sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 24.

Po półgodzinie byliśmy już w domu Taylor. W szybkim tempie zbierałam resztki jedzenia z podłogi, Harry poleciał na górę pościelić łóżko, a Niall i Amy zajęli się kuchnią. Byli sami we dwoje w jednym pomieszczeniu, ale wtedy nie miałam głowy, aby się tym zamartwiać. Moje czoło było całe spocone, a serce biło mi niespokojnie. W co ja się wpakowałam?
Gdy skończyliśmy, opadliśmy zgodnie na kanapę.
-Co ja jej powiem? - w mojej głosie można było wyczuć rozpacz.
-Trzeba coś wymyślić - rzekła przyjaciółka Nialla, która w drodze poznała całą historię.
-Ale co?! Jak ukryjemy to, że Taylor tu nie ma? - do oczu napłynęły mi łzy. Niall chciał mnie objąć ramieniem, ale Harry go wyprzedził. Kątem oka spojrzałam na Irlandczyka. Był lekko czerwony.
-Musisz powiedzieć jej prawdę - odparł, po chwili Hazz.
-Tak. Dobry pomysł - powiedziałam sarkastycznie. - Już możecie szykować się na mój pogrzeb.
-Nie masz innego wyjścia - zmarszczył brwi. - Chyba, że uciekniesz z kraju i zmienisz nazwisko.
Niall zakrył usta ręką, aby stłumić śmiech.
-To nie jest odpowiednia pora na żarty! - krzyknęłam z pretensją, wstając energicznie. - Jeżeli Jane odkryje, że spędziłam te trzy dni sama w domu, w wielkim mieście, to mnie zamorduje.
Zaczęłam chodzić w tą i z powrotem, strzelając palcami, a inni spoważnieli i z zapałem myśleli nad efektownym kłamstwem.
-Może powiedz, że Taylor gdzieś wyszła - podrzucił Harry.
-Człowieku! Jane tu nie zostanie na godzinę lub dwie. Jak wytłumaczę fakt, że Tay nie wraca do domu od paru dni?
Loczek nie odezwał się.
-No właśnie - westchnęłam i wznowiłam swój desperacki chód.
-A to, że miała jakąś nagłą sprawę i musiała wyjechać? - zaproponowała Amy.
-Jane tego nie kupi - odparłam z rezygnacją. Usiadłam na fotelu i spojrzałam na zegar, wiszący na ścianie. Minęła już godzina i dwadzieścia trzy minuty od telefonu menadżerki. Mogła zjawić się w każdej chwili. Wpatrywaliśmy się na swój wybrany punkt i nie odwracaliśmy od niego wzroku, do chwili, kiedy zabrzmiał dzwonek do drzwi. Każdy z nas podskoczył niespokojnie.
-Co robimy? - odezwał się Niall.
-Powiem jej prawdę - odparłam i niepewnie podniosłam się z miejsca. Szłam powoli. Bardzo powoli. Modląc się, żeby kosmici opanowali Ziemię. To byłby mój jedyny ratunek od tego, co się zaraz wydarzy.
Moja spocona dłoń leżała już na klamce. 3, 2, 1. Ostrożnie otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się...
-Taylor?!
-Niespodzianka!
-------------------------------------------------------------------------------------
-Dlaczego tak szybko wróciłaś? Miałaś tam zostać do środy - zauważyłam. Wszyscy siedzieliśmy już w salonie.
-Mój menadżer załatwił mi na jutro występ w jakimś miejscu, nie pamiętam nazwy.
-To dzięki Bogu.
-Czyli przyjechałam w najlepszym momencie? - spytała Tay
-Tak! - krzyknęliśmy chórem, a następnie opowiedzieliśmy jej całą historię.
-Dobrze, że jesteś - odparłam.
-Ja też się cieszę! - podniosła się z fotela. - Kto jest głodny?!
Na naszych twarzach pojawiły się uśmiechy.
-Ja dziękuję. Straciłam apetyt - zachichotałam.
-Za to ja chętnie coś zjem - odparł Harry.
-Ja też - oznajmiła Amy, idąc za nimi do kuchni. Loczek zatrzymał się nagle.
-A ty Niall?
-Nie jestem głodny - wzruszył ramionami, a każdy z nas popatrzył na niego, jakby widział go po raz pierwszy.
-Kim jesteś i co zrobiłeś z Horanem?! - krzyknęła Amy i wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem. Po chwili, w pomieszczeniu zostaliśmy tylko ja i ON. Siedzieliśmy w ciszy, ale zdawało mi się, że chłopak chce coś powiedzieć. Po chwili, przysunął się do mnie. Nasze ramiona się dotykały, a moje serce wariowało. Gdy już Irlandczyk kierował się do tego, aby zacząć rozmowę, zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałam bez zastanowienia i otworzyłam. Tym razem była to już Jane. Rzuciła mi się na szyję.
-Klaudia! Nawet nie wiesz, jak się martwiłam. Twoja mama też. To ona kazała mi do ciebie lecieć.
Dzięki mamo.
-Jak widzisz nic mi nie jest - wymusiłam uśmiech. - Wchodź. Pewnie jesteś zmęczona.
Wzięłam jej torbę i wniosłam do salonu.
-Jane przyjechała - szepnęłam do Nialla, który od razy podniósł się z kanapy i podążył za mną do kuchni.
-Cześć dzieciaki!
-Dzień dobry - odpowiedzieli wszyscy.
Podeszła do Amy i uścisnęła jej rękę, przedstawiając się, a potem ruszyła w stronę Harry'ego.
-Drogi chłopcze, mam nadzieję, że miałeś na oku moją gwiazdeczkę - mrugnęła do niego okiem.
-Tak, zaopiekowałem się nią - loczek wyszczerzył zęby i objął mnie ramieniem. Po chwili, zrozumiał jak głupio zabrzmiały wypowiedziane przez niego słowa i jego twarz nabrała czerwonej barwy. Szybko zabrał rękę z moich barków.
-Mi nie o to chodziło - tłumaczył się, a każdy z nas wybuchł głośnym śmiechem. Ja oczywiście upadłam na podłogę.
-Taylor! - Jane przytuliła mocno dziewczynę.
-Miło cię widzieć - Tay musiała się schylić, aby objąć moją menadżerkę ze wzrostem 167 cm. Nawet ta kobieta jest wyższa ode mnie! Ja mam zaledwie 163.
-Wyjeżdżasz gdzieś? - zagadnęła menedżerka.
-Nie, dlaczego? - odparła dziewczyna.
-Zauważyłam jakąś walizkę przy schodach.
Zakrztusiłam się wodą, którą właśnie piłam, a wszyscy inni zamarli.
-Um... - moja przyjaciółka nie miała pojęcia, co powiedzieć.
-To moja - wypaliła Amy. - Zaraz wyjeżdżam, a chciałam jeszcze poznać Chloe i spędzić trochę czasu z kumplami.
Czekałam na reakcje Jane, strzelając cicho palcami i przegryzając wnętrze policzka.
-A, no dobra - rzuciła obojętnie. - Tay pokażesz mi pokój, w którym będę spała?
-Tak, jasne - dziewczyna wybudziła się z lekkiego szoku. - Proszę za mną.
Wyszły, a gdy kroki na schodach ucichły, wszyscy głęboko odetchnęliśmy.
-Jesteś wspaniała - zwróciłam się do Amy i zauważyłam cień uśmiechu na twarzy Nialla.
-To nic takiego. Działałam spontanicznie.
Zaczęliśmy żartować i śmiać się, kiedy nagle do kuchni wróciła Taylor.
-Boże. Myślałam, że już po nas - złapała się za klatkę piersiową i szeroko uśmiechnęła.
-Nigdy więcej nie będę kłamać - przyrzekłam.
-Jasne - Harry posłał mi znaczące spojrzenie.
-No, przynajmniej nie w takich sprawach - wyszczerzyłam do niego zęby.
-Myślicie, że czegoś się domyśla? - zagadnął Niall.
-Nie wydaję mi się - odparłam. - Wygląda na to, że się nam upiekło.
-Co się wam upiekło? - usłyszeliśmy głos Jane, która za chwilę już stała przed nami.
-Nic takiego - wyparowaliśmy wszyscy niewinnym głosem. Było to strasznie podejrzane.
-Um...Może w końcu coś zjemy? Siedzimy w tej kuchni już od godziny - przypomniał Niall, dzięki czemu rozładował tą napiętą atmosferę.
-Tak, tak. Idźcie do jadalni. Ja z Chloe wszystko przygotujemy - powiedziała Taylor, popychając wszystkich lekko w stronę dużego pokoju.
-Pomogę wam - oznajmił Horan.
-Mógłbyś? Ja w ogóle nie mam siły nic robić. Najchętniej wzięłam bym gorącą kąpiel i położyła się spać - szepnęła blondynka.
-To idź. My się wszystkim zajmiemy - zapewniłam przyjaciółkę.
-A Jane?
-Nie ma martw się, o nią. Wszystko jest pod kontrolą.
-Na pewno? - ja i Niall zgodnie skinęliśmy głowami. - No dobra, to powodzenia.
Taylor wyszła z kuchni i bardzo cicho ruszyła schodami na górę.
-Co robimy? - zapytał Irlandczyk.
-W piekarniku jest kurczak, a możemy zrobić do tego frytki. Są w zamrażarce. Hazz kupił chyba z trzy torby.
-Harry robił ci zakupy? - chłopak zdawał się być zdezorientowany.
-Taak. Dzisiaj, kiedy byłeś z Amy - odparłam trochę złośliwie, na co chłopak opuścił głowę z wyraźnym żalem. - Przepraszam.
-Nie masz za co - wzruszył ramionami i otworzył drzwi zamrażalki.
-Nie, naprawdę przepraszam - stanęłam na przeciwko niego, starając się, aby na mnie spojrzał. - Zachowuję się dziwnie. Odpycham cię, a wcale tego nie chcę. Nie chcę żebyś myślał, że nic do ciebie nie czuję jeżeli to nie prawda.
Utkwił we mnie swoje niebieskie, piękne tęczówki, a ja całą siłą woli próbowałam nie rozpłynąć się.
-Podobam ci się? - zapytał.
-Chyba tak - jakie chyba?! - Dlaczego tak cię to dziwi?
Chłopak parsknął.
-Nie wiem. Nie sądzę, że jestem na tyle atrakcyjny, żeby spodobać się takiej dziewczynie jak ty - jego policzki nabrały lekko różowej barwy.
-Nie wiesz, o tym, że jesteś piękny?
Zaśmiał się cicho.
-Nie. Ogólne uważam, że nie jestem.
-I to właśnie sprawia, że jesteś.
Jego policzki były już całkiem czerwone, ale nie obchodziło mnie to. Dla mnie mógłby być nawet zielony. I tak jest aniołem.
-------------------------------------------------------
-Żarcie! - krzyknął Harry, siadając od razu przy stole, który był już nakryty.
-Smacznego - odparłam, a po chwili zabrałam się do nakładania sobie pysznie, wyglądającego jedzenia. Wciąż czułam na sobie wzrok Horana. Serce biło mi jak nienormalne. Podniosłam głowę i znowu ujrzałam te błękitne, radosne oczy. Uśmiechnęłam się lekko, a on odwzajemnił ten gest, po czym wróciliśmy do pałaszowania kurczaka. Niby nic, a i tak poczułam te motylki w brzuchu.
-Gdzie Taylor? - zagadnęłam Jane, wciąż jedząc.
-W swojej sypialni - powiedziałam ostrożnie.
-Co ona tam robi?
-Powiedziała, że jest zmęczona i poszła spać.
-Spać? - kobieta podniosła wzrok. - Co ją tak zmęczyło?
Popatrzyłam po wszystkich, szukając od nich pomocy.
-Byliśmy dziś na basenie - wypalił nagle Harry. - Tay właściwie nie wychodziła z wody. - Byłam pod wrażeniem. Styles jest zawodowym kłamcą. Jane to kupiła.
Gdy stukanie widelców ustało, a każdy talerz został odniesiony, opadaliśmy wszyscy na wolnych siedzeniach. Ja usadowiłam się na kanapie, a obok mnie Niall, Harry i Amy. Jane usiadła na fotelu. Włączyłam telewizor. Po piętnastu minutach do pokoju weszła Tay.
-Hej, co oglądacie? - położyła się na drugim fotelu.
-Odpoczęłaś? - zapytała Jane, nie dając nam odpowiedzieć na zadane pytanie.
-Hm..tak - przyjaciółka wymieniła ze mną szybkie spojrzenie.
-Fajnie było na basenie? - kobieta ciągnęła swoje przesłuchanie.
-Jakim...
-Tay, jesteś głodna? - spytałam szybko, żeby uniknąć wtopy dziewczyny.
-Tak, konam z głodu - odparła i szybko podniosła się z siedzenia.
-Macie się nigdzie nie ruszać! - jej ton nabrał przerażającej barwy. W pokoju zapanowała grobowa cisza. - Myślałyście, że to przede mną ukryjecie?
-Nie wiem o czym mówisz - czego się odzywasz idiotko!
-Zastanawiasz się pewnie, dlaczego przyleciałam do L.A bez zapowiedzi - świdrowała mnie swoim wzrokiem. - Powodem jest to! - chwyciła laptop, leżący na stole i szybko wystukała adres jakiejś strony. Naszym oczom ukazała się fotografia Taylor ze swoją mamą i notka, o tym, że była w Nashville.
-Jane ja.. - zaczęłam.
-Jak mogłaś mnie tak oszukać?!
-Nie chciałam - opuściłam głowę. Miałam łzy w oczach.
-Nie chciałaś?! Odkąd tu przyjechałam okłamujecie mnie na każdym kroku. Miałam nadzieję, że jak się tu pojawię to w końcu wyznasz mi prawdę!
Nie dałam rady już powstrzymać łez. Wszyscy się we mnie wpatrywali, a ja czułam okropny wstyd.
-Na was wszystkich się zawiodłam. Na tobie też Taylor - dziewczyna także się na nią nie patrzyła.
-Przepraszam - odparłam cicho.
-Na to już za późno Chloe - oznajmiła. - Pakuj się. Za godzinę mamy lot powrotny do Londynu.
Posłusznie poszłam na górę, a za mną Harry. Weszłam do pokoju i od razu wybuchnęłam gromkim płaczem. Usiadłam na skraj łóżka, a loczek obok mnie.
-Cicho. Nie płacz - mówił, pocierając delikatnie moje plecy.
-Co ja zrobiłam?!
-Każdy popełnia błędy.
-Ona mi już nigdy nie zaufa! - położyłam się, kładąc głowę na poduszkę i cicho w nią łkałam. Styles wstał i zaczął pakować moje rzeczy do walizki. Gdy po paru minutach zorientowałam się, co robi, podniosłam się.
-Nie musisz mi pomagać. Sama to zrobię - odepchnęłam go, a on niespodziewanie  mocno chwycił moją rękę. Spojrzałam na niego ze strachem.
-Boisz się mnie? - wyczuł moje emocje i rozluźnił uścisk.
-Nie. Przepraszam. Zdziwiło mnie twoje zacho...
Nie zdążyłam dokończyć, bo chłopak już przyciskał mnie do swojej piersi.
-Harry co ci jest? - spytałam zbita z tropu.
-Nie chcę, żebyś wyjechała. Nie chcę, żeby była uziemiona. Nie chcę żyć, nie spotykając się z tobą.
Zamarłam. Nie spodziewałam się takich wyznań.
-Hazz...
Chłopak znowu mnie przytulił, a z moich oczu zaczęły płynąć, pełne smutku, gorące łzy.

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 23.

-Może pójdziemy zjeść na mieście? - zapytał Harry, przełączając kanały.
-To na co kupowaliśmy tyle jedzenia?
-Też racja - nieoczekiwanie podniósł się z kanapy. - To ja zrobię kolację, a potem idziemy na miasto
-Dla mnie pasuje.
Oparłam głowę na łokciu, który położyłam na oparcie fotela i pustym wzrokiem spoglądałam przez okno. Ciekawe co robi Niall. Potrząsnęłam szybko głową i przetarłam twarz dłońmi. Nie myśl o tym.
-Hej Dusia? Możesz mi powiedzieć jak należy się obsługiwać tym piekarnikiem - zapytał, przegarniając ręką włosy. Zachichotałam.
-Chodź, pokażę ci.
Udaliśmy się w stronę kuchni i nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
-Kto to może być? - spojrzałam zdezorientowana na Harry'ego, który tylko wzruszył ramionami i poszedł dalej. Ja natomiast, nadal stałam w jednym miejscu. Przełknęłam ślinę i powoli zaczęłam podchodzić do drzwi. Proszę, oby to nie była Jane. Błagam! Ręka mi drżała, kiedy sięgałam do klamki. Jeden ruch i drzwi były otwarte.
-Hej - odparł nieśmiało uroczy blondyn.
-Cześć - mój wzrok natychmiast przeniósł się na ładną brunetkę.
-Um...To jest Amy - chłopak wskazał na dziewczynę.
-Witaj, miło mi cię poznać - wyciągnęła do mnie rękę. Po sekundowym zawahaniu, odwzajemniłam gest.
-Chloe - odparłam krótko.
-Wiem. Jestem twoją fanką - uśmiechnęła się szeroko, a moje kąciki ust ledwo się podniosły. Miedzy nami zapanowała krępująca cisza. Niall odchrząknął.
-Harry jest u ciebie? - zagadnął Irlandczyk.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo nagle za mną pojawił się loczek.
-Chloe co ty tu....Amy! - krzyknął entuzjastycznie.
-Znasz ją? - spytałam z lekką frustracją.
-Tak. To przyjaciółka Nialla. Już ją poznałem. Wchodźcie.
Nie mając wyboru, otworzyłam szeroko drzwi i ustąpiłam im drogi.
-To nie jest tak, jak myślisz - szepnął Niall, którego głowa znajdowała się bezpośrednio nad moją.
-Nie wiem, o co ci chodzi - odparłam obojętnie i wzięłam kurtkę od Amy. - Powieszę ją.
-Dziękuję - odparła słodko dziewczyna. Wydaje się być miła. Odeszłam od wieszaków i ruszyłam za nimi do kuchni.
-Daj Harry. Ja to zrobię - odepchnęłam go od piekarnika i nastawiłam temperautrę na urządzeniu.
-Na ile tu zostajesz? - zagadnął Styles.
-Jutro wyjeżdżam - odpowiedziała Amy. - Niestety muszę. Praca. Obowiązki.
-Rozumiem - odparł loczek. - To znaczy, że dzisiaj ostro imprezujemy!!
Cała trójka wybuchnęła głośnym śmiechem. Ja stałam z boku, udając, że coś robię.
-Jasne. Teraz muszę lecieć, ale odezwę się do was.
-Już spadasz? Dopiero co przyszliście.
-Muszę się spakować. Niall przyprowadził mnie tu tylko dlatego, bo męczyłam go, żeby poznał mnie z Chloe May - wyszczerzyła zęby. Wszyscy utkwili we mnie wzrok, a na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
-Och... - nie wiedziałam co powiedzieć. - Bardzo mi miło.
-Głupio mi o to pytać, ale dałabyś mi swój autograf?
-To trochę niezręczne - odparłam.
-Jak nie chcesz to nie - powiedziała skrępowana.
-Nie, nie. Pewnie, że chcę. Tylko gdzie ja...
Dziewczyna błyskawicznie pobiegła na korytarz i wróciła z moim zdjęciem w ręku.
-Co... - spojrzałam na nią zakłopotana.
-Miałam to w kurtce. Za bardzo dziwne? - jej twarz zrobiła się nieco czerwona.
-Nie. To jest całkiem normalne - wymieniłam znaczące spojrzenie z Harrym.
Podpisałam się na fotografii i obdarowałam dziewczynę ciepłym uśmiechem. Chyba ją lubię.
-No to, pa.
-Odprowadzę cię - rzekł Harry i podążył za dziewczyną.
W kuchni zostaliśmy tylko ja i Niall. Próbowałam unikać go wzrokiem. Jednak to było silniejsze ode mnie. W końcu spojrzałam w jego błękitne tęczówki, a następnie szybko się odwróciłam.
-Przepraszam - wypalił blondyn.
-Za co? - spytałam cicho, odwracając lekko głowę w jego stronę.
-Za to, że cię zdenerwowałem.
-Nie zdenerwowałeś...
-Dopiero jak się rozłączyłaś, załapałem jaki ze mnie kretyn - zrobił mały krok w moją stronę. - Amy to tylko moja przyjaciółka z dzieciństwa. Najlepsza przyjaciółka, ale nic więcej.
Już kompletnie odwróciłam się do niego, ale nie patrzyłam mu w oczy. Z zaciekawieniem spoglądałam na swoje stopy.
-Proszę, nie bądź zła. Czuję się okropnie - wyczułam rozpacz w jego głosie.
Nic nie odpowiedziałam. Za to podeszłam do niego bliżej i złożyłam na jego policzku delikatny pocałunek.
-Nic się nie stało - wyszeptałam i oboje wymieniliśmy się malowniczymi uśmiechami.
----------------------------------------------------------------
Szliśmy we czwórkę ulicami Los Angeles, robiąc dla wszystkiego zdjęcia i pokazując palcami na prawo i lewo. Wyglądaliśmy jak wesołe, beztroskie dzieci. Wciąż podejrzliwie spoglądałam na Nialla i Amy, jednak między nimi, rzeczywiście, nic się nie działo.
-Wejdziemy tu? - zapytał loczek, wskazując na jakiś lokal, w którym przypuszczalnie trwała jakaś dyskoteka.
-Nie chcę mi się. Wolę pozwiedzać miasto - oznajmiłam.
-Ja też - odparła brunetka.
-Też nie mam ochoty na imprezę - zawtórował nam Irlandczyk.
Styles wzruszył ramionami, a po chwili wyskoczył w powietrze.
-No to lecimy! - zaczął biec w podskokach przed siebie. Jego zachowanie było komiczne, dlatego każdy z nas wybuchnął gromkim śmiechem. Po chwili, nie zastanawiając się, dołączyłam do przyjaciela, a zaraz po mnie Niall i Amy. Krzyczeliśmy w niebo głosy i wydurnialiśmy się. Przechodni mogli pomyśleć, że jesteśmy pod wpływem alkoholu, ale mogę zapewnić, że byliśmy całkowicie trzeźwi. Po dziesięciu minutach, nieustannego skakania i biegania, opadliśmy na trawnik w pobliskim parku. Zorientowałam się, że leżę bardzo blisko Nialla. Nasze dłonie się stykały.
-Zajebiście - odparł zdyszany Styles.
Wszyscy mieliśmy na twarzach szerokie uśmiechy. Oddychaliśmy głęboko, będąc kompletnie zmęczeni. Czułam się wspaniale.
Nagle, z tego niesamowitego stanu, wybudziła mnie moja komórka, która zaczęła dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz i zamarłam.
-Chleo co ci jest? Jesteś jakaś blada - zauważyła Amy.
-To Jane - wymieniłam znaczące spojrzenie z Harry'm.
-Odbierz - polecił loczek. Zrobiłam to i włączyłam na głośno mówiący, aby reszta mogła wszystko usłyszeć.
-Halo - powiedziałam ostrożnie.
-Gdzie jesteś? - nie mogłam wyczuć w jakim jest humorze.
-W parku - postanowiłam na razie kłamać jak najmniej.
-Z kim?
-Jest tu Harry, Niall, nowa znajoma, Amy i... - zamknęłam oczy - ...i Taylor.
-Dobrze się bawicie? - to był sarkazm czy naprawdę ją to ciekawi?
-Tak, jest świetnie - powiedziałam przekonująco.
-To fajnie. Dzwonię, bo chcę ci powiedzieć, że właśnie wysiadłam z samolotu i jestem na lotnisku.
-Ah tak? A gdzie? - uśmiechnęłam się pełna ulgi.
-W LAX.
Telefon prawie wypadł mi z ręki. Trzy pary oczu spojrzały na mnie z przerażeniem.
-G...gdzie? - zapytałam, mając nadzieję, że się tylko przesłyszałam.
-No w Los Angeles. Za dwie godziny lub mniej będę pod domem Taylor. Szykujcie dla mnie łóżko - roześmiała się kobieta. - Buziaki.
Rozłączyła się, a ja oszołomiona nie mogłam wydusić z siebie słowa. Jak to? Jane w domu u Tay? Za dwie godziny?! Nie, nie, nie. To nie może być prawda. To tylko sen. Obudź się Klaudia!
-I co teraz? - Harry utkwił we mnie swój zatroskany wzrok.
-Jestem w dupie.
---------------------------------------------------------------------------

Wiem, że rozdział znowu krótki, no ale wy przecież uwielbiacie takie dramatyczne zakończenia :3

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 22.

4. luty, godzina trzynasta, Los Angeles. Siedziałam w pidżamie przed telewizorem, oglądając Czarodziei z Waverly Place i obżerając się chipsami i słonymi orzeszkami. Co ja robię ze swoim życiem?
Postanowiłam napisać do Harry'ego.
-Co porabiacie?
-Sprzątamy.
-A tak serio?
-Oglądamy telewizję.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Idziemy gdzieś?
-Gdzie? Znasz jakieś fajne miejsce?
-To jest L.A! Gdziekolwiek pójdziesz, będzie zajebiście.
-Dobra, zaraz będziemy.
Co mam rozumieć przez "będziemy"? Liczba mnoga. Z kim przyjedzie? Może z Niallem? A może ze wszystkimi członkami bandu?
Podniosłam się z kanapy i udałam do sypialni, aby się przebrać . Nagle usłyszałam dźwięk mojej komórki. Zbiegłam szybko na dół i ją odebrałam.
-Hej Tay, co jest? - wypaliłam zaniepokojona.
-Nic takiego - roześmiała się. - Chciałam sprawdzić co u ciebie i czy nie zdemolowałaś mojego domu.
-Wszystko jest dobrze. Jak tata?
-Nałożyli mu gips, ale czuje się lepiej. Nie licząc faktu, że przez miesiąc nie będzie mógł normalnie chodzić.
-Pozdrów go. I swoją mamę też.
-Ok. Muszę ci coś jeszcze powiedzieć - jej głos przybrał poważną barwę. - Nie jestem tego na sto procent pewna, ale chyba ktoś zrobił mi zdjęcie. Paparazzi czy fan.
-No i? - spytałam obojętnie.
-Hello! Dobrze wiesz, że Jane ma cię pod kontrolą. Wciąż sprawdza wszystko w internecie. Jak się dowie, że jestem w Nashville, zabije cię.
Zamarłam, a w gardle miałam wielką gulę.
-Boże... - wychrypiałam.
-Naprawdę uważam. Staram się nie pokazywać publicznie, ale to nie jest łatwe. Mam nadzieję, że nic nie zostanie opublikowane.
-Mhm... - przecież wiadomo, że jak ktoś będzie miał fotę Taylor Swift, to natychmiast ją wstawi. Jeju, jak mogłam być taka głupia?
Kropla potu spływała mi po czole, a ręce miałam już całe mokre.
-Chloe, jesteś tam? - usłyszałam głos dziewczyny.
Przełknęłam ślinę.
-Musze kończyć. Harry przyszedł.
-Pozdrów go!
Odłożyłam komórkę i usiadłam powoli na skraju fotela. Stylesa jeszcze nie było. Po prostu nie dałam rady dalej z nią rozmawiać. Miała rację. Jeżeli moja menadżerka dowie się czegokolwiek, to już będę trupem.
Z rozmyśleń zerwał mnie dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć.
-A ty co sam? - zapytałam na przywitanie.
-Wszyscy gdzieś się zmyli w ostatniej chwili - rzekł Harry. - Co ty taka nie w sosie?
Przecież się uśmiechnęłam! Jak on to wyczuł?!
Odetchnęłam.
-Wchodź.
Usiedliśmy na kanapie i wtedy opowiedziałam mu wszystko, co przekazała mi Tay. Chłopak patrzył na mnie ze zmarszczonymi brwiami, przegryzając wnętrze policzka.
-Jeżeli Jane do ciebie zadzwoni, to powiedz jej, że to po prostu plotki z tym, że Taylor wyjechała.
-Znowu mam ją okłamać?
-Jedno kłamstwo w tą, a w tą... - wzruszył ramionami i poszedł w stronę kuchni. Po chwili, ruszyłam za nim. Zauważyłam jego bujne loki za drzwiami lodówki, w której, z zapałem, czegoś szukał. Usadowiłam się na blacie stołu i z zaciekawieniem patrzyłam na chłopaka.
-Masz mleko? - zapytał w końcu.
-Nie - odpowiedziałam.
-A ser?
-Nie.
-Szynka?
-Chyba też nie.
-Jaj..
-Chyba widzisz, że nie!
-To co ty jesz?
-Dzisiaj na śniadanie zjadłam orzeszki i chipsy.
Chłopak spojrzał na mnie z wytrzeszczonymi oczami, po czym podszedł, chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć w swoją stronę.
-Gdzie ty mnie prowadzisz? - spytałam kompletnie zdezorientowana.
-Na zakupy! Nie pozwolę, na to, żebyś tak niezdrowo się odżywiała.
-------------------------------------------------------------------
-Jak myślisz, gdzie poszli chłopcy? - zagadnęłam, kiedy oboje pakowaliśmy do koszyka wszystkie "potrzebne" produkty.
-Mógłbym teraz do wszystkich napisać i się ich zapytać, ale po co, skoro i tak wiadomo, że interesuje cię tylko informacja, o tym, gdzie teraz znajduje się Niall - uśmiechnął się znacząco, wyjmując komórkę z kieszeni.
-Wcale nie! - broniłam się.
Pokręcił tylko głową z rozbawieniem i wybrał numer Horana.
-Masz - odparł, podając mi swój telefon.
-Co? ja... - przerwałam.
-Halo? - ten seksowny, irlandzki głos.
-H..hej - przełknęłam ślinę, a moje dłonie lekko drżały. Czy za każdym razem ten chłopak będzie wywoływał u mnie takie emocje? - Co porabiasz?
-Chleo? Cześć! - przywitał się entuzjastycznie. - Jestem w barze z koleżanką. A wy, gdzie jesteście?
Z jaką koleżanką, do cholery?!
-W sklepie - odpowiedziałam oschło.
-Um..Muszę kończyć - chłopak chyba wyczuł, że coś nie gra. - Pa.
Rozłączyłam się i oddałam telefon Harry'emu.
-I co? - popatrzył na mnie z zaciekawieniem.
-Siedzi w barze z jakąś koleżanką - mój głos przybrał nieco opryskliwą barwę.
-I?
-No nic.
-Nie umówiliście się?
Spojrzałam na niego z morderczym wzrokiem, po czym rzuciłam, trzymane w ręku mleko, do koszyka i w szybkim tempie podprowadziłam go do kasy.
-O co ci chodzi? - krzyczał za mną Styles.
Czy on naprawdę jest taki tępy?
----------------------------------------------------------
Harry i ja siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakiś film, na którym w ogóle nie mogłam się skupić. Co to za dziewczyna? Znam ją? Może to ktoś więcej niż zwykła koleżanka? Mam się martwić? Czym mam się martwić? Przecież nie jesteśmy razem czy coś.
-O czym myślisz? - zagadnął nagle loczek.
-Wiesz o czym - wypaliłam.
-Niall.
-Tak.
-Ja pierdolę. Czy ja wszystko muszę za ciebie załatwiać?
-Nic nie musisz. Jak chcesz to możesz już wyjść. Żegnam - wstałam i wskazałam mu palcem wyjście. Między nami powstała napięta atmosfera. Patrzyliśmy na siebie złowrogo. Żadne z nas nie spuszczało z siebie wzroku.
-Nawet się stąd nie ruszę - oznajmił spokojnie, po chwili.
-A to dlaczego? - spytałam niegrzecznie.
-Przecież obiecałem, że nigdy cię nie opuszczę - kąciki jego ust podniosły się lekko, przez co mimowolnie się uśmiechnęłam. Chwyciłam poduszkę i walnęłam nią w chłopaka.
-Nienawidzę cię - odparłam, opadając na miejsce obok niego.
-Nawzajem.
Położył delikatnie rękę na moich barkach.
-Nudny ten film - stwierdził.
-Mnie się podoba - drażniłam się.
-Kogo to obchodzi - parsknął i przełączył kanał. Nie było sensu w próbie zabrania mu pilota, bo i tak by wygrał. Jest dla mnie za silny. Przewróciłam tylko oczyma, oparłam głowę o jego ramię i nie wiadomo kiedy, odpłynęłam.
Śniło mi się, że wchodzę z Harry'm do jakiegoś baru i zauważamy Nialla z jakąś dziewczyną. Nie wiem dlaczego, ale była to, znienawidzona przeze mnie, znajoma ze szkoły w Polsce. Nieważne. Przysiedliśmy się do nich, a Irlandczyk zdawał się w ogóle mnie nie zauważać. Był zainteresowany jedynie tą blondyną. Po chwili zaczęli się całować. Zabolało mnie serce. Bardzo. Przebudziłam się gwałtownie, szybko oddychając. Leżę na kanapie u Taylor w domu. To był sen. Nic się takiego nie wydarzyło. Chyba.
Po chwili, zaczęłam rozmyślać nad tym, gdzie jest Harry. Stwierdziłam, że wrócił do hotelu. Nie wiele się zastanawiając, ruszyłam do pokoju z pianinem. Usiadłam przed nim i znów poczułam to uczucie ekscytacji. Jednak moje myśli krążyły, gdzie indziej. Niall. Niall. Niall. Jakaś dziewczyna. Chwyciłam zapisaną kartkę, leżącą na instrumencie i szybko napisałam dwa zdania po polsku, które później, oczywiście przetłumaczone na język angielski, wykorzystałam do swojej piosenki. Proszę nie bądź zakochany w kimś innym. Proszę nie miej kogoś, kto na ciebie czeka.
-Proszę... - ciepła łza spłynęła mi po policzku.
Nagle ktoś, a mianowicie Harry Styles, wparował do pokoju.
-Co ty tutaj robisz? - szybko otarłam twarz rękawem.
-Nic. Siedzę se - wzruszyłam ramionami.
-Dlaczego płakałaś?
-Nie wiem.
Chłopak podszedł do mnie powoli i usiadł obok mnie.
-Nie wiem co się stało, ale pamiętaj, że wszystko będzie dobrze.
-Ktoś mi już to powiedział - przypomniałam sobie słowa Nialla, dotyczące wtedy sytuacji z Harry'm.
-I co? Miał rację? - spytał, lekko się uśmiechając.
Westchnęłam głęboko, moja głowa powędrowała na jego ramię, a palec na przypadkowy klawisz pianina.
-Tak. Nie pomylił się.

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 21.

Zasada pierwsza: nigdy nie pozwól na to, żeby Harry Styles samodzielnie spuszczał wodę.
-Coś ty narobił?!
-Ja tylko pociągnąłem... - tłumaczył się loczek z zaniepokojonym wzrokiem, trzymając w ręku spłuczkę. Cała łazienka była pełna wody.
-Wyjdź mi stąd - nakazałam.
-Może pomogę...
-Nie denerwuj mnie!
Chłopak wyszedł z toalety ze spuszczoną głowa. Zostawić człowieka samego na 10 sekund i już coś nabroi. Pospiesznie wycierałam podłogę. Czułam na sobie czyjś wzrok.
-Powiedziałam, że masz tu nie wchodzić.
-Przepraszam - w głosie chłopaka dało się wyczuć wyraźny żal.
Odetchnęłam.
-Powiedz mi Harry, jak ty to w ogóle zrobiłeś?
-Po prostu chciałem spuścić wodę. Pociągnąłem za spłuczkę, a ona odleciała i woda wytrysnęła na wszystkie strony - był zawstydzony i unikał mnie wzrokiem.
Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Podaj mi mop.
Chłopak spojrzał na mnie i szybko chwycił przedmiot.
-Dzięki.
-Pomóc ci w czymś jeszcze?
-Zrób jakieś kanapki. Jestem strasznie głodna.
-Już się robi! - zasalutował i szybko zbiegł na dół.
Zaśmiałam się cicho. On jest niemożliwy. 
---------------------------------------------------------------------------------------
-Wybierasz się gdzieś dziś z Niallem? - zapytał Harry pałaszując swoją kanapkę.
-Nie, dlaczego? - chyba się zarumieniłam.
-No na jakąś randkę czy coś - wzruszył ramionami.
-Nie zaprosił mnie.
-Serio? Na co on czeka?
Loczek nadal jadł, a ja patrzyłam na niego nieco zdezorientowana.
-Co? - spytał z pełną buzią.
-Myślisz, że mu się podobam?
-Chyba tak - znowu wzruszył ramionami jakby nie pojmował powagi całej sytuacji.
-A jeżeli nie?
-Chloe, o co ci chodzi?
-O nic - wzięłam talerz, wstawiłam go do zmywarki i bez słowa udałam się do salonu. Po chwili chłopak pojawił się obok mnie.
-Podobasz mu się. Nie mam żadnych wątpliwości - powiedział, szturchając mnie lekko ramieniem.
Nie odezwałam, wciąż wpatrując się w jeden punkt.
-Słuchaj, Niall jest bardzo nieśmiały w stosunku do dziewczyn. Czasami nie zauważa rzeczy, które są bardzo ważne. Musisz mu dać trochę czasu. Długo był sam i po prostu boi się z kimś związać.
Oparłam głowę o jego ramię.
-Dlaczego to wszystko nie mogło by być łatwiejsze?
-W naszym przypadku to nie jest trudne - uśmiechnął się, pokazując przy tym dołeczki w policzkach.
-To nie to samo - odparłam, a mój telefon zaczął nagle wibrować.
-Halo - odebrałam.
-Chloe? - usłyszałam głos Jane.
-Nie, Sandra Bullock.
-Załatwiłam ci wywiad i sesję na siedemnastą w "Lulo Screen" - powiedziała szybko.
-Nie! Tylko nie to! - zaprotestowałam.
-O co ci chodzi?
-Przecież wiesz, jak nienawidzę tego miejsca - rzekłam z pretensją.
-Skarbie oni są najlepsi. Powinnaś mi dziękować.
-Dzięki - burknęłam sarkastycznie.
-Dobra. O szesnastej przyjedzie po ciebie samochód, który zawiezie cię na miejsce. Wszystko jasne?
-Ta...
-To dobrze. Bądź grzeczna. Buziaki i powodzenia.
Rozłączyłam się i z kwaśną miną patrzyłam na wyświetlacz komórki.
-Jak mogła mi to zrobić? - powiedziałam bardziej sama do siebie.
-Co się stało? - spytał Harry.
-Umówiła mnie na sesję w najgorszym miejscu na świecie! - krzyknęłam, kompletnie nad sobą nie panując. Nie wiadomo kiedy wstałam i zaczęłam chodzić w ta i z powrotem. - Nienawidzę tych ludzi. Są egoistyczni i fałszywi. Musiałam z nimi spędzać całe 2 miesiące. Miałam nadzieje, że już nigdy się z nimi nie zetknę, a tu moja własna menadżerka, bez mojej zgody umawia mnie z nimi na sesyjkę! - opadłam zamaszyście na kanapę, sprawiając, że chłopak siedzący na niej, lekko podskoczył.
-Słabo - stwierdził.
-I to jak.
Oboje wpatrywaliśmy się w telewizor, stojący na przeciwko nas.
-Mam pomysł - odezwał się nagle. Spojrzałam na niego z ciekawością, kiedy nagle poderwał się w górę.
-Chodźmy na lody! - miał minę szczęśliwego dziecka.
Wybuchnęłam głośnym śmiechem. On naprawdę jest niemożliwy.
-------------------------------------------------------------------------
Na miejsce dotarłam dziesięć minut po czasie. Wchodząc do budynku zobaczyłam dobrze mi znaną i znienawidzoną twarz.
-Spóźniłaś się - odparła słodko na przywitanie, z przyklejonym do twarzy uśmiechem.
-Przepraszam Kelly - uśmiechnęłam się sztucznie.
-Proszę za mną.
Ruszyłam za nią niechętnie, modląc się, żeby trzasnął w nią piorun.
-Chloe! - następna irytująca osoba.
-Cześć George - uniosłam rękę do góry.
-Witaj kochana! - mężczyzna rzucił się na mnie i mocno przytulił - Tak się ciesze, że będziemy mogli znowu razem pracować.
-Ja też - wyszczerzyłam zęby. Boże, niech to się już skończy!! 
-Tam słoneczko jest twoja garderoba - wskazał palcem na masywne, fioletowe drzwi. - Idź tam i nie wychodź dopóki cię nie zawołamy - nakazał uśmiechając się tak słodko, co sprawiło u mnie odruch wymiotny.
W garderobie znajdowała się już wizażystka.
-Dzień dobry - Czy oni wszyscy mają takie denerwujące głosy i uśmiechy?
-Cześć, jestem Chlo...
-Wiem kim jesteś. Możemy zacząć? - tak, nadal miała ten głupi uśmieszek.
-Jasne - rzuciłam i usiadłam na krześle, przed lustrem.
-Och, trzeba będzie nałożyć dużo pudru, żeby zakryć te twoje syfki - powiedziała niby żartem.
-Tylko nie za mocno. Nie chcę być tak pomarańczowa jak ty - obdarowałyśmy się szerokimi uśmiechami, a w jej oczach można było odczytać furię.
--------------------------------------------------------------------------------
O siedemnastej trzydzieści zaczął się wywiad.
-Witaj Chloe. Miło mi cię znowu widzieć i gościć w naszym programie! Jak się masz?
Spadaj człowieku.
-Bardzo dobrze, a ty?
Wywiad ciągnął się w nieskończoność, a prowadzący zadawał coraz to bardziej irytujące pytania.
-Od kiedy jesteś taką niegrzeczną dziewczynką? - zachichotał.
-Nie wiem o czym mówisz - uśmiechnęłam się sztucznie, już po raz setny tego dnia.
-Jesteś z dwoma chłopakami naraz i to jeszcze z tego samego zespołu! - irytujący uśmiech.
Cała się w środku gotowałam. Miałam ochotę przywalić mu pięścią w twarz. Niestety, miałabym przez to poważne kłopoty.
-Są moimi przyjaciółmi - odparłam, wzruszając ramionami.
Ten nienormalny wywiad, a raczej przesłuchanie, skończyło się o osiemnastej piętnaście. Została jeszcze sesja i już będę mogła się stąd wynosić. 
Ogłoszono piętnastominutową przerwę. Wróciłam do garderoby, przez wszystkich zignorowana. Dla nich jestem ważna tylko przed kamerami.
Po dziesięciu minutach bezczynnego siedzenia, wyciągnęłam komórkę z kieszeni spodni i napisałam do Harry'ego
-Pomocy :(
Odpisał po dwóch minutach. Dwóch, długich minutach.
-Aż tak źle?
-Gorzej ;/
-Zaraz będę.
Przeczytałam sms jeszcze raz. On żartuje? Nie zdążyłam nic odpisać, bo do garderoby wpadła Kelly.
-Masz się stawić do fotografa - nakazała, zapominając o uśmiechu.
-Już idę - niechętnie podniosłam się z siedzenia i udałam za dziewczyną.
-To ty jesteś Chloe? - zapytał obojętnie mężczyzna ubrany w czarną koszulkę i spodnie moro.
-Tak.
-Ustaw się. Muszę zobaczyć w jakim świetle wyglądasz najlepiej - machnął ręką w stronę miejsca, na którym miałam stać. Koleś wyglądał na znudzonego i zdawało się, że mnie nie lubi. Przynajmniej on nie udaje. 
Trzydzieści minut sesji minęło bez jakichkolwiek większych problemów. Mieliśmy kontynuować za dwadzieścia minut, a mi kazano się przebrać, następnie wrócić i nigdzie się nie oddalać. Gdy już byłam w nowym stroju i usiadłam niedaleko sprzętu fotograficznego, znowu stałam się niewidzialna. Jednak zbytnio się tym nie przejmowałam. Miałam ich wszystkich gdzieś.
Nagle ku moim oczom ukazała się dziwnie znajoma, męska sylwetka. Chłopak odwrócił się. Jednak pod kapturem i czarnymi okularami nie byłam w stanie go rozpoznać. Starałam się nie zwracać na niego uwagi, a jednocześnie nie mogłam oderwać od niego wzroku.  Zdawało mi się, że idzie w moją stronę. Był bardzo blisko. Wstałam, szykując się do ucieczki.
-Czekaj - chłopak chwycił moją rękę i zdjął okulary.
-Niall? - zdziwiłam się.
-Tak. Harry poprosił mnie, żebym przyjechał, bo sam nie mógł. Powiedział, że to nagła sytuacja.
-Fajnie, że jesteś - szczerze się uśmiechnęłam.
-Ja też się cieszę, ale możesz mi powiedzieć dlaczego go potrzebowałaś?.
Wytłumaczyłam mu, jaka atmosfera panuje w tym całym studio.
-Naprawdę jest aż tak źle?
-Teraz jest już lepiej - spojrzałam na niego znacząco, a na jego policzku pojawił się delikatny rumieniec.
-Kiedy kończysz?
-Mam nadzieje, że niedługo.
-Możesz się już ustawić? Chcemy zaczynać - odparł ponuro fotograf.
-Tak, już.
-Poczekam na ciebie - oznajmił blondyn.
-Dzięki - obdarowałam go uśmiechem i udałam się na wyznaczone miejsce. Tym razem było trochę inaczej. Mój uśmiech już nie był udawany. Naprawdę byłam szczęśliwa. To niesamowite jak jedna osoba może tak poprawić komuś humor.
Skończyliśmy o dwudziestej. Pożegnałam się z Denerwującą Kelly i Irytującym George'em, wymieniając się z nimi lekkim uściskiem.
-Mamy nadzieję, że jeszcze nas odwiedzisz - rzekł mężczyzna.
Spierdalaj.
-Gdzie idziemy? - zapytałam blondyna, gdy byliśmy już poza budynkiem.
-Pomyślałem, że po takim męczącym dniu chętnie wypiłaby ciepłe kakao i zjadła pyszne naleśniki.
-Potrafisz czytać w myślach, czy co? - spytałam ze zdumieniem.
-Może... - spojrzał na mnie zagadkowo.
Ruszyłam w stronę samochodu i zwróciłam się do kierowcy.
-Będę za godzinę. Mógłby pan tu poczekać?
-Oczywiście panienko.
Posłałam mu serdeczny uśmiech i wróciłam do Nialla.
-No to prowadź.
---------------------------------------------------------------
-Jak oni to robią, że te naleśniki są takie niesamowite?!
-Mają swój sekret - szepnął chłopak - i ja go znam.
-Serio?!
-Cii - Irlandczyk przyłożył palec do ust. - Nikt się nie może dowiedzieć.
-Sorry... - zakryłam ręką boczną cześć twarzy, tak żeby nie było mnie widać. - Co oni tam dodają?
Irlandczyk rozejrzał się po restauracji, patrząc czy nikt nas nie obserwuje.
-Najważniejszy składnik to... - przerwał, a ja utkwiła w nim pełen napięcia wzrok. -....uśmiech.
-Uśmiech? - zmarszczyłam brwi.
-Tak! Jeżeli robisz coś z uśmiechem na twarzy, to wszystko wyjdzie tak, jak po twojej myśli.
Pokręciłam głową z rozbawieniem
-Spójrz na nich - dotknął mojego policzka i skierował moją głowę w stronę drzwi do kuchni. Były uchylone. Zauważyłam tam kucharzy, którzy zdawali się być zadowoleni z wykonywanych czynności. Zza lady wyszła wysoka kelnerka, który podeszła do pobliskiego stolika i wyraźnie szczęśliwa, odbierała zamówienia. Jeszcze obok siedziało małżeństwo z dwojgiem dzieci, które triumfowały  w jakiejś grze na komórce.
-Widzisz?
-Masz rację - przyznałam.
-Pamiętaj. Uśmiech to podstawa.
--------------------------------------------------------------------------------
Wróciłam do domu koło dwudziestej drugiej, wcześniej odwożąc Horana.
*-Świetnie się bawiłam. Dzięki, że przyjechałeś - obdarowałam go moim najpiękniejszym uśmiechem.
-Zawsze możesz na mnie liczyć - mrugnął jednym okiem - Do zobaczenia.
-Pa. *
Zdjęłam kurtkę, buty, udałam się do salonu i włączyłam telewizor. Powiedział "do zobaczenia" to znaczy, że chce się ze mną jeszcze spotkać. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Odwróciłam na chwilę głowę i zainteresowały mnie pewne drzwi. Za nimi znajdowało się pianino. Nie zwlekając, wstałam i ruszyłam w stronę pokoju. Wchodząc tam poczułam miłe ciepło. Widok instrumentu wywołał u mnie nagłe podniecenie. Szybko usiadłam przed nim i zaczęłam grać swoją ulubioną melodię, śpiewając do niej, już zapamiętane, słowa refrenu. Tak zatraciłam się w graniu, że po jakimś czasie skomponowałam pierwszą, a jednocześnie drugą zwrotkę piosenki.Gdy już ją zapamiętałam i odbijała mi się echem w głowie, pobiegłam do "swojego" pokoju i napisałam do niej słowa. Tekst był gotowy po dwudziestu minutach.

,,There I was again tonight
Forcing laughter, faking smiles
Same old tired, lonely place
Walls of insincerity
Shifting eyes and vacancy
Vanished when I saw your face
All I can say is it was enchanting to meet you

Your eyes whispered "have we met?"
Across the room, your silhouette
Starts to make its way to me
The playful conversation starts
Counter all your quick remarks
Like passing notes in secrecy
And it was enchanting to meet you
All I can say is I was enchanted to meet you"


wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 20.

-Co robiliście?
-Nic.
-Powiedz!
-Nie ma o czym opowiadać. 
Harry skrzywił się i patrzył na mnie podejrzliwie. Przyszedł do mnie o trzynastej ledwo żywy i od godziny wylegiwaliśmy się na kapie, jedząc słone paluszki.
-Może się jeszcze prześpij - zaproponowałam.
-Nie zasnę, dopóki nie powiesz, co zaszło wczoraj między tobą, a Niallem.
-Mówię ci, że nic nie było.
-Kłamiesz.
-Jedynym kłamcą w tym pokoju jesteś ty - odparłam zdenerwowana.
-Co? - chłopak podniósł się zdezorientowany.
-Tamta płyta, co znalazłam u was w pokoju. Nie jest twoja - nie patrzył na mnie. - Jest Nialla, prawda?
-Czy to ma takie wielkie znaczenie?! - wybuchnął.
-Tak! Chcę wiedzieć, dlaczego mnie okłamałeś!
Nie odpowiedział. Stał, wziął kurtkę i wyszedł z domu, trzaskając drzwiami. Nie ruszyłam się. Nadal patrzyłam na miejsce, na którym przed chwilą siedział. O co mu chodzi?
Nie chciałam tak tego zostawić. Chwyciłam kurtkę i wybiegłam na podwórko. Niestety, Harry'ego już nigdzie nie było widać. Wezwałam więc, taksówkę i pojechałam do hotelu, w którym mieszkali chłopcy. 
Pogoda nie była za dobra. Wręcz przeciwnie. Czułam, że marzną mi palce u rąk. Nie miałam ze sobą rękawiczek, więc włożyłam dłonie do kieszeni kurtki. Na miejsce dotarłam w piętnaście minut. Zapłaciłam kierowcy i szybko udałam się w stronę recepcji. Stałam tam też ktoś jeszcze. Obdarował mnie uroczym uśmiechem, a ja zrobiłam to samo.
-Co tu robisz? - spytał Niall.
-Szukam Harry'ego - wypaliłam bez zastanowienia.
-Ah...- chłopak wydawał się być rozczarowany. Zrobiło mi się głupio.
-Hej, Niall?
-Tak? - podniósł wzrok.
-Chcesz się gdzieś przejść?
-Z kim?
-Ze mną - parsknęłam śmiechem.
-Tylko ty i ja? - zapytał, a ja zachichotałam.
-Tak. Tylko ty i ja - potwierdziłam.
-Jasne!
-Tylko weź coś ciepłego. Jest strasznie zimno na dworze.
-Ok. To...poczekasz?
-Pewnie. 
Po siedmiu minutach, szliśmy chodnikiem rozmawiając i wymieniając się malowniczymi uśmiechami.
-Co chciałaś od Harry'ego? - zagadnął niespodziewanie blondyn.
-Nieważne.
Chłopak nie chcąc dalej brnąć tematu, zaczął wypytywać o mój nowy film.
-Jak się skończy?
-Jak pójdziesz to kina to się dowiesz - odpowiedziałam chytrze.
-Na pewno się wybiorę! Muszę go zobaczyć. Jestem przekonany, że to będzie hit - uśmiechnął się szeroko.
-Możemy iść na niego razem - powiedziałam bez namysłu.
-Na premierę? - upewnił się.
-Jasne - wzruszylam ramionami, a w środku tańczyłam z podekscytowania.
-Z wielką chęcią.
-Czyli jesteśmy umówieni?
-Tak. Na za... - chlopak zaczał liczyć na palcach - ...4 miesiące - oboje się uśmiechnęliśmy. Spacerowaliśmy dalej. Powoli moje palce u nóg i rąk zaczęły zamarzać i cała trzęsłam się z zimna. Niall, widząc to zaproponował wejście do kawiarni. Zgodziłam się. Weszliśmy do środka, a strumień ciepłego powietrza, wypęłnił moje całe ciało. Było tu przytulnie i panowała miła atmosfera. Irlandczyk pomógł mi zdjąć kurtkę i powiesił ją na wieszaku. Usiedliśmy przy stoliku. Muszę zwrócić uwagę, na to, że blondyn poczekał, aż pierwsza zajmę swoje miejsce.
-Mam ochotę na kakao. A ty?
Oczy mi zabłyszczały.
-Uwielbiam kakao.
Uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy, tak samo jak w tamtą noc. Poczułam dreszcze na rękach, a moje serce waliło jak opętane. Dlaczego on jest taki seksowny i słodki jednocześnie?
Kelnerka przyniosła nam zamówiony napój.
-Coś jeszcze państwo sobie życzą? - spytała kobieta z życzliwym uśmiechem.
-Jestem głodna/y - oznajmiliśmy jednocześnie, a następnie głośno się zaśmialiśmy.
Długo zastanawialiśmy się nad odpowiednm daniem. Ostatecznie wybraliśmy szarlotkę z bitą śmietaną. Gdy już ją spałaszowaliśmy, wyszliśmy z budynku i postanowiliśmy wrócić, gdyż było za zimno na dalszy spacer. Niestety nie udało nam się złapać taksówki, dlatego musieliśmy iść pieszo.
-Chloe, twoje ręce!
-Co z nimi?
-Są całe sine. Masz to! - pospiesznie zdjął rękawiczki ze swoich dłoni i nałożył je na moje. Długo je trzymał, lekko pocierając.
-Lepiej? - spytał z troską.
-Tak - uśmiechnęłam się. On też. Wtedy uświadomiłam sobie, że nasze głowy są oddalone od siebie tylko kilka centymetrów. Motylki w brzuchu dały o sobie znać. Chłopak wpatrywał się w moje oczy. Nasze czoła prawie się ze sobą stykały. Cicho przełknęłam ślinę. Blondyn był już bardzo blisko. Ledwo zamknęłam oczy, a nagle poczułam jak zostaję opryskana wodą przez rozpędzony samochód.
-Kurwa... - ogarnął mnie okropny chłód. Niall nie zastanawiając się, wybiegł na ulicę i wezwał taksówkę. Po chwili mu się udało. Wziął mnie w objęcia i podprowadził do pojazdu.
-Zaraz będziemy, tylko proszę nie choruj - odparł błagalnym tonem.
-Spróbuję - uśmiechnęłam się słabo.
Przez całą drogę, chłopak tulił mnie do siebie. Gdyby nie to, że byłam cała zziębnięta, to czułabym się jak w niebie.
Dojechaliśmy do hotelu, szybko wysiedliśmy z auta i zaraz byliśmy już w pokoju chłopaków.
-Hej, Chleo co... Co wam się stało?! - Liam wytrzeszczył oczy na nasz widok.
-Kałuża. Samochód. Masakra - wytłumaczyłam zwięźle.
-Oni nie potrafią jeździć w tej Ameryce - stwierdził Zayn. - Dam ci jakieś suche ciuchy.
-Dzięki - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę łazienki, aby wytrzeć włosy. Stał tam też Niall.
-Przykro mi - odparł.
-To nie twoja wina.
-Ja nas zatrzymałem. Jak zachorujesz to będziesz mogła mnie obwiniać.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo Malik przyniósł mi już ubrania, a blondyn wyszedł z toalety. Szybko się rozebrałam, wytarłam ręcznikiem, włożyłam, przesiąknięte perfumami mulata, ciuchy i wróciłam do pokoju. Moim oczom ukazał się Harry. Wnioskowałam, że dopiero wrócił, gdyż miał na sobie jeszcze kurtkę i buty, a jego policzki były lekko zaróżowione. Spiorunował mnie spojrzeniem. Tak, jak wtedy na urodzinach Zayna. Przeszedł mnie lęk.
-Harry... - zadrżał mi głos.
-Chodź ze mną - nakazał, otwierając drzwi na korytarz.
Chłopcy patrzyli na nas z niezrozumieniem. Wymieniłam z Niallem znaczące spojrzenie, a ten skinął głową.
-Słuchaj... - zaczął loczek, gdy byliśmy już w holu. - Nie chciałam cię okłamać.
-To nie było takie wielkie kłamstwo...
-Nie wiem, dlaczego to zrobiłem - kontynuował. - Ja chyba... - przerwał.
Patrzyłam na niego z zaciekawieniem, oczekując wytłumaczenia. Chłopak zawahał się.
-Chyba po prostu bałem się, że będziesz zła, bo nie mam twojej płyty - kąciki jego ust lekko się uniosły.
-Ty dziwny jesteś - zaśmiałam się i potargałam jego czuprynę, którą od razu poprawił. Następnie wróciliśmy do pokoju. Czy myślałam, że powód jego kłamstwa był inny? Tak, byłam tego pewna.
----------------------------------------------------------------------------------
O osiemnastej, ja, Harry, Niall, Louis i Eleanor, wybraliśmy się do restauracji. Liam był już wcześniej umówiony z Danielle, a Zayn postanowił zostać w hotelu i odpoczywać po wczorajszej imprezie.
-Co chcecie do picia? - zapytał nas Irlandczyk, gdy już siedzieliśmy przy stoliku.
-Ja poproszę martini - oznajmiła El.
-Ja chcę piwo - powiedział Lou.
-Ok. Chloe? Harry?
-Ja też piwo. Może mnie nie wsadzą za to do więzienia - wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem. Niall spojrzał na mnie.
-Dla mnie coca-colę.
-No dobra - blondyn wezwał kelnera i złożył zamówienie. Sam też poprosił o colę.
Kiedy dostaliśmy już swoje napoje, Tomo uniósł swój kieliszek.
-Za spotkanie!
-Zdrowie! - krzyknęli wszyscy, naśladując chłopaka. Rozmawialiśmy, żartowaliśmy, a ja i Niall wciąż rzucaliśmy sobie ukradkowe spojrzenia, lekko się uśmiechając. Czułam na sobie wzrok Stylesa. Odwróciłam się do niego.
-Co tam? - zagadnęłam.
-Nic - odburknął.
-Możesz mi powiedzieć, o co ci chodzi? - szepnęłam.
-Nie - podniósł kufel i wypił z niego duży łyk piwa - Idę tańczyć.
Wstał i podszedł do jakiś skąpo ubranych dziewczyn, po czym razem z nimi udał się na parkiet. Przyglądałam się temu nieco zdezorientowana. Po chwili, ujrzałam, że przy stoliku zostałam tylko ja i Niall.
-Też nie wiem, co mu się stało - odparł. - Od rana się tak zachowuję.
Nie odezwałam się, wciąż nad czymś rozmyślając.
-Może idź z nim pogadać - zaproponował.
-Nie chcę.
-Może go jakoś udobruchasz.
-Obawiam się, że to właśnie przeze mnie ma taki zły humor.
-Dlaczego?
Mogłam powiedzieć "nieważne", ale miałam dziwną chęć opowiedzenia mu całą historię.
-Wyjdziemy na dwór? - spytałam.
-Dobrze - zgodził się blondyn. Pomógł nałożyć mi kurtkę, a następnie włożył swoją.
Spacerowaliśmy chodnikiem. Było trochę zimno, ale mając przy sobie tak wspaniałego chłopaka, zapomniałam o tym. Szliśmy w ciszy. Horan czekał, aż coś powiem. Odetchnęłam.
-To jest trochę dziwne - odparłam, a chłopak wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem. Opowiedziałam mu, o tym jak Harry mnie okłamał i jak zachował się, gdy zapytałam go, dlaczego to zrobił.
-Trzasnął drzwiami. Potem, tam w hotelu, powiedział, że bał się mojej reakcji, na to, że nie ma mojej płyty i dlatego skłamał.
-No dobra, ale dlaczego od razu ci tego nie powiedział, tylko zdenerwowany wyszedł z domu. I w ogóle, czemu teraz ma zły humor?
-Właśnie nie wiem - wpatrywałam się w chodnik.
-Wszystko będzie dobrze - uśmiechnął się lekko, a ja znowu utonęłam w jego oczach. Nie wiedząc kiedy, stanęłam.
-Co jest? - zaniepokoił się.
-Masz piękne oczy - wypaliłam bezmyślnie, a chłopak się zarumienił. Ocknęłam się. - Przepraszam, nie chciała....
-Twoje są piękniejsze - przerwał mi, a ja miałam wrażenie, że moje serce, zaraz wystrzeli mi z piersi.
-Ej! Co wy tu robicie? - w naszą stronę biegł Louis. - Szukaliśmy was po całej restauracji.
-Chcieliśmy się tylko przejść - wzruszył ramionami Niall.
-Musimy wracać. Harry jest zalany.
-Co? - przestraszyłam się. - Gdzie on teraz jest?
-U Paula w samochodzie z Eleanor. Idziecie?
Spojrzałam na Nialla.
-Niedługo wrócimy - odparł chłopak.
-Jak chcecie. Widzimy się później - odwrócił się i pobiegł przed siebie.
-Nie chciałabym się teraz z nim widzieć.
-Rozumiem.
Uśmiechnęłam się.
-Wiesz, na co mam ochotę? - zagadnęłam.
-Hm...Niech pomyślę... - zrobił twarz myśliciela. - Na gorące kakao?
-Zgadłeś - wyszczerzyłam zęby i oboje udaliśmy się w stronę "naszej" uroczej kawiarni.
---------------------------------------------------------
O godzinie dwudziestej drugiej byłam, już w domu, utulona w ciepłą kołdrę Rozmyślałam nad tym, co się dzisiaj wydarzyło. Humorzasty Harry. Idealny wieczór spędzony z Niallem. No, prawie idealny. Pijany Styles wciąż chodził mi po głowie. Bałam się, że coś mu się stanie.
Położyłam laptop na kolana i weszłam na twittera. Oczywiście wszędzie pisali o mnie i o Niallu. Nawet są już zdjęcia z dzisiaj. Szybcy są. Nie przeszkadzało mi to jednak. Starałam się omijać przykre komentarze. Odpisałam paru fanom, a po trzydziestu minutach zapadłam w głęboki sen.
------------------------------------------------------------------
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Wstałam niechętnie i otworzyłam je. Ku mojemu zaskoczeniu stał tam, nie kto inny, tylko sam Harry Styles.
-Mogę wejść? - zapytał bez przywitania.
-Właź.
Zamknęłam za nim drzwi i stanęłam w korytarzu z rękoma skrzyżowanymi na piersi, piorunując go wzrokiem.
-Nie patrz się tak na mnie - nakazał.
-Dlaczego? - spytałam opryskliwie.
Milczał, wpatrując się w podłogę.
-Przepraszam za wczorajsze zachowanie. Kiedy zobaczyłem, że ty i Niall gdzieś zniknęliście wkurzyłem się. Dlatego się upiłem - mówił to ze wstydem na twarzy.
-Ty jesteś zazdrosny - stwierdziłam, wcześniej się nad tym nie zastanawiając.
-Byłem...
-Harry! Dlaczego?! - uśmiechnęłam się szeroko.
-Bo... - odchrząknął. - Bo bałem się, że cię stracę.
-O czym ty mówisz?
-Byłem zły jak powiedziałaś, że podoba ci się Niall. Nie chciałem, żebyście się do siebie zbliżyli. Potem, na imprezie, zauważyłem, że wciąż się na niego gapisz i jako przyjaciel, musiałem coś z tym zrobić. Na drugi dzień byłem wściekły na siebie.
Wciąż patrzyłam na niego z zdezorientowana.
-Nie chcę się tobą dzielić - powiedział cicho.
-Powinieneś teraz porządnie dostać w ten pusty łeb!
Chłopak pokazał swoje wszystkie białe zęby, co sprawiło, że mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Nienawidzę cię - odparłam.
-Ale mi wybaczysz - stwierdził loczek.
-Niestety.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 19.

Dz...dzięki - teraz byłam całkowicie czerwona. Znów zamilkliśmy. Nerwowo spoglądałam na swoje palce. Powiedz coś tchórzu!
-Słuchaj... - zaczęliśmy równocześnie i oboje się uśmiechnęliśmy.
-Ty zaczynaj - odparł blondyn.
Przełknęłam ślinę. Teraz albo nigdy.
-Wiesz...Nie wiem, czy to prawda, ale mam wrażenie, że mnie nie lubisz - z zaciekawieniem patrzyłam na blat stołu i czekałam na reakcję chłopaka.
-Lubię cię - odparł w końcu.
-To dlaczego mnie olałeś? - spytałam, nie panując nad sobą.
Błękitnooki wpatrywał się we mnie.
-Ja cię olałem? - zmarszczył brwi.
-Tak, na twitterze.
-To ty nie byłaś zainteresowana pisaniem ze mną. Nie chciałem się narzucać... - posmutniał.
Narzucać się? Ja cię kocham!
-Nie wiem, o co ci chodzi - popatrzyłam na niego z niezrozumieniem - Przecież, jak się spotkaliśmy, po raz pierwszy, to normalnie z tobą rozmawiałam.
-Też się nad tym zastanawiałem, a potem doszedłem do wniosku, że po prostu ci się nie spodobałem.
Uśmiechnęłam się, a na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
-Po za tym, byłem trochę onieśmielony - przyznał. - Jesteś wielką gwiazdą.
-Haha, ty też jesteś niemałą - chłopak także się zarumienił.
-Mam pomysł - rzekł po chwili - Może zaczniemy od początku? Zapomnijmy, o tym, że jesteśmy sławnymi osobami. Poznajmy się jako normalni ludzie.
-Jestem za - zachichotałam.
-Cześć, jestem Niall - wstał i wyciągnął do mnie rękę - Niall Horan.
Także podniosłam się z siedzenia.
-Ja nazywam się Chloe May. Bardzo mi miło - uścisnęłam jego dłoń i wtedy to poczułam. Ciarki, przechodzące po moim całym ciele i nieopanowane motylki w brzuchu. To było wspaniałe uczucie.
Usiedliśmy z powrotem na swoje miejsca i po chwili słowa, z naszych ust, wychodziły jak zaczarowane. Żadne z nas nie czuło się nieswojo. Żartowaliśmy ze wszystkiego. Chciałam, żeby ten czas trwał już wiecznie.
O około dwudziestej trzeciej zgasły wszystkie światła, a muzyka ucichła. Wszyscy zaczęli się rozglądać, nie wiedząc co się dzieje. Nagle na sali ujrzeliśmy iskry. Były to świeczki, przypominające zimne ognie, wsadzone po bokach ogromnego tortu. Zaczęliśmy chórem śpiewać "Happy birthday", a Harry został podniesiony. Po chwili, stali już przy nim wszyscy członkowie zespołu. Podrzucali go, a każdy z nas zgodnie i głośno liczył do osiemnastu. Następnie zapalono światła, wszyscy dostali po małym widelcu i zaczęliśmy nimi wyjadać tort bezpośrednio z wózka, na którym się znajdował. Po chwili, podeszłam do loczka.
-Jeszcze raz wszystkiego najlepszego! - krzyknęłam mu do ucha, żeby nie zostać zagłuszoną. Chłopak przytulił mnie tak mocno, że straciłam grunt pod nogami.
-Jesteś wspaniała! - czuć było od niego alkohol.
-Wiem, wiem, ale teraz mnie puść - nakazałam, głośno się śmiejąc.
Muzyka z powrotem została włączona, a grupa znajomych Harry'ego zaciągnęła go na parkiet. Usłyszałam bardzo znajome dźwięki. What makes you beautiful. Nie zastanawiając się, chwyciłam, stojącego obok mnie Nialla, za rękę i tańczyłam jak szalona. Śpiewałam na całe gardło, z resztą tak jak każdy. Nie było osoby, która siedziała. Gdy utwór się skończył, wszyscy zaczęli klaskać i krzyczeć. Następnie puszczono jeszcze dwie piosenki z repertuaru One Direction, których tekst, także każdy, znał na pamięć. Było świetnie, ale nagle przyszła do mnie niechciana myśl, że niedługo trzeba będzie wracać do domu. Potańczyłam jeszcze przez tych piosenki, po czym krzyknęłam do Horana, że muszę się zbierać. Chłopak przestał tańczyć i poprowadził mnie do lady baru, gdzie było trochę ciszej.
-Nie idź - odparł smutno.
-Muszę. Obiecałam Jane, że o około pierwszej będę już w domu.
-Przecież niczego się nie dowie.
-Już i tak ją dość okłamałam - blondyn spojrzał na mnie ze zrozumieniem, gdyż już zdążyłam opowiedzieć mu całą historię.
-Mogę cię chociaż odprowadzić? - spytał z nadzieją w głosie.
-Pewnie - uśmiechnęłam się, a jego oczy zabłysły. - Pójdę tylko pożegnać się z resztą.
Podeszłam do Dan i Liama, później do Louisa i El, do Zayna, a na koniec odszukałam Harry'ego.
-Nie puszczę cię - oznajmił loczek, trzymając mnie mocno i przyciskając do swojej piersi.
-Hazz, nie mogę oddychać - zachrypiałam, a chłopak od razu mnie puścił.
-Przepraszam - odparł, nadal trzymając moją dłoń. Po pięciu minutach zmaganiach z loczkiem, wraz z Niallem opuściłam lokal.
-Harry jest nieźle wstawiony - zaśmiał się.
-Zauważyłam - zawtórowałam mu.
-Zostajesz tu na tydzień, prawda? Jak my?
-Tak. To ostatnie dni ferii. W środę znowu do szkoły - skrzywiłam się.
-A my znowu w trasę.
-Fajnie wam.
-Może przyjdziesz na nasz koncert? Lubisz nasze piosenki, nie?
-Lubię? Ja je kocham! Mam waszą płytę! - odpowiedziałam zbyt entuzjastycznie.
-Ja też mam twoją! Nawet wziąłem ją ze sobą do L.A. - uśmiechnął się szeroko, a ja patrzyłam na jego błękitne, hipnotyzujące oczy. Dopiero po paru sekundach, jego słowa dotarły do mnie.
-Masz ją w hotelu? - upewniłam się.
-Tak, a co? Za bardzo dziwne?
-Nie, to miłe - uśmiechnęłam się - Harry też ma.
-Tak? Nie widziałem - wzruszył ramionami, a ja zmarszczyłam brwi.
-Wiem, że to głupio zabrzmi, ale w której sypialni w pokoju hotelowym śpisz?
-Co? - chłopak spojrzał na mnie z rozbawieniem.
-Odpowiedz - odparłam poważnie.
-Um...W tym, od którego drzwi są obok kanapy.
-Sam?
-Z Zaynem - teraz był już całkowicie zdezorientowany.
Zaczęłam się głęboko zastanawiać.
- Chloe, co jest? - dotknął mojego ramienia, a ja znowu doznałam tego wspaniałego uczucia. Przestałam myśleć. Liczyła się tylko ta ręka, spoczywająca na moim ramieniu.
-Hej, jesteś? - pomachał mi drugą dłonią przed twarzą. - Spójrz w niebo.
-Hm? - rozbudziłam się, nie wiedząc co do mnie powiedział.
-Fajerwerki - delikatnie uniósł mój podbródek do góry. Na niebie jaśniały różnokolorowe iskry.
-Pięknie - uśmiechnęłam się. Czułam na sobie wzrok blondyna. -Co się tak przyglądasz? - zagadnęłam nadal się uśmiechając.
-Nie wiem - zawstydzony opuścił głowę. Chwyciłam jego dłoń i lekko ją ścisnęłam. Spojrzał na mnie. Wpatrywaliśmy się nawzajem w oczy przez około pół minuty, ale dla mnie mogło to trwać wieczność.
Dźwięk wypuszczanych fajerwerków ucichł, a chłopak odchrząknął.
-Chyba powinniśmy już iść - odparł.
Ocknęłam się.
-Co? Ach, tak. Chodźmy.
Szliśmy w ciszy. Nie było to jednak krępujące. Nie chciałam wracać do domu. Pragnęłam, aby ta noc nigdy się nie skończyła i żebyśmy oboje trwali w niej na zawsze. Niestety, za rogiem już było widać dom Taylor. Niall podprowadził mnie pod same drzwi.
-Dziękuję za odprowadzkę.
-To była dla mnie przyjemność.
-To...pa - powiedziałam niepewnie. Proszę, nie pozwól mi odejść! 
-Pa. Miło było mi cię poznać - uśmiechnął się szeroko i odwrócił. Patrzyłam jak powoli się oddala. Gdy straciłam go z zasięgu wzroku, weszłam do środka. Nie zdejmując butów ani kurtki, opadłam na kanapę w salonie. Nie pomyliłam się. To był naprawdę dobry dzień. Po dziesięciu minutach leżenia i wpatrywania się w sufit, podniosłam się i ruszyłam w stronę łazienki. Tym razem postanowiłam wziąć kąpiel. Napełniłam więc całą wannę ciepłą wodą i nalałam do niej dużo truskawkowego płynu. Położyłam się i natychmiast odpłynęłam myślami, do chwil spędzonych ze słodkim blondynem. Nie wiem ile minęło czasu. Dziesięć minut? Dwadzieścia? Godzina?
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu, wydobywający się z pokoju obok. Szybko wyszłam z wanny, owinęłam się ręcznikiem i w ostatniej chwili odebrałam.
-Halo?
-Chleo? - to była Jane.
-Tak, to ja.
-Jesteś już w domu?
-Tak, właśnie się kładę - to było tylko małe kłamstewko.
-A, no dobrze - odetchnęła. - To ci już nie przeszkadzam. Jutro mi opowiesz jak było. Śpij dobrze.
-Dobranoc.
Rozłączyłam się i położyłam telefon na szafce nocnej. Wróciłam do łazienki, zmyłam makijaż i nałożyłam luźne ubrania. Zeszłam na dół, zrobiłam sobie ciepłe kakao i usiadłam na wygodnym fotelu w salonie. Wolno sączyłam napój, delektując się jego smakiem. Na przeciwko mnie znajdował się pokój, do którego drzwi były uchylone. Wychyliłam się, żeby zerknąć co jest w środku i wtedy ujrzałam pianino. Bez zastanowienia podeszłam tam. Delikatnie przesunęłam palcami po chłodnych klawiszach. Nie grałam wtedy od miesiąca. Byłam zbyt zajęta aktorstwem i nie miałam czasu dla muzyki, która także była częścią mnie. Wzięłam głęboki wdech i zagrałam jeden dźwięk. Pomyślałam o Niallu. Słyszałam bicie swojego serca. Jego rytm. Nagle zaczęłam grać jakąś melodię. Nuty wręcz wychodziły z moich dłoni. Po dwudziestu minutach, refren był gotowy. Postanowiłam od razu napisać do niego tekst. Ale o czym?
Przed oczami miałam postać Nialla. Jego błękitne tęczówki, słodki uśmiech, blond włosy. Uśmiechnęłam się. Jestem nim kompletnie oczarowana... W sekundę zamarłam. Oczarowana... Szybko pobiegłam po swój "magiczny" długopis, który zawsze brałam ze sobą, i notes, a następnie wróciłam przed pianino. Zagrałam jeszcze raz wymyśloną melodię i po chwili napisałam pierwszy wers.
,,This night is sparkling" - nawiązałam tym do fajerwerków, a jednocześnie do moich uczuć, które mi towarzyszyły.
,,Don't let it go" - chyba wiadomo, że chciałabym, aby ta noc się nigdy nie skończyła.
Pomyślałam przez chwilę nad dalszymi słowami.
,,I'm wonderstruck, blushing all the way home" - nie mogłam tego lepiej ująć.
I ostatni wers.
,,I'll spend forever wondering if you knew I was enchanted to meet you"  
Kolejny raz zagrałam, śpiewając cicho słowa refrenu. Gdy skończyłam, z zamyśleniem patrzyłam na białe klawisze. W ciągu piętnastu minuty skomponowałam dwa takty dalszej części piosenki. Następnie wstałam, wzięłam zeszyt, długopis i poszłam do sypialni. Usiadłam na łóżko, opierając się o miękkie poduszki. W głowie miałam wymyśloną, przed chwilą, melodię. Po chwili, zaczęły nachodzić mnie pewne obawy. A jak on nie czuje tego co ja? Może chce się tylko przyjaźnić? Ciekawe czy teraz o mnie myśli. Chciałabym z nim jeszcze porozmawiać. Za wcześnie wróciłam do domu. Od razu przyłożyłam długopis do kartki i pisałam...
,,This is me praying that
This was the very first page
No where the story line ends
My thoughts will echo your name
Until I see you again
These are the all words I held back
As I was leaving too soon
I was enchanted to meet you"
Po trzydziestu minutach zasnęłam z uśmiechem na twarzy.
--------------------------------------------------------------------------------

Pewnie domyśliliście się, że to piosenka "Enchanted" - Taylor Swift. W moim opowiadaniu jest to utwór Chleo. Mam nadzieję, że to wam nie przeszkadza ; p

I jak już piszę, to chcę wam podziękować za to, że czytacie i komentujecie. Jak widzę te wszystkie miłe rzeczy, które piszecie, to aż mi się humor poprawia i przez resztę dnia chodzę uśmiechnięta. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Jeszcze raz dziękuję <3

czwartek, 13 czerwca 2013

Rozdział 18.

Jaki smak? - spytał mnie Harry, gdy staliśmy już przy budce z lodami.
-Czekoladowy - oznajmiłam. - Albo nie, waniliowy. Chociaż..Nie, nie, nie. Niech będzie tofii. Ugh, nie mogę się zdecydować.
-Może po prostu weźmiesz każdą gałkę innego smaku - zaproponował.
-Dobry pomysł!
-No wiem. Od zawsze byłem, tak wspaniałomyślny - uśmiechnął się dumnie, a ja cicho  zachichotałam.
Pałaszując smakołyki, ruszyliśmy w poszukiwaniu ławki. Znaleźliśmy ją w parku i od razu na niej usiedliśmy.
-Dziwne jest jedzenie lodów w lutym - stwierdziłam.
-Wątpię, że tu w Los Angeles, wiedzą jaka jest teraz pora roku.
Zaśmiałam się, a po chwili znieruchomiałam i dotknęłam ramienia chłopaka.
-Harry...
-Co jest? - spytał troskliwie, kucając przede mną.
Spojrzałam mu w oczy.
-Dziś są twoje urodziny! Boże! Przez te fanki, kompletnie zapomniałam o złożeniu ci życzeń.
Chłopak wstał i odetchnął.
-Czy ty musisz mnie tak straszyć?
-Wszystkiego najlepszego! - krzyknęłam, rzucając mu się na szyję - O rany! Jesteś już dorosły.
-Tutaj jeszcze nie, pamiętasz? - uśmiechnął się.
-Ano tak. Czyli jesteś jeszcze gówniarz - odparłam, krzywiąc się.
-I kto to mówi? - zerknął na mnie, pokazując swoje dołeczki w policzkach - Jesteś młodsza.
-Ale za to mądrzejsza - mruknęłam.
-Co powiedziałaś?
-Nieważne - zrobiłam niewinną minę.
-Powiedz! - domagał się loczek.
-Nie - zaprotestowałam i już w tej samej sekundzie ręce Harry'ego powędrowały do mojego brzucha i zaczęły mnie łaskotać.
-Proszę! Dość! - krzyczałam błagalnie, wijąc się na ławce.
-Powiedz - powtórzył, wciąż mnie gilgocząc.
-Powiem ci wszystko, tylko mnie puść! - chłopak od razu przestał i uśmiechnął się łobuzersko.
-Wszystko? - upewnił się.
-Tak.
-To powiedz mi, gdzie są chłopcy? - O nie. Czy czegoś się domyślił?
Czułam, że robi mi się gorąco. Spokój, spokój, spokój.
-Um...A nie ma ich w hotelu? - spytałam, nieco za wysokim głosem.
-Właśnie nie. O dziesiątej wszyscy gdzieś się zmyli.
-Nie wiem. Nie rozmawiałam z nimi. Może poszli do miasta, aby znaleźć prezent, dla ciebie - podrzuciłam, mając nadzieje, że chłopak to kupi.
-No może - odparł obojętnie - Wracamy już?
-Poczekaj, właściciel pozwolił ci na urządzenie imprezy w pokoju hotelowym?
-Powiedziałem, że będziemy tam tylko przez parę godzin, a potem ruszamy na miasto.
-A ok. To chodźmy - powiedziałam i dyskretnie się uśmiechnęłam.
----------------------------------------------------------------------------]
-Wow! Tu jest pięć sypialni! - pierwszy raz widziałam, tak ogromny pokój w hotelu.
-W lodówce jest alkohol, ale tylko dla pełnoletnich - podkreślił i uśmiechnął się znacząco - A tam, w torebce chipsy, ciastka i napoje. Na stoliku, leży parę filmów, więc coś obejrzymy, jak będziemy się nudzić.
Oj, na pewno nie będziemy.
-No gdzie ci chłopcy? - spytałam, udając zaniepokojenie.
-No właśnie. Może do nich zadzwonię?
-Ja to zrobię. Ty idź pościelić łóżko! - rozkazałam i chwyciłam jego komórkę.
Wybrałam numer Liama i nacisnęłam przycisk "połącz".
-Halo - odebrał wyraźnie zdyszany.
-Cześć tu ja, Chloe - usłyszałam jak odetchnął.
-Dzięki Bogu. Harry niczego nie podejrzewa?
-No co ty. Przecież jestem dobrą aktorką - odparłam skromnie.
-Świetnie. Opowiem ci teraz cały plan.
-Ok, tylko wyjdę na korytarz - szepnęłam. - Harry, zaraz wracam! Muszę zadzwonić do mamy! - wyszłam z pokoju, starannie zamykając za sobą drzwi.
-A więc tak. Powiedz Harry'emu, że jedziemy na lotnisko po Danielle i Eleanor, które przylecą o piętnastej. Następnie, my, zawiadomimy go, że skończyło nam się paliwo, a w pobliżu nie ma żadnej stacji. Na dodatek Niall zasłabł.
-Kto, na to wpadł? - spytałam, robiąc wielkie oczy.
-A jak myślisz?
-Louis.
-Zgadłaś - zaśmiał się, a po chwili ciągnął dalej - Pod hotelem będzie Paul, nasz ochroniarz, już go widziałaś. Wejdziecie do jego auta i on zawiezie was na miejsce imprezy.
-A jak mam wytłumaczyć, to, że podjechaliśmy pod jakąś knajpę?
-Tutaj zdajemy się na ciebie i liczymy, że coś wymyślisz.
-Spróbuje.
-Wspaniale! Wszystko jest jasne?
-Raczej tak.
-To do zobaczenia.
-Pa - rozłączyłam się i wróciłam do pokoju.
-I co? - spytał loczek.
-Ach, mama się martwi. Normalka. A chłopcy są w drodze na lotnisko po El i Dan.
-Myślałem, że już przyleciały...
Wzruszyłam tylko ramionami i zabrałam się do ścielenia pozostałych łóżek. Zbierając z podłogi, ubrania jednego z chłopaków, natknęłam się na coś interesującego, a mianowicie na moją płytę. Podniosłam ją i podeszłam do Harry'ego.
-Ktoś tu kupił mój krążek - powiedziałam melodyjnym głosem, machając przedmiotem przed oczami chłopca. Spojrzał na mnie nieco zdezorientowany, a po chwili się uśmiechnął.
-Musiałem ją kupić.
-Aww, to takie słodkie - wyszczerzyłam do niego zęby.
-Dobra, co teraz robimy? - zapytał, odkładając płytę, na stolik.
-No chyba czekamy.
Loczek wziął pilot od telewizora i opadł na łóżko, a ja spoczęłam obok niego.
-Co oglądamy? - zapytał znudzony.
-Disney Channel! - odpowiedziałam pełna entuzjazmu.
Harry uśmiechnął się i zaczął szukać upragnionego kanału. I w taki oto sposób, spędziliśmy godzinę, na oglądaniu disney'owskich seriali. Nagle komórka Stylesa zaburczała, a ja podskoczyłam. Wiedziałam, co się zaraz stanie. Harry przeczytał sms i zerwał się na równe nogi.
-O co chodzi? - popatrzyłam na niego z udawaną ciekawością.
-Chłopakom zabrakło paliwa, a Niall zasłabł - wydyszał niespokojnie.
-Co? - zakryłam usta, udając przerażenie.
-Paul czeka, na nas, na zewnątrz. Szybko! - rzucił się w stronę drzwi, a ja pobiegłam za nim. Migiem wskoczyliśmy do samochodu. Harry był wyraźnie zaniepokojony. Miałam wielką ochotę przytulić go i powiedzieć, że to nie prawda, ale musiałam trzymać się planu. Gorączkowo myślałam nad efektownym kłamstwem, jak wytłumaczyć loczkowi nasze przybycie do lokalu. Wreszcie wpadłam na pewien pomysł.
-Tu niedaleko mieszka mój znajomy lekarz. Może weźmiemy go ze sobą? - było to słabe kłamstwo, ale liczyłam na naiwność Stylesa.
-Dobry pomysł. Podaj adres Paulowi.
Wymyśliłam na poczekaniu adres ulicy, wymieniając z mężczyzną znaczące spojrzenie, a następnie dyskretnie poinformowałam Liama, że zaraz będziemy. Po pięciu minutach byliśmy na miejscu.
-Chodź ze mną - poprosiłam.
-Po co?
-Boję się sama - odpowiedziałam banalnie.
Harry wysiadł z auta i podążył za mną.
-Przecież to jakaś restauracja - zauważył.
-Tak, on mieszka na górze - hm...nawet nieźle.
Weszliśmy do środka. Panowała tam całkowita ciemność i głuchota.
-Możesz zapalić światło? - spytałam chłopaka.
Harry pomacał ścianę i odszukał włącznik.
-NIESPODZIANKA! - krzyknęli wszyscy, wyskakując z różnych stron. Wszędzie latały serpentyny i różnokolorowe balony.
-Co do... - Harry był oszołomiony. Każdy zaczął go przytulać i składać życzenia. - O co tu chodzi? - spojrzał na mnie, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
-Dobra robota - zwrócił się do mnie Liam.
-Więc wiedziałaś o tym! - krzyknął Harry, słysząc jego słowa.
-Nie, akurat przypadkowo zrobili imprezę-niespodziankę w tej samej knajpie, co mieszka mój znajomy lekarz - odpowiedziałam sarkastycznie, na co Harry pokazał swoje wszystkie białe zęby.
-Jesteście niesamowici - odparł, a następnie przytulił każdego z chłopaków. Następnie zwrócił się do pozostałych gości - Dzięki za przybycie. Naprawdę jestem wzruszony tym, że o mnie pamiętaliście. Bardzo, serdecznie dziękuję.
Wszyscy zaczęli krzyczeć i klaskać. Po chwili rozległa się głośna muzyka i każdy ruszył na parkiet. Oprócz mnie. Ja usiadłam przy jednym ze stolików i z uśmiechem wpatrywałam w się uradowanego Stylesa. Wywijał na parkiecie razem z innymi chłopcami. W tej grupce brakowało mi tylko chłopaka o blond włosach. Zaczęłam rozglądać się po sali, aż w końcu go zobaczyłam. Podobnie jak ja, siedział sam. Popatrzył na mnie, a ja szybko, nie wiedzieć czemu, odwróciłam wzrok. Gdy znów spojrzałam w jego stronę, tym razem bardziej dyskretnie, już go tam nie było. Goście zaciągnęli go do tańca.
-Słuchajcie wszyscy! - po półgodzinnej zabawie, rozległ się głos Liama - Mam nadzieję, że wszyscy dobrze się bawią! - krzyk i gwizd - To super! Ale musimy na razie przerwać hulankę, bo mamy w zanadrzu też inne atrakcje.
Wszyscy spojrzeli na chłopaka z zaciekawieniem. Ja także, bo byłam pewna, że teraz ogłosi niespodziankę, którą przede mną ukrywał.
-W związku z tym, że to ostanie chwile młodości Harry'ego Stylesa, a jutro rozpocznie dzień jako dorosły człowiek, zabieramy go do...- chwila napięcia - do Disneylandu! - rozległ się wielki szum. Każdy był bardzo podekscytowany - Oczywiście na nasz koszt.
Po chwili, wszyscy byli już na zewnątrz i czekali na bus, który miał nas zawieść. Pojazd mieścił 15 osób, akurat tyle, co było gości. Nigdy przedtem, nie byłam w Disneylandzie. Podejrzewałam, że chłopcy też nie, bo byli tak samo podekscytowani jak ja. Po dwudziestu minutach, byliśmy na miejscu. Na wejściu, każdy oznajmił, że chce przejechać się kolejką górską. Przełknęłam ślinę.
-Mogę tu zostać z tobą - zaproponował Harry. - Wiem, że się boisz...
-Chcę się przejechać - oznajmiłam zdecydowanie.
-Serio?
-Tak, Jeśli obiecasz, że będziesz trzymał mnie za rękę - uśmiechnęłam się, a on to odwzajemnił, pokazując urocze dołeczki.
-------------------------------------------------------------------
Niektórzy zdecydowali na jeszcze jedną rundkę przejażdżki kolejką, ale ja miałam dość, po pierwszej. Nie chcąc się rozdzielać, czekaliśmy na resztę robiąc sobie zdjęcia z postaciami Disney. Było mnóstwo śmiechu. Gdy już wszyscy byliśmy razem, ruszyliśmy w stronę innych atrakcji. Nie wiadomo kiedy, wybiła godzina dwudziesta, a Liam nakazał nam wrócić do busu. Nikt nie wiedział dokąd kierowca auta nas wiezie, ale nie przejmowaliśmy się tym. Wszyscy dzielili się swoimi emocjami, towarzyszącymi  podczas pobytu w parku rozrywki, z wyjątkiem mnie. Świetnie się bawiłam, naprawdę, ale przez cały czas czułam się trochę nieswojo. Prawie nikogo tu nie znałam, a Harry bardziej zajmował się swoimi przyjaciółmi z liceum. Oczywiście nie miałam mu tego za złe. Często, o nich opowiadał i wiem, że za nimi tęsknił. Cieszyłam się, że mają okazję spędzić ten czas razem. Na szczęście była tam też reszta zespołu. Louis, jak zawsze robił z siebie pajaca, Liam rzucał swoimi śmiesznymi tekstami na prawo i lewo, Zayn opowiadał o zabawnych sytuacjach, które zdarzyły im się podczas koncertów, a Niall? Niall, prawie w ogóle się nie odzywał.
Po półgodzinnej jeździe, pojazd stanął, a Payne kazał nam wysiąść. Wszyscy posłusznie wykonali polecenie chłopaka, a następnie ruszyliśmy za nim. Po chwili, naszym oczom ukazała się Aleja Gwiazd. Nieświadomie zaczęłam skakać z radości. Bez dłuższego namysły, każdy podchodził do ulubionych "gwiazd", aby zrobić sobie z nimi zdjęcie. Przeszliśmy kilometr chodnika, rozmawiając i śmiejąc się w niebo głosy, po czym udaliśmy się do busa. Po piętnastu minutach byliśmy z powrotem w knajpie. Impreza zaczęła się na nowo. Wszyscy tańczyli. Nawet mnie, Harry zaciągnął na parkiet. Jednak ukradkiem, wciąż spoglądałam na Irlandczyka, który siedział samotnie przy stoliku. Harry westchnął.
-Chodź ze mną - chwycił moją rękę i zaczął mnie gdzieś prowadzić. Wydawało mi się, że jesteśmy coraz bliżej miejsca, gdzie znajdował się Niall. Nie pomyliłam się. Po kilku sekundach, staliśmy już nad nim.
-Hej Niall, znasz już Chloe, prawa? - Co on wyrabia?! - Chciałaby z tobą porozmawiać. Usiądź tu dziecko - rzekł matczynym tonem usadawiając mnie na przeciwko blondyna.
-Um...co? - Niall najprawdopodobniej był w takim samym szoku, co ja.
-Miłej zabawy - rzucił loczek, odwrócił się i ruszył w stronę tańczących.
Horan spojrzał na mnie, a ja na niego i w tej samej chwili odwróciliśmy wzrok. Siedzieliśmy tak, nie odzywając się przez pięć minut. Gdy już rozmyślałam o potencjalnej ucieczce, nagle chłopak powiedział coś do mnie niezrozumiale.
-Mówiłeś coś? - chciałam się upewnić.
-Powiedziałem, że ładnie wyglądasz - uśmiechnął się nieśmiało, a ja czułam, że się rumienię.

wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 17.

Po dwóch godzinach, spacerowania po L.A, czyli o siedemnastej wróciliśmy do domu Tay.
-Dobrze się bawiliście? - zapytała dziewczyna, gdy weszliśmy do kuchni.
-Harry nie potrafił skasować biletu w autobusie - wypaliłam.
-To nie moja wina - tłumaczył się chłopak. - Ten czytnik był zepsuty.
-Próbował przez całą drogę - kontynuowałam powstrzymując śmiech. - W końcu przyszedł kanar i powiedział mu, żeby sobie odpoczął.
Obie okładałyśmy się ze śmiechu, a Harry próbował zachować powagę.
-To nie jest śmieszne.
-Jest! - odpowiedziałyśmy zgodnie.
-To ja sobie idę - oznajmił, udając obrażonego.
-To idź - rzuciłam obojętnie. -Ale widzimy się, jutro o 18!
-Jasne skarbie! - krzyknął stojąc już przy wyjściu.
Uśmiechnęłam się i otworzyłam lodówkę, aby sprawdzić, co moja mentorka ma smacznego do spożycia. Czułam na sobie jej wzrok, ale nie odwróciłam się. Wciąż, zaciekawieniem, wpatrywałam się we wnętrze lodówki.
-W ogóle cię nie rozumiem. - odparła powoli dziewczyna.
-Czego nie rozumiesz? - spytałam, po krótkiej chwili, patrząc się na ser.
-Jesteście dla siebie stworzeni! Dlaczego nie może to do ciebie dotrzeć?!
-A dlaczego, do ciebie, nie może dotrzeć to, że widzę w nim jedynie przyjaciela?! - krzyknęłam, zamaszyście zamykając drzwiczki lodówki.
-Taki kit możesz wciskać jemu, ale nie mnie!
Spiorunowałam ją spojrzeniem, a następnie zdecydowanie poszłam na górę, do pokoju.
-Chloe, zaczekaj! - pobiegła za mną, a ja, nawet nie odwracając sie, trzasnęłam drzwiami.
-Mogę wejść? - spytała cicho, lekko pukając,
Nie odpowiedziałam. Wyciągnęłam z walizki netbook i położyłam się z nim na łóżko. Po chwili, dziewczyna weszła bez zaproszenia. Nawet na nią nie spojrzałam. Wpatrywałam się w pulpit.
Usiadła na brzegu łóżka.
-Przepraszam. - burknęła.
-I co z tego? - wypaliłam - I tak będziesz, wiecznie, wiedziała najlepiej!
Odwróciła wzrok.
-Bo wydaję mi się, że powinniście być razem - powiedziała ostrożnie
-Ale mnie nie obchodzi, co myślisz! - rzuciłam gniewnie.
-Przecież jestem twoją przyjaciółką!
Milczałam.
-Chloe, to jest dziecinne.
-Jestem dzieckiem!
-Wcale nie. Jesteś dojrzałą aktorką i piosen...
Nie zdążyła dokończyć, a ja już odepchnęłam laptop na bok i bez wahania wybiegłam z pokoju, a następnie na podwórko. Chciałam być sama. Poczułam, że moje oczy napełniają się łzami. Czy ja muszę być taką beksą? Szłam ślepo przed siebie. Nienawidzę Taylor, co ona może wiedzieć? Kipiała we mnie złość. Szłam i szłam, aż nagle na kogoś wpadłam.
-Przepraszam, nie zauważy...Chloe? - spojrzałam na chłopaka i rozpoznałam w nim Liama.
-Cześć - odparłam krótko.
-Co ty tu robisz sama?
-Chciałam się tylko przejść - wymusiłam uśmiech - A ty?
-Poszedłem do cukierni zamówić tort dla Harry'ego, a teraz idę do chłopaków, którzy dekorują salę. Chcesz się do nas przyłączyć?
-Nie, dzięki. Naprawdę nie... - chłopak nie chciał słyszeć sprzeciwu. Wziął mnie za rękę i ciągnął w swoją stronę. Po kilku minutach, znaleźliśmy się w eleganckiej knajpie. Wszystko było czyste, w tle rozbrzmiewała jazzowa melodia, a barman zza lady uśmiechał się do mnie serdecznie.
-Ładnie tu - stwierdziłam.
-Zaraz będzie jeszcze ładnie, jak się z tym uporamy - powiedział Lou, którego ledwo było widać za masą serpentyn i balonów.
-Pomóc wam?
-Tak.
Chwyciłam leżące obok mnie dekorację.
-Ale nie w tym - popatrzyłam na Liama, nieco zdezorientowana - Wyjaśnię ci. Harry nic nie wie, o tym, że impreza odbędzie się tutaj.
-Aa, niespodzianka - uśmiechnęłam się znacząco.
-Właśnie! - potwierdził - Będziesz musiała jutro, zająć czymś naszego loczka, żeby niczego nie podejrzewał.
-Mam rozumieć, że jest w to zamieszana znacznie większa ilość osób?
-Dokładnie - wyszczerzył zęby.
-No dobrze - zgodziłam się - A szykujecie coś jeszcze?
-To już tajemnica, o której wiemy tylko my - pokazał na chłopaków.
-No nie! - zżerała mnie ciekawość -Nic mu przecież nie powiem.
Liam tylko pokręcił głową.
-No dobra - odparłam z rezygnacją - To ja już lecę, bo Tay będzie się martwić.
-Niall cię podprowadzi. I tak nam nie pomaga, tylko wciąż coś pałaszuje - wskazał blondyna, który wyszedł właśnie za zaplecza, trzymając w ręku paczkę chipsów. Gdy mnie zobaczył, znieruchomiał i utkwił wzrok w podłodze.
-Nie. Poradzę sobie. Cześć - rzuciłam i szybko wyszłam. Co to miało być?
Nie chciałam wracać do domu, wciąż czułam złość do Taylor, lecz robiło się coraz chłodniej, a ja nie wzięłam ze sobą kurtki. Spoczęcie w restauracji było złym pomysłem, gdyż mogli tam być moi fani, a nie miałam humoru, aby z nimi rozmawiać. Hotel też odpadał, bo pobraliby pieniądze z mojej karty kredytowej, więc wcześniej czy później Jane by się o tym dowiedziała.
Po długich rozmyśleniach, zdecydowałam, że jednak wrócę do domu. Przecież nie spędzę nocy na podwórku.  Weszłam cicho, bez pukania. Nie chciałam narazić się, na spotkanie z Tay. Przechodząc przez hol, do "swojej" sypialni, zauważyłam przez uchylone drzwi pakującą się dziewczynę. Bez namysłu weszłam do jej pokoju.
-Co ty robisz? - wypaliłam.
-Pakuję się - odpowiedziała spokojnie - jutro wyjeżdżam.
-Przeze mnie? - cały gniew natychmiast się ulotnił.
-Nie, ja...
-Taylor nie chcę się z tobą kłócić. Proszę nie jedź z mojego powodu. - przerwałam jej.
-Chloe, posłuchaj. To nie przez ciebie wyjeżdżam wcześniej. Dziś po południu zadzwoniła moja mama i powiedziała, że mój tata trafił do szpitala.
-Co mu się stało? - spytałam przerażona.
-Nic poważnego. Naderwał ścięgno i będzie musiał zostać przez 2 dni w szpitalu. Jutro rano jadę, aby pomóc mamie. To nie twoja wina - uśmiechnęła się.
-Aha.
-Chloe, przepraszam cię. Poważnie. Nie zachowałam się jak prawdziwa przyjaciółka. Powinnam liczyć się z twoim zdaniem, a nie wszystko ci narzucać - rzekła, po chwili, z wyraźną skruchą.
Milczałam.
-Jeśli mówisz, że nic między wami nie ma, to nie ma. Przestanę się wtrącać. - spojrzała mi prosto w oczy - Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
-Nie chcę rozstawać się z tobą w niezgodzie - odparłam, a dziewczyna wstrzymała oddech. - Pewnie, że ci wybaczam!
Uśmiechnęłyśmy się szeroko i przytuliłyśmy.
-Pomóc ci się spakować? - spytałam chętnie.
-Jeśli chcesz...
Chciałam. To były ostatnie chwile, przez które mogłyśmy spędzić razem czas, zanim wznowiła trasę. Skończyłyśmy o dwudziestej drugiej.
-Nie obraź się skarbie, ale już bym się położyła. O siódmej rano mam samolot - skrzywiła się.
-Ok, to ja też się położę. Pa. - już miałam wyjść, ale w ostatniej chwili odwróciłam się i bardzo mocno ją przytuliłam. - Będę tęsknić.
-Ja też - odpowiedziała. Gdy ją puściłam, zauważyłam, że dyskretnie wyciera łzy. Uśmiechnęłam się i poszłam do pokoju, w którym miałam spać. Położyłam się na łóżko i moje myśli błyskawicznie popłynęły w stronę sytuacji w knajpie. Dlaczego Niall nie chciał mnie odprowadzić? On mnie naprawdę nie lubi? Co ja mu zrobiłam? Z rozmyśleń wyrwał mnie, nagły dźwięk smsa. Chwyciłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. Harry.
-Cześć, jak się masz? - z ust wyrwał mi się głośny rechot.
-Harry, wyłącz te google tanslate.
-Ja się uczę polskiego!!
-On jest za trudny dla ciebie.
-Jeszcze się okażę.
Uśmiechnęłam się.
-Po co napisałeś?
-A tako. Nie mogę?
-Zawsze możesz ;>
Czekając na wiadomość, przypomniałam sobie o prośbie Liama
-Hej Hazz, możemy się jutro spotkać. Jeszcze przed imprezą?
-Chyba będę potrzebny do organizacji XD
-To może ci pomogę?
-Nie chcę bałaganu...
-Nienawidzę cię. - odpowiedziałam jak zwykle.
-Dobra, przychodź : D
-Może być o trzynastej?
-Co tak wcześnie?
-Będę się nudziła sama w domu ;/
-Boże, niech będzie ;//////////
-To do zobaczenia durniu :*
-Pa, kotek <3
Rzuciłam telefon na łóżko, a sama wstałam i poszłam do łazienki. Biorąc prysznic, naszła mnie pewna myśl. Dlaczego by nie poprosić Harry'ego, żeby porozmawiał z Niallem? Nie, lepiej nie... Ale czemu sam, na to nie wpadł? 
----------------------------------------------------------------------
Następnego dnia wstałam rześka i wypoczęta. Promienie słoneczne wpadały przez okno. To będzie dobry dzień. Jeszcze w pidżamie, zeszłam na dół. Taylor już nie było w domu. Poczułam dziwną pustkę. Nie, nie mogę się teraz zamartwiać. Wyjęłam z lodówki jajka, masło i mleko. Zrobiłam jajecznice, pyszne kakao i w mgnieniu oka wszystko było zjedzone.
O dwunastej byłam już gotowa do wyjścia. Przyjechał po mnie Louis, z którym wcześniej już się umówiłam.
-Pamiętaj, nie może się niczego domyślić. - przypomniał.
-Wiem, wiem.
Wyszłam z auta i udałam się do hotelu. W środku napotkałam paru fanów, z którymi chętnie zrobiłam parę zdjęć i rozdałam autografy.
-Przyszłaś do Harry'ego? - spytała jedna z dziewczyn.
-Tak - odpowiedziałam.
-Zawołałabyś go tutaj do nas? - stwierdziłam, że to świetny pomysł. Poprosiłam je, aby tu poczekały i pędem pobiegłam po Stylesa.
-Hej ktoś na ciebie czeka na dole?
-Kto?
-Seksi dziunie - zaśmiałam się.
-Zamknij się - odpowiedział także się szczerząc.
-Fanki chcą cię zobaczyć.
-Ile ich jest? - zaniepokoił się loczek.
-Spokojnie. Tylko trzy.
-To chodźmy. Zamknął drzwi i zaprowadziłam go, do miejsca, gdzie stały podekscytowane dziewczęta. Widząc Harry'ego zaczęły krzyczeć, dlatego recepcjonista podszedł do nas i zapytał co się dzieje.
-Nic, po prostu dziewczyny zobaczyły ósmy cud świata - rzuciłam niby obojętnie. Harry szeroko się uśmiechnął. Fanki nadal były w szoku. Zdezorientowany mężczyzna wrócił do recepcji.
-Chcecie autograf, czy coś? - spytał Harry.
-Nie, chciały tylko, żebyś ruszył swój tyłek od telewizora - odpowiedziałam sarkastycznie.
Dziewczyny zaśmiały się.
-Jesteście wspaniałą parą - stwierdziła pierwsza.
-No, pasujecie do siebie - przyznała druga.
-A ja tam wolę, żeby Harry był ze mną - oznajmiła trzecia i od razu została szturchnięta przez koleżankę.
Ja i Hazz spojrzeliśmy na siebie.
-Ale my nie jesteśmy razem - powiedział.
-Jasne..
-Naprawdę! - krzyknęłam.
-Przychodzisz do niego, do hotelu i my mamy wierzyć, że jesteście tylko przyjaciółmi?
Tego było za wiele.
-Żegnam panie - odwróciłam się napięcie i ruszyłam w stronę schodów. W dupie mam co, o mnie pomyślały. To moje życie i nie mają prawa się w nie ingerować.
Harry, po chwili dołączył do mnie.
-Wszystko gra? - zapytał.
-A jak myślisz? - spytałam ironicznie.
-Nie przejmuj się tym - chłopak chwycił moją rękę i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Masz rację - przyznałam. - Nie warto.
Uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech.
-Masz ochotę na lody? - zadał pytanie, zanim przekręcił kluczyk, wsadzony już w zamek.
-Hm...Powiedz mi jedno, jak można, nie mieć ochoty na lody?

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 16.

-Nie.
-Ale Jane! - krzyknęłam błagalnie.
-Powiedziałam, nie.
-Dlaczego? - spytałam z rezygnacją.
-Raz ci pozwoliłam, a potem się strasznie martwiłam.
-No i co z tego? - rzuciłam obojętnie.
-To, że już więcej cię nie puszczę samej - odparła stanowczo.
-Nie będę sama. Ben ze mną pojedzie.
Kobieta utkwiła we mnie wzrok.
-Nie znam tych chłopców.
-Znasz Harry'ego, a to jego urodziny.
-Tydzień to za długo.
-Kiedyś pojechałam tam na pół roku - przypomniałam z chytrym uśmieszkiem.
-Nie będziesz miała gdzie spać - ciągnęła.
-Jest takie coś jak hotel - stwierdziłam ironicznie.
-Taki długi pobyt w hotelu? Już widzę tych wszystkich fanów i paparazzi, próbujących się dostać, do twego pokoju.
Zaczęłam tracić jakąkolwiek nadzieję, więc byłam w stanie zrobić wszystko.
-Zamieszkam przez ten czas u Tay. Rozmawiałyśmy, o tym i się zgodziła - skłamałam.
-To dlaczego, na początku, wzięłaś pod uwagę hotel? - kobieta spojrzała na mnie podejrzliwie, krzyżując ręce na piersi.
-Bo... - gorączkowo myślałam, nad efektownym kłamstwem. - ...pomyślałam, że Taylor zamelduje się ze mną, ale jak już wspomniałaś o tych fotoreporterach, to rzeczywiście lepszym pomysłem będzie zamieszkanie, na ten czas, u niej - wstrzymałam oddech.
-Hm...No nie wiem.
-Proszę, proszę, proszę - uklękłam przed nią. - Błagam!
Kobieta roześmiała się. Dobry znak. 
-Wstawaj, nie wydurniaj się - wciąż miała na twarzy uśmiech. - Naprawdę tak bardzo ci na tym zależy?
-Tak! - oznajmiłam z nutką nadziei w głosie.
-No to...dobra - zgodziła się, a ja w sekundę rzuciłam się jej, na szyję.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
-Tylko bez żadnych wykroczeń, bo i tak się, o tym dowiem. Zrozumiano? - jej twarz nabrała poważny wyraz.
-Tak jest! - zasalutowałam i pobiegłam na górę, aby zadzwonić do Harry'ego.
-Zgodziła się! - wykrzyczałam do aparatu.
-Szkoda - udał zmartwienie loczek.
-Nienawidzę cię - oznajmiłam z uśmiechem.
-Ja ciebie też.
-To do zobaczenia.
-Pa skarbie.
Rozłączyłam się. Teraz zostało powiadomić Taylor, że będzie miała gościa.
-Hej kotek, co tam? - usłyszałam głos przyjaciółki.
-Mam sprawę - odparłam bez przywitania.
-Jaką? - zaniepokoiła się.
-To nic strasznego. Nie martw się. Chciałam cię zapytać, czy będę mogła zamieszkać u ciebie przez tydzień.
-Przyjeżdżasz na urodziny Stylesa?
-A ty skąd o nich wiesz? - spytałam zmieszana.
-Jestem zaproszona! - odpowiedziała pełna entuzjazmu. - Zadzwonił do mnie, a ja od razu się zgodziłam.
-Skąd miał twój numer?
-Wymieniliśmy się nimi, tam w restauracji.
-Szybka jesteś - stwierdziłam.
-Tak już mam. Nie mogłam się oprzeć - zażartowała.
-No to jak?
-No będzie problem. W pierwszą noc możesz spać u mnie, ale potem nie za bardzo, bo przez dwa tygodnie nie będzie mnie w domu. Chcę odwiedzić rodzinne miasto, dopóki mam jeszcze wolne od trasy.
-Boże. I co teraz? - zaczęłam błądzić po pokoju w tą i z powrotem.
-A o co chodzi?
Opowiedziałam jej, o tym, że okłamałam Jane, aby tylko mnie puściła do Stanów.
-No to słabo - stwierdziła.
-Co ty nie powiesz? - odparłam ironicznie.
-Dobra, słuchaj. Mogłabym ci pożyczyć dom na te 7 dni.
-Co? - nie wiedziałam, do czego zmierza.
-Nie będzie mnie, ale jestem pewna, że sama też sobie poradzisz. To jak?
-Jane się, na to, nie zgodzi.
-Nie musisz jej mówić.
-Czy moja mentorka, właśnie, namawia mnie do kłamstwa? - uśmiechnęłam się.
-Jak nie chcesz, to nie - rzuciła niby obojętnie.
-Dobra, dobra. No to widzimy się we wtorek - odłożyłam telefon i weszłam na twittera. Cały internet huczał o zbliżających się urodzinach Harry'ego Stylesa. I pomyśleć, że mogłabym tu siedzieć i marzyć, żeby być zaproszona.
-----------------------------------------------------------------------
-Pomóc ci?
-Um...Nie, dzięki. Poradzę sobie - odparłam, a moje policzki natychmiast stały się czerwone. U Irlandczyka także zauważyłam rumieńce. Nie wiedziałam tylko, były one z mojego powodu, czy po prostu ma takie cały czas.
W samolocie siedziałam z Harry'm. Za nami Liam z Louisem, a na siedzeniach obok, Niall i Zayn. Bena nie mógł jechać, gdyż miał ślub swojego kuzyna w Cardiff. Gdy się, o tym dowiedziałam, straciłam nadzieję na wyjazd, ale na szczęście Harry zainterweniował i przekonał moją menadżerkę, że nic mi się złego nie stanie.
Ja i blondyn siedzieliśmy, po zewnętrznych stronach. Nie mogłam powstrzymać się, od ciągłego, zerkania na niego.
-Wszystko w porządku? - podskoczyłam na dźwięk głosu loczka.
-Co? Tak, jasne, jest ok - czułam, że pocą mi się ręce.
-Jesteś spięta - stwierdził.
-Nie, nie. No co ty? - zaśmiałam się sztucznie.
-Podoba ci się, prawda? - szepnął.
-Kto? - udałam głupią.
-No, jak to kto? Ben! Przecież to oczywiste - zażartował, a ja parsknęłam śmiechem. - Zaszło coś między wami?
-Nie, to tylko mój ochroniarz - chciałam podtrzymać żart.
-Dobrze wiesz, o kim mówię - odparł poważnie.
Westchnęłam.
-Musimy, teraz, o tym, rozmawiać?
-Nie, jeśli nie chcesz...
-Nie chcę.
-Ale obiecaj, że jeszcze dziś powiesz.
Spojrzałam, na niego, błagalnym wzrokiem.
-Obiecaj - nakazał nieugięty.
-Dobra - rzuciłam markotnie, po czym wyjęłam z torebki mp3 i włożyłam, do uszu, słuchawki. Po chwili, jedną zabrał mi Harry. Położył głowę na moim ramieniu. Pachnące jabłkowym szamponem loki, delikatnie muskały moją twarz. Za chwilę, zasnął, a ja razem z nim...
-------------------------------------------------------------------------
Taksówka zawiozła mnie, pod sam dom Taylor. Wyszłam z auta, poprzednio płacąc kierowcy, i wyjęłam z bagażnika swoją walizkę. Ruszyłam w stronę drzwi i bez pukania je otworzyłam. W salonie, na kanapie, siedziała lokowana blondynka, i grała na gitarze. Podniosła wzrok i na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech.
-Hej skarbie! - podeszła do mnie i serdecznie mnie uścisnęła. - Gdzie zgubiłaś Bena?
-Ma wesele u kuzyna i nie mógł przyjechać.
-Jane cię puściła bez niego?!
-Harry ją przekonał. Naprawdę nie wiem jak to zrobił - uśmiechnęłam się.
-Ja się, temu, nie dziwię. Jest uroczy. Zazdroszczę ci.
-Czego? - parsknęłam śmiechem.
-Boże, Chloe. Czy ta na serio, tego, nie widzisz? - spytała cynicznie.
Nie wiedziałam, o co jej chodzi, dlatego postanowiłam nie ciągnąć dalej, tego tematu.
Dziewczyna zaprowadziła mnie do pokoju, który, przez te siedem dni, miał mi służyć za własny.
-Czuj się jak u siebie - po jej słowach padłam jak długa na chłodną, miękką pościel. Przyjaciółka zachichotała, a po chwili do mnie dołączyła. Leżałyśmy tak, w przyjemnej ciszy, przez dobre dziesięć minut.
-Hej Tay? - wyrwało mi się nagle.
-Tak? - spytała cicho jakby była nieobecna.
-Już nic.
Niechętnie wstałam i ruszyłam w stronę łazienki, aby wziąć letni prysznic. Próbowałam się rozluźnić, ale w mojej głowie wciąż krążyły myśli, o błękitnookim Irlandczyku. Przed chwilą, chciałam opowiedzieć, o wszystkim co się stało, a raczej co się NIE stało, między nami, ale wiedziałam, że zaczęłaby mi prawić kazanie, na siłę udowadniając, że to chłopak nie dla mnie. Zawsze, dając mi rady w tych sprawach, nad wszystko stawiała swój gust. Oczywiście, kocham ją, ale czasami irytuję mnie jej zachowanie.
Zmyłam makijaż, związałam włosy w niedbały koczek i wróciłam do pokoju. Taylor już tam nie było. Rozpakowałam walizkę, nałożyłam pierwsze, lepsze ubrania i zeszłam na dół. W kuchni stały dwie osoby - Taylor i Harry.
-A ty, co tu robisz Styles? - spytałam z szerokim uśmiechem.
-Przyszedłem po ciebie. - zauważyłam u Tay znaczące spojrzenie. Zignorowałam ją.
-Ok, tylko wezmę kurtkę, torebkę  i możemy iść - odparłam, po czym pobiegłam do "swojej" sypialni.

Po dziesięciu minutach, już spacerowaliśmy, w pobliskim parku, i rozmawialiśmy
-Ładnie wyglądasz - stwierdził nagle Harry
Przypomniałam sobie moje odbicie przed wyjściem. Wolałam to zostawić bez komentarza.
-Dzięki.
-Dobra. Koniec gadki szmatki - wypalił loczek. - Mów, co jest między tobą, a Niallem.
Przełknęłam ślinę.
-Nic - spuściłam głowę.
-Gówno prawda.
Spojrzałam na niego. Zielone tęczówki były we mnie utkwione. Wiedziałam, że nie dam rady go okłamywać.
-Podoba mi się - westchnęłam.
-Od kiedy? - zdziwił mnie ton, z którym to powiedział.
-Od kiedy go zobaczyłam! Podoba mi się, a ja nie mogę nic na to poradzić.
-Rozmawiałaś z nim?
-Tylko wtedy jak zaprosiłeś mnie do was i jeszcze...- przerwałam.
Styles palił mnie wzrokiem
-Na twitterze - ponownie westchnęłam.
Chłopak stał bez słowa, chcąc żebym kontynuowała. Miałam do niego bezgraniczne zaufanie, dlatego opowiedziałam mu całą "twitterową" historię.
-Dziwne - podsumował, najwyraźniej nad czymś się zastanawiając.
Wzruszyłam ramionami i wytarłam łzę, która płynęła mi po policzku.
-Idziemy na lody? - spytałam chcąc zmienić temat.
-Jak chcesz - zdawał się nawet nie wiedzieć, o co go zapytałam. Wciąż nad czymś rozmyślał.
-Patrz Harry! Jakaś baba chodzi bez stanika! - krzyknęłam, wybudzając przyjaciela z krainy myśli. Chłopak zaczął się rozglądać, a ja natychmiast upadłam na chodnik, głośno się śmiejąc.
-Nienawidzę cię - odparł z szerokim uśmiechem.
-Ja ciebie też - odpowiedziałam, wycierając łzy ze śmiechu.