-O wstałaś - w kuchni krzątała się już Jane. Jak ona to robi, że jest zawsze tak wypoczęta? - Co chcesz do picia?
-Kakao - oznajmiłam i od razu przypomniał mi się Niall. Od dwóch dni nie miałam z nim żadnego kontaktu. Spędziłam je leżąc na kanapie, oglądając głupie teleturnieje i programy na kanale "muzycznym" , opychając się przy tym chipsami paprykowymi. Harry nie byłby zadowolony. Laptop otworzyłam z trzy razy. Odpisywałam fanom, pisałam z Tay, Harry'm, Emilką i słuchałam muzyki. Zapewne nie tak, każdy wyobraża sobie życie "gwiazdy".
O 8:40 wyszłam na podwórko i ujrzałam, zaparkowany pod domem, samochód Bena. Oni wszyscy są tacy punktualni!
Z kwaszoną miną siedziałam na lekcjach No bo szczerze. Kto lubi szkołę? Słowa nauczycielki prawie do mnie nie docierały. Zanurzyłam się w swojej krainie myśli. Wiadomo chyba, kto siedział w mojej głowie. Lekcje skończyły się o czternastej, a ja musiałam wracać prosto do domu. Powoli zaczynało mi się to nudzić.
Z kwaszoną miną siedziałam na lekcjach No bo szczerze. Kto lubi szkołę? Słowa nauczycielki prawie do mnie nie docierały. Zanurzyłam się w swojej krainie myśli. Wiadomo chyba, kto siedział w mojej głowie. Lekcje skończyły się o czternastej, a ja musiałam wracać prosto do domu. Powoli zaczynało mi się to nudzić.
-Nie mam dziś żadnego wywiadu? - upewniałam się, pytając o to Jane.
-Nie skarbie, nie masz.
Rozczarowana poszłam do pokoju i walnęłam się na łóżko.
-Nie mam co robić - stwierdziłam, patrząc ślepo w biały sufit. Co chwila sprawdzałam swój telefon, mając nadzieję, że pojawi się jakaś wiadomość. Od kogokolwiek. Po godzinie, moje modlitwy zostały wysłuchane. Usłyszałam, tak znany mi sygnał i bez zwłoki podniosłam telefon. Oczekiwałam, że to będzie Harry, jednak numer, który widniał na wyświetlaczu był mi nieznany. Zmarszczyłam brwi i otworzyłam sms.
-Hej! Co porabiasz?! Słyszałem, że jesteś uziemiona : ( Niall xx
Nie wiem dlaczego, ale moje ręce dostały dziwnych drgawek, a serce biło jak opętane. Dobra, wiem dlaczego. Seksowny Irlandczyk, nie?
-Cześć Niall. Strasznie za wami tęsknię - miałam zamiar napisać "za tobą", ale doszłam do wniosku, że to zabrzmi zbyt dziwnie - Niestety, przez miesiąc nie mogę nigdzie wychodzić ;/ NUUDY
-Przez cały miesiąc?! Współczuję ci. Mogę coś dla ciebie zrobić, żebyś poczuła się lepiej?
Przyjeżdżaj tu natychmiast i spędź cały luty w moim pokoju!
-Pisząc do mnie, sprawiłeś, że poczułam się lepiej : )
-Heh, to bardzo się cieszę : D Więc przez ten caly czas będziesz siedzieć w domu? A plan filmowy? Wywiady?
-Nagrania do filmu już się skończyły : ( Ale przedwczoraj dostałam nowy scenariusz i dzisiaj mam zamiar go przeczytać. Chyba, że znowu wyląduję przed telewizorem : D Poza tym, w poniedziałek wyjeżdżam do Polski. A wy? Jakie macie plany na ten miesiąc?
Tekst, który napisałam przeczytałam dokładnie dziesięć razy, w każdym zdaniu robiąc małe poprawki. Po chwili wcisnęłam "wyślij" i zaraz dostałam odpowiedź..
-My znowu w trasie! Naprawdę mam wielką nadzieję, że w końcu pojawisz się na naszym koncercie!
-Jak skończy się moja kara i jak będę miała czas to od radu przyjeżdżam : D
Pisaliśmy przez około godzinę, a tematom nie było końca. Przez ten cały czas z mojej twarzy nie schodził uśmiech.
----------------------------------------------------------------------------------------
Dwunasty luty, godzina trzynasta, siedziałam w samolocie, a obok mnie, trochę zestresowana Jane. Moja menedżerka od siedmiu lat nie była w Polsce. Mogłam sobie wyobrazić, co czuła. Ostatni raz odwiedziłam swój kraj w grudniu. Minęły zaledwie 2 miesiące, a i tak już bardzo tęskniłam.
-Myślisz, że twoja rodzina mnie polubi? - zapytała.
-Przecież moi rodzice już cię poznali. O co ci chodzi? - zaśmiałam się cicho.
-No nie wiem... - zarumieniła się, a ja ścisnęłam jej rękę, dodając jej otuchy. Uśmiechnęła się słabo i wróciła do swoich rozmyślań. Ciekawe czy Jane ma w Polsce jakąś rodzinę? Może powinnam się jej zapytać? Gdy już zamierzałam to zrobić, rozległ się kobiecy glos, informujący o tym, żeby zapiąć pasy, bo zaraz będziemy lądować. Zapytam ją później.
----------------------------------------------------------------------------------
-Klaudia! Jasia! Jesteście wreszcie - w drzwiach powitała nas moja mama, która oczywiście, gdy zawsze mnie widziała, miała łzy w oczach.
-Cześć Mamo - przytuliłam ją mocno. Mamine perfumy wypełniały moje nozdrza, a ja znowu poczułam to ciepło w sercu. Strasznie mi jej brakowało.
-Wchodźcie szybko, bo zaraz się przeziębicie - nakazała i po chwili już byłyśmy, w tak dobrze znanym mi korytarzu. Jest mały. Podłoga jest wyłożona białą terakotą, tak samo jak kuchnia, do której prowadzi korytarz. W kuchni znajdują się czarne blaty z blado różowymi szafeczkami. To pomieszczenie też jest niewielkie. Za oknem widnieje długa, wąska rzeka. Kocham ten widok. Na lewo od kuchni istnieje łazienka, w której znajduje się sedes, prysznic, pralka i umywalka, a także ogromne lustro, wiszące na ścianie, a w którym zawsze chętnie się przyglądałam. Od korytarza, po prawej jest pokój mojego brata, a po lewej salon, a od salonu drzwi do mojego pokoju. Byłego pokoju. Ściany były jeszcze koloru niebieskiego, a na nich wisiało parę plakatów Demi Lovato - mojej inspiracji.
Gdy weszłam tam, łzy napłynęły mi do oczu. Czy będzie tak za każdym razem, jak tu się zjawię? Podeszłam do swojego łóżka i na chwilę na nie opadłam. Było najwygodniejszym łóżkiem, jakie kiedykolwiek miałam. Nagle do pokoju weszła Jane.
-To twój? - zagadnęła
-Tak - powiedziałam z uśmiechem na twarzy, szybko przecierając łzy.
-Jest świetny - usiadła obok mnie, rozglądając się dookoła - Chyba największy ze wszystkich pomieszczeni.
-Chyba tak - zachichotałam. - Hej Jane?
-Hm?
-Czy ty... - zawahałam się. - Czy masz jakąś rodzinę w Polsce?
Kobieta zamarła.
-Nie chcę o tym rozmawiać
-Dlaczego? - Boże, zachowuję się jak wścibski dzieciak.
-Nie teraz - odparła krótko, podniosła się i wyszła z pokoju. Po chwili w drzwiach ukazała się mama.
-Kochanie, obiad na stole.
-Mamo, gdzie jest tata?
Kobieta pobladła i spojrzała na mnie czule. Już wiedziałam jaka będzie odpowiedź.
-Nie wrócił dzisiaj do domu.
-Był pijany - stwierdziłam, a mama tylko skinęła głową i opuściła ją. Zrobiło mi się jej żal, dlatego bardzo mocno ją przytuliłam. - Chodźmy jeść - uśmiechnęłam się do niej, a ona odwzajemniła gest. Gdy weszłyśmy do salonu, ujrzałam smakowicie wyglądające żeberka w miodzie. Szybko zasiadłam przy stole i nałożyłam sobie dwa. Wierzcie lub nie, ale moja mama jest najlepsza kucharką pod słońcem.
--------------------------------------------------------------------------------
O osiemnastej napisałam do Emilki, pytając ją czy się spotkamy. Prawdę mówiąc w naszym małym miasteczku nie ma nic do roboty. Jedyna atrakcja to siedzenie na ławce w parku i patrzenie na roześmiane dzieci, bawiące się w fontannie.
Moja przyjaciółka odpowiedziała, że za pół godziny będzie mogła wyjść. Udałam się więc do łazienki, wzięłam szybki prysznic, przeciągnęłam rzęsy tuszem i ubrałam się w coś sensownego. Wyszłam z domu, poprzednio mówiąc mamie, że idę spotkać się ze znajomymi. Podczas tego Jane spojrzała na mnie znacząco, a ja za to błagalnie. W końcu skinęła dyskretnie głową, a ja w środku podskoczyłam z zadowolenia.
Idąc tymi pamiętnymi drogami, nagle dostałam sms. Był od Harry'ego
-Właśnie się dowiedziałem, że jesteś w Polsce! Nienawidzę cię!
Uśmiechnęłam się do siebie.
-I tak nie mogłabym się z tobą spotkać w Londynie.
-To ja zaraz wsiadam w samolot i przylatuję do ciebie.
-Ani mi się waż! Moja obecność tu wywołała poruszenie. Mam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią. Paparazzi też tu są ;/
-Przecież będę mógł się ukrywać.
-Harry, to małe miasto. Wszyscy tu się znają i każdy o wszystkim wie : D
-Dobra jak chcesz, ale odzywaj się do mnie. Tęsknie :*
-Ja też.
To była prawda. Gdziekolwiek nie pojadę to i tak będę tęsknić. Czy osób, które kocham, nie da się zgromadzić w jednym miejscu, żeby zawsze byli blisko?
-----------------------------------------------------------------
Ze spaceru wróciłam o dwudziestej trzydzieści. Było mnóstwo śmiechu, ale także ciągnące się za mną denerwujące spojrzenia i szepty. Czy ci ludzie nie mają własnego życia? Wiem, że nie powinnam się tym przejmować i temu dziwić, bo przecież jestem teraz osobą publiczną, "gwiazdą" itp. Ale to moje rodzinne miasto. Nie byłam tu najbardziej lubianą osobą. Miałam grupkę znajomych i ich się trzymałam. Teraz idąc przez to miasto spotykam się z uśmiechami ludzi, z którymi nigdy nie rozmawiałam albo mnie nie lubili z wzajemnością. Strasznie mnie to irytowało.
Usiadłam przy laptopie i zalogowałam się na twitter. Na szczęście nie było żadnych moich zdjęć z dzisiaj, no chyba, że z lotniska, ale nic poza tym. Napisałam tweet, że jestem w Polsce i jest bardzo przyjemnie. Moich fanów denerwuje czasami to, że większość swoich tweetów piszę w języku polskim. No co mam poradzić? Jestem przecież Polką.
---------------------------------------------------------------
Dziękuję @DevonneIsAQueen za to, że zauważyła taki oczywisty błąd!
-Myślisz, że twoja rodzina mnie polubi? - zapytała.
-Przecież moi rodzice już cię poznali. O co ci chodzi? - zaśmiałam się cicho.
-No nie wiem... - zarumieniła się, a ja ścisnęłam jej rękę, dodając jej otuchy. Uśmiechnęła się słabo i wróciła do swoich rozmyślań. Ciekawe czy Jane ma w Polsce jakąś rodzinę? Może powinnam się jej zapytać? Gdy już zamierzałam to zrobić, rozległ się kobiecy glos, informujący o tym, żeby zapiąć pasy, bo zaraz będziemy lądować. Zapytam ją później.
----------------------------------------------------------------------------------
-Klaudia! Jasia! Jesteście wreszcie - w drzwiach powitała nas moja mama, która oczywiście, gdy zawsze mnie widziała, miała łzy w oczach.
-Cześć Mamo - przytuliłam ją mocno. Mamine perfumy wypełniały moje nozdrza, a ja znowu poczułam to ciepło w sercu. Strasznie mi jej brakowało.
-Wchodźcie szybko, bo zaraz się przeziębicie - nakazała i po chwili już byłyśmy, w tak dobrze znanym mi korytarzu. Jest mały. Podłoga jest wyłożona białą terakotą, tak samo jak kuchnia, do której prowadzi korytarz. W kuchni znajdują się czarne blaty z blado różowymi szafeczkami. To pomieszczenie też jest niewielkie. Za oknem widnieje długa, wąska rzeka. Kocham ten widok. Na lewo od kuchni istnieje łazienka, w której znajduje się sedes, prysznic, pralka i umywalka, a także ogromne lustro, wiszące na ścianie, a w którym zawsze chętnie się przyglądałam. Od korytarza, po prawej jest pokój mojego brata, a po lewej salon, a od salonu drzwi do mojego pokoju. Byłego pokoju. Ściany były jeszcze koloru niebieskiego, a na nich wisiało parę plakatów Demi Lovato - mojej inspiracji.
Gdy weszłam tam, łzy napłynęły mi do oczu. Czy będzie tak za każdym razem, jak tu się zjawię? Podeszłam do swojego łóżka i na chwilę na nie opadłam. Było najwygodniejszym łóżkiem, jakie kiedykolwiek miałam. Nagle do pokoju weszła Jane.
-To twój? - zagadnęła
-Tak - powiedziałam z uśmiechem na twarzy, szybko przecierając łzy.
-Jest świetny - usiadła obok mnie, rozglądając się dookoła - Chyba największy ze wszystkich pomieszczeni.
-Chyba tak - zachichotałam. - Hej Jane?
-Hm?
-Czy ty... - zawahałam się. - Czy masz jakąś rodzinę w Polsce?
Kobieta zamarła.
-Nie chcę o tym rozmawiać
-Dlaczego? - Boże, zachowuję się jak wścibski dzieciak.
-Nie teraz - odparła krótko, podniosła się i wyszła z pokoju. Po chwili w drzwiach ukazała się mama.
-Kochanie, obiad na stole.
-Mamo, gdzie jest tata?
Kobieta pobladła i spojrzała na mnie czule. Już wiedziałam jaka będzie odpowiedź.
-Nie wrócił dzisiaj do domu.
-Był pijany - stwierdziłam, a mama tylko skinęła głową i opuściła ją. Zrobiło mi się jej żal, dlatego bardzo mocno ją przytuliłam. - Chodźmy jeść - uśmiechnęłam się do niej, a ona odwzajemniła gest. Gdy weszłyśmy do salonu, ujrzałam smakowicie wyglądające żeberka w miodzie. Szybko zasiadłam przy stole i nałożyłam sobie dwa. Wierzcie lub nie, ale moja mama jest najlepsza kucharką pod słońcem.
--------------------------------------------------------------------------------
O osiemnastej napisałam do Emilki, pytając ją czy się spotkamy. Prawdę mówiąc w naszym małym miasteczku nie ma nic do roboty. Jedyna atrakcja to siedzenie na ławce w parku i patrzenie na roześmiane dzieci, bawiące się w fontannie.
Moja przyjaciółka odpowiedziała, że za pół godziny będzie mogła wyjść. Udałam się więc do łazienki, wzięłam szybki prysznic, przeciągnęłam rzęsy tuszem i ubrałam się w coś sensownego. Wyszłam z domu, poprzednio mówiąc mamie, że idę spotkać się ze znajomymi. Podczas tego Jane spojrzała na mnie znacząco, a ja za to błagalnie. W końcu skinęła dyskretnie głową, a ja w środku podskoczyłam z zadowolenia.
Idąc tymi pamiętnymi drogami, nagle dostałam sms. Był od Harry'ego
-Właśnie się dowiedziałem, że jesteś w Polsce! Nienawidzę cię!
Uśmiechnęłam się do siebie.
-I tak nie mogłabym się z tobą spotkać w Londynie.
-To ja zaraz wsiadam w samolot i przylatuję do ciebie.
-Ani mi się waż! Moja obecność tu wywołała poruszenie. Mam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią. Paparazzi też tu są ;/
-Przecież będę mógł się ukrywać.
-Harry, to małe miasto. Wszyscy tu się znają i każdy o wszystkim wie : D
-Dobra jak chcesz, ale odzywaj się do mnie. Tęsknie :*
-Ja też.
To była prawda. Gdziekolwiek nie pojadę to i tak będę tęsknić. Czy osób, które kocham, nie da się zgromadzić w jednym miejscu, żeby zawsze byli blisko?
-----------------------------------------------------------------
Ze spaceru wróciłam o dwudziestej trzydzieści. Było mnóstwo śmiechu, ale także ciągnące się za mną denerwujące spojrzenia i szepty. Czy ci ludzie nie mają własnego życia? Wiem, że nie powinnam się tym przejmować i temu dziwić, bo przecież jestem teraz osobą publiczną, "gwiazdą" itp. Ale to moje rodzinne miasto. Nie byłam tu najbardziej lubianą osobą. Miałam grupkę znajomych i ich się trzymałam. Teraz idąc przez to miasto spotykam się z uśmiechami ludzi, z którymi nigdy nie rozmawiałam albo mnie nie lubili z wzajemnością. Strasznie mnie to irytowało.
Usiadłam przy laptopie i zalogowałam się na twitter. Na szczęście nie było żadnych moich zdjęć z dzisiaj, no chyba, że z lotniska, ale nic poza tym. Napisałam tweet, że jestem w Polsce i jest bardzo przyjemnie. Moich fanów denerwuje czasami to, że większość swoich tweetów piszę w języku polskim. No co mam poradzić? Jestem przecież Polką.
---------------------------------------------------------------
Nie ma za coo xx
OdpowiedzUsuńI znowu muszę, po prostu muszę powiedzieć, że rozdział jest C U D O W N Y!
Strasznie się ucieszyłam, gdy zobaczyłam w interakcjach tweet'a od Ciebie ;P
Szkoda tylko, że Harry nie przyjedzie do Polski ;c
Mogłoby być ciekawie xd
@DevonneIsAQueen xxx
Ssuper kocham xxxx
OdpowiedzUsuńPisz dalej szyyyybko
Um i życzę szczęścia x
@Horanek_xo
3 ostatnie zdania najlepsze :D hahahah :D świetny rozdział <3 /@Hazzowelove
OdpowiedzUsuńSuper, czekam na next
OdpowiedzUsuńJestem!
OdpowiedzUsuńKrótki ten rozdział, kochanie, czemu? :( Ale i tak był dobry, jak zawsze, chociaż na razie akcja się toczy powoli. Podobnie jak u mnie, póki co ;D
Podoba mi się, że nie zrobiłaś z tego opowiadania takiej bajki, gdzie nagle Chleo przyjeżdża do Polski i nikt nie zwraca na nią uwagi. Dobrze, że jest wokół niej poruszenie i fotoreporterzy - jest przecież gwiazdą :D I fajnie, że pokazałaś, że gwiazdy nie muszą mieć nienagannej sytuacji w domu - na przykładzie chociażby jej ojca.
I przeszłość Jane... ciekawe, czemu nie chciała rozmawiać o swojej rodzinie z naszą Klaudią ? Mam nadzieję, że szybko to rozwiążesz :D
chcę już One Direction w Polsce, na jej urodzinach! :)
<3
@Anooshkaa
OdpowiedzUsuńPo prostu uwielbiam! Brak mi słów ♥
suuper ;) już czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuń@D_martynka
Przez kilka dni nie miałam Internetu, więc nie mogłam czytać :c Ale nadrobiłam ;). Rozdziały były świetne i w ogóle takie zaskakujące. Czekam z niecierpliwością. xx @Vicky08642
OdpowiedzUsuń