środa, 22 maja 2013

Rozdział 5.



kolor niebieski - język polski


Obudziła mnie głośna muzyka. Ta piosenka była znajoma. Nie mogłam sobie przypomnieć, kto ją śpiewa. Gdy już się rozbudziła, zdałam sobie sprawę, że to mój głos. No jasne. Jane zawsze zgłasza dźwięk na cały regulator, kiedy tylko „lecę” w radio.
Zeszłam na dół.
-Dzięki za pobudkę. – odparłam z ironią.
-No weeź. Nie mogłam się powstrzymać. – powiedziała robiąc przy tym niewinną minę.
Parsknęłam śmiechem. Jane jest kochana. Jest moją menadżerką, ale także bardzo bliską mi osobą. Kocham ją. Nie wiem, co bym bez niej zrobiła.
Zadzwonił mój telefon. Pomyślałam o Harrym, jednak to nie był on. To była Taylor.
-Halo. – usłyszałam śmiech.  Wiem, co ją rozbawiło. Mój akcent. Mówiłam „Halo” jak po polsku.
-Hej skarbie. Zostałam na tydzień w Londynie. Może spotkamy się dzisiaj?
Taylor miała 21 lat, ja 14, jednak i tak traktowała mnie jak równą sobie.
W pierwszej chwili chciałam się zgodzić, ale potem przypomniałam sobie o spotkaniu z Harrym.
-Wybacz, dziś nie mogę.
-No tak, wywiad. – Przypuszczam, że Taylor śledzi mnie w internecie dzień i w nocy. – Ale możemy przecież się umówić na wieczór.
-Nie mogę, bo już jestem z kimś umówiona.
-Z kim? – dziewczyna była bardzo ciekawa.
-Z Harry'm.
-Z jakim „Harry'm”?
-Harry Styles. Znasz? – zapytałam sarkastycznie.
-Ten z One direction?! – Tay nie kryła zdziwienia.
-Tak. – odparłam krótko.
-Szczęściara.
-Nie, źle zrozumiałaś. My nie jesteśmy razem.  To jest takie przyjacielskie spotkanie.
-Tak, tak. Byłabyś głupia gdybyś nie wykorzystała takiej okazji.
-No to jestem głupia.
-Dobra niech ci będzie. – Wiedziałam, że i tak jej nie przekonałam. – Ale nie myśl sobie, że ci odpuszczę. Musimy się spotkać w tym tygodniu. Dawno nie spędziłyśmy razem czasu.
-Obiecuję, że znajdę dla ciebie czas. – odparłam z uśmiechem. – Teraz muszę już kończyć, bo o trzynastej mam wywiad w Dover, a jest już dziewiąta.
-Ok, to cię nie zatrzymuję. Do zobaczenia. Mam nadzieję!
-Zadzwonię jutro. Buziaki. – rozłączyłam się.
Szybko pobiegłam pod prysznic. Nałożyłam bladoróżową koszulę z kołnierzykiem, czarne spodnie (te co wczoraj) i balerinki. Lekko się pomalowałam, uczesałam włosy i zbiegłam na dół.
-O! jesteś. – Jane stała przy schodach. – właśnie miałam po ciebie iść. Widzę, że jesteś gotowa, czyli możemy jechać.
-Tak. – odparłam, a po chwili przypomniał sobie o czymś jeszcze. – Poczekaj! Zapomniałam czegoś.
Pobiegłam szybko do swego pokoju i włożyłam na rękę bransoletkę, którą dostałam od swojej mamy na urodziny. Przynosiła szczęście. Od,kiedy ją dostałam miała ją na każdej premierze filmu, przy nagrywaniu piosenek na płytę i na wszystkich galach.

Wyjechaliśmy dokładnie o dziesiątej sześć, a dojechaliśmy do Dover w około dwie godziny.
Do wywiadu została jeszcze godzina. Postanowiłyśmy pójść z Jane na lody. Jednak moi fani wiedzieli, że dzisiaj się tu pojawię. Cały plac przy studio był zapełniony  krzyczącymi Springers – tak nazywali się moi fani. To chyba od mojego nazwiska. Maj – wiosna, sprytnie pomyślane.
Niestety o lodach musiałyśmy zapomnieć, ale chętnie wyszłam do fanów. Oczywiście Jane na początku mi nie pozwoliła. Mówiła, że to niebezpieczne bla bla bla. W końcu, bo pięciominutowych błaganiach, zgodziła się mnie puścić z Benem – moim ochroniarzem.
Gdy tylko postawiłam krok zza budynku, wszyscy nagle zaczęli krzyczeć i piszczeć. Uśmiechnęłam się, chociaż naprawdę nie wiedziałam dlaczego wywołuje takie szaleństwo.  Podeszłam bliżej. Dzieliło nas wysokie ogrodzenie.
-Hej!
Krzyk. Pisk.
-Dobra! Słuchajcie wszyscy! Z przyjemnością do was wyjdę , rozdam wam autografy i porobię z wami zdjęcia jeśli tylko zachowacie spokój i nie będziecie się pchać.  - Gdy to mówiłam była kompletna cisza. Zawsze miałam dobry kontakt z fanami. Zawsze do nich wychodziłam, nawet na chwile, a oni mnie słuchali i robili to o co prosiłam. Tym razem było tak samo.
Wyszłam za ogrodzenie wraz z Benem, po którym widać było, że nie jest zadowolony z tego co robię. Jednak ufał mi i nigdy nie zabraniał spotkania z fanami, w przeciwieństwie do Jane. Strasznie się martwiła i zawsze wyobrażała sobie najgorsze.
-Świetnie. Mam do was jeszcze jedną prośbę. – wszyscy uważne mnie słuchali. – Ten kto dostanie autograf i zrobi zdjęcie niech się wycofa, żeby inni też mieli szanse podejść.
Było ich mniej więcej czterdzieści. Z każdym musiałam wymienić parę słów. Niestety, nie zdążyłam uporać się ze wszystkimi, bo musiałam już wracać do studia. Pożegnałam się i weszłam zza ogrodzenie. Natychmiast rozległ się krzyk. Odwróciłam się szybko i pomachałam, a następnie pobiegłam w stronę budynku.
Oczywiście Jane mnie skarciła za to, że tak długo mnie nie było. Do wywiadu zostało dziesięć min. Jak zawsze, dostałam bólu brzucha.
Przywitałam się z kobietą, która miała prowadzić wywiad. Miała przyjemną twarz i była bardzo miła. Trochę wyluzowałam.

Wywiad się zaczął.
Kobieta zadawała te sama pytania jak w każdym wywiadzie. Czy tęsknie za rodzinnym domem? Czy planuję nagrać następny krążek? Jak praca nad nowym filmem?
Już myślałam, że nie zapyta o nic nowego, kiedy nagle:
-Co łączy cię z Harrym z One direction?
-Słucham? – nie mogłam uwierzyć, że już wszyscy o tym wiedzą. Chociaż, czego tu się dziwić. Mam zero prywatności.
-We wtorek widziano was razem na Regent's Park. Jesteście razem?
Wydawało mi się, że cała publiczność wstrzymała oddech.
-Nie. Przyjaźnimy się. – powiedziałam całkowicie szczerze.
-Podobno trzymaliście się za ręce. Mamy zdjęcia.
Na ekranie za mną pokazano fotografię, na której siedzimy w kolejce i Harry trzyma moją rękę. To chyba jakiś żart.
-Bałam się. Po prostu dodawał mi otuchy.
Kobieta nie wyglądała na przekonaną. I co mnie to? To nie jej sprawa.  Nie muszę jej tego udowadniać. Przestawałam ją lubić. Teraz zaczynała mnie denerwować.
Każde następne pytanie miało podtekst do tego, że jestem z Harrym.
-W nowym filmie będziesz całowała się z Gardym Jones. Czy twój chłopak nie będzie zazdrosny?
-Nie mam chłopak. – odpowiadałam zażenowana.
Chcę, żeby ten wywiad już się skończył. I jak na zawołanie kobieta podziękowała mi za udział w programie i pożegnała się. Całe szczęście.
Podeszłam do Jane.
-Wyprowadź mnie stąd jak najszybciej, bo za chwilę zabiję tą babę.
To niesamowite jak ludzie przy poznaniu potrafią sprawić mylne wrażenie.
Wyszliśmy tylnym wyjściem i wsiedliśmy do samochodu. Wróciliśmy do domu o szesnastej dwadzieścia. Z Harry'm umówiłam  się na siedemnastą, więc miałam jeszcze trochę czasu. Przebrałam się w coś bardziej na luzie – czarne getry i szeroką koszulę z napisem „SMILE PLEASE”.
Weszłam na twittera. Oczywiście moje interakcję były zawalone wiadomościami od fanów, czy też antyfanów. Odpisałam paru osobom. W końcu trafiłam na pewien tweet:
-„Zostaw Harry'ego w spokoju! Nie pasujecie do siebie”.
To zadziwiające, jak ludzie potrafią być zdesperowani. Postanowiłam nie odpisywać na tą wiadomość. Weszłam na główna stronę. A tam co? Co drugi tweet o mnie i o Harry'm. ,,To prawda?! Harry i Chloe są razem!? *link*”  Kliknęłam. Na jakiejś stronie plotkarskiej pisali:
„Chloe i Harry spędzili razem wieczór. Rozmawiali, śmiali się, trzymali się za ręce i nawet doszło do pocałunku. Prawdopodobnie Harry spędził noc u Chloe. Co o tym myślicie? To miłość czy wszystko było na pokaz?”
Czytałam to z otwartą buzią. Nie mogłam uwierzyć, co ludzie wymyślą, żeby tylko wywołać plotkę. Znaczy spotkałam się z tym nie raz, ale to już była przesada.
-Na pokaz?! Kurwa, jaki pokaz? – byłam kompletnie wyprowadzona w równowagi.
Miałam zamiar wziąć laptop i wyrzucić go przez okno, ale przeszkodził mi sygnał komórki. Odebrałam
-Halo – warknęłam.
-Hej, wszystko gra? – to był Harry.
-Nie za bardzo. – nie miałam zamiaru udawać, że wszystko dobrze.
-O co chodzi?
-Sprawdzałeś wczoraj czy dziś internet?
-Nie, a co?
-Wszystko opowiem ci jak się spotkamy.
-No to możesz wychodzić. Jestem pod twoim domem.
-Gdzie jesteś?! – szybko pobiegłam na dół i otworzyłam drzwi. – Co ty tu robisz?! – uśmiech zniknął chłopakowi z twarzy.
-Sorry, nie odpisywałaś. Nie wiedziałem, gdzie mamy się spotkać.
-Dobra nieważne. Szybko wchodź do samochodu – widząc, że jestem zła, nie protestował tylko wykonał polecenie.
-Wychodzę! – krótko rzuciłam do Jane i też wsiadłam do auta. –Gdzie jedziemy? – zapytałam się chłopaka.
-Pomyślałem, że może tam, gdzie przedwczoraj.
-O nie. Tylko nie do żadnych miejsc, gdzie jest dużo ludzi. – chłopak zrobił minę świadczącą o tym, że nie wie o co chodzi.
-Jedź do tej kawiarni przy ulicy Makarena. Opowiem ci wszystko w drodze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz