sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 33.

Kolejny dzień był bardzo podobny do poprzedniego. Z jedną tylko małą różnicą. Tym razem ja odwiedziłam One Direction.
-Idziemy na miasto! – nakazałam, gdy zamulaliśmy wszyscy w jednym z pokoi.
-Co to za taka nagła zmiana? – zauważył loczek. W odpowiedzi pokazałam mu język.
-To dobry pomył. Powinniśmy się trochę rozerwać – powiedział Liam.
-Ja nie mogę – oznajmił Zayn.
-Dlaczego? – zapytałam.
-Co cię to obchodzi? – spytał rozbawiony.
-Nie mogę wiedzieć? – założyłam ręce na piersi.
-Nie – parsknął śmiechem i odwrócił się, siadając na krześle.
-Debil.
-Nawzajem.
-Nienawidzę cię – odparłam, kierując się w stronę łazienki.
-Za to ja cię uwielbiam – zdążył krzyknąć zanim znikłam za drzwiami.
Chłopcy przyzwyczaili się już do naszych kłótni, więc nawet nie reagowali.
Gdy już się załatwiłam, ruszyliśmy do wyjścia. Idąc, poczułam czyjąś ciepłą dłoń na swojej. Podniosłam wzrok, a ku moim oczom ukazał się słodki Irlandczyk. Obdarował mnie swoim pięknym uśmiechem, a ja odwzajemniłam gest, zakładając kosmyk włosów za ucho.
Szliśmy uliczką głośno się śmiejąc i rozmawiając. Po pewnym czasie przyłapałam Harry’ego na ciągłym zerkaniu na mnie i na Nialla. Puściłam rękę blondyna i podeszłam do lokowanego przyjaciela, wcześniej wymieniając z Horanem znaczące spojrzenie.
-Co tam? – zagadnęłam.
-Nic – odpowiedział krótko, kopiąc kamyk.
-Możesz mi powiedzieć.
-Nic się nie dzieję Chloe. Mówię serio – spojrzał mi prosto w oczy.
-Jak uważasz – ścisnęłam jego rękę i wróciłam do blondyna.
-Co mu jest? – zapytał chłopak.
-Jest zazdrosny – stwierdziłam, szepcząc .
-Ale przecież wy…
-Jesteśmy tylko przyjaciółmi – uspokoiłam go. – Po prostu martwi się o mnie. Nie wiem jak to  wytłumaczyć. On sam jasno nie potrafi tego wyjaśnić.
-Aha – chłopak spochmurniał.
-Ej Niall! Nie musisz się niczym przejmować – powiedziałam nieco głośniej, dlatego chłopaki spojrzeli na nas, a ja wyszczerzyłam zęby. Kiedy już na nas nie patrzyli, znowu skierowałam słowa do blondyna. – Między mną i Harry’m nic nie ma.
Na twarzy chłopaka pojawił się dziwny uśmiech. Zaliczyłabym to raczej do grymasu. Czyli jest zazdrosny. No super.
-Gdzie idziemy? – zapytał Louis, który nas „prowadził”
-Ej, a czy my w ogóle wiemy, gdzie jesteśmy? – zaniepokoiłam się – Może to był zły pomysł, aby nie brać ze sobą ochroniarza?
-Po co nam oni? – wzruszył ramionami loczek.
-Właśnie. Masz przed sobą czterech mięśniaków – powiedział Irlandczyk.
-No, z nami nic ci się nie stanie – zawtórował mu Louis.
Uśmiechnęłam się szeroko i wtuliłam się w Nialla. Gdy mój wyczyn został przeanalizowany przez mózg, chciałam szybko się cofnąć, lecz poczułam, że jego mocne ramię otula mnie wokół talii. Teraz nawet jeżeli bardzo bym chciała, to nie mogłabym się wydostać z jego uścisku. Jednak czułam się bardzo bezpiecznie.
-Chloe, a ty nie będziesz miała przerąbane od Jane? – zauważył Payne.
Nastała chwila ciszy.
-E tam, pieprzyć konsekwencje! – po tych słowach wszyscy wybuchli głośnym śmiechem.
-No to może powtórzę pytanie. Mamy jakiś konkretny cel? – ponownie spytał Lou.
-Może pójdziemy w jakieś ustronne miejsce, gdzie nie ma za dużo ludzi – zaproponował Niall, lekko mnie ściskając. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Znam tu fajną knajpę ze świetną pizzą – oznajmił Harry.
-Skąd ty możesz znać, skoro nigdy tu nie byłeś? – zauważyłam z przekąsem.
-Spadaj co? – powiedział, pokazując rząd białych zębów.
W końcu, po kilku minutach, trafiliśmy do jakiejś restauracji, zamówiliśmy pepperoni  i usiedliśmy przy stoliku w kącie.
-Chloe? – zaczął Liam.
-Tak?
-Może to był zły pomysł.
-Ale co? – spytałam z niezrozumieniem.
-Wyjście bez mówienia Jane. Lepiej do niej zadzwoń.
-Żartujesz sobie ze mnie? Bardziej się wkurzy teraz niż potem jak się dowie.
-Ale może…
-Liam – przerwałam mu . – Jane w ogóle nie wchodzi do mojego pokoju. Poza tym jest teraz zamknięty. Jak zapuka i nikt jej nie odpowie to pomyśli, że śpię.
-Jak uważasz – wzruszył ramionami niby obojętnie, ale widać było po nim, że ciągle się martwi.
Za kilka minut dostaliśmy naszą pizzę i po chwili już jej nie było. Wydaję mi się, że Niall zjadł chyba z 5 kawałków. Wyszliśmy i zamówiliśmy taksówkę, bo „zaraz mogło padać”. Ta, wcisnęłam im taki kit, ale tak naprawdę bałam się, że spotkamy jakiś fanów. Już i tak sporo zaryzykowałam wychodzeniem z nimi. Miałam tylko nadzieję, że nikt nie zrobił nam zdjęcia.
----------------------------------------------------------------------------------
O dwudziestej trzydzieści chłopcy odprowadzili mnie pod hotel.
-Moglibyśmy częściej gdzieś razem wychodzić – powiedział Liam.
-Dobra, dobra. Idźcie już – pospieszałam ich, lekko poddenerwowana.
-Dobra słonko nie gorączkuj się tak – uspokajał mnie Tommo. – Już znikamy. Trzymaj się.
Trzech z nich wsiadło z powrotem do taksówki, a jeden, czyli Niall, został przy mnie.
-To do widzenia.
-Tak, pa. Idź – rzuciłam, popychając go w stronę samochodu. Chłopak lekko zdezorientowany zniknął w aucie, a ja szybko pobiegłam w stronę hotelu, rozglądając się czy nikt podejrzany tego nie zauważył. Niestety, przed samym wejściem, koleś ubrany w znoszony dres, z aparatem w ręku, zrobił mi zdjęcie. Cholera. Zakryłam się ręką i bez zwłoki weszłam do hotelu. Paparazzi próbował za mną iść, jednak zatrzymała go ochrona. W tej chwili modliłam się w duchu, żeby ten gość nie zrobił mi wcześniej foty z One Direction.
Jednak to nie było moje jedyne zmartwienie. Przed recepcją stała Jane. Wyglądała na wkurzoną. Może mnie nie zauważy.
-Chloe! – kurwa.
-Tak? – spytałam niewinnym głosem.
-Gdzie byłaś? – zmierzyła mnie podejrzliwym wzrokiem.
-Um… - gorączkowo zastanawiałam się nad kreatywnym kłamstwem. – Chciałam się przewietrzyć.
Mogłaś wyjść na balkon idiotko!
-A, ok – Co? Ona znowu mnie wkręca? 
-Ee..Dlaczego jesteś taka zła? – starałam się, aby mój głos nie brzmiał nadmiar podejrzanie.
-Ach nieważne – machnęła ręką.
-Powiedz.
-Nie ma sensu zawracać ci tym głowy. To są moje sprawy. Teraz szybko wracaj do pokoju – uśmiechnęła się i popchnęła mnie lekko w stronę windy. Gdy byłam już przy drzwiach, zadzwonił mój telefon. Polski numer. Odebrałam.
-Halo
-Klauda?
-Stefan?
-Klauda co tam? 
-Stefan wiesz, że jestem teraz w Nowym Jorku i zjadło ci już masę pieniędzy?
-Co ty gadasz? A po co ty w tym Nowym Jorku? – zaśmiałam się głośno. Ten chłopak zawsze potrafi poprawić mu humor. Jest przekomiczny. Nieważne co powie i tak jest to śmieszne.– Ty nie w Polsce?
-Stefan człowieku ja się rozłączam. Sprawdź konto debilu.
-Ale, ale, ale…
-PA! – nacisnęłam czerwoną słuchawkę i zauważyłam, że dostałam sms od Harry’ego. Natychmiast go odczytałam.
-Tęsknie :(
Przecież przed chwilą się widzieliśmy. O co mu chodzi?
Zdjęłam buty i opadłam na czystą, chłodną pościel. Przewróciłam się na bok i zabrało mi się na wspomnienia. Zaczynając od poznania loczka, kończąc na randce z blondynem. Wtedy zrozumiałam co chciał przekazać mi Styles, wysyłając tą wiadomość i dlaczego tak dziwnie się zachowywał wieczorem. On po prostu tęskni za spędzaniem czasu ze mną sam na sam.  Jasne, przecież jeszcze wczoraj poszliśmy razem na spacer, ale to najwyraźniej nie to samo, co kiedyś.
W błyskawicznym tempie chwyciłam telefon i napisałam do niego.
-Spotkamy się jutro?
Za kilka sekund przyszła wiadomość. Miałam dziwne przeczucie, że przyjaciel czekał na mój sms.
-Zapytam chłopaków.
-Pomyślałam, że pójdziemy tylko we dwoje. No wiesz, całe One Direction i ja, w miejscu publicznym, to zły pomysł : D
-A ok, ok. To przyjdę po ciebie :)
-Nie ma sprawy. To osiemnasta? Dziewiętnasta?
-Teraz!
-Haha, chyba sobie żartujesz : D
Minęła minuta i nadal nie dostałam odpowiedzi.
-Powiedz, że żartujesz – napisałam, lekko zaniepokojona.
-Śpij dobrze słonko : *
Byłam totalnie zbita z tropu. No, ale co miałam zrobić? Rzuciłam telefon na kołdrę, poszłam do łazienki i wzięłam orzeźwiający prysznic. Zdecydowałam się, że zamiast pidżamy nałożę luźną koszulkę i dresy.
Po wszystkich czynnościach, wróciłam do sypialni. Usiadłam przy pianinie i próbowałam wymyślić jakąś melodię. Jednak tego dnia miałam blokadę twórczą. Postanowiłam po prostu zagrać, którąś z piosenek ze swojej płyty. Tak jak za każdym razem, gdy gram na tym instrumencie, poczułam się wspaniale. Gdy czułam pod palcami chłodne klawisze, odpływałam. Byłam w swoim innym świecie, do którego nikt nie miał wstępu.
Po paru minutach ktoś zakłócił mój stan, pukając do drzwi. To pewnie Jane. Chwyciłam klamkę i….Chyba nikt się nie zdziwi, że za drzwiami stał nie kto inny, tylko Harry Styles.
-Co ty tu robisz? Wiesz, która jest godzina? Jane cię widziała? – obsypywałam go pytaniami, kiedy ten wszedł do środka jak do siebie.
-Co robimy? – spytał, wskakując plecami na łóżko, zakładając ręce za głowę. Jego uśmiech był rozbrajający.
-Nienawidzę cię.
-Ty wszystkich nienawidzisz.
-Nie, tylko was.
-Do Nialla tak nie mówisz – zaznaczył z głupim uśmieszkiem na twarzy.
-To co? – wzruszyłam ramionami, składając swoje porozrzucane ubrania.
-No nic – powiedział i zaraz rzucił we mnie poduszką.
-Ej!
-Chodź gdzieś! – nakazał, wstając i podchodząc do mnie bardzo blisko. – Ale ty jesteś mała.
-Spadaj – odparłam nieco rozbawiona. –Nigdzie nie idziemy, bo będę miała przypał u Jane.
-Nie będziesz. Przecież sama mówiłaś, że ona nigdy tu nie wchodzi. Dawaj. Będzie śmiesznie – pociągnął mnie za rękę.
-Dobra, dobra. Tylko to skończę i się przebiorę – powiedziałam, biorąc następną koszulkę. Harry w oczekiwaniu, usiadł na krześle. Po krótkiej ciszy, odchrząknęłam, a loczek utkwił we mnie wzrok.
-Niall wie, że tu jesteś? – spytałam ostrożnie.
-Chyba, a co?
-Nie nic.
-Boisz się, że będzie zazdrosny?
-Już jest.
-No co ty?! – chłopak zdawał się być zadowolony(?)
-Nieważne. Chodźmy – wzięłam portfel, wyłączyłam światło i spojrzałam na zegarek. Dwudziesta druga czterdzieści pięć. Ja to serio żyję na krawędzi.
---------------------------------------------------------------------------------
-Mało osób o tym wie, ale Louis tak naprawdę nie lubi marchewek – powiedział loczek.
-Co? Niszczysz moje życie – moje usta ułożyły się w okrągłe „o”.
-Mówię serio. Nie przepada za nią.
-Nie słyszę cię. Lalalala – śpiewałam, zatykając sobie uszy.
-Tak w ogóle to on powiedział, że lubi dziewczyny, które lubią marchewki, a nie że sam je lubi – wyszczerzył zęby, a ja uraczyłam go mocnym kuksańcem.
-Jesteś okropny – udałam, że jestem smutna.
-Przepraszam – stanął i przycisnął mnie do swojej piersi.
-Nie wybaczam – parsknęłam śmiechem w jego koszulkę.
-Tylko żartowałem.
-I tak ci nie wybaczę.
-No to nie kupię ci lodów – odsunął się.
-Sama sobie kupię – pokazałam mu język.
-Hm, sprytna jesteś – zaśmiałam się głośno i ruszyliśmy do pobliskiego pubu. Trwała tam właśnie impreza. Już na wejściu paru kolesi zaproponowało mi alkohol. Harry dotknął moich pleców i kierował w stronę lady.
-Poproszę piwo i dwa razy lody – zwrócił się do barmana.
Uśmiechnęłam się do niego znacząco, a ten mrugnął okiem. Za chwilę dostałam sms. Niall.
-Co porabiasz? : )
To znaczy, że nic nie wie o naszym spotkaniu. Było mi trochę wstyd. Nie wiedziałam czy mam skłamać czy powiedzieć prawdę. Przegryzłam nerwowo wargę.
-Co się dzieje? – zapytał loczek.
-Nic.
Przełknęłam ślinę i napisałam to co powinnam.
-Siedzę w pubie razem z Harrym.
Wkurzy się. Na pewno. Albo zmartwi. Jeju, co ja robię? Chociaż, Harry to tylko przyjaciel. Nie zdradzam go.
-Pańskie zamówienie – odezwał się barman, podając chłopakowi kufel żółtej cieczy z białą pianą i przepysznie wyglądający smakołyk.
Usiedliśmy w ustronnym miejscu, z dala od tańczących i wrzeszczących ludzi.
Szybko zabrałam się do skosztowania lodów. Niebo w gębie.
-Chcesz spróbować moich? – spytał loczek.
-Dawaj – skierowałam swoją łyżkę, lecz on mnie uprzedził podstawiając swoją. Otworzyłam buzię, lecz słodycz, zamiast w moich ustach, znalazła się na nosie i policzku.
-Harry! Nienawidzę ci! – powiedziałam, chwytając chusteczkę.  Poczułam wibrację w kieszeni. Wyjęłam z niej telefon i odczytałam sms.
-Aha, bawcie się dobrze.
Jest smutny. Wiem to. Dlaczego jestem taka okropna? Powinnam być teraz z nim. Boże, dlaczego się obwiniam. Przecież jestem z Harry’m. To mój przyjaciel. To nic złego.
-To Niall prawda? – wyrwał mnie z rozmyślań loczek.
-Um…Tak – przyznałam.
-Chloe? Mam pytanie.
-Dajesz – odparłam, pakując sobie kolejną łyżkę pysznych lodów.
-Czy, kiedy ty i Niall się całujecie to nie przeszkadza ci jego aparat?
-Harry ty się leczysz?
-No co? Zastanawia mnie to. Nigdy nie całowałem się z kimś kto ma druty na zębach.
-To żałuj – odpowiedziałam chytrze, uśmiechając się z przekąsem.
Zjedliśmy lody, a pucharki wylizaliśmy do czysta.
-Chcesz łyka? – spytał Styles, podając mi piwo.
-Chętnie bym wzięła, ale w tych czasach nie wiadomo kto jest paparazzi, a kto nie.
-Jak chcesz – wzruszył ramionami i dopił do końca. –Idziemy?
-Tak, chodźmy.
Podnieśliśmy się i ruszyliśmy na miasto.
-Ścigamy się? – zapytałam.
-Dokąd?
-Do tej zielonej budki.
-I tak wygram – skrzywił się.
-Zobaczymy – uniosłam brwi.
-No to mów 'start'.
-Start! – pobiegłam zanim chłopak zdążył się przygotować.
-Oszukujesz! Ja się tak nie bawię – krzyknął jak małe dziecko, co wywołało u mnie nagły atak śmiechu. Upadłam na ziemię, a zaraz obok mnie znalazł się chłopak. – Nic ci nie jest?
Nie dałam rady wydusić z siebie słowa, ale przyjaciel już się zorientował, że się śmieję. Wziął mnie na ręce i zaczął mną mocno kręcić.
-Harry przestań! Zrzygam się!
-No dobra to biegnę do parku.
Już za chwilę leżeliśmy na świeżej trawie. Nie wiedziałam, że mój przyjaciel jest aż tak silny i ma tak dobrą kondycję. Podziwiam  to u niego, ale oczywiście nigdy mu tego nie powiem. W moich słowach zawsze będzie słabą ciotą. Kocham go demobilizować.
Leżeliśmy i patrzyliśmy na gwiazdy, które ledwo było widać za koronami drzew. Zdawało mi się, że miałam deja vu. Podobna sytuacja zdarzyła się w L.A. Miałam przeczucie, że Harry rozmyśla o tym samym. Oboje mieliśmy podobne wspomnienia z tego miasta. Te złe jak i dobre.
Przesunęłam się do niego i oparłam głowę o jego tors.
-Dzięki, że jesteś – powiedziałam ledwo słyszalnie.
-Ja też dziękuję – odparł, głaszcząc moje włosy.
---------------------------------------------------------------------------------
To był mój ostatni dzień, a raczej połowa dnia w N.Y. O szesnastej miałam samolot do Londynu. Było mi smutno i to nawet bardzo. Zdarzyło się tu coś pięknego. Nigdy tego nie zapomnę.
O dziesiątej miałam wywiad, a potem wolne. Całe szczęście. Postanowiłam spędzić ten czas z Niallem.
Wybrałam jego numer, lecz nie odbierał. Spróbowałam jeszcze raz, nadal nic. Zadzwoniłam, więc do Harry’ego. Odezwał się po dwóch sygnałach.
-Co tam Chloe?
-Hej. Czy jest gdzieś tam obok ciebie Niall?
-Tak.
Chwila ciszy.
-No to możesz mi go dać do telefonu?
-Ok – przewróciłam oczyma.
-Słucham – usłyszałam głos, przez który dreszcz przechodził mi po ciele.
-Cześć Niall, tu Chloe. Czy możemy się spotkać? Już dziś wyjeżdżam.
-Jasne. Powiedz, o której.
-Najlepiej teraz – zaśmiałam się krótko.
-Zaraz będę.
-Czekam.
Schowałam komórkę i spojrzałam ślepo na dywan. Muszę go przeprosić. Nie, wcale nie muszę. Nic złego nie zrobiłam. Spotkałam się z przyjacielem. To nic złego…To dlaczego on jest smutny?
------------------------------------------------------------------------------
-Niall? 
-Hm?
Leżeliśmy na hotelowym łóżku, patrząc w sufit.
-Wiesz o tym, że ja i Harry nic…
-Wiem – odpowiedział szybko.
-To dlaczego ty…
-Jestem głupi – wyprzedził moje pytanie. On serio czyta w moich myślach.
-Nie jesteś – przesunęłam się bliżej.
-Chloe nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy, że jesteś teraz tu obok mnie - czułam, że się rumienię. –Nie chciałem ci się przyznawać, ale jestem twoim wielkim fanem – zaśmiał się cicho. – Jestem Springers.
-Nie gadaj – podniosłam się, a na mojej twarzy widać było wielkie zdumienie i zarazem rozbawienie.
-Mówię serio. Rok temu moja kuzynka wysłała mi twoją piosenkę. Zakochałem się w tobie odkąd usłyszałem twój głos.
-Zakochałeś się? – szepnęłam bardziej sama do siebie. Wątpię, że chłopak to usłyszał.
-Moim marzeniem było cię spotkać i żałuję, że to nie ja…
-Byłeś pierwszy? – spojrzałam na niego.
Przez klika sekund patrzyliśmy tak na siebie. Wiedziałam jaka będzie odpowiedź.
-Tak.
Odwrócił głowę, aby ukryć swój rumieniec.
-Niall? – powiedziałam powoli. Milczał, więc kontynuowałam. -Miałam tak samo.
-Co? – chłopak zdawał się nie wiedzieć, do czego dążę.
-Gdy zobaczyłam wasze zdjęcie w internecie to… - zamknęłam oczy i przełknęłam ślinę - …to też się w tobie zakochałam.
-Bardzo śmieszne – odwrócił się z uśmiechem na twarzy i usiadł na skraju łóżka.
-Nie żartuję – przysiadłam obok niego. –Wzdychałam do twoich zdjęć. Myślałam, że nie mam u ciebie jakichkolwiek szans.
Parsknął śmiechem.
-Czyli ty też wolałabyś spotkać mnie pierwszego.
-Wiesz... – zmarszczyłam brwi, a chłopak spochmurniał. –Gdybym wtedy nie spotkała Harry’ego, to pewnie teraz nie bylibyśmy przyjaciółmi. Nie żałuję, że to się stało.
Chciałam coś wyczytać z jego wyrazu twarzy. Boże, dlaczego ja mu to robię?
-Oczywiście wolałabym żebyś był tam razem z nim – dotknęłam jego dłoń. Nadal nic. Czy ja muszę być taka pojebana? –Niall..
-Nieważne – powiedział krótko.
-Ważne. Myślisz teraz pewnie, że lubię Harry’ego bardziej od ciebie czy coś w tym stylu. To nieprawda! Do niego czuję coś innego, a do ciebie co innego. Rozumiesz?
Blondyn skierował do mnie głowę i utkwił we mnie swoje niebieskie tęczówki.
-Rozumiem – uśmiechnął się i założył kosmyk moich włosów za ucho i zatrzymał na nim dłoń. – Jesteś piękna.
-Już mi to mówiłeś – zarumieniłam się.
-Wiem i będę ci to mówił ciągle – pocierał delikatnie płatek mojego ucha, przez co miałam ciarki na całym ciele. Nawet na policzkach! Przysunął głowę i już za chwilę czułam jego wargi na swoich. Rozchyliłam nieco usta, wpuszczając jego język. Poczułam jego obie dłonie na mojej twarzy. Swoje położyłam na jego biodrach. Nie mogliśmy przestać. Ja pragnęłam jego, on pragnął mnie. Czułam bijące od nas podniecenie. Zanim sprawy zaszły za daleko, dotknęłam jego torsu i odepchnęłam go lekko. Nasze głowy stykały się, a usta prawie dotykały. Chłopak głęboko oddychał.
-Może gdzieś wyjdziemy? – zaproponowałam cała rozpromieniona.
-Nie boisz się? – blondyn nieco się odsunął.
-Boję – przegryzłam wargę.
-To zostajemy – ucałował moje czoło i położył się na pościeli. Już za chwilę leżałam obok niego, opierając głowę o jego klatkę piersiową. Chłopak podniósł moją rękę do góry i bawił się moimi palcami. Przypatrywałam się temu z uśmiechem na twarzy. Nie rozmawialiśmy o niczym sensownym, ale i tak to była jedna z najpiękniejszych chwil moim życiu.
-Dobra, muszę się ogarnąć, bo za trzy godziny mam samolot – powiedziałam, podnosząc się z łóżka, po około półgodzinie.
-Nie…chodź tu – chłopak trzymał moją rękę, nie mając zamiaru jej puścić.
-Niall proszę – uśmiechnęłam się szeroko, próbując zabrać dłoń z jego uścisku, chociaż wcale nie chciałam żeby ją puszczał. Uwielbiam jego dotyk.
-Jeszcze chwila – poprosił blondyn.
-Nie mogę – wyszczerzyłam zęby, a za chwilę zostałam pociągnięta na łóżko. Irlandczyk zaczął mnie łaskotać.
-Proszę przestań – błagałam z uśmiechem na twarzy – Proszę Niall, nienawidzę tego.
Chłopak momentalnie przerwał gilgotanie, ale nie cofnął rąk, które dotykały mojej talii. Blondyn znajdował się nade mną. Poczułam miłe ciepło wypełniające mój brzuch. Horan przybliżył głowę do mojej i znowu kosztowałam tego słodkiego smaku jego warg. To mi się nigdy nie znudzi.
----------------------------------------------------------------------------
Czternasta trzydzieści osiem. Harry tulił mnie mocno i szeptał mi do ucha, że będzie tęsknił.
-Hazza, przecież pojutrze się zobaczymy – parsknęłam śmiechem.
-Wiem – pogłaskał czubek mojej głowy.
-Ty jesteś dziwny – wyszczerzyłam zęby i pocałowałam go w policzek.
-Gdzie Niall?
-Pożegnałam się z nim już wcześniej. Za wielkie ryzyko, żeby pokazał się ze mną na lotnisku.
-Jakie ryzyko? Przecież jesteście razem. Nie masz nic do ukrycia.
-No właśnie to, że jesteśmy razem – pstryknęłam palcem.
-Wstydzisz się czy co?
-Nie! Chodzi o fanki… Zabiją mnie jeżeli dowiedzą się, że jestem jego dziewczyną – opuściłam głowę.
-Wcześniej były plotki, że my jesteśmy razem. Potem się uspokoiło.
-No bo wyszło na to, że nie jesteśmy parą.
-No, ale i tak spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu.
Nie odezwałam się. Jak na razie nie chciałam ujawniać swoje związku z Niallem. Bałam się, naprawdę się bałam.
Za dziesięć piętnasta Jane nakazała mi już udać się do samolotu.
-To pa – pożegnałam się i ruszył za menadżerką. Przed samym wejściem odwróciłam się i lekko pomachałam do przyjaciela.
Usiadłam na swoje miejsce i zerknęłam przez okno. Tak bardzo nie chciałam opuszczać tego miejsca. Bałam się, że to co się tu stało pozostanie tylko tu. Co, jeżeli w Londynie będzie inaczej?
------------------------------------------------------------

Udało mi się napisać rozdział, kiedy miałam wolny czas.
Wyjazd był bardzo udany. Żałuję, że musiałam już wracać, no ale szykują się następne wyjazdy : D
Jeśli chodzi o ten moment z Maćkiem to został zamieszczony tylko z prośby samego Maćka. Cały czas stał przy mnie i mówił "ja też chcę być w tym opowiadaniu". xD 

Liczę na waszą opinię ; )

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 32.

Zostałam zbudzona o dziewiątej, przez alarm w komórce. Czas wstawać. Oparłam się na łokciach i utkwiłam swój wzrok w niewidzialnym punkcie, na chwilę pogrążając się w wspomnieniach z wczorajszego wieczoru. Kąciki moich ust mimowolnie się uniosły. Może to dziwne, ale wciąż czułam zapach jego perfum i kremu po goleniu. A ten pocałunek. Był idealny. Delikatny, cudowny, magiczny. Tak, na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Z rozmyśleń wyrwało mnie nagłe stukanie do drzwi.
-Kto tam?
-Tu Jane? Jesteś gotowa?
-Ja...um...zaraz - na mojej twarzy pojawiła się panika. Bezzwłocznie spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Dziewiąta czterdzieści trzy?! W błyskawicznym tempie podniosłam się z łóżka, chwyciłam pierwszą lepszą koszulę, wczorajsze dżinsy i udałam się do łazienki. Po siedmiu minutach gorączkowego ubierania się, umycia zębów i ułożenia włosów, czyli związania w niedbały kucyk, byłam gotowa.
-Boże, jak ty wyglądasz? - przywitała mnie menedżerka.
-Ciebie też miło widzieć - odparłam, zamykając za sobą drzwi na klucz.
-Mam nadzieję, że będzie tam jakaś wizażystka, która doprowadzi cię do ładu. Przecież nie pokażesz się przed kamerami w takim stanie.
Przewróciłam tylko oczami. Zaczęłam się zastanawiać czy naprawdę było tak okropnie, czy po prostu kobieta wstała dziś lewą nogą.
Gdy siedziałyśmy już w samochodzie, postanowiłam podjąć próbę opowiedzenia jej o randce. No, może nie ze wszystkimi szczegółami.
-Jane? -  zagadnęłam.
-Co? - spytała lekko poddenerwowana.
-Już nic. - nie było sensu jej o tym teraz mówić. Miałam przeczucie, że nawet nie podzieliłaby ze mną tej radości. Jednak i tak, wcześniej czy później, musiałam jej o tym powiedzieć. Zawsze miałyśmy dobre stosunki. Mogę jej powiedzieć o wszystkim. No, prawie o wszystkim. Jednak to nie było samo co rozmowa z Tay, Harry'm czy Emilką. Albo z Niallem... Niestety, ostatnio rzadko ze sobą rozmawiałyśmy. Jedynie o mojej karierze. Czasem miałam wrażenie, że to jest dla niej najważniejsze. Chociaż w gruncie rzeczy to nie byłoby takie dziwne. Przecież jest menadżerką.
Już na miejscu, zabrano mnie do garderoby, aby jakaś natapirowana baba zrobiła ze mnie "cudo". Potem wywiad, sesja i tak dalej, i tak dalej... Już powoli zaczynało mnie to męczyć. Dlaczego? Czy stawałam się rozpieszczona gwiazdeczką, która robi łaskę, udzielając krótkiego wywiadu? Raczej nie. Denerwowało mnie zachowanie tych wszystkich ludzi. Byli bardzo spięci w moim towarzystwie. Wszyscy skakali nade mną. Traktowali mnie jakbym była jakimś okazem sztuki. Tak dzieję się też teraz. Szczerze, to spotykam się z tym coraz częściej. Przytłacza mnie to. Jestem normalną dziewczyną do cholery!
------------------------------------------------------------------------------------------
-18:30, bądź przy recepcji. Kocham :*
Tak, chciałabym żeby adresatem tego smsa był mój irlandzki książę, lecz był nim mój głupkowaty przyjaciel. Mimo tego jak bardzo byłam rozczarowana, wykonałam jego polecenie.
-Witaj Chloe - uśmiechnął się, pokazując przy tym swoje dołeczki.
-Cześć! Co chciałeś?
-Jak to co? Poznać wszystkie szczegóły randki! - powiedział z podwyższonym głosem, wymachując dziwnie rękoma, najwyraźniej udając dziewczynę.
-Nienawidzę cię - odparłam, wybuchając głośnym śmiechem.
-Czyli nie zdradzisz mi sekretów z waszej gorącej nocy? - udał smutnego.
-A właśnie, że wszystko ci opowiem, aby cię zdołować - wybrnęłam sprytnie. No co? Musiałam się komuś zwierzyć, a jeżeli tym kimś nie mogła być ani Jane ani Emila i nie Taylor, której oczywiście by się to nie spodobało, to Styles pozostał jedyną osobą.
-A więc... - zaczęłam , gdy spacerowaliśmy po nowojorskim parku, wcinając ciepłe frytki.
-Zabrał cię na dach jakiegoś budynku, załatwił kucharza, kelnera, muzykę i wszystko udekorował.
-A ty skąd to wiesz?! - zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego z otwartą buzią. Frytek, który trzymałam, zatrzymał się przed moimi ustami.
-Niall opowiadał nam o tym z pięćset razy i wciąż pytał mnie czy to dobry pomysł i czy będziesz zadowolona.
-O wszystkim wiedziałeś i mi nie powiedziałeś? - popchnęłam go lekko.
-Chciał ci zrobić niespodziankę. Gdybym ci powiedział to wszystkiego jego starania poszłyby na marne - wzruszył ramionami i wpakował sobie smażony ziemniak do ust.
-Też racja - przyznałam i wykonałam tą samą czynność.
-No, ale mniejsza z tym. Co w ogóle robiliście? - spojrzał na mnie pytająco.
-Rozmawialiśmy, żartowaliśmy, tańczyliśmy, a potem - przerwałam, upajając się pięknym wspomnieniem. - pocałowaliśmy się.
Mimowolnie uśmiechnęłam. Szłam dalej, wpatrując się przed siebie, przy czym nie zauważyłam, że mojego towarzysza nie było przy mnie. Zorientowawszy się, spojrzałam do tyłu i ujrzałam go zamurowanego.
-Harry nic ci nie jest? - podbiegłam do niego z niepokojem.
-Pocałowaliście się?
Moje policzki oblały się różowym rumieńcem.
-Tak - odpowiedziałam entuzjastycznie. Nie rozumiałam tylko jednej rzeczy. Dlaczego Harry nie cieszy się razem ze mną? - Co ci jest?
-Nic - odparł ponuro, schował ręce do kieszeni i ruszył przed siebie.
-Boże Harry, znowu włącza się u ciebie zazdrośnik?! - spytałam gniewnie, ruszając za nim
-Nie jestem zazdrosny - mruknął, przyspieszając krok.
-Kogo ty chcesz oszukać? - podbiegłam szybko przed niego, ogradzając mu drogę. - Zatrzymaj się. Powiedz mi o co ci chodzi.
Chłopak nie ustępował. Próbował dalej iść na przód, zmagając się z moim stanowczym protestem.
-Chloe zejdź mi z drogi! - wybuchnął i popchnął mnie w bok tak, że upadłam na twardy chodnik. W tym samym momencie zatrzymał się i już przy mnie kucnął. - Chloe, ja przepraszam. Nie panowałem nad swoją siłą. Nic ci nie jest? Przepraszam. - loczek pomógł mi wstać, a jego oczy szkliły się od łez.
-Harry, wszystko dobrze. To był lekki upadek. Wiem, że tego nie chciałeś - próbowałam go uspokoić, kiedy z jego ust wciąż płynęły przeprosiny.
-Ja po prostu...
-Ciiicho - przyłożyłam mu palec do ust - Jest ok. Widzisz? Żyje. Nic mi nie jest. - uśmiechnęłam się, a on po chwili odwzajemnił gest. - A teraz powiedz mi co cię tak wkurzyło?
Chłopak momentalnie zmarkotniał. Odwrócił głowę i kopnął kamyk, znajdujący się tuż przy jego stopie.
-Nie chciałem żebyście się całowali - wymamrotał.
-Jak to? - spytałam zdezorientowana. - Przecież sam dążyłeś do tego, aby nas spiknąć.
-Wiem...
-To więc, o co chodzi? - podniosłam ręce z rezygnacją.
-Na wiadomość, o tym, że się całowaliście poczułem się dziwnie. Jakbyś... - przerwał, aby odetchnąć, a następnie podniósł wzrok. - Jakbyś mnie zdradziła.
-Że co? - odparłam z nie do wierzeniem.
-Nie wiem - ponownie opuścił głowę.
-Harry, jesteśmy tylko przyjaciółmi pamiętasz? - próbowałam uchwycić jego wyraz twarzy.
-Właśnie. Kocham cię. Jak siostrę. I to, że pocałował cię jakiś inny gość jest dziwne.
-Ten "inny gość" to Niall. Także twój przyjaciel. Powinieneś wyluzować - odrzekłam i odwróciłam się napięcie.
-Chloe czekaj, przepraszam.
-Za to, że jesteś kompletnym palantem? - szłam, nie zwalniając kroku, z rękoma założonymi na piersi.
-Za to, że tak bardzo się o ciebie martwię.
Stanęłam nagle i głęboko westchnęłam. Czy on musi być taki niemożliwy? Powoli skierowałam na niego wzrok. Stał i wpatrywał się we mnie z błagalnym wzrokiem. Wyglądał trochę jak zagubiony szczeniak. Na samą myśl o tym, uśmiechnęłam się troskliwie. - Nienawidzę cię, wiesz?
Po tych słowach uśmiechnął się szeroko i pobiegł, aby mocno mnie uściskać.
-Puść mnie głupku. Wszyscy się na nas patrzą - była to prawda. Każdy wzrok był utkwiony właśnie w nas.
Chłopak opuścił mnie posłusznie. - Dziękuję.
-A więc - zaczął. - Widziałaś się już dziś ze swoim kochasiem? - to niesamowite jaki Hazz potrafi być zmienny.
-Jeszcze nie.
-A zamierzasz?
-Jeżeli zadzwoni.
-Na to nie licz.
-Dlaczego? - spytałam przestraszona.
-Jak znam Nialla, pewnie teraz siedzi, myśli o tobie i zastanawia się czy wszystko poszło dobrze, czy ci się podobało i czy go nadal lubisz.
-Dlaczego miałbym go przestać lubić?
-Nie wiem. Zapytaj się go. Wątpię, że pierwszy napisze. Pewnie boi się, że go olejesz.
-Nigdy nie miał dziewczyny czy co? - spytałam już z większym mętlikiem w głowie.
-Miał, ale najwyraźniej żadna nie znaczyła dla niego tak wiele jak ty.
-------------------------------------------------------------------------------
Godzina dziewiętnasta dwadzieścia osiem. Nadal żadnej wiadomości od blondyna.
Siedziałam po turecku na łóżku z nadzieją wpatrując się w ekranik komórki, zaś Harry leżał obok mnie i oglądał telewizję, obżerając się chipsami.
-Mówię ci, napisz pierwsza - powtórzył, widząc w moich oczach rozpacz i bezsilność.
-Nigdy nie piszę pierwsza do chłopaka. To wbrew moim zasadom.
-Jakim zasadom? Dziewczyno, lubisz go, napisz do niego. Jaki problem? - spytał loczek, opierając się na ręce.
-Taki, że jeśli on jest chłopakiem to powinien napisać pierwszy - powiedziałam stanowczo, podniosłam się i rzuciłam telefon na pościel, wcześniej jeszcze zerkając na wyświetlacz. Nadal nic.
Podeszłam do pianina i niewiele myśląc zaczęłam grać melodię "enchanted". Gdy skończyłam, westchnęłam i oparłam łokcie na klawiszach.
-Ładne to - odparł Hazz, podnosząc się z łóżka. - Masz do tego słowa?
Zamiast odpowiedzi machnęłam głową w stronę zeszytu, który leżał na stoliku. Chłopak bezzwłocznie do niego podszedł i zaczął kartkować strony. Nigdy nie dawałam nikomu czytać moich tekstów, ale dla przyjaciół robiłam wyjątek.
Spojrzałam na twarz loczka, który z zaciekawieniem czytał słowa piosenki, oblizując wargi. Po chwili jego wzrok z kartki skierował się na mnie.
-Co? - spytałam znudzona.
-Hm, zastanawiam się o kim to piosenka - na jego twarzy pojawił się głupkowaty uśmiech.
-Na pewno nie o tobie - wstałam i zabrałam mu zeszyt.
-Bez nerwów złotko. Jak chcesz to ja mogę do niego zadzwonić - powiedział, wyjmując z kieszeni spodni komórkę.
-Ani mi się waż! - popatrzyłam na niego z morderczym spojrzeniem.
-Dobra, jak chcesz - wsunął telefon z powrotem do spodni i spojrzał na zegarek.
-Serio, nie mogłeś tego zobaczyć na komórce?
-Lubię szpanować - wyszczerzył zęby, a ja przewróciłam oczyma. - Jest już dziesięć po dwudziestej. Umówiłem się z chłopakami, że obejrzymy mecz. Idziesz ze mną?
-Nie, dzięki - zmarkotniałam.
Chłopak wzruszył ramionami, wziął ostatniego chipsa i otworzył drzwi. Jednak, ku mojemu zdziwieniu nie wyszedł, tylko stał jak wryty.
-Chloe? - zaczął. - Masz gościa.
-Co? - podeszłam do drzwi i wtedy go zobaczyłam. Niall Horan stał przed wejściem do mojego pokoju z kwiatkiem w ręku, widząc mnie i Harry'ego obok siebie. - N..niall - zamarłam na moment. Trwałoby to dłużej gdyby loczek lekko mnie nie szturchnął. - Um...Wejdź.
-To ja już lecę. Bawcie się dobrze dzieciaki! - zamknęłam drzwi i pokazałam mu dyskretnie środkowy palec.
-Przepraszam, że tak bez zapowiedzi.
-Nic nie szkodzi. Siadaj. - wskazałam mu krzesło przy stole. - Napijesz się czegoś?
-Poproszę coli.
Podeszłam do małej lodówki, otworzyłam ją, a za chwilę poczułam czyjeś ręce na mojej tali. Poczułam miły dreszcz.
-Przepraszam, że nie zadzwoniłem - szepnął. Jego zachrypnięty, seksowny głos wypełnił mój cały organizm tak, że miałam wrażenie, że zaraz odlecę. Bez pohamowania odwróciłam się i wpiłam się w jego usta. Jego ręce bardziej mnie oplotły, a swoje zarzuciłam mu na szyję. Ten pocałunek był inny. Nie tak delikatny. Tym razem nasze język dotykały się. Trwało to mniej więcej dziesięć sekund, nie dłużej. Gdy doszło do mnie co zrobiłam, oblałam się rumieńcem i opuściłam ręce. Zdezorientowany chłopak zrobił to samo.
-Um...chciałeś coli, tak? - nie wiem, dlaczego o to zapytałam. Nie mam na tyle słabej pamięci, żeby o tym zapomnieć. Przegarnęłam włosy za ucho i ponownie odwróciłam się do lodówki. Tym razem szybko biorąc napój i zamykając drzwiczki. Wzięłam dwie szklanki i postawiłam na stole. Nalałam nam i szybko upiłam łyk. Wciąż czułam na sobie wzrok Irlandczyka. Ja jednak starałam się na niego nie patrzeć.
-Chloe o co chodzi? - zapytał nagle. Odstawiłam szklankę i schowałam twarz w dłoniach. Po krótkiej chwili spojrzałam na niego.
-Nie wiem Niall.
Chłopak błyskawicznie znalazł się obok mnie. Kucnął przede mną i wpatrywał mi się głęboko w zielone tęczówki.
-Coś zrobiłem nie tak? - w jego oczach odczytałam smutek, rozczarowanie i ból. Nie mogłam znieść tego widoku, dlatego szybko chwyciłam jego twarzy w swoje ręce i przybliżałam do niej swoją głowę tak, że nasze czoła już się stykały.
-Niall wszystko było idealne - powiedziałam i musnęłam jego usta. Na jego twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech. - Zachowuję się tak dziwnie, bo ktoś mi coś powiedział.
-Kto?
-Harry.
-Co ci powiedział? - chłopak najwyraźniej się zaniepokoił.
-Haha, a masz coś do ukrycia? - wyszczerzyłam się.
-Nie...ja... - zaczął się jąkać, na co wybuchnęłam głośnym śmiechem.
-Powiedział mi, że dużo dla ciebie znaczę - przełknęłam ślinę.
-Powiedział tak? - kiwnęłam głową. - Ciekawe jak się domyślił? - obdarowałam go szerokim uśmiechem, a on w zamian mocno mnie pocałował. - Co to jest? - zauważył otwarty zeszyt na pościeli, kiedy weszliśmy do sypialni. Muszę przypomnieć, że pokój hotelowy składał się z sypialni, jadalni i łazienki.
-To? Nic ważnego - oznajmiłam, szybko chowając notes do torby.
-Chyba jednak nie - uśmiechnął się i szybko wyrwał mi przedmiot z ręki.
-Niall, proszę oddaj mi to - powiedziałam błagalnym tonem, robiąc się cała czerwona. Chłopak widząc moją minę od razu posłuchał mojego polecania, a ja za to pocałowałam go w policzek.
-Wyjdziemy gdzieś? - zapytał.
-A gdzie?
-Możemy pochodzić po mieście.
Odruchowo wyjrzałam przez okno, gdzie ulice były przepełnione ludźmi.
-Um...
-Albo zostaniemy tu i obejrzymy jakiś film - zaproponował szybko, widząc moją reakcję.
-Jestem za - podeszłam do wielkiej półki z płytami DVD. - Harry Potter?
-Nuudaa.
Popatrzyłam na niego jak na wariata.
-Żartujesz sobie ze mnie?!
-Przepraszam, nie wiedziałem, że to lubisz.
-Kocham Harry'ego Pottera - odparłam ostro. Może trochę zbyt ostro. Niall opuścił głowę ze wstydem, przez co zrobiło mi się go żal. - Przepraszam.
-To ja przepraszam. Powinienem czasami ugryźć się w język.
-Możesz mówić co chcesz. Nie musimy lubić tych samych rzeczy - uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił gest. - Co powiesz na Gwiezdne wojny?
-Uwielbiam. Włączaj - powiedział i wskoczył na łóżko. Za chwilę znalazłam się obok niego. Objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w jego tors. Kto by pomyślał? Jeszcze niedawno wzdychałam do jego zdjęć, a teraz leżymy razem w łóżku jako zakochana para. No czy można by żądać czegoś więcej?  
-------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak długo zwlekałam z napisaniem tego rozdziału, ale opuściłam mnie na jakiś czas wena : D
Jutro wyjeżdżam i nie wiem czy znajdę czas na pisanie, ale jeżeli będzie okazja to na pewno to zrobię. Nie mam pojęcia, kiedy ukaże się nowy rozdział. Możliwe, że dopiero w środku sierpnia, ale nie wykluczam, że wcześniej ; )

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 31.

-Czemu jesteś taka niespokojna?
-Paprazzi zrobili nam chyba ze sto zdjęć.
-To co? – Harry wzruszył ramionami. Przewróciłam oczami i postanowiłam nie kontynuować dalej tej dyskusji. Siedzieliśmy w samochodzie. My czyli ja, Harry, Niall i Louis. Liam chciał zostać w hotelu, aby odpocząć, a Zayn miał się spotkać z tajemniczą dziewczyną.
-Gdzie jedziemy? - zapytał Tommo.
-Oby tam, gdzie jest mało ludzi – odparłam.
-Dlaczego?
-Bo tak.
-Nie lubisz paparazzi?
-Tak – oczywiście nie chodziło tylko o nich. Nie chciałam żeby ktokolwiek zobaczył nas razem, a zwłaszcza fanki. Niall, który wiedział czemu tak się zachowuję, nie odzywał się.
-Znowu boisz się, że zrobią z nas parę? – spytał złośliwie loczek.
-Boże, to nie o to chodzi.
-To o co?! – zaskoczył mnie jego wybuch. – Jesteśmy w N.Y i nie możemy zaszaleć, bo ty nie chcesz się pokazywać. Powinnaś w końcu się wyluzować i nie przejmować się innymi ludźmi.
Miał rację. Ale co miałam poradzić? Bałam się. Cholernie się bałam. Nie byłam przyzwyczajona do wielkiej ilości hejtów. Nigdy nie posiadałam zbyt wielu antyfanów.
-Jeżeli nie chcesz się pokazywać no to wracaj do hotelu.
-Harry weź się uspokój – odezwał się po raz pierwszy blondyn.
-Niech ona się uspokoi. Przesadza.
Atmosfera w samochodzie była  bardzo napięta. Czekałam na dalsze pretensje loczka, jednak głos zabrał Lou.
-Nie kłóćmy się, bo to bez sensu. Możemy iść do jakiegoś baru. Tam jest dużo ludzi, ale pijanych, więc pewnie mało kto nas rozpozna.
-Pewnie w większości takich miejsc wstęp jest tylko dla pełnoletnich – burknęłam. – Dobra chłopaki ja wrócę do hotelu, a wy jedźcie.
-Przestań Chloe, nie wygłupiaj się – powiedział zmartwiony Niall.
-I tak straciłam nastrój na imprezowanie – spojrzałam krzywo na Harry’ego. Z jego twarzy można było odczytać, że gnębią go wyrzuty sumienia. – Niech się pan zatrzyma.
Samochód za parę chwil stanął, a ja z pospiesznie z niego wysiadłam.
-Poczekaj Chloe, pójdę tobą – nie zdążyłam nic powiedzieć, a Horan stał już obok mnie. – Chyba nie myślisz, że pozwolę ci błąkać się samej po mieście. – mimowolnie się uśmiechnęłam.
Na szczęście była to spokojna i opustoszała ulica, więc ryzyko spotkania fotoreporterów i Directioners było mniejsze.
-Wszystko dobrze? – zagadnął chłopak, wyrywając mnie z rozmyślań.
-Um…tak.
Przez kilka minut szliśmy w ciszy.
-Chloe?
-Tak.
-Wiem, że nie chcesz się ze mną pokazywać, ale może jeśli zmienisz zdanie to może wyskoczymy gdzieś razem? – chłopak starał się na mnie nie patrzeć.
-Randka?
-Tak – odchrząknął.
-Tylko ty i ja? – uśmiechnęłam się znacząco, powtarzając jego dawne słowa.
-Tylko ty i ja – spojrzał mi prosto w oczy, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.
-Z wielką przyjemnością.

Leżałam na łóżku, ślepo wpatrując się w ekranik komórki. Napisz do niego. Te słowa wciąż odbijały mi się w głowie. Czy chciałam się z nim spotkać? No ba! Ale nie mogłam. Jakby na to zareagowały fanki? Zapewne zabiłyby mnie.
Po kilku minutach dostałam sms, a serce zabiło mi niespokojnie. Harry. Czego on chce?
-Przepraszam…
Kąciki moich ust podniosły się. Mężczyźni może i są twardzi, ale w każdym z nich siedzi odrobina słodkości i wrażliwości.
 ------------------------------------------------
Następny dzień, tak samo jak poprzedni, był zapełniony różnymi sprawami. To wywiad, to występ, to sesja. Na domiar musiałam wrócić do hotelu i pouczyć się z historii, z której miałam słabe oceny. Jeju, chcę wakacji!

W wolnej chwili wzięłam laptop, aby sprawdzić czy chłopcy nic nie wrzucili na youtube. Niestety nic nie było. Zainteresował mnie jednak ich wczorajszy wywiad. Od razu go włączyłam. Gdy doszłam do minuty 7:20, otworzyłam buzie, a moje oczy wylazły z orbit. Jak najszybciej zatelefonowałam do loczka.
-Hal..
-Mówiliście o Polsce! Mówiliście o Polsce!! - krzyczałam podekscytowana.
-Gdzie?
-W wywiadzie! Wczoraj! O mój Boże!
-A no tak. I co?
-I co?! Przecież to takie - nie mogłam znaleźć odpowiedniego słowa. 
-O ile dobrze pamiętam to na twitterze pisało dużo ludzi z Polski.
-Aaaa! 
-Chloe nie krzycz tak. Bolą mnie uszy - nie przejmowałam się tym. Szybko weszłam na twitter i podzieliłam się wspaniałą informacją. Oczywiście napisałam po polsku. Okazało się, że wszystkie Directioners już o tym wiedzą i razem ze mną podzielały swoją radość. To był najpiękniejszy dzień w moim życiu. "Fanowskim" życiu.
------------------------------------------------------------------------
O dziewiętnastej odwiedził mnie niespodziewany gość.
-Harry? Co ty tu robisz?
-Musimy pogadać.
-Chcesz ze mną zerwać? - zażartowałam.
-Chcę porozmawiać o Niallu.
-Och..ok - wpuściłam go do pokoju nieco zdezorientowana.
-Siadaj...
-Krótka piłka. Podoba ci się?
-Tak - odparłam po chwili wahania. - I to bardzo.
-To dlaczego wy jeszcze nie jesteście razem?!
-No bo - przerwałam, myśląc gorączkowo nad przekonującą odpowiedzią. 
-No bo co? - spytał niecierpliwie loczek.
-Wkurzę tym fanów - opuściłam głowię, a przyjaciel podszedł do mnie i dotknął mojego ramienia. 
-Chloe... - schylił głowę abym na niego spojrzała. - Czy ciebie pojebało?
Parsknęłam śmiechem.
-Może...
-Pozwolisz na to, żeby jakieś zdesperowane dziewczyny zniszczyły ci relacje z chłopakiem, na którym ci zależy?
Nie odezwałam się.
-Nam się udało. Akceptują nas.
-Nie wszyscy.
-Boże Klaudia! Musisz zrozumieć, że nie dogodzisz każdemu człowiekowi na Ziemi. Rób co chcesz i miej w dupie co inni o tym myślą - jego słowa były zaskakująco bardzo mądre. - Mówię ci to, bo jestem twoim przyjacielem i jako jedyny mogę ustawić cię do pionu - wyszczerzył zęby, a ja udzieliłam mu lekkiego kuksańca w ramię. Objął mnie mocno i pogłaskał po plecach. - Dobra Koniec tych czułości. Masz telefon i dzwoń do swojego lowelasa.
-Teraz? - spytałam lekko zmieszana.
-No, a kiedy? - chłopak rzucił mi komórkę i opadł na łóżko, krzyżując ręce pod głową. Spojrzałam na niego niepewnie. - Na co czekasz?
-No nie wiem...
-Weź mnie nie denerwuj - loczek podniósł się gwałtownie, wyrwał mi z ręki telefon i wybrał numer Irlandczyka. Po chwili usłyszałam jego głos - Cześć Niall. Jest tu pewna osoba, która chciałby z tobą porozmawiać - powiedział z słodkim uśmiechem na twarzy, po czym podał mi telefon.
-N...Niall? - zarumieniłam się.
-Tak to ja. Co tam?
-Wiesz...Dzwonię w sprawie naszego spotkania - Harry spojrzał na mnie ze zdziwieniem na twarzy - Może być jutro?
-Jasne! Przyjadę po ciebie. O osiemnastej? - blondyn zdawał się być bardzo podekscytowany.
-Ok - zgodziłam się. - Nie mogę się doczekać.
-Ja też.
-To...do jutra? - przegryzłam wargę.
-Tak, tak. Do zobaczenia
Oddałam telefon Harry'emu i czułam, że się czerwienię. 
-Czyli Niall załatwił już wszystko wcześniej? - kiwnęłam głową. - A ty się nie zgodziłaś?
-Zgodziłam, ale nie ustaliliśmy dokładnej daty.
-To znaczy, że jestem dzisiejszym bohaterem narodu? 
Zaśmiałam się głośno.
-Tak, tak. Wmawiaj to sobie.
Ruszyłam w stronę walizki, aby opróżnić jej zawartość i znaleźć coś właściwego na jutrzejszy wieczór.
-Harry?
-Tak skarbie?
-Jutro macie wolne?
-Od piętnastej, tak - zdziwiło mnie, że był zorientowany.
-Pójdziemy razem na zakupy?
-Po co?
-Jak to po co? Nie mam co na siebie włożyć!
---------------------------------------------------------------
Szesnasta pięćdziesiąt osiem. Chodziłam bezmyślnie po pokoju, strzelając palcami.
-Denerwujesz się? - zapytał Harry, który leżał na łóżku i z ogłupieniem patrzył na ekran telewizora.
-Nie, no co ty? Przecież to nie pierwszy raz jak się spotkamy - udałam obojętność.
-Czyli jesteś całkowicie wyluzowana? - chłopak oparł się na łokciu i uśmiechnął się, pokazując przy tym dołeczki w policzkach.
-Nie - przyznałam, siadając na skraj łóżka. 
-Wszystko będzie dobrze. Nie martw się - loczek podsunął się do mnie i zaczął mnie masować.
-A jak zrobię z siebie głupka?
-Chloe przecież spędzałaś z nim już dużo czasu. W naszym domu. Nie pamiętasz?
-To co innego. Wy tam byliście i rzadko zostawaliśmy sam na sam.
-Mówię ci, nie stresuj się, a wszystko pójdzie jak należy - pocałował mnie w policzek, nadal masując mój kark. - Poczekaj chwilę. Tym razem to jest randka?
-Tak - uśmiechnęłam się szeroko.
-Jesteś pewna?
-Ugh nienawidzę cię - odwróciłam się i popchnęłam go z całej siły. Jednak ten ledwo co się poruszył. 
-Jesteś za słaba dla mnie.
-A ty za głupi - pokazałam mu język i wstałam. - Dobra, czas się szykować. 
Chwyciłam, wybraną przez Harry'ego, sukienkę i udałam się do łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam zęby, zrobiłam lekki makijaż, ubrałam się i spojrzałam na swoje włosy. Przeklinam je! Dlaczego akurat tego dnia musiały wyglądać tak okropnie? Dokładnie je rozczesałam i nałożyłam specjalną odżywek. Niestety. Bez skutku. 
Wyszłam z łazienki ze skwaszoną miną i ujrzałam denerwujący wzrok Harry'ego.
-Co się tak gapisz?
-Wyglądasz...
-Beznadziejnie, wiem. To przez te włosy. Nie dadzą mi się ułożyć. 
-Żartujesz sobie? Wyglądasz wspaniale. 
-Wcale nie - odwróciłam się, aby ukryć zarumienioną twarz.
-Serio - loczek wstał i podszedł do mnie. - Gdybyśmy nie byli przyjaciółmi zakochałbym się w tobie. 
-Zamknij się - wyszczerzyłam zęby i walnęłam go z całej siły w ramię. Nagle zadzwonił mój telefon.
-To Niall.
-To odbierz.
-Halo?
-Chloe? - uhhh jak on pięknie wymawia moje imię. - Jestem już na dole. Wejść po ciebie?
-Um...Nie, nie musisz. Już schodzę.
Rozłączyłam się i skierował do rozbawionego Stylesa.
-Musisz stąd spadać.
-Wyjdę z tobą.
-Ta jasne. Może jeszcze pójdziesz z nami? - uśmiechnęłam się sztucznie.
-A mogę? - no tak, zapomniałam, że Harry nie wie co to sarkazm.
-Wynoś mi się stąd - popchnęłam go w stronę drzwi, wychodząc razem z nim. - Poczekasz tu kilka minut i dopiero wtedy wyjdziesz, okej?
-Tak jest kapitanie - objął mnie ramieniem i pocałował w czoło. - Powodzenia.
-Dzięki.
Ruszyłam w stronę windy i po chwili znalazłam się w hotelowym holu. Stał tam. Niedaleko recepcji. Miał na sobie ciemnoszarą koszulkę i czarne spodnie.  Wyglądał męsko i bardzo seksownie. Gdy nie mnie zauważył szeroko się uśmiechnął, a ja od razu odwzajemniłam gest. Szłam w jego stronę, mając nogi jak z waty, serce chyba miało zamiar wyrwać mi się z piersi. 
-Hej - usłyszałam jego ponętny głos. 
-Cześć - uśmiechnęłam się najładniej jak potrafiłam.
-Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję. 
-Idziemy?
-Jasne.
Chłopak przepuścił mnie w drzwiach i otworzył drzwi taksówki. 
-Gdzie mnie zabierasz? 
-Niespodzianka - uśmiechnął się tajemniczo, co wywołało u mnie dreszcz podniecenia. 
Przez całą drogę nasze dłonie ocierały się o siebie. Po piętnastu minutach pojazd stanął, Niall zapłacił kierowcy i wysiadł, aby otworzyć mi drzwi. Czułam się jak księżniczka. 
Staliśmy przed ogromnym budynkiem. Nie wyglądał zachęcająco, ale blondyn był najwyraźniej bardzo zadowolony. Chwycił moją rękę i poprowadził mnie do drzwi.
-Co to za miejsce? - spytałam niepewnie
-Zaraz się przekonasz.
Weszliśmy do niebezpiecznie, wyglądającej windy. Ze strachu mocniej ścisnęłam rękę chłopaka, a on zrobił to samo z moją. Przy nim czułam się bardzo bezpiecznie. I jeszcze ten jego nieziemski uśmiech. Ach...
Winda stanęła, a ja poczułam ulgę. Znaleźliśmy się w szarym korytarzu. Podeszliśmy do jakiś drzwi. Niall otworzył je, a mi opadła szczęka z wrażenia. Byliśmy na dachu. Stał tam dwuosobowy stolik, okryty czerwonym obrusem, na którym stały świecie. Dookoła świeciły bladoróżowe lampki, a w tle rozbrzmiewała spokojna, nastrojowa muzyka. 
Oniemiała podeszłam dalej i ujrzałam przepiękny widok. Najpiękniejszy jaki widziałam. 
-To jest.... - brakowało mi słów, a Horan był bardzo zadowolony z mojej reakcji. 
-Usiądziemy? - chłopak odsunął mi krzesło, po czym sam też zajął swoje miejsce. 
-Jak...
-Jak znalazłem to miejsce? - wyprzedził mnie z pytaniem. Kiwnęłam tylko głową. - To nie było proste. Musiałem popytać paru ludzi, ale udało mi się. Mam nadzieję, że jest dobrze.
-Dobrze to za mało powiedziane - powiedziałam, a blondyn zarumienił się.
Rozmawialiśmy i żartowaliśmy, kiedy nagle podszedł do nas pan ubrany na czarno.
-Państwa danie zaraz będzie gotowe - oznajmił uprzejmie.
-Dziękujemy - odparł Irlandczyk.
-Wynająłeś katering? - nie kryłam zdziwienia.
-Chciałem, żeby wszystko było idealnie.
-Jesteś niesamowity.
Po chwili kelner przyniósł nam pysznie wyglądające spaghetti. Szybko zabrałam się do pałaszowania. Zauważyłam rozbawiony wzrok chłopaka.
-Co tak się przyglądasz?
-Uwielbiam patrzeć na dziewczyny, które jedzą. 
Zaśmiałam się i wróciłam do jedzenia. Gdy nasze talerze były puste, Niall niespodziewanie podniósł się z miejsca i podszedł do mnie. 
-Czy zatańczy pani ze mną? - zapytał, wyciągając rękę.
-Z wielką rozkoszą - chwyciłam jego dłoń i za chwilę znaleźliśmy się na "parkiecie". Lewa ręka chłopaka znalazła się na moim pasie, a moja prawa na jego ramieniu. W pewnej chwili muzyka przestała grać. 
-O co chodzi? - chłopak miał zamiar podejść do sprzętu, ale go zatrzymałam.
-Zostań. 
Blondyn uśmiechnął się i wrócił do wcześniejszej pozycji. Oparłam głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w melodię jego serca.
-Chloe?
-Tak? - podniosłam wzrok i ujrzałam jego niebieskie tęczówki, w których od razu utonęłam. 
-Jesteś piękna - nasze nosy już się stykały, a ja zamknęłam oczy. Poczułam jego ciepłe wargi na moich. Czy ja jestem w raju? Motylki wariowały w moim brzuchu, dreszcze ekscytacji przechodziły moje całe ciało, a serce biło jak nienormalne. Stałam nieruchomo, ale w środku tańczyłam jak opętana. Miałam nadzieję, że on też czuje tą magię.
Kiedy chłopak już odchylił głowę, znowu spojrzał na mnie tym swym czarującym wzrokiem. 
-Mam coś dla ciebie - usłyszałam jego seksowny akcent.
-Coś jeszcze? - wyszczerzyłam zęby.
-Zaraz wracam - nie miałam ochoty go puszczać, ale w końcu to zrobiłam. Blondyn zniknął za drzwiami, a po chwili pojawił się z dwoma kubkami w rękach. 
-Masz może ochotę na kakao? 
----------------------------------------------------------------------------
O dwudziestej drugiej leżałam już w hotelowym łóżku, umyta i przebrana w pidżamę. Wiedziałam, że całą noc będę rozmyślać o minionej randce, więc nie było mowy o spaniu. Chwyciłam swój zeszyt i długopis, które zawsze brałam ze sobą, i zaczęłam przelewać swoje uczucia na kartkę. Nie było to trudne. Wciąż czułam jego dotyk i miałam wszystko przed oczami. Jego dłonie, jego wargi, jego oczy, jego uśmiech, on cały. 
Pisałam słowa do melodii, którą skomponowałam niedawno przed przypadek. Na szczęście w tym pokoju też stało pianino, którego nie miałam szansy jeszcze wypróbować. 
Tekst był gotowy po dziesięciu minutach. Podniosłam się, podeszłam do instrumentu, przesunęłam ręką po białych klawiszach i po chwili usiadłam na stołeczku. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam grać, śpiewając cicho słowa piosenki.

Today was a fairytale - Dziś było jak w bajce
You were the prince - Byłeś księciem
I used to be a damsel in distress - A ja damą w opresji
You took me by the hand and you picked me up at six - Wziąłeś mnie za rękę i przyjechałeś po mnie o szóstej
Today was a fairytale - Dziś było jak w bajce


Today was a fairytale - Dziś było jak w bajce

Today was a fairytale - Dziś było jak w bajce
I wore a dress - Nałożyłam sukienkę
You wore a dark grey t-shirt h - A ty ciemnoszary T-shirt

You told me I was pretty when I looked like a mess - Powiedziałeś mi, że wyglądam ładnie, kiedy wyglądałam okropnie
Today was a fairytale - Dziś było jak w bajce
Time slows down whenever you're around - Czas leci wolniej, kiedy jesteś obok

But can you feel this magic in the air?- Czy czujesz tą magię w powietrzu?
It must have been the way you kissed me- To musiał być sposób w jaki mnie pocałowałeś
Fell in love when I saw you standing there - Zakochałam się, kiedy zobaczyłam cię, stojącego tam
It must have been the way - To musiało być przez to, że
Today was a fairytale - Dziś było jak w bajce
It must have been the way
Today was a fairytale

Today was a fairytale - Dziś było jak w bajce
You've got a smile that takes me to another planet - Twój uśmiech przenosi mnie na inną planetę
Every move you make everything you say is right - Każdy ruch, wszystko co powiesz jest właściwe
Today was a fairytale
Today was a fairytale
All that I can say is it's getting so much clearer - Jedyne, co mogę powiedzieć, że to staje się jasne
Nothing made sense until the time I saw your face - Nic nie miało sensu dopóki nie zobaczyłam twojej twarzy

Today was a fairytale

Time slows down whenever you're around


But can you feel this magic in the air?
It must have been the way you kissed me
Fell in love when I saw you standing there
It must have been the way
Today was a fairytale
It must have been the way
Today was a fairytale


Time slows down whenever you're around - Czas  zwalnia, kiedy tylko jesteś obok
I can feel my heart - Czuję swoje serce
It's beating in my chest - Ono bije w mojej piersi
Did you feel it? - Czujesz to?
I can't put this down - Nie mogę tego opanować

But can you feel this magic in the air?
It must have been the way you kissed me
Fell in love when I saw you standing there
It must have been the way
But can you feel this magic in the air?
It must have been the way you kissed me
Fell in love when I saw you standing there
It must have been the way
Today was a fairytale
It must have been the way
Today was a fairytale
------------------------------------------------
: )

Rozdział 30.

Po mile spędzonym czasie, Harry odwiózł mnie do domu. Następnego dnia także ich odwiedziłam. Można powiedzieć, że przebywanie w domu One Direction stało się, w pewnym sensie moją codzienną rutyną. Po szkole wracałam do domu, odrabiałam lekcję, a po godzinie loczek stał już w moim pokoju z kluczykami, od samochodu, w ręku. Zwykle robiłam im coś do jedzenia, przy czym mi pomagali, co nie zawsze wychodziło na dobre. Wygłupialiśmy się, nagrywaliśmy śmieszne filmiki, zdjęcia, oglądaliśmy telewizję, rzucając wciąż śmieszne komentarze. Z nimi nie dało się nudzić, dlatego tak bardzo ich uwielbiałam. Niestety okazało się, że ja i Zayn mamy podobne, trudne charaktery, dlatego często dochodziło między nami do małych sprzeczek.
-Kto ruszał moją szczotkę do włosów? - zapytał pewnego dnia mulat, wchodząc do salonu.
-Ja - przyznałam się od razu.
-Wiesz, że nikt nie może jej dotykać? - odparł z powaga.
-Boże, sorry. To tylko szczotka - wzruszyłam ramionami.
-Masz jej więcej nie ruszać.
-Weź się ogarnij.
-Dobra, dość. Nie kłóćcie się o jakąś głupią szczotkę - chciał opanować sytuacje Niall.
-To on zaczął - powiedziałam obrażona.
-Gdybyś jej nie używała to bym się nie przyczepił.
-Zayn, daj spokój - Liam podszedł do niego, łapiąc za ramię. Malik tylko ją zepchnął i wyszedł z pokoju - Przejdzie mu. Po prostu ma zły humor. Nie wyspał się.
-Spoko.
Oczywiście po paru minutach Malik wykorzystał sytuacje, że byłam sama w pokoju i przeprosił mnie. Cały Zayn. Ale już się przyzwyczaiłam i teraz uważam, że dzień bez kłótni z Malikiem jest dniem straconym.
15. marzec siedzieliśmy, jak zwykle coś odwalając. Nagle Liam wpadł na pewien pomysł.
-Może zrobimy twitcam?
-Świetna myśl - zawtórował Niall.
-Piszę się na to - odparł Harry, podnosząc rękę.
-Idę po laptop - oznajmił Lou i pobiegł na górę.
-To ja chłopaki już się będę zmywać - odparłam, podnosząc się z miejsca.
-Chyba żartujesz? Zostajesz z nami - powiedział Zayn rzeczowym tonem.
-Nie chcę przeszkadzać - ruszyłam w stronę drzwi - Pa!
Za chwilę obok mnie znalazł się Niall.
-Dlaczego idziesz? Co się stało? Powiedzieliśmy coś niestosownego? - pytał gorączkowo. - Musisz nam wybaczyć. Po prostu już się przyzwyczailiśmy do twojego towarzystwa.
-Niall to nie o to chodzi - odparłam nieco rozbawiona. - Nie chcę uczestniczyć w waszym twitcamie.
-Dlaczego? - chłopak posmutniał.
-Fani - rzekłam krótko.
-Oni nic...
-Jak to nic? - przerwałam mu. - Gdy tylko mnie zobaczą z wami, w waszym w domu, wściekną się. Zaakceptowali moją przyjaźń z Harrym, ale nie wiem czy zgodzą się na więcej.
-To nie ich sprawa - wzruszył ramionami.
-To jest nieważne. Nasze życie prywatne właśnie najbardziej ich interesuje. Nie zostawią na mnie suchej nitki.
-Zamierzasz się cały czas ukrywać?
-Jak na razie. Przykro mi - chwyciłam klamkę, a Niall zrobił to samo w tej samej chwili. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Nigdzie nie idziesz - jego głos nabrał rzeczowego tonu.
-Ale ja nie chcę...
-Nie musisz. Po prostu zostań.
Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Dobra - chłopak był najwyraźniej szczęśliwy.
-Hej! Idziecie? - usłyszeliśmy głos Tomlinsona z salonu.
-Potem przyjdę - odpowiedział blondyn i posłał mi znaczę spojrzenie. - Chodź ze mną.
Bezzwłocznie zdjęłam buty i ruszyłam za chłopakiem. Po chwili znaleźliśmy się w jego pokoju. Tym razem było posprzątane. Naszła mnie dziwna myśl, że Irlandczyk chciał mi tym zaimponować. Wziął swój laptop, położył się na łóżku, opierając się o wielkie poduszki. Ja stałam wciąż w tym samym miejscu trochę zmieszana. Chłopak popatrzył mnie i poklepał miejsce obok siebie. Uśmiechnęłam się szeroko i położyłam się przy nim.
-Zobaczymy co my tu mamy - wzrok Horana był utkwiony w ekran. Mój także, ale kątem oka spoglądałam na niego. Z bliska wyglądał jeszcze piękniej - O ja pierdole! - wyrwało mu się nagle.
-Co się stało? - spytałam przerażona.
-O kurwa! - chłopak przeklinał jak najęty i łapał się przy tym za głowę.
-Niall! - złapałam go za rękę, aby zwrócić na siebie uwagę - O co chodzi?
-My..mamy - był bardzo podekscytowany. Przypuszczałam, że zaraz się zsika. Bez wahania chwyciłam urządzenie i spojrzałam na stronę, która była otwarta. Po przeczytaniu wybałuszyłam oczy, a po chwili pisnęłam ze szczęścia.
-My... - spojrzałam na Nialla z iskierkami podniecenia w oczach.
-Tak!
Szybko zbiegliśmy na dół, aby podzielić się wspaniałymi wieściami. Niall rzucił się na chłopaków. Miałam zamiar zrobić to samo, ale w ostatniej chwili przypomniałam sobie, że oglądają ich tysiące osób.
-Niall o co chodzi? Złaź ze mnie - powiedział Harry, odpychając go.
-Horan przestań skakać i powiedz o co chodzi - nakazał Tommo. Irlandczyk przystanął, wziął głęboki wdech i z uśmiechem na twarzy wykrzyknął:
-Jesteśmy nominowani do BRIT Awards!
W jeden sekundzie w całym domu zapanował wielki harmider. Wszędzie latały poduszki, a za chwilę wszyscy leżeli na ziemi, robiąc "kanapkę". Ja patrzyłam na to z boku, tłumiąc swój głośny śmiech. Zayn po chwili wstał i oznajmił do kamerki, że muszą kończyć i wyłączył laptop. Po tym podbiegłam do chłopaków i każdego mocno wyściskałam.
-Gratuluję!
-Dzięki - odpowiedział uradowany loczek.
-Chloe też ma nominacje - przypomniał blondyn.
-W jakiej kategorii? - spytał Hazz z uśmiechem od ucha do ucha.
-Najlepsza artystka.
-Boże! Gratulację! - nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo zostałam podniesiona przez przyjaciela. Ściskał mnie bardzo mocno. Za chwilę stała przy nas reszta chłopaków i mocno nas ściskali. Nigdy w życiu nikt tak nie podzielał ze mną radości z nominacji.
---------------------------------------------------------------------------------
2 dni do gali BRIT Awards. Bardzo się denerwowałam. Postanowiłam sprawdzić czy chłopcy nie wrzucili nowych filmików na youtube. I nie rozczarowałam się. Ujrzałam film pod tytułem Spin the Harry. Czego to oni nie wymyślą. Oglądałam to, głośno się śmiejąc. Dzięki temu odstresowałam się. Oczywiście na jednym filmiku się nie skończyło. Uwielbiałam ich oglądać. Dodawali mi takiej pozytywnej energii. Przez cały czas szczerzyłam się do ekranu, zapominając, o tym że mam numery ich telefonów w komórce. Naprawdę jestem bardzo dziwna.
Za cztery godziny miałam wywiad w Cardiff, więc musiałam już się szykować. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się schludnie, pomalowałam się, związałam włosy w luźny warkocz, a następnie zeszłam na dół zameldować Jane, że jestem gotowa. Na miejsce dojechaliśmy w trzy godziny. Miałam chwilę na wyluzowanie. Chyba wspominałam, że nadal denerwuję się przed każdym wywiadem. Poznałam mężczyznę, który miał go prowadzić. Wydawał się miły, ale nauczyłam się, żeby nie osądzać ludzi po pozorach, dlatego byłam czujna. Zaczęło się. Prowadzący na początku zadawał typowe pytania. Byłam pewna, że zaraz zapyta się o Harry'ego lub Nialla. Jednak nic takiego się nie wydarzyło.
-Na pewno cieszysz się z nominacji na Najlepszą Artystkę - uśmiechnął się życzliwie. - W ogóle wiesz, że masz nominacje? - żartował, a publika wraz ze mną wybuchnęła głośnym śmiechem.
-Tak wiem, wiem. Nawet pojawię się na gali.
-Ja też jestem zaproszony. Może usiądziemy obok siebie?
-Z wielką przyjemnością - uśmiechnęłam się szeroko. Lubię tego gościa.
Po skończonym wywiadzie wróciliśmy do domu. Podczas drogi zasnęłam w samochodzie, a ku mojemu zdziwieniu obudziłam się w swoim łóżku. Kochany Ben.
------------------------------------------------------------------------------
Dzień gali BRIT Awards. Dlaczego tak kręci mi się w głowie? Powiem szczerze. Bardziej denerwowałam się tym czy chłopcy z 1D zgarną dziś statuetkę. Cały twitter żył dzisiejszym wydarzeniem. W trends znajdowały się przeróżne hasła z tym związane. Tysiące fanów życzyło mi powiedzenia. Kocham ich za to wsparcie. Są wspaniali.
Zauważyłam, że Niall zdążył już wejść na twitter. Napisał o gali. Był bardzo podekscytowany. Tak, jak też. Chyba jak każdy z resztą.
O dziewiętnastej trzydzieści znalazłam się na czerwonym dywanie ubrana w sukienkę jakiegoś znanego projektanta. Pozowałam do zdjęć, udzieliłam krótkiego wywiadu i już za dziesięć ósma siedziałam przy swoim stoliku razem z Jane, Benem i moją mamą, która zrobiła mi niespodziankę przyjeżdżając tego dnia do Londynu. Za chwilę zaczęłam szukać wzrokiem pięciu wspaniałych chłopaków. Rozglądałam się, ale nigdzie nie mogłam ich znaleźć.
-Hej Chloe - usłyszałam głos za mną i podskoczyłam do góry. Obejrzałam się i ujrzałam stojących przede mną Harry'ego i Nialla.
-O chłopaki! Cześć. Przestraszyliście mnie - podniosłam się z miejsca i wymieniłam się z nimi uściskami. - Um...Mamo to Harry Styles, a to Niall Horan - wskazałam na nich, a oni uścisnęli rękę mojej mamy. - Należą do zespołu. One Direction, pamiętasz? - skinęła głową, ale ja byłam pewna, że nie miała bladego pojęcia kim oni są.
-Gdzie siedzicie? - zagadnęłam.
-Tuż za tobą - Harry wskazał palcem stolik za nami. Odruchowo walnęłam się w czoło.
-Życz nam powodzenia - odparł Irlandczyk - Ty i tak nie potrzebujesz.
-Oj nie byłabym taka pewna. Rywalizuję z Adele - uśmiechnęłam się szeroko. - Chyba się zaczyna. Wracajcie na miejsca. - nakazałam i sama też usiadłam.
Zaraz na scenę wszedł James Corden. Wygłosił swoją przemowę i zapowiedział Coldplay. Byli niesamowici. Wciąż spoglądałam na chłopaków, którzy wyglądali na nieco zestresowanych, ale nadal seksownie. Po półgodzinach przyszedł czas na rozdanie nagród. Pierwszą zdobyła Adele za "Album roku", "Najlepszy zespół" - Coldplay, najlepszym artystą okazał się Ed Sheeran i w końcu przyszedł czas na "Najlepszą artystkę".
-Adele, Florence and the Machine, Jessie J, Kate Bush i Chloe May - przełknęłam głośno ślinę, a Jane i mama, tak samo zdenerwowane jak ja, ściskały moje ręce. Spojrzałam na chłopaków, którzy mieli pewne uśmiechy na twarzach.
-A zwyciężczynią jest... - zamknęłam oczy i nagle usłyszałam donośny głos, wyczytujący moje nazwisko. Rozbrzmiały okrzyki i oklaski. Po chwili już nie czułam gruntu pod nogami. Ktoś mnie trzymał, a tym ktosiem był Harry.
-Wygrałaś! Wiedziałem! - każdy z nas uśmiechał się szeroko.
-Harry puść mnie! Musze wyjść na scenę - powiedziałam rozbawiona, a przyjaciel od razu mnie odstawił. Ruszyłam, aby odebrać nagrodę, a razem ze mną wędrowały słowa gratulacji. Gdy już upragniony przedmiot był w moich rękach, niespodziewanie w moich oczach pojawiły się łzy szczęścia. Nawet już nie pamiętam, co mówiłam podczas przemowy. Byłam za bardzo podekscytowana. Wróciłam na miejsce, a przy stoliku za mną ujrzałam pięć kciuków. Uśmiechnęłam się, odwzajemniając gest. Przyszedł czas na "Najlepszy singiel", gdzie była nominowana piosenka "What makes you beautiful". Odczytano wszystkich nominowanych, a ja trzymałam mocno zaciśnięte kciuki, cicho się modląc.
------------------------------------------------------------------------------------
-AAAAAAA - tak właśnie krzyczał do telefonu Harry, kiedy do niego zadzwoniłam jak już wróciłam do domu - Nadal nie mogę w to uwierzyć!
-Ja też! Gratuluję! Tak bardzo się ciesze, że zdobyliście tą nagrodę!
-Wpadaj do nas! Zaraz to opijamy!
-Nie mogę pić - przypomniałam. - A zresztą moja mama i Jane nie puszczą mnie. Jutro się zobaczymy.
-No dobra - odparł rozczarowany. - To do jutra. AAAAAAAAAAAA!
Zaśmiałam się głośno i nacisnęłam czerwoną słuchawkę, po czym położyłam się pod przytulną kołdrą. Moja statuetka stała już na honorowym miejscu razem z innymi nagrodami. Uśmiechnęłam się do siebie i za chwilę odpłynęłam, przedtem wyłączając komórkę. Miałam przeczucie, że chłopcy nie daliby mi zasnąć.
Obudziłam się rześka i wypoczęta. Na szczęście była sobota, więc wolne od szkoły. Wstałam i od razu weszłam na twitter. Miliony gratulacji i słów uciechy. Nagle do pokoju weszła mama.
-Ty już przed komputerem? - spytała z pretensją.
-Już schodzę - zamknęłam laptop i udałam się na poranną toaletę. Na dole, w kuchni czekała już na mnie ciepła jajecznica i kakao. Od samego widoku zachciało mi się jeść.
-Jak tam? - zagadnęła Jane.
-Świetnie - odparłam bardzo szczerze, wsuwając jajko z talerza.
-Jestem z ciebie bardzo dumna - rzekła mama z uśmiechem na ustach, a ja odwzajemniłam gest.
-Dobra ja lecę - oznajmiłam, odkładając naczynia do zmywarki.
-Gdzie? - spytała z oburzeniem mama.
-Do chłopaków - odpowiedziałam niepewnie.
-O tej porze?
-Jest jedenasta.
-No właśnie. To nie za wcześnie na odwiedziny?
-Co mam robić w domu?
-A lekcje?
-Mamo! Jest sobota.
-Gocha daj dzieciakowi spokój. Niech się trochę odstresuje po wczorajszym - Jane uśmiechnęła się, posyłając mi znaczące spojrzenie.
-No dobra - zgodziła się w końcu. - Ale nie wracaj zbyt późno!
Pocałowałam obie panie w policzek i pobiegłam na górę, aby zadzwonić do loczka.
-Halo? - usłyszałam po drugiej stronie mocno zachrypnięty głos.
-Zaraz do was wpadam - powiedziałam szybko.
-Co?
-Przyjedziesz po mnie?
-Chloe?
-Tak, to ja - odparłam z rozbawieniem. - To jak?
-Ale co?
-Dobra nic. Sama se poradzę. Do zobaczenia.
-Co?
-------------------------------------------------------------------------------
Tak jak przypuszczałam chłopcy przebalowali. Każdy z nich leżał po różnych stronach pokoju, głośno chrapiąc. Uśmiechnęłam się do siebie i zaczęłam zbierać brudne szklanki i kieliszki. Kogoś mi brakowało.
-Hej Chloe - do pokoju wszedł Liam, który też był zaspany, ale najwyraźniej nie męczył go kac. - Zastanawiasz się pewnie czemu jako jedyny spałem w swoim łóżku?
-Nie pijesz. Wiem o tym - powiedziałam, za późno gryząc się w język. Chłopak zaśmiał się.
-Dużo o nas wiesz.
-Jestem Directioner. To normalne - wzruszyłam ramionami i udałam się do kuchni. Za chwilę w pomieszczeniu pojawił się Liam, Niall i Louis w samych bokserkach, którzy w ogóle nie krępowali się moją obecnością.
-Pęka mi głowa - oznajmił blondyn.
-Nie trzeba było tyle pić - zaśmiałam się.
-Musieliśmy jakoś to uczcić - tłumaczył się.
-Wiem, wiem - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
-Chcę wody! - wykrzyknął skacowany Harry, wchodząc do kuchni.
-Haha, nie wytrzymam z wami.
Wróciłam do salonu, aby ogarnąć ich ubrania, które leżały porozrzucane po całym pokoju. Natknęłam na głęboko śpiącego Zayna. Nie chciałam go budzić. Pewnie zrobi to któryś z chłopaków. Zaniosłam rzeczy do łazienki, a zaraz przy mnie pojawił się słodki Irlandczyk.
-Gratuluję - szepnął mi do ucha.
-Dziękuję. Ja tobie też - uśmiechnęłam się. - Pewnie chcesz się umyć.
-Aż tak śmierdzę?
-No trochę - zażartowałam i wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Nagle moja komórka dała o sobie znać. - Halo?
-Chloe? - to była Jane. - Dzwonię, bo chcę cię poinformować, że jutro wyjeżdżamy do Nowego Jorku.
-Wow! Super - nie kryłam ekscytacji. - A po co?
-Zadzwonił do mnie jakiś facet. Chce żebyś dała występ na cele charytatywne, a także udzieliła wywiadu i pozowała do sesji zdjęciowe. Zgodziłam się. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
-No pewnie, że nie. Na ile tam jedziemy?
-Góra pięć dni..
-Świetnie.
-No to jeszcze porozmawiamy w domu. Baw się dobrze.
-Pa - pożegnałam się i wsadziłam komórkę do kieszeni. Zeszłam na dół sprawdzić, co się dzieje z chłopakami. Zayn nadal spał.
-Próbowałem go obudzić - odparł zrezygnowany Liam, siedząc na sofie. - Bez skutku.
Zachichotałam i ruszyłam do kuchni. Harry siedział na krześle z położoną głową na stole, a Louis pił kawę.
-Widzę, że nieźle wczoraj imprezowaliście.
-Zaczęło się od jednego piwa - odparł Louis, a ja cicho się zaśmiałam. - Gdzie Niall?
-W łazience. Myje się albo zasnął na kiblu - Tommo wybuchnął głośnym śmiechem przez co loczek nagle oprzytomniał.
-Gdzie ja jestem?
-U mnie w domu. Nie pamiętasz zeszłej nocy? - spytałam tajemniczym głosem, patrząc na Lou, który z trudem powstrzymywał śmiech.
-Czekaj - Hazz spojrzał na mnie. -Ale nie jesteś w ciąży?
-Nie głupku - podeszłam do niego i poczochrałam mu włosy, które natychmiast poprawił. - Tak w ogóle to mam newsa.
-Dawaj.
-Jutro lecę do N.Y na pięć dni.
-Żartujesz? - kawa Louisa zatrzymała się na wysokości jego ust. - Poważnie?
-Tak - uśmiechnęłam się szeroko, nie do końca pojmując ich zdziwienie.
-No to witaj w klubie - loczek podszedł do mnie i podał mi rękę.
-Ty to chyba już nie potrafisz się normalnie zachowywać - powiedziałam, ściskając ją. - A więc też tam jutro lecicie? - kiwnęli zgodnie głowami - No to zajebiście!
--------------------------------------------------------------------------
-W którym hotelu jesteście? - pytałam przez telefon Harry'ego.
-Nie wiem. Nie spojrzałem na nazwę.
-Możesz mi dać kogoś bardziej ogarniętego do słuchawki?
-Słucham?- usłyszałam głos Nialla, przez co motylki w brzuchu dały o sobie znać.
-Um...Niall? Możesz mi powiedzieć jak się nazywa hotel, w którym jesteście?
-Greenwich
-A no dobra. Zobaczę jak tam dojechać. Trzymajcie się - uśmiechnęłam się sama do siebie i opadłam na wielkie łóżko. Na szczęście Jane dostała inny pokój, więc ten miałam cały dla siebie. Zamknęłam na chwilę oczy i nie wiedząc kiedy, zasnęłam.
O godzinie piętnastej obudziła mnie menedżerka.
-Za godzinkę masz sesję. Myj się, ubieraj i jedziemy - nakazała klaszcząc w ręce, abym się pospieszyła. Nie chętnie zsunęłam się z miękkiej pościeli i udałam się do łazienki. Na jej widok wyszły mi gały. Była przecudowna. Ściany były wykonane z marmury, a podłogę pokrywała piękna terakota. Wszystko było schludne i perfekcyjne. Jedna rzecz tylko tam nie pasowało, a mianowicie moje odbicie. Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Szybko zabrałam się za ogarnięcie samej siebie. Uczesałam włosy, umyłam twarz, zęby, pomalowałam się, ubrałam ii gotowa wróciłam do pokoju.
-Możemy jechać - odparłam.Wsiadłyśmy do wielkiego, czarnego auta i po półgodzinach byłyśmy na miejscu. Nie ma za bardzo co opowiadać. Zaśpiewałam jeden ze swoich utworów, udzieliłam lekkiego wywiadu i poszłam na sesję, która była w miarę przyjemna.
O dziewiętnastej wróciłam do hotelu kompletnie zmęczona. Gdy już chciałam zasnąć w ubraniach, zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu widniał Harry. To zdjęcie zawsze mnie śmieszy.
-Co tam?
-Słyszałem, że masz zamiar nas odwiedzić.
-Nie dzisiaj. Jestem wykończona.
-A tam gadasz. Jak sama nie przyjedziesz to my wpadniemy.
-Jeju. To spotkajmy się za godzinę u was przed hotelem. Czarny wóz. Wsiądźcie do niego i z nikim nie rozmawiajcie.
-Czuję się jak w jakimś filmie sensacyjnym.
-Słuchaj Harry. W twoich rękach leżą losy tego państwa - powiedziałam poważnie i dla większego dramatyzmu rozłączyłam się. Boże co ja zrobiłam? A jeśli on to weźmie na serio?
---------------------------------------------------------------------------------

Jest późno i już naprawdę nie chcę mi się sprawdzać błędów, po prostu chcę w końcu opublikować ten rozdział : D
Opinię na jego temat oczywiście mile widziane ; )


środa, 10 lipca 2013

Rozdział 29.

-Chloe obejrzymy jakiś film?
-O nie! Mam dość siedzenia w domu! Idziemy na miasto! - nakazałam, chwytając swoją kurtkę i ciągnąc za sobą znudzonego Harry'ego. 
-Jest zimno - powiedział ze skwaszoną miną
-Oj nie marudź. Ogrzejemy się nawzajem - posłałam mu znaczące spojrzenie.
-O! To zmienia postać rzeczy - odparł entuzjastycznie. - W takim razie chodźmy! - złapał mnie za rękę i otworzył przede mną drzwi. Mimowolnie się zaśmiałam. 
Po dziesięciu minutach, szliśmy ulicami Londynu.
-Mamy jakiś konkretny cel? - spytał w końcu loczek.
-Myślałam nad takim jednym miejscem...
-Mianowicie?
-Regent's Park - uśmiechnęłam się szeroko, lecz Styles tego nie odwzajemnił. Zamiast tego zmarszczył brwi i udał, że nad czymś rozmyśla.
-Regent's Park? Poczekaj. Skądś kojarzę to miejsce - zastanowił się jeszcze przez chwilę - Czy to nie tam odbyła się parada homoseksualistów? - po tych słowach dostał ode mnie mocnego kuksańca w ramię - No co?!
-Mówiłam ci już, że cię nienawidzę?
-Jakieś dwieście razy - uśmiechnął się, pokazując przy tym dołeczki w policzkach,   po czym objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę miejsca, gdzie pierwszy raz spędziliśmy razem czas. 
-Zmieniło się tu - stwierdził loczek.
-Co niby? Nie ma liści na drzewach? - zapytałam z przekąsem.
-A no rzeczywiście - chłopak na chwilę pogrążył się w zamyśleniu, a ja wybuchłam śmiechem.
Rozmawialiśmy i wspominaliśmy wydarzenia, które zdarzyły się w przeciągu tych trzech miesięcy. Było mnóstwo śmiechu i przekomarzań. 
-Nie wiem w ogóle jak mogłeś nie domyślić się, że chłopcy szykują ci imprezę urodzinową. Przecież to było takie oczywiste - spojrzałam na niego jak na idiotę.
-Dobrze grali. Zwłaszcza ty. Jesteś świetną aktorką - typowy podliz.
-Nie musiałam się za bardzo starać. Jesteś mało kumaty - drażniłam się.
-Sądzisz, że ja bym cię na nic nie nabrał?
-Hm...Niech pomyślę - udałam, że się zastanawiam. - Nie.
-Jeszcze się okaże...
-Mam się bać? - podniosłam wysoko brwi.
-Może... - chłopak nie patrzył na mnie, a z jego wyrazu twarzy kompletnie niczego nie dało się odczytać.
-Masz zamiar znęcać się nade mną psychicznie? 
-Może...
-Ugh - udałam wściekłą, chociaż nadal się uśmiechałam. - Nieważne! Idziemy gdzieś się ogrzać?
-Może...
-Harry zamknij się! - przytuliłam go mocno, a ciepło jego ciała ogarnęło mnie całą. Za chwilę oderwałam się od niego, wymieniliśmy się uśmiechami, a następnie noga w nogę ruszyliśmy do pobliskiej kawiarni.
-------------------------------------------------------------
-A więc jak układa się pomiędzy tobą a Niallem? - spytał Styles, sącząc gorącą herbatę z filiżanki. Wyglądał przy tym przekomicznie, dlatego cały czas próbowałam powstrzymać swój śmiech.
-Jest dobrze. Idziemy małymi kroczkami.
-Nie zaprosił cię jeszcze na randkę? - schował wargi z rozbawienia.
-Co cię tak śmieszy?
-Nic no.
-Uważasz, że jestem dziwna?
-Nie dziwna. Stereotypowa. Ale podoba mi się. Nie jesteś jak inne laski.
-To znaczy?
-Nie idziesz od razu na całość - przewróciłam oczami. - Najpierw chcesz poznać osobę, z którą planujesz stworzyć coś więcej.
-Jak ty mnie dobrze znasz - uśmiechnęłam się słodko.
-Jak własną kieszeń - odwzajemnił gest i upił ostatni łyk napoju. - Idziemy?
-Gdzie?
-Sam nie wierzę, że to mówię, ale może chciałbyś spędzić znowu trochę czasu ze wszystkimi członkami One direction?
W moich oczach zapłonęły iskierki ekscytacji.
-Harry.
-Tak?
-Ty mnie naprawdę bardzo dobrze znasz.
--------------------------------------------------------
Wróciliśmy pod mój dom, a ja zwróciłam uwagę na obcy samochód zaparkowany przy bramce.
-Ciekawe kto to - powiedziałam bardziej do siebie, ale dosłyszalnie.
-Ach, zapomniałem ci powiedzieć - chwila napięcia - Mam prawo jazdy!
-No tak! Mówiliście o tym w waszym  nowym video diary!
-Kiedy go oglądałaś?
-Tego dnia, co wstawiliście.
-A wiesz, że to było 3 tygodnie temu?
-No i co? - wzruszyłam ramionami, a Harry spojrzał na mnie z nie do wierzeniem.
-No i nawet żadnych gratulacji czy coś?
-A, o to chodzi! - kiwnęłam głową ze zrozumieniem. - No to po prostu jak oglądałam ten filmik to zapomniałam, że się znamy.
Chłopak zmarszczył brwi.
-Kiepska wymówka - otworzył przede mną drzwi do samochodu.
-Mówię poważnie - tłumaczyłam się, nie wsiadając do auta. - Kiedy was oglądam to zapominam, że jesteśmy przyjaciółmi. Czuję się wtedy jak fanka i nie myślę o tym.
-I mówisz, że to ja jestem ten niekumaty - powiedział, a ja wyszczerzyłam zęby i usiadłam na miejsce pasażera, a zaraz obok pojawił się Hazza przed kierownicą. Zapieliśmy pasy, a po chwili loczek odpalił wóz. Wyglądał bardzo poważnie, gdy prowadził. Przez całą drogę chciało mi się śmiać, ale postanowiłam go nie rozpraszać. Jednak chłopak wciąż na mnie zerkał. Czy on się przede mną popisuje?
Po piętnastu minutach, spokojnej i ostrożnej jazdy, byliśmy przy wielkim domu piątki moich idoli. Tak, tak. Mój "fankowski" przycisk powoli zaczynał działać i to mnie trochę przerażało. Zaraz znowu wyjdę przy nich na idiotkę.
Weszliśmy do środka, a moim oczom ukazał się dziwaczny widok. Louis i Niall leżeli na podłodze, najwyraźniej uprawiając wrestling, Zayn kibicował jednemu z nich, trzymając w ręku szklankę z mąką, a Liam najwidoczniej był sędzią całej walki. Spojrzałam na Harry'ego, z lekkim szokiem na twarzy, jednak on zdawał się nie przejąć całą sytuacją. Zdjął kurtkę, buty i skierował się do kuchni, rzucając krótkie "cześć" w stronę chłopaków.
-Harry wrócił! - krzyknął Louis, który leżał pod ciężarem  Irlandczyka. Korzystając z jego zagapienia, zepchnął go z siebie i przyparł do podłogi.
-To nie fair! - protestował Horan.
-Panowie spokój. Mamy gościa - zauważył w końcu Zayn. Cztery pary oczu zwróciło się w moją stronę. Stałam trochę niepewnie z dziwnym wyrazem na twarzy.
-Chloe! Miło nam cię znowu u nas widzieć. Wchodź. Rozgość się - Liam dotknął lekko mojego ramienia i poprowadził mnie do salonu. - Co cię do nas sprowadza?
-Nowe autko Harry'ego - powiedziałam, co wywołało uśmiechy na twarzach członków zespołu.
-Nasz kochany Hazz jest już dorosły - odparł Louis, wycierając niewidzialną łzę.
-Ktoś coś o mnie mówił? - do pokoju wszedł loczek z talerzem naleśników w ręku.
-Jedzenie! - krzyknęliśmy równocześnie z Niallem, co wywołało śmiech u innych, a u naszej dwójki lekkie rumieńce.
-Widzę, że mamy już dwóch głodomorów w naszej rodzinie - rzekł Zayn.
-W rodzinie? - spojrzałam na niego pytająco.
-Tak. Rodzina One Direction - oznajmił mulat.
-Teraz jesteś jej członkiem - powiedział Liam, obejmując mnie. Moje oczy szkliły się od łez. W ekspresowym tempie pojawił się przy mnie Niall.
-Nie płacz. Masz naleśnika w prezencie - podał mi pyszny smakołyk, a ja parsknęłam śmiechem.
-Właśnie, Chloe! Prezent! Przecież niedawno były twoje urodziny, a my nic ci nie daliśmy! - Payne złapał się za głowę i spojrzał na zdezorientowanych chłopaków.
-Nie musicie mi nic dawać. Przyjęliście mnie do swojej rodziny. To jest najlepszy prezent pod słońcem.
--------------------------------------------------------------------
Po spałaszowaniu wszystkich naleśników, postanowiliśmy udać się na kręgle. Fakt, że nie potrafiłam grać nie przeszkadzał mi w świetnej zabawie. Mistrzami byli Harry i Liam. Mieli największą ilość punktów. Jednak z resztą chłopaków usiłowaliśmy ich zdemobilizować, ciągłymi tekstami typu "to nie był taki wielki wyczyn" albo "gdyby mi się chciało to zrobiłbym to lepiej". W pewnej chwili, kiedy była moja kolej, kula, którą chwyciłam, wyślizgnęła mi się z rąk i z głośnym hukiem spadła na podłogę. Cała czerwona czułam na sobie masę spojrzenie. Nie zdążyłam sięgnąć po kulę, kiedy nagle przy mnie znalazł się Horan.
-Pomogę ci - wziął przedmiot i podał mi go. Nasze ręce dotknęły się, a ja poczułam jak lekki dreszcz przechodzi całe moje ciało.
-D...dzięki - zająknęłam się. Podeszłam do toru, a nogi miałam jak z waty. Wciąż miałam  w głowie piękny uśmiech blondyna i jego niesamowity akcent. Zamachnęłam się, rzuciłam kulą, a ta od razu powędrowała na boczny tor. Harry wybuchł głośnym, złośliwym śmichem, a ja pokazałam mu środkowy palec.
-Oj, Chloe. Nie martw. W końcu uda ci się zbić chociaż jeden kręgiel - powiedział z rozbawieniem, obejmując mnie ramieniem. Jednym ruchem zepchnęłam jego rękę i ruszyłam w stronę reszty chłopaków, którzy siedzieli na kanapach. Za chwilę, obok mnie znalazł się Niall z wielkim kubkiem pepsi i z talerzem frytek.
-O, żarcie - nie wiele myśląc chwyciłam za frytek i wpakowałam go do budzi. Zaraz napotkałam spojrzenie Irlandczyka, który wydawał się być rozbawiony moim zachowaniem. - Och przepraszam. Nie mogłam się pohamować.
-Nie przepraszaj. Po prostu jeszcze nigdy nie spotkałam dziewczyny, która dorównała mi apetytem.
Zarumieniłam się i upiłam łyk napoju z kubka.
Po godzinie nasz czas gry się skończył, więc postanowiliśmy wrócić do domu chłopaków i obejrzeć jakiś film.
-To może ja i Chloe pójdziemy po coś do jedzenia - zaproponował Horan.
-Ja też idę - oznajmił loczek.
-Nie! Ty będzie potrzebny nam, gdzie indziej - powiedział Louis, ciągnąc go za sobą i posyłając nam znaczące spojrzenie. Na naszych policzkach błyskawicznie pojawiły się różowe rumieńce. Po chwili  zostaliśmy sami.
-Um...To gdzie idziemy? - zagadnęłam.
-Oczywiście do Tesco!
-Haha, ok. To prowadź.
Za pięć minut byliśmy już pod sklepem.
-To może każdy z nas weźmie oddzielny koszyk i rozdzieliśmy się? - zaproponowałam.
-Dobry pomysł - zawtórował Irlandczyk - Za dziesięć minut widzimy się przy kasie.
Chwyciłam duży wózek i udałam się do przedziału z napojami, z którego wzięłam zgrzewkę coca-coli. Następnie ruszyłam do słodyczy. Tam był mój raj. Kiedy byłam młodsza rodzice nie mieli za wiele pieniędzy i nie kupowali mi dużo słodkości. Teraz, gdy już zarabiam własne pieniądze, mogę pozwolić sobie na więcej. No tak. Normalna dziewczyna wydałaby gotówkę na milion drogich ubrań, ale ja wolę jedzenie. Oczywiście dużą część kasy daję swoim rodzicom, a także przekazuję na cele charytatywne. Z pozoru jestem grzeczną dziewczynką.
Gdy już cały koszyk był wypełniony różnymi smakołykami, ruszyłam do kasy. Zauważyłam tam farbowanego blondyna, przy którym stała już masa fanek. Nie chcąc przeszkadzać stanęłam parę metrów dalej. Dostrzegłam, że koszyk Horana także był pełen "potrzebnej" żywności. Uśmiechnęłam się do siebie.
Po jakimś czasie moje produkty były już zapakowane, a Niall nadal stał z grupką dziewczyn. Czy byłam zazdrosna? No może trochę, ale to fanki. Wiem, co teraz czują.
Postanowiłam napisać do niego sms.
-Hej, już zapłaciłam i czekam na ciebie xx
Niestety chłopak nie odpisywał. Mijały minuty i nadal nic. Dopiero po półgodzinach zauważyłam jego roześmianą buzię, szukającą mnie wzrokiem. Machnęłam ręką, a chłopak od razu ruszył w moją stronę. Napotkałam podejrzliwe spojrzenia fanek. Posłałam im uprzejmy uśmiech i ruszyłam za Horanem.
-Directioners mnie znienawidzą - stwierdziłam.
-Dlaczego? - spytał zdezorientowany Horan.
-Nie widziałeś jak na mnie patrzyły? Jakbym była jakimś intruzem - posmutniałam.
-Nie martw się. Przejdzie im - objął mnie ramieniem, ale ja szybko je strąciłam. Chłopak zaczerwienił się i już przez całą drogę do domu nie wymieniliśmy się żadnym słowem.
---------------------------------------------------------------------
-Czy wy zwariowaliście?! - chłopcy wybałuszyli oczy na widok czterech toreb pełnych jedzenia.
-Już nigdy nie pójdziecie razem do sklepu - powiedział stanowczo Zayn.
Uśmiechnęliśmy się i odstawiliśmy torby na blacie w kuchni. Niespodziewanie ktoś dotknął mojej dłoni, a ja poczułam znajomy dreszcz.
-Chodź. Musimy pogadać - usłyszałam szept seksownego głosu. Przytaknęłam i ruszyłam za chłopakiem na górę, mijając się z podejrzliwym spojrzeniem loczka.
-O co chodzi? - zapytał chłopak, gdy staliśmy już, najwyraźniej w jego sypialni.
-O nic - odparłam, wzruszając ramionami.
-A jak wytłumaczysz to zachowanie w sklepie? - skrzyżował ręce na piersi, mierząc mnie badawczym wzrokiem.
-Nie wiem - starałam się na niego nie patrzeć. - Ja chyba po prostu boję się, że twoje fanki mnie nie polubią.
-Dlaczego tak się tym martwisz? - zrobił krok w moim kierunku. Łzy pojawiły się w moich oczach, a za chwilę zaczęły mi spływać po policzkach. Chłopak stał już przede mną i chwycił moje dłonie. - Chloe co się dzieje?
-Od pięciu miesięcy jestem Directioner. I kocham cały fandom. Są dla mnie jak rodzina. I boję się, że jeżeli będę spędzała z wami czas to one mnie znienawidzą - mówiłam, głośno szlochając. Niall przyciągnął mnie do swojego torsu i mocno objął mnie w pasie, a ja chlipałam w jego koszulkę.
-Wszystko będzie dobrze. Prawdziwe fanki to zrozumieją. Na pewno - próbował mnie pocieszyć.
-A jeżeli wyrzekną się mnie? - podniosłam głowę, aby na niego spojrzeć.
-To będzie oznaczało, że nie są twoją prawdziwą rodziną.
Znowu schowałam twarz w jego piersi, a on ścisnął mnie jeszcze mocniej.
-Nie chcę żeby mnie znienawidziły - odparłam cicho. Chłopak odsunął mnie od siebie i zniżył się, aby naszego głowy znajdowały się na równi i dotknął mojego podbródka.
-Nie znienawidzą cię. Jesteś wspaniałą dziewczyną. Za co można cię nie lubić?
-Jest dużo rzeczy - wzruszyłam ramionami, a kąciki moich ust podniosły się.
-Na przykład?
-Jestem straszną bałaganiarą - wyszczerzyłam zęby, a on odwzajemnił gest.
-Widzę, że ta rzecz też nas łączy - powiedział, pokazując ręką swój pokój. Na podłodze walały się sterty ubrań, łóżko było niepościelone, a na biurku leżała masa brudnych naczyń.
-Czy na tej kanapce nie wyrosły już grzyby? - wskazałam na zieloną papkę pod krzesłem.
-Witaj w moim świecie.
----------------------------------------------------------------------

Dzięki za przeczytanie i czekam na wasze opinię.

Muszę was poinformować, że kolejny rozdział będzie ostatnim. Pragnę, więc podziękować wszystkim wytrwałym czytelnikom, za miłe słowa i motywację. Bez was to opowiadanie nie miałoby sensu. Jeszcze raz dziękuję, że ze mną byliście. Mam tu COŚ dla was...