Harry pomógł mi znieść walizkę na dół. Wciąż przecierałam
łzy, które nie chciały przestać płynąć. Stanęliśmy niepewnie na korytarzu,
przodem do salonu. Jednak wzrok mieliśmy opuszczony.
-Gotowa? – spytała oschło moja menedżerka.
-Tak – odpowiedziałam cicho.
Jane wstała, chwyciła swoją torbę, którą wcześniej
przyniosła już z góry i stanęła obok mnie. –Dziękujemy Taylor za gościnę – zwróciła się, niespodziewanie miło, do lokowanej blondynki, która wydawała się
być zbita z tropu.
-Nie ma za co – rzekła zdezorientowana.
-Do widzenia – pożegnała się kobieta i ruszyła szybko w
stronę wyjścia, tak, że nawet nikt nie zdążył jej odpowiedzieć. Nadal stałam w
tym samym miejscu, a za mną Harry, podpierający moją walizkę.
-No to pa – powiedziałam nagle.
-Chloe tak mi przykro – Taylor rzuciła mi się na szyję –
Gdybym nie ja…
-Nie Tay – przerwałam jej. - To ja was w to wszystko
wplątałam. Przepraszam.
Na ostatnim wypowiedzianym słowie zadrżał mi głos. Tylko nie
płacz. Nie tu przy wszystkich. Po chwili każdy, oprócz loczka, stał już obok
mnie i mocno mnie ściskał.
-Zobaczysz, wszystko będzie dobrze – uśmiechnęła się słabo
Amy.
-Mam nadzieję – odwróciłam się i chciałam chwycić swoją
walizkę. Jednak Styles nie chciał jej puścić.
-Zostań – powiedział twardo, ale w jego głosie można było
usłyszeć rozpacz.
Zauważyłam, że Taylor szepcze coś do reszty, po czym każdy
udał się do kuchni. Niall zrobił to najwolniej, co chwila na nas zerkając. Gdy
już nikogo nie było w pomieszczeniu, Harry znowu się odezwał.
-Zostań Klaudia – spojrzał mi prosto w oczy. Już nie dałam
rady powstrzymać łez. Leciały mi strumieniami.
-Zobaczymy się w Londynie – powiedziałam, wysilając się na
uśmiech.
-Po tym co się stało, Jane już nie pozwoli nam się spotykać –
jego oczy też były pełne słonej cieczy.
-Pozwoli. Nie martw się. Pamiętasz? Wszystko będzie dobrze –
starałam się przekonać samą siebie. Harry puścił walizkę i przytulił mnie tak
mocno, że nie dotykałam stopami do ziemi. Mimo tego, że ledwo oddychałam, nie
chciałam żeby mnie puszczał. Niestety, po chwili rozległ się klakson samochodu,
którym zatrąbiła zniecierpliwiona menedżerka. Harry odstawił mnie szybko na
ziemie i podążył za mną do taksówki, wioząc moją walizkę. Pomógł mi ją wstawiać
do bagażnika, po czym otworzył dla mnie drzwi.
-Dzięki – uśmiechnęłam się słabo i pocałowałam go w
policzek.
-Harry Styles zawsze do usług – powiedział, pokazując przy
tym jeden ze swoich dołeczków. Zaśmiałam się cicho, weszłam do pojazdu, a Harry
zamknął drzwi. Zostałam sam na sam z Jane. Nie licząc oczywiście kierowcy taksówki.
Nagle samochód ruszył, a ja jeszcze zdążyłam pomachać loczkowi, a także
reszcie, którzy szybko wybiegli z domu. Uśmiechnęłam się szeroko, ale
dyskretnie, aby Jane tego nie zauważyła. Gdy grupka przyjaciół znikła z
zasięgu mego wzroku, usiadłam prosto i czekałam aż moja menedżerka zabierze głos.
Jednak nic takiego się nie wydarzyło przez całą drogę do lotniska. Na miejscu
było tak samo. Podała mi bez słowa bilet, a potem nie odzywając się, wzięła
walizkę i ruszyła w stronę bramki. Ma zamiar już się nigdy do mnie nie odezwać?
Siedziałyśmy już w samolocie. Obok siebie. Czułam wielki
dyskomfort. Postanowiłam posłuchać muzyki. Gdy już wyjęłam komórkę i słuchawki
z torebki, nagle usłyszałam głos obok siebie.
-Nie powiem nic twojej mamie.
-Dzięki – odparłam z wielką ulgą.
-Po co mamy ją tak martwić? – nie mogłam jej wyczuć. Jest
zła czy już odpuściła?
-Też racja – pokiwałam głową.
-To nie znaczy, że ominie cię kara – O nie! – Od teraz nie
będzie żadnych wyjazdów do USA. Chyba, że ze mną.
Skinęłam głowę ze smutkiem.
-Po drugie. Nie możesz przyjaźnić się z Taylor.
-Co? – na to nie miałam zamiaru się zgodzić – O czym ty
opowiadasz?
-Ta dziewczyna ma na ciebie zły wpływ.
-To nie była jej wina! Sama, o tym zdecydowałam! –
krzyknęłam z rozpaczą. Kilka par oczu zwróciło się w naszą stronę.
-A ona, jako dorosła osoba powinna cię od tego odwieść, a
nie jeszcze ci w tym pomagać.
-Zrobiła to, bo jest moją najlepszą przyjaciółką.
-Tak nie postępują prawdziwi przyjaciele. Mówię też o
Harry’m Stylesie. O znajomości z nim też możesz zapomnieć.
-Nie! Nie zrobisz mi tego!
-Jestem twoją menedżerką! Robię to dla twojego dobra! –
kobieta też już nad sobą nie panowała.
-Pozbawienie mnie przyjaciół ma mi wyjść na dobre? –
odpowiedziałam z przekąsem.
-Niewłaściwych przyjaciół – podkreśliła. – Chleo, musisz
zrozumieć, że jesteś w centrum uwagi. Spotykanie się z takimi osobami może
sprawić ci wielkie kłopoty.
-O czym ty mówisz? – nie mogłam pojąć jej słów. Ona całkiem
zdurniała. – To było moje kłamstwo. Nie ich. Oni mnie tylko wspierali, aby
uniknąć dla mnie przykrej sytuacji.
-I co? Udało im się? – spytała złośliwie kobieta.
Posłałam jej swoje mordercze spojrzenie.
-Chcieli jak najlepiej.
-Ja też tego chcę.
-No to wsadź mnie do piwnicy i karm mnie samym chlebem i wodą!
Każ mi spać pod mostem przez miesiąc! Zagoń mnie do sprzątania całego Londynu!
Ale nie pozbawiaj mnie przyjaciół! – po moich policzkach płynęły słone łzy.
Jane spojrzała na mnie, lekko zszokowana.
-Ja… - przełknęła ślinę. – Jestem twoją menedżerką.
-Dla mnie zawsze byłaś jak członek rodziny – po tych słowach
włożyłam słuchawki, odwróciłam się do okna, ale kątem oka zerkałam na kobietę.
Ujrzałam w jej oczach łzy. Odkąd ją znałam, nigdy nie płakała. Przynajmniej nie
przy mnie.
-------------------------------------------------------------------------------------
Dolecieliśmy w jedenaście godzin. W Londynie był już 5.
luty, godzina szesnasta. Pospiesznie zabrałyśmy swoje walizki i ruszyłyśmy w
stronę wyjścia. Na podwórku czekał na nas Ben, z którym uścisnęłam się lekko na
przywitanie. Wziął nasze walizki i zapakował je do swojego wozu. Po dwudziestu,
cichych minutach byliśmy w domu.
-Pójdę się umyć – oznajmiłam i nie czekając na jakąkolwiek
reakcje weszłam na górę, taszcząc za sobą swój pakunek. Rzuciłam walizkę na
łóżko i szukałam rzeczy, w które mogłam nałożyć. Niestety wszystko było
pogniecione. Zasada druga: Nie pozwól, na to, aby Harry Styles pakował ci walizkę. Uśmiechnęłam się do siebie i
wyjęłam jakieś ubrania z szafy, po czym udałam się do łazienki.
Miałam nadzieję, że ciepłym strumieniem wody zmyje wszystkie, gnębiące mnie wyrzuty sumienia. Niestety, nic z tego. Wyszłam z łazienki,
zwaliłam walizkę na podłogę i położyłam się na chłodną pościel. Później się
rozpakuję. Zamknęłam oczy i gdy już za chwilę miałam odpłynąć w krainę snów,
ktoś zapukał do drzwi. To była Jane.
-Jesteś głodna? - było niepokojąco miła.
-Nie, dzięki – odwróciłam się i posłałam jej niepewny
uśmiech. Kobieta chciała już wyjść, kiedy nagle mimowolnie się odezwałam.
-Zrobili to, bo chcieli, żebym z nimi była - Jane spojrzała
na mnie, zdając się nie wiedzieć, do czego zmierzam. – Taylor i Harry –
wytłumaczyłam krótko.
-Chleo, ja…
-Nie chcieli, żebym siedziała w domu, kiedy oni będą się
świetnie bawić. Dlatego mi pomogli. Po za tym, Harry chciał zrezygnować z Los Angeles,
ale ja mu, na to nie pozwoliłam. Nie chciałam, żeby przeze mnie zepsuł sobie
osiemnaste urodziny.
-Rozumiem.
-To nie ich wina! Zaraz. Co?
-Mówię, że rozumiem. Nie powinnam zabraniać ci się z nimi
przyjaźnić. Nie wiem co mnie napadło. To była głupota – chciałam przyznać jej
rację, ale w porę ugryzłam się w język. – Za te wszystkie kłamstwa spędzisz
miesiąc w swoim pokoju. Możesz się z nimi kontaktować, ale żadnych spotkań.
-Dobra – zgodziłam się niechętnie.
-Chloe – jej głos nabrał znowu przyjemny ton. – Ale między
nami będzie wszystko ok?
Miała obawy. Czułam to. Wiedziałam nawet dlaczego.
Powiedziałam ,,BYŁAŚ jak członek rodziny”. Przyznam, że było to umyślne, jednak
w nerwach. Nadal jest mi bliska. Nic się nie zmieniło.
-Jane, kocham cię – w moich oczach pojawiły się łzy.
-Ja ciebie też kocham, mała - przycisnęła mnie mocno do piersi i zostałyśmy w tej pozycji przez około pięciu minut. Potem wstałyśmy i obie udałyśmy się do kuchni. Usadowiłam się na krześle przy stole, a kobieta otworzyła lodówkę i wyjęła z niej masło i ser.
-Jane... - zaczęłam
-Hm? - menedżerka była pochłonięta robieniem kanapek.
-Za 8 dni moje urodziny. Wiem, że o jakiejś imprezie będę mogła zapomnieć.
-Raczej tak.
-Mogą pojechać do Polski? - przeszłam do sedna.
-Myślę, że nie mogę ci tego zabronić - przez jej twarz przeszedł cień uśmiechu. Podeszłam do niej i pocałowałam w policzek.
-Dzięki - szepnęłam jej do ucha i pobiegłam na górę, aby powiadomić o tym Emilkę. Włączyłam skype i całe szczęście była online. Bez zwlekania zadzwoniłam do niej.
-Halo - usłyszałam głos przyjaciółki, a po chwili jej postać pojawiła się na ekranie.
-Hej Mila. Mam fajne wieści.
-A mianowicie?
-Przyjeżdżam do Polski! - na mojej i jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Na ile? - dziewczyna aż wstała z podekscytowania.
-Jeszcze nie wiem, ale postaram się przynajmniej na tydzień.
-Byłoby zajebiście.
-Nie mogę się doczekać - odparłam całkowicie szczerze. - A teraz sorry, muszę lecieć, ale odezwę się później.
-Do zobaczenia!
-Pa!
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i zamknęłam laptop, po czym udałam się do kuchni, aby zjeść, przygotowane przez Jane, kanapki. Siedziałyśmy w ciszy, kiedy nagle kobieta odchrząknęła, a ja spojrzałam na nią z zaciekawieniem.
-Chleo?
-Tak?
-Nie nic już. Nieważne - opuściła wzrok i kontynuowała jedzenie.
-Jak już zaczęłaś to mów! - nakazałam z rozbawieniem.
-Pomyślałam, że może... - zawahała się, a ja kiwnęłam głową, zachęcając ją do mówienia dalej. - Może mogłabym polecieć z tobą? To znaczy, do Polski.
Milczałam, żując swoją kanapkę.
-Jeżeli nie chcesz to nie. Ja tylko..
-To... - przełknęłam szybko co miałam w buzi - To wspaniały pomysł.
Jane podniosła wzrok, a na jej twarzy widniał piękny, szczery uśmiech.
---------------------------------------------------------------------------
-Jane... - zaczęłam
-Hm? - menedżerka była pochłonięta robieniem kanapek.
-Za 8 dni moje urodziny. Wiem, że o jakiejś imprezie będę mogła zapomnieć.
-Raczej tak.
-Mogą pojechać do Polski? - przeszłam do sedna.
-Myślę, że nie mogę ci tego zabronić - przez jej twarz przeszedł cień uśmiechu. Podeszłam do niej i pocałowałam w policzek.
-Dzięki - szepnęłam jej do ucha i pobiegłam na górę, aby powiadomić o tym Emilkę. Włączyłam skype i całe szczęście była online. Bez zwlekania zadzwoniłam do niej.
-Halo - usłyszałam głos przyjaciółki, a po chwili jej postać pojawiła się na ekranie.
-Hej Mila. Mam fajne wieści.
-A mianowicie?
-Przyjeżdżam do Polski! - na mojej i jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Na ile? - dziewczyna aż wstała z podekscytowania.
-Jeszcze nie wiem, ale postaram się przynajmniej na tydzień.
-Byłoby zajebiście.
-Nie mogę się doczekać - odparłam całkowicie szczerze. - A teraz sorry, muszę lecieć, ale odezwę się później.
-Do zobaczenia!
-Pa!
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i zamknęłam laptop, po czym udałam się do kuchni, aby zjeść, przygotowane przez Jane, kanapki. Siedziałyśmy w ciszy, kiedy nagle kobieta odchrząknęła, a ja spojrzałam na nią z zaciekawieniem.
-Chleo?
-Tak?
-Nie nic już. Nieważne - opuściła wzrok i kontynuowała jedzenie.
-Jak już zaczęłaś to mów! - nakazałam z rozbawieniem.
-Pomyślałam, że może... - zawahała się, a ja kiwnęłam głową, zachęcając ją do mówienia dalej. - Może mogłabym polecieć z tobą? To znaczy, do Polski.
Milczałam, żując swoją kanapkę.
-Jeżeli nie chcesz to nie. Ja tylko..
-To... - przełknęłam szybko co miałam w buzi - To wspaniały pomysł.
Jane podniosła wzrok, a na jej twarzy widniał piękny, szczery uśmiech.
---------------------------------------------------------------------------
OMG!!
OdpowiedzUsuńJa normalnie jeszcze nigdy nie przeżywałam tak wiadomości że na blogu pojawił się rozdział! :p
Genialnie wszystko rozegrałaś! To całe pożegnanie, potem rozmowa z Jade a następnie ten wyjazd do Polski (znaczy przyszły wyjazd) xd
Wzbudziłaś we mnie tyle emocji że chyba jutro normalnie będe wykończona psychicznie jak i fizycznie! Ty masz świadomość ile ja razy kliknęłam 'odśwież' ?! Xd
Już nie mogę się doczekać nexta!
my-world-and-one-direction.blogspot.con
Ja czytam 'Kleo' zmieniam tylko pierwszą literę :)
UsuńSuper x
OdpowiedzUsuń@Horanek_xo
Ja Cie normalnie kocham kobieto <3 piszesz świetnie :D czekam na następny :D
OdpowiedzUsuń/@Hazzowelove
Jak czytam? Klio x
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czy Chleo weźmie Harrego do Polski ;D ciekawie było by ;)
OdpowiedzUsuńa co do opowiadania to robi się coraz ciekawiej ;)
@D_martynka
Muszę powiedzieć, że dawno żaden rozdział tak na mnie nie zadziałał. Czytałam i płakałam, bo to wszystko było takie wzruszające ♥
OdpowiedzUsuńWbiłaś mi kołek w serce, gdy dowiedziałam się, że Chleo nie może spotykać się z Tay i Harry'm ( nie wspomniała nic o Niall'u, więc może bym przeżyła xd)Na szczęście wszystko się odwróciło i jak na razie jestem usatysfakcjonowana obrotem spraw.
Również straaaasznie mnie ciekawi czy Hazz przyleci na urodziny Chleo do Polski ;p
A co do imienia "Chleo", to czytam Klio :)
@DevonneIsAQueen xx
No nigdy nie moge być pierwsza z komentarzem. Kiedy to zauważyłam miał już 1 komentarz. A teraz mam troche więcej czasu to komciam. ;D
OdpowiedzUsuńZnowu super, znowu super opowiadanie. Tyle emocji. Ciekawe co się dalej wydarzy.
Imie Chleo czytam 'Kleo'.
Czekałam na ten rozdział z niecierpliwością i tak się cieszę, że w końcu jest! Mimo wszystko, mimo naszych rozmów na twitterze, to trochę mnie ta Jane zdenerwowała. Jak ona mogła w ogóle założyć, że Chleo przestanie się przyjaźnić z Harrym, Taylor i resztą?
OdpowiedzUsuńKocham Hazzę, no po prostu miałam łzy w oczach, jak mówił do niej po polsku, żeby została. I ciągle wydaje mi się, że tu nie tylko o przyjaźń chodzi i że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Ciekawa jestem, jak dalej poprowadzisz ten wątek :D
Dobrze, że Jane w końcu odpuściła, przestraszyła się słów Chleo. Nie mogę się doczekać urodzin dziewczyny i całego One Direction w Polsce! Przynajmniej w tym opowiadaniu pojawią się w naszym pięknym kraju :D
Aha, czytam "Klijoł" :P
Czekam na następny rozdział, wiesz,że cudownie piszesz <3
A jak sie powinno czytać jej imie?
OdpowiedzUsuńŚwietne to jest, wgl te pożegnanie- miałam łzy w oczach xx jestes emejzing. xx pozdrawiam @DominikaBalewsk
OdpowiedzUsuń