnie!
Spiorunowałam ją spojrzeniem, a następnie zdecydowanie poszłam na górę, do pokoju.
-Chloe, zaczekaj! - pobiegła za mną, a ja, nawet nie odwracając sie, trzasnęłam drzwiami.
-Mogę wejść? - spytała cicho, lekko pukając,
Nie odpowiedziałam. Wyciągnęłam z walizki netbook i położyłam się z nim na łóżko. Po chwili, dziewczyna weszła bez zaproszenia. Nawet na nią nie spojrzałam. Wpatrywałam się w pulpit.
Usiadła na brzegu łóżka.
-Przepraszam. - burknęła.
-I co z tego? - wypaliłam - I tak będziesz, wiecznie, wiedziała najlepiej!
Odwróciła wzrok.
-Bo wydaję mi się, że powinniście być razem - powiedziała ostrożnie
-Ale mnie nie obchodzi, co myślisz! - rzuciłam gniewnie.
-Przecież jestem twoją przyjaciółką!
Milczałam.
-Chloe, to jest dziecinne.
-Jestem dzieckiem!
-Wcale nie. Jesteś dojrzałą aktorką i piosen...
Nie zdążyła dokończyć, a ja już odepchnęłam laptop na bok i bez wahania wybiegłam z pokoju, a następnie na podwórko. Chciałam być sama. Poczułam, że moje oczy napełniają się łzami. Czy ja muszę być taką beksą? Szłam ślepo przed siebie. Nienawidzę Taylor, co ona może wiedzieć? Kipiała we mnie złość. Szłam i szłam, aż nagle na kogoś wpadłam.
-Przepraszam, nie zauważy...Chloe? - spojrzałam na chłopaka i rozpoznałam w nim Liama.
-Cześć - odparłam krótko.
-Co ty tu robisz sama?
-Chciałam się tylko przejść - wymusiłam uśmiech - A ty?
-Poszedłem do cukierni zamówić tort dla Harry'ego, a teraz idę do chłopaków, którzy dekorują salę. Chcesz się do nas przyłączyć?
-Nie, dzięki. Naprawdę nie... - chłopak nie chciał słyszeć sprzeciwu. Wziął mnie za rękę i ciągnął w swoją stronę. Po kilku minutach, znaleźliśmy się w eleganckiej knajpie. Wszystko było czyste, w tle rozbrzmiewała jazzowa melodia, a barman zza lady uśmiechał się do mnie serdecznie.
-Ładnie tu - stwierdziłam.
-Zaraz będzie jeszcze ładnie, jak się z tym uporamy - powiedział Lou, którego ledwo było widać za masą serpentyn i balonów.
-Pomóc wam?
-Tak.
Chwyciłam leżące obok mnie dekorację.
-Ale nie w tym - popatrzyłam na Liama, nieco zdezorientowana - Wyjaśnię ci. Harry nic nie wie, o tym, że impreza odbędzie się tutaj.
-Aa, niespodzianka - uśmiechnęłam się znacząco.
-Właśnie! - potwierdził - Będziesz musiała jutro, zająć czymś naszego loczka, żeby niczego nie podejrzewał.
-Mam rozumieć, że jest w to zamieszana znacznie większa ilość osób?
-Dokładnie - wyszczerzył zęby.
-No dobrze - zgodziłam się - A szykujecie coś jeszcze?
-To już tajemnica, o której wiemy tylko my - pokazał na chłopaków.
-No nie! - zżerała mnie ciekawość -Nic mu przecież nie powiem.
Liam tylko pokręcił głową.
-No dobra - odparłam z rezygnacją - To ja już lecę, bo Tay będzie się martwić.
-Niall cię podprowadzi. I tak nam nie pomaga, tylko wciąż coś pałaszuje - wskazał blondyna, który wyszedł właśnie za zaplecza, trzymając w ręku paczkę chipsów. Gdy mnie zobaczył, znieruchomiał i utkwił wzrok w podłodze.
-Nie. Poradzę sobie. Cześć - rzuciłam i szybko wyszłam. Co to miało być?
Nie chciałam wracać do domu, wciąż czułam złość do Taylor, lecz robiło się coraz chłodniej, a ja nie wzięłam ze sobą kurtki. Spoczęcie w restauracji było złym pomysłem, gdyż mogli tam być moi fani, a nie miałam humoru, aby z nimi rozmawiać. Hotel też odpadał, bo pobraliby pieniądze z mojej karty kredytowej, więc wcześniej czy później Jane by się o tym dowiedziała.
Po długich rozmyśleniach, zdecydowałam, że jednak wrócę do domu. Przecież nie spędzę nocy na podwórku. Weszłam cicho, bez pukania. Nie chciałam narazić się, na spotkanie z Tay. Przechodząc przez hol, do "swojej" sypialni, zauważyłam przez uchylone drzwi pakującą się dziewczynę. Bez namysłu weszłam do jej pokoju.
-Co ty robisz? - wypaliłam.
-Pakuję się - odpowiedziała spokojnie - jutro wyjeżdżam.
-Przeze mnie? - cały gniew natychmiast się ulotnił.
-Nie, ja...
-Taylor nie chcę się z tobą kłócić. Proszę nie jedź z mojego powodu. - przerwałam jej.
-Chloe, posłuchaj. To nie przez ciebie wyjeżdżam wcześniej. Dziś po południu zadzwoniła moja mama i powiedziała, że mój tata trafił do szpitala.
-Co mu się stało? - spytałam przerażona.
-Nic poważnego. Naderwał ścięgno i będzie musiał zostać przez 2 dni w szpitalu. Jutro rano jadę, aby pomóc mamie. To nie twoja wina - uśmiechnęła się.
-Aha.
-Chloe, przepraszam cię. Poważnie. Nie zachowałam się jak prawdziwa przyjaciółka. Powinnam liczyć się z twoim zdaniem, a nie wszystko ci narzucać - rzekła, po chwili, z wyraźną skruchą.
Milczałam.
-Jeśli mówisz, że nic między wami nie ma, to nie ma. Przestanę się wtrącać. - spojrzała mi prosto w oczy - Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
-Nie chcę rozstawać się z tobą w niezgodzie - odparłam, a dziewczyna wstrzymała oddech. - Pewnie, że ci wybaczam!
Uśmiechnęłyśmy się szeroko i przytuliłyśmy.
-Pomóc ci się spakować? - spytałam chętnie.
-Jeśli chcesz...
Chciałam. To były ostatnie chwile, przez które mogłyśmy spędzić razem czas, zanim wznowiła trasę. Skończyłyśmy o dwudziestej drugiej.
-Nie obraź się skarbie, ale już bym się położyła. O siódmej rano mam samolot - skrzywiła się.
-Ok, to ja też się położę. Pa. - już miałam wyjść, ale w ostatniej chwili odwróciłam się i bardzo mocno ją przytuliłam. - Będę tęsknić.
-Ja też - odpowiedziała. Gdy ją puściłam, zauważyłam, że dyskretnie wyciera łzy. Uśmiechnęłam się i poszłam do pokoju, w którym miałam spać. Położyłam się na łóżko i moje myśli błyskawicznie popłynęły w stronę sytuacji w knajpie. Dlaczego Niall nie chciał mnie odprowadzić? On mnie naprawdę nie lubi? Co ja mu zrobiłam? Z rozmyśleń wyrwał mnie, nagły dźwięk smsa. Chwyciłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. Harry.
-Cześć, jak się masz? - z ust wyrwał mi się głośny rechot.
-Harry, wyłącz te google tanslate.
-Ja się uczę polskiego!!
-On jest za trudny dla ciebie.
-Jeszcze się okażę.
Uśmiechnęłam się.
-Po co napisałeś?
-A tako. Nie mogę?
-Zawsze możesz ;>
Czekając na wiadomość, przypomniałam sobie o prośbie Liama
-Hej Hazz, możemy się jutro spotkać. Jeszcze przed imprezą?
-Chyba będę potrzebny do organizacji XD
-To może ci pomogę?
-Nie chcę bałaganu...
-Nienawidzę cię. - odpowiedziałam jak zwykle.
-Dobra, przychodź : D
-Może być o trzynastej?
-Co tak wcześnie?
-Będę się nudziła sama w domu ;/
-Boże, niech będzie ;//////////
-To do zobaczenia durniu :*
-Pa, kotek <3
Rzuciłam telefon na łóżko, a sama wstałam i poszłam do łazienki. Biorąc prysznic, naszła mnie pewna myśl. Dlaczego by nie poprosić Harry'ego, żeby porozmawiał z Niallem? Nie, lepiej nie... Ale czemu sam, na to nie wpadł?
----------------------------------------------------------------------
Następnego dnia wstałam rześka i wypoczęta. Promienie słoneczne wpadały przez okno. To będzie dobry dzień. Jeszcze w pidżamie, zeszłam na dół. Taylor już nie było w domu. Poczułam dziwną pustkę. Nie, nie mogę się teraz zamartwiać. Wyjęłam z lodówki jajka, masło i mleko. Zrobiłam jajecznice, pyszne kakao i w mgnieniu oka wszystko było zjedzone.
O dwunastej byłam już gotowa do wyjścia. Przyjechał po mnie Louis, z którym wcześniej już się umówiłam.
-Pamiętaj, nie może się niczego domyślić. - przypomniał.
-Wiem, wiem.
Wyszłam z auta i udałam się do hotelu. W środku napotkałam paru fanów, z którymi chętnie zrobiłam parę zdjęć i rozdałam autografy.
-Przyszłaś do Harry'ego? - spytała jedna z dziewczyn.
-Tak - odpowiedziałam.
-Zawołałabyś go tutaj do nas? - stwierdziłam, że to świetny pomysł. Poprosiłam je, aby tu poczekały i pędem pobiegłam po Stylesa.
-Hej ktoś na ciebie czeka na dole?
-Kto?
-Seksi dziunie - zaśmiałam się.
-Zamknij się - odpowiedział także się szczerząc.
-Fanki chcą cię zobaczyć.
-Ile ich jest? - zaniepokoił się loczek.
-Spokojnie. Tylko trzy.
-To chodźmy. Zamknął drzwi i zaprowadziłam go, do miejsca, gdzie stały podekscytowane dziewczęta. Widząc Harry'ego zaczęły krzyczeć, dlatego recepcjonista podszedł do nas i zapytał co się dzieje.
-Nic, po prostu dziewczyny zobaczyły ósmy cud świata - rzuciłam niby obojętnie. Harry szeroko się uśmiechnął. Fanki nadal były w szoku. Zdezorientowany mężczyzna wrócił do recepcji.
-Chcecie autograf, czy coś? - spytał Harry.
-Nie, chciały tylko, żebyś ruszył swój tyłek od telewizora - odpowiedziałam sarkastycznie.
Dziewczyny zaśmiały się.
-Jesteście wspaniałą parą - stwierdziła pierwsza.
-No, pasujecie do siebie - przyznała druga.
-A ja tam wolę, żeby Harry był ze mną - oznajmiła trzecia i od razu została szturchnięta przez koleżankę.
Ja i Hazz spojrzeliśmy na siebie.
-Ale my nie jesteśmy razem - powiedział.
-Jasne..
-Naprawdę! - krzyknęłam.
-Przychodzisz do niego, do hotelu i my mamy wierzyć, że jesteście tylko przyjaciółmi?
Tego było za wiele.
-Żegnam panie - odwróciłam się napięcie i ruszyłam w stronę schodów. W dupie mam co, o mnie pomyślały. To moje życie i nie mają prawa się w nie ingerować.
Harry, po chwili dołączył do mnie.
-Wszystko gra? - zapytał.
-A jak myślisz? - spytałam ironicznie.
-Nie przejmuj się tym - chłopak chwycił moją rękę i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Masz rację - przyznałam. - Nie warto.
Uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech.
-Masz ochotę na lody? - zadał pytanie, zanim przekręcił kluczyk, wsadzony już w zamek.
-Hm...Powiedz mi jedno, jak można, nie mieć ochoty na lody?
chcę już tę imprezęęęę i niech Niall przestanie się tak zachowywać, bo w ogóle zwątpię w życie! mam wrażenie, że Chleo zachowała się tak wobec fanek, bo sama czuje, że coś jest na rzeczy... w sumie mam nadzieję, że ta para jeszcze będzie razem :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, czekam z niecierpliwością na następny :D
Ugh. Zabijasz mnie. Czemu musisz przerywać w tak interesujących momentach?! xDD
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Tay musiała wyjechać ;c
Byłoby cudownie gdyby parring Harry+Chleo wypalił. Napraaawdę. Shipuję ich chyba bardziej niż Niall+Chleo (Neo?? xDD)
Okej, chcę już następny rozdziaaaał! ;p
@DevonneIsAQueen
Genialny ^_^ Uwielbiam to opowiadanie ! <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam to ^^
OdpowiedzUsuńOd pierwszej chwili tego opowiadania wiedziałam, że coś z niego będzie! Że coś wykiełkuje w tej "glebie" XD
Według mnie widać, że jest coś na rzeczy z Niallem i Chleo ;) tak jak to koleżanka wspomniała, od dzisiaj jestem nie tylko shipperką Zialla, ale i także Neo ;3
Uwielbiam kiedy opisujesz te momenty kiedy Niall się rumieni i spuszcza wzrok ;3
I teraz jak sobie tak myślę o tej ich rozmowie na twitterze sądze, że on po prostu się speszył bo Chleo mu się podoba :)
Co do rozdziału powiem, że bardzo mi się podobał ;) jak zwykle mam swoje ulubione momenty XDD
No to moim pierwszym ulubionym momentem było oczywiście speszenie się Nialla XD
A druga (bardzo mi się podobała(!!!)) Harry uczàcy się jezyka polskiego przez translator XDD
Kocham cię @Nandos_Bejbe ;**
To jest zajebiste :)
OdpowiedzUsuń