poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 40.

14. kwietnia Jane wróciła do domu, tak jak już wcześniej przewidziałam, ze szpitala, z nowymi informacjami. Mianowicie, data przedstawienia nowych piosenek została przesunięta na za dwa tygodnie, przez co podskoczyłam do góry, lecz na nieszczęście to nie był koniec nowinek. Nagrania do nowego filmu zaczynają się miesiąc wcześniej. Po tej wiadomości zbladłam i jak kołek padłam na kanapę.
-Już po mnie - odparłam ledwo słyszalnie.
-Mam nadzieję, że jesteś przygotowana?  - spytała nieco srogo menadżerka.
-Tak - przełknęłam ślinę. Miałam nadzieję, że reżyser nie będzie gburem.
-To dobrze. Za tydzień masz spotkanie z ekipą filmową, więc niczego nie planuj - powiedziała rzeczowo, a ja kiwnęłam głową ze zrozumieniem. Gdy kobieta miała już odejść, nie powstrzymawszy się, zawołałam ją po imieniu.
-Tak Chloe?
-Co z Davem? - spytałam ostrożnie, a je wyraz twarzy zmarkotniał. Odetchnęła głęboko i przycupnęła na skraju sofy.
- Lekarze mówią, że jest lepiej, lecz ja widzę po jego oczach, że się męczy. Naprawdę nie wiem, co z nim będzie. Modlę się, żeby z tego wyszedł. Jest dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu.
-Wyzdrowieje, wierzę w to - uśmiechnęłam się słabo i pomasowałam ją po plecach, a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi, a Jane wstała jak poparzona, aby je otworzyć.
-Chloe! Ktoś do ciebie!
Do mnie? Kto to może być?
Ruszyłam w stronę korytarza, a za chwilę ujrzałam ten promienny uśmiech.
-Cześć Perrie - przywitałam ją serdecznie z lekkim zdziwieniem na twarzy.
-Hej, nie przeszkadzam?
-Nie, właź - przepuściłam ją w drzwiach zachęcającym gestem.
Dziewczyna wykonała polecenie, zdjęła kurtkę, buty i podążyła za mną do salonu.
-Napijesz się czegoś?
-Daj cokolwiek - machnęła ręką, a ja za chwile przyniosłam nam dwie szklanki soku pomarańczowego.
-Dobra, a co cię do mnie sprowadza? - wyszczerzyłam zęby, starając się, żeby nie zabrzmiało to niemiło.
-Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Tęsknie za Zaynem i mam ochotę się komuś wyżalić, a wiem, że siedzisz w tym samym, więc idealnie do siebie pasujemy - powiedziała na jednym wdechu, na co parsknęłam śmiechem.
-Cały czas o nim myślę - przyznałam cicho.
-Tęsknię za jego spojrzeniem - zawtórowała mi blondynka.
-Za jego dotykiem - kontynuowałam.
-Za jego oddechem.
-Za jego głosem.
-Za jego uśmiechem.
-Za jego żartami.
-Za jego włosami.
-Za jego aparatem na zębach - Perrie spojrzała na mnie jak na głupią, a po chwili wybuchłyśmy gromkim śmiechem.
-Mam lepszy pomysł - odparła w końcu - Może spróbujmy na jakiś czas o nich zapomnieć.
-Niby jak? - zaciekawiłam się.
-Urządźmy sobie babski wieczór - chwyciła komórkę i wybrała numer Eleanor. - Nie masz nic przeciwko?
-No co ty. I tak bym się nudziła - rzekłam, odrzucając myśli o uczeniu się roli. Zrobię to jutro.
Ruszyłyśmy do mojego pokoju, wynalazłyśmy wszystkie moje lakiery, kosmetyki. Znalazły się także maseczki odświeżająco-oczyszczające. Po godzinie zjawiła się El. Zaczęłyśmy nakładać na swoje twarze zieloną maź, bez przerwy wymieniając się nowymi ploteczkami, ani razu nie wspominając imienia żadnego z chłopaków. Fajnie, było tak na moment zapomnieć o całym świecie i cieszyć się chwilą z przyjaciółkami. Tak, mogłam szczerze przyznać, że tym dla mnie były. Przyjaciółkami. W głębi duszy wiedziałam, że Perrie przyjechała tu też z innego powodu.
-Czytałaś artykuł o mnie i o Niallu? - spytałam nagle, gdy oglądałyśmy komedię romantyczną.
-Tak - przyznała dziewczyna, po chwili wahania.
-Dlatego przyjechałaś? Żeby mnie pocieszyć?
-Żebyś nie była sama. Też to przechodzę - przy ostatnim zdaniu ściszyła głos, a ja poczułam się jak egoistka. Przecież i ona i Eleanor zmagały się z hejtami tak samo jak ja.
-Dlaczego one to robią? - spytałam zrezygnowana.
-Z zazdrości?
-Ale co mam poradzić na to, że go kocham? - w moich oczach zalęgły się łzy, a siedząca obok mnie, El od razu objęła mnie ramieniem i oparła głowę o moją.
-Nic na to nie poradzimy. Musimy czekać, aż im przejdzie - odparła smutno Pezz.
-A ile ja mam czekać? - wypaliła cicho Eleanor, lecz w jej głosie nie było złości, lecz raczej zwątpienie.
Miałam ochotę ją jakoś pocieszyć, ale nie wiedziałam w jaki sposób. To prawda, że ona cierpi najbardziej. Fanki nigdy się od niej nie odczepią, choćby stała na głowie.
-Dobra - blondynka klasnęła w ręce - Miałyśmy się nie zamartwiać. - chwyciła pobliską poduszkę i rzuciła nią w nas z całej siły.
-Ej! - otworzyłam buzie i wymieniłam z Eleanor znaczące spojrzenie. Obie poszłyśmy w jej ślady i zaatakowałyśmy ją "niebezpiecznymi" poduszkami. Dziewczyna zaczęła uciekać, a my miałyśmy niezły ubaw.
-Dzięki dziewczyny - powiedziałam, żegnając ich po mile spędzonym wieczorze.
-Nie ma za co - odparły zgodnie i obie ucałowały mnie w policzki.
-Następnym razem spotkajmy się u mnie - zaproponowała Calder.
-Nie ma sprawy - wyszczerzyłam się, a za chwilę wszystkie się uścisnęłyśmy.
-Pa - patrzyłam jak znikają swoimi samochodami za zakrętem i zamknęłam drzwi.
Jestem szczęściarą.
______________________________________________________________________

Następnego dnia, w niedziele miałam spotkanie z kapelą. Zagrałam im moje nowe kawałki, a oni je podrasowali. Przez cały tydzień mieliśmy kilkugodzinne próby, przez co nie miałam czasu na odrabiani pracy domowej. Nie zamierzałam mówić Jane o kilku słabych ocenach, które ostatnio dostałam. I tak później się dowie, a jak na razie nie będę jej tym martwić.
Każdego dnia kontaktowałam się z Niallem przez Skype i całą siła woli zmuszałam się do nie zaglądania ani na twittera, ani na fejsa, ani na żadne inne portale społecznościowe czy plotkarskie.
-Kocham cię - mówił mi to chłopak, za każdym razem jak kończyliśmy rozmowę.
-Ja ciebie też - odpowiadałam mu najzupełniej szczerze, smutna, że musimy kończyć.
W poniedziałek, po ciężkim dniu w szkole, uświadomiłam sobie, że jest dwudziesty trzeci kwiecień, czyli tego dnia chłopcy wracali do Angli. Z podekscytowania podskoczyłam do góry i z uśmiechem na twarzy, natychmiast zatelefonowałam do blondyna. Odebrał po dwóch sygnałach.
-Jesteście już? - zapytałam szybko, nie dając mu zabrać głosu.
-Wylądujemy za godzinę.
Nie kryłam ekscytacji i głośną krzyknęłam do słuchawki.
-Chloe, ciszej, bo stracę słuch - powiedział rozbawiony Irlandczyk.
-Chcę cię już zobaczyć - oznajmiłam.
-Ja ciebie też, ale teraz muszę wyłączyć telefon. Niedługo się zobaczymy skarbie - odrzekł i od razu się rozłączył, nie dając mi szansy na powiedzenie ostatniego zdania. Ze skwaszoną miną odłożyłam telefon, ale za chwilę poprawił mi się humor, przypominając sobie jego ostatnie słowa. Niedługo się zobaczymy. Jak to pięknie brzmi, kiedy wiem, że "niedługo" nie oznacza za miesiąc lub tydzień, tylko godzinę.
Nie zwlekając, pobiegłam do łazienki aby się odświeżyć i ubrać coś w ładnego. Nałożyłam na twarz makijaż, a włosy, które były związane w kok, rozpuściłam, przez co były lekko pofalowane. Gdy byłam już gotowa, cała w skowronkach usiadłam na krześle w kuchni i spoglądałam na wskazówki zegara. Po dwudziestu minutach, doszłam do wniosku, że powinni już wylądować. Wybrałam numer Horana, lecz jego komórka nadal była wyłączona. Spróbowałam dodzwonić się do loczka, to samo. Następnie do reszty zespołu i znowu nic. Z rezygnacją odrzuciłam telefon na stół i ruszyłam do salonu, aby tam walnąć się na sofę.
-Co oglądasz? - zagadnęłam Jane, chociaż naprawdę mało mnie to obchodziło.
-Jakiś film - odparła obojętnie kobieta, a ja skierowałam na nią wzrok. Po jej policzkach płynęły łzy. W mgnieniu oka znalazłam się przy niej i objęłam ją ramieniem.
-Jane, co się stało? - spytałam przerażona.
-Dave poprosił mnie o rękę - rzekła, a w jej głosie nie słychać było radości.
-To wspaniale! - krzyknęłam i mocno ją uścisnęłam. - Nie ma co płakać. Trzeba się cieszyć!
-Ach wiem - kobieta przetarła policzki. -Tylko, że...
-Co? - spytałam, widząc zawahanie menadżerki.
-A jeśli to takie jego pożegnanie? - jej głos się załamał.
-Głupstwa opowiadasz. Kocha cię i chce spędzić z tobą całe swoje życie. On też wierzy, że z tego wyjdzie i że będzie mógł z tobą założyć rodzinę.
Kąciki ust Jane, lekko się podniosły.
-Może masz racje..
-Może? To jest oczywiste! I proszę mi tu nie płakać, a jak już coś, to ze szczęścia!
Kobieta zachichotała, a po chwili uniosła rękę, aby pokazać mi piękny pierścionek zaręczynowy widniejący na jej palcu.
-Boże, tak się cieszę! - ponownie się na nią rzuciłam, dając się ponieść emocjom. - Kiedy planujecie ślub?
-Jeszcze nie wiemy, ale Chloe - przerwała, a jej twarz spoważniała.
-Tak?
-Czy zechciałabyś być moją druchną?
-Ja? - spytałam z nie do wierzeniem.
-Nie wyobrażam sobie na tym miejscu nikogo innego.
-To będzie dla mnie zaszczyt - uśmiechnęłam się szeroko i ponownie ją uścisnęłam. - Musimy to uczcić!
-Dave mówił, że może uda mu się na jeden wieczór wyjść ze szpitala, aby spędzić z nami czas. Idealna okazja, abym cię z nim zapoznała.
-Już nie mogę się doczekać - pisnęłam cicho.
-Możesz zaprosić też tego swojego Harry'ego.
-Nialla - poprawiłam ją szybko, próbując nie popsuć atmosfery.
-Ach no tak. Mylą mi się ich imiona - tłumaczyła się, a ja zaśmiałam się, chyba trochę za sztucznie.
-Nie szkodzi. Właśnie dzisiaj przylecieli. Zaraz do niego zadzwonię.
-To ja jadę do szpitala - kobieta szybko chwyciła swój płaszczyk i, prawie, że w podskokach, wybiegła z mieszkania. Na widok jej ekscytacji wybuchłam gromkim śmiechem, po czym ponownie zadzwoniłam do swojego chłopaka.
Nie odebrał, tak i jak kolejne 10 połączeń.
____________________________________________________________________________

Minęło półtorej godziny od ostatniej rozmowy z Irlandczykiem. Zaczynałam się martwić, lecz co mogłam zrobić? Zapominając o swoim postanowieniu, weszłam na fanpage "One Direction Poland" i tam zobaczyłam zdjęcia z lotniska, a na nim tłumy fanek. Adminki informowały, że chłopcy zostali, aby rozdać autografy osobom, zgromadzonym na lotnisku.
Fajnie, że Niall o mnie pomyślał.
Przejrzałam jeszcze raz zdjęcia, przedstawiające uśmiechniętego Horana z pięknymi dziewczynami i nie panując nad swoim mięśniami, podniosłam się z siedzenia i w mgnieniu oka znalazłam się poza mieszkaniem, ubrana w kurtkę, buty i szalik. Podbiegłam kawałek, aby wezwać taksówkę, która zatrzymała się po pięciu minutach niecierpliwego czekania.
-Na lotnisko - wypaliłam bez zastanowienia i po dwudziestu minutach znalazłam się na miejscu. Nie zważając na bandę fotoreporterów pobiegłam przed siebie i zatrzymałam się dopiero wtedy, gdy ujrzałam wielki tłum dziewczyn, próbujących dostać się do swojego upragnionego celu. Po chwili ujrzałam bujne loki Harry'ego i stając na placach, pomachałam ręką, aby któryś z nich mógł mnie zauważyć. Nagle moja osoba zwróciła uwagę fanek. Dało się słyszeć szepty w stylu "Co ona tutaj robi?", ale nie przejmowałam się nimi. Nadal szukałam wzrokiem tej upragnionej twarzy.
-Chloe? Co ty tutaj robisz? - ktoś krzyknął nieco głośniej, lecz to na pewno nie była fanka.
-Paul - rozpoznałam ochroniarza chłopaków. -Jest możliwość, abym jakoś dostała się do Nialla?
-Chodź za mną - po chwili zauważyłam, że cały obszar, na którym się znajdowaliśmy był zamknięty. Najwidoczniej chłopaki już wcześniej zaplanowali spotkanie z fanami, ale nie raczyli mi o tym powiedzieć. Mężczyzna zaprowadził mnie w głąb korytarza, gdzie było nieco ciszej i kazał mi czekać. Z daleka widziałam piszczący tłum fanek i miałam wrażenie, że one też mnie widzą. Po chwili moim oczom ukazała się twarz anioła. Bez wahania rzuciłam mu się na szyję, a ten podniósł mnie do góry. Usłyszałam donośny krzyk i pisk oburzenia, a może i aprobaty?. Nie obchodziło mnie to. Liczyło się tylko to, że jest tu ze mną Niall. Miesiąc rozłąki dał nam się we znaki, bo nie mogliśmy się od siebie oderwać.
-Nie bałaś się? - szepnął mi do ucha blondyn.
-Bałam - przyznałam i jeszcze mocniej do niego przyparłam. - Lecz nic na to nie poradzę. Za bardzo cię kocham.
Po tych słowach wpiłam się w jego usta, zapominając o tym, że obserwuje nas ponad setka szalonych directioners.
____________________________________________________________________________

wtorek, 24 września 2013

Rozdział 39.

Trzeba wziąć się do pracy. 
Kolejny raz podjęłam próbę wzięcia swojego zeszytu i tym razem nikt mi w tym nie przeszkodził. Chwyciłam "magiczny" długopis i przyłożyłam jego końcówkę do pustej kartki. 
Jak mam się skupić skoro ciągle myślę o Niallu?
Siedziałam w takiej pozycji jeszcze przez następne pięć minut, aż w końcu wpadłam na genialny pomysł. Nie skupiaj się. 
,,Sposób, w jaki się poruszasz, sposób, w jaki mówisz
Sposób, w jaki wypowiadasz moje imię
To piękne, wspaniałe, nie waż się nigdy zmieniać
Hej Stephen, dlaczego ludzi zawsze odchodzą?
Sądzę, że ty i ja powinniśmy pozostać tacy sami"'

Napisałam bez wahania, dłużej się nie zastanawiając. Przekaz raczej jest jasny. Nie chcę aby Niall się zmienił, jest cudowny taki, jaki jest. Piosenka ma być skierowana wprost do chłopaka, lecz nie chciałam użyć jego imienia, to by było zbyt ryzykowane, a w ogóle tak jest bardziej romantycznie. 
No i super, blokada.
Nie wiedziałam, co napisać dalej. Pstrykałam długopisem, gorączkowo myśląc nad dalszą częścią. Co jest ze mną? Słowa powinny wypływać, a zamiast tego tkwią mi w głowie i za cholerę nie chcą przejść na kartkę. Ciekawe co teraz robi Niall? Dlaczego nie przyjechał. Miał to zrobić. Jest już ciemno. Może coś mu się stało albo po prostu zapomniał.
,,Przyciemniają uliczne światła
Jesteś dla mnie idealny
Czemu nie ma cię tu dziś wieczorem?
Czekam tu samotnie, więc
Przybądź, pokaż się
Przyciągnij mnie do siebie
I jaśniej, jaśniej, jaśniej"
Wiedziałam, że nie zdołam już dzisiaj nic dodać do tej piosenki, no ale nie mogłam się tak szybko poddać. Zaginałam kartkę w zeszycie, rozmyślając nad innym tekstem. W pewnej chwili przerzuciłam stronę i zauważyłam słowa, które napisałam parę dni temu.
,,Zrób mi przysługę
Powiedz mi co o mnie myślisz
Powiedz mi jak chcesz aby było"
Powiedział, kocha mnie. Już to wiem. 
,,Oh, sprawiasz że mam głowę w chmurach
Oh, sprawiasz że myślę na głos
Im więcej marzysz o mnie, tym bardziej wierzę"
Wszystko jest chyba jasne. Przynajmniej dla mnie.
,,Dajesz mi powód do działania  (powodem jest jego miłość, a działanie to po prostu pisanie piosenek) 
Czy wiesz, że widać szczęście w tych oczach?"
,,To tak jak moje urodziny
Za każdym razem jak na mnie patrzysz
To jest jak najlepszy dzień
Za każdym razem, kiedy marzysz"

Trochę zajęło mi czasu uporządkowania tego w jeden kawałek, ale po półgodzinie wyszło i nowa piosenka była gotowa. No prawie. Muzykę miałam już w głowię, tylko jeszcze musiałam ją zagrać. Ale nie dzisiaj...
Skierowałam wzrok na, samotnie leżący na biurku, scenariusz. Uwielbiałam się uczyć nowych ról, ale miałam tego wieczoru natłok myśli. Wiedziałam, że nic z tego nie będzie, dlatego postanowiłam położyć się spać, a dopiero jutro po szkole zając się scenariuszem. Nie zważałam na głosik w mojej głowie, który radził mi, żebym tego nie robiła. Moim mottem życiowym jest: Pieprzyć konsekwencje.
_____________________________________________________________________________

Mimo, że po lekcji chciałam od razu zabrać się za naukę roli, mój umysł mi na to nie pozwalał. Wciąż wpatrywałam się w stronę komórki, która leżała na szafce i miałam wielką ochotę zadzwonić do mojego słodkiego Irlandczyka, ale wiedziałam, że nie mogę. Muszę się skupić. Za dwa tygodnie powinnam mieć gotowe 6 piosenek, a jak na razie napisałam jedną. Tak to jest jak się odkłada pracę na później. Dlatego teraz już tego nie robię. 
No dobra, staram się nie robić.
Uniosłam rękę i próbowałam dosięgnąć do scenariusza. Wiem, że mogłam po prostu się trochę podsunąć, aby plik stron znalazł się w moich rękach, lecz byłam na to zbyt leniwa. 
Po ciężkich zmaganiach się w oporem, wreszcie chwyciłam przedmiot i gdy już miałam otworzyć pierwszą stronę, ktoś nagle zapukał do drzwi.
-Proszę - krzyknęłam, z lekką ulgą, po chwili w moim pokoju ukazał się chłopak, na którego widok serce zaczęło mi bić szybciej.
-Przeszkadzam? - spytał Niall, widząc mnie ze scenariuszem w ręku.
-Nie - rzuciłam skoroszyt z powrotem na szafkę. Nie miałam zamiaru go spławiać, wręcz przeciwnie, pragnęłam spędzić z nim każda wolną jak i niewolną chwilę. - Siadaj. 
Uśmiechnął się i już za chwilę leżał obok mnie.
-Przyniosę coś do picia - powiedziałam i ruszyłam szybko w stronę kuchni. Nalałam nam coca-coli i nie wiedząc czemu, ręce trzęsły mi się przy tym niemiłosiernie. Może to z przemęczenia?
Wróciłam do swojego pokoju i podałam chłopakowi szklankę z zimnym napojem.
-Dziękuję - Irlandczyk upił łyk, po czym postawił rzecz na półkę przy łóżku, a następnie położył się przy mnie i wpatrywał się we mnie ze słodkim uśmiechem na twarzy.
-O co chodzi? - lekko się zaczerwieniłam i napiłam się coli. Poszłam w jego ślady i także odstawiłam szklankę, po czym położyłam się przodem do niego, przez co teraz nasze twarze były oddalone od siebie zaledwie 5 centymetrów, dzięki czemu mogłam podziwiać jego piękną twarz, przyglądając się jej wszystkim szczegółom. Oczy, nos, policzki, usta. Niewiele myśląc, musnęłam jego wargi i powróciłam na poprzednią pozycję, nadal się w niego wpatrując. Był lekko zdziwiony, i co najważniejsze, nienasycony. Poruszył się, co zwiastowało, że chce jeszcze raz wpić się w moje usta, ale ku jego zaskoczeniu odsunęłam się i uśmiechnęłam się zawadiacko. 
-O co chodzi? - spytał zbity z tropu.
-Mieliśmy napisać razem piosenkę, pamiętasz? 
-Nie może to poczekać? - spytał chłopak, próbując przysunąć mnie do siebie.
-Nie - odparłam stanowczo, podniosłam się z łóżka i ruszyłam w stronę pianina, po chwili chłopak siedział już obok mnie.
-Potrafisz grać na pianinie? - zapytałam.
-Tylko na gitarze.
-No nic - otworzyłam zeszyt z nutami i położyłam palce na klawiszach. - Zagram ci melodię, którą ostatnio skomponowałam.
-Spoko - chłopak wciąż nie spuszczał ze mnie wzroku, co trochę mnie onieśmielało, ale zaraz z pod moich palców, zaczęły wypływać dźwięki melodii i odpłynęłam wraz z nią. Gdy doszłam do refrenu, spojrzałam na blondyna, którego niebieskie tęczówki, nadal tkwiły we mnie. Uśmiechnęłam się lekko, a on odwzajemnił gest, po czym skierował wzrok z powrotem na instrument. Kiedy skończyłam, odetchnęłam głęboko, a po chwili dech w piersiach zabrał mi namiętny pocałunek Horana. Po kilku sekundach odkleił się ode mnie i spojrzał mi głęboko w oczy.
-To było piękne.
-Dzięki - zarumieniłam się i wstałam, aby się napić. Chłopak poszedł w moje ślady, a po chwili zaczął nucić refren, przed chwilą usłyszanej, muzyki. Zaśmiałam się cicho i opróżniłam szklankę, po czym podeszłam do niego i musnęłam jego usta.
-Każdy nasz pocałunek jest coraz słodszy - wyszeptał.
-Możesz powtórzyć? - poprosiłam i Irlandczyk zrobił to, tylko nieco głośniej. Bezzwłocznie chwyciłam swój zeszyt i napisałam to zdanie na pustej stronie. Powtarzałam to w kółko, a Niall wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem, a zarazem z fascynacją. Schowałam twarz w dłoniach, zastanawiając się nad kolejnymi słowami, a blondyn, korzystając z okazji, wziął laptop i rzucił się na łóżko.
-Niall myśl! - nakazałam.
-Już wymyśliłem jedno zdanie, teraz twoja kolej - wyszczerzył zęby i wystukał coś na klawiaturze.
Przewróciłam oczyma i ponownie spojrzałam na kartkę w notesie.
-Chloe? - jego głos nieco mnie zaniepokoił.
-O co chodzi?
-Chodź tu.
Odłożyłam trzymany przedmiot i położyłam się tuż przy nim. To, co zobaczyłam, zaszokowało mnie. Na stronie widniało wielkie zdjęcie moje i Nialla, trzymających się za ręce. Nie, nie, nie.
Pod nim było napisane:

,,Aktorka i piosenkarka Chloe May z członkiem boysbandu One Direction? SZOK!
15-letnia aktorka i piosenkarka Chloe May niedawno była widziana z 18-letnim Niallem Horanem - członkiem najpopularniejszego boysbandu tych czasów. Z powyższych zdjęć wyraźnie widać, że nie było to tylko przyjacielskie spotkanie. Para nie wstrzymywała się z czułościami. Przytulali się, całowali i trzymali się za rękę. - mówi jeden ze świadków. 
Podobno gwiazda jest zakochana o 3 lata starszym chłopaku, ale co tacy młodzi ludzie mogą wiedzieć o miłości? Jednak trzymamy kciuki i życzymy im, aby wytrzymali ze sobą jak najdłużej.
A co wy myślicie o tej parze? Ile czasu im dajecie?"

Gdy skończyłam czytać, oczy miałam pełne łez. Komentarze były jeszcze gorsze.
,,Ona chce go wykorzystać!"
,,Nie pasują do siebie, za duża różnica wieku ;/"
,,Dlaczego to ukrywają? Coś mi tu nie gra."
"USTAWKA"
"Niedługo się rozstaną. Daje im zaledwie miesiąc -_-"

Obraźliwe wypowiedzi ciągnęły się w nieskończoność, ale nagle chłopak zamknął laptop i odłożył go na bok.
-Oni nic o nas nie wiedzą - powiedział cicho i otarł kciukiem, płynąca po moim policzku, łzę.
-Już wiedzą - pociągnęłam nosem. - I jest dokładnie, tak jak się spodziewałam.
Usiadłam na skraju łóżka, opuściłam głowę i zaczęłam łkać. Po chwili chłopak dotknął mojego podbródka i uniósł go tak, że nasze twarze były na przeciwko siebie.
-Nie wiedzą o rzeczach, które robimy. Nie wiedzą również o wypowiedzianych "kocham cię". Nie wiedzą o nieprzespanych nocach i nie wiedzą też, że czekałem na ciebie całe moje życie - po tych słowach, czule ucałował moje usta, przez co zadrżałam z podniecenia.
-Kocham Cię - chlipnęłam przez łzy.
-Ja ciebie też skarbie - przytulił mnie mocno, a ja przyparłam do jego ciepłej klatki piersiowej. W takiej pozycji mogłam spędzić już resztę swojego życia i nie liczył się nikt inny, tylko on, Niall Horan.
__________________________________________________________________________

Irlandczyk spędził u mnie cały dzień, dopracowując tekst piosenki. Pod wieczór była już gotowa, a chłopak wyszedł o godzinie dwudziestej. Stwierdziłam, że to najlepsza pora, aby odrobić lekcję, lecz nic z tego nie wyszło. Gdy nie było przy mnie Nialla, trudniej było mi zapomnieć o tym artykule. Korciło mnie, aby zajrzeć na twittera, co ludzie o mnie piszą. W końcu to zrobiłam. Tak, jestem masochistką. Co tam zobaczyłam, znowu wywołało u mnie falę rozpaczy i złości. Wszędzie tweety w stylu, że do siebie nie pasujemy albo, że to ustawka. Pisały to directioners, dlatego bolało mnie to ze zdwojoną siłą. Na szczęście były też osoby, które popierały nasz związek i życzyły nam wszystkiego dobrego.
,,Chloe jest wspaniała. Nie wiem co do niej macie. To chyba dobrze, że Niall związał się z taką "zwykłą" dziewczyną, niż z jakaś gwiazdeczką. A wgl Chloe jest jedną z nas! Ludzie co z wami?"
Po przeczytaniu tego, cień uśmiechu zagościł na mojej twarzy, ale po sekundzie zniknął, kiedy zobaczyłam następne tweety. To było okropne. Zamknęłam szybko laptop, rzuciłam się na łóżko i wybuchłam głośnym płaczem, chowając głowę w poduszkę. Pierwszy raz czułam się tak strasznie upokorzona.
Następnego dnia beztrosko obudziłam się o godzinie ósmej, a po chwili przypomniałam sobie o sytuacji z wczoraj. Emocje trochę opadły, ale postanowiłam, jak na razie, nie włączać komputera. Dla dobra swojej psychiki.
Wypełzałam z łóżka i zeszłam na dół, aby coś zjeść, bo z głodu rozsadzało mi żołądek. Ku mojemu zdziwieniu, Jane nie było w kuchni. Zajrzałam do jej pokoju, tam też nic. Pewnie została na noc w szpitalu. W pewnej chwili zrobiło mi się wstyd. Użalałam się nad sobą, podczas gdy chłopak mojej menadżerki walczył o życie. Chciałabym go poznać.
Nasypałam do miski czekoladowych płatków i polałam je mlekiem, po czym zabrałam się za ich pałaszowanie. Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi, a ja z pędem pobiegłam je otworzyć, wciąż mając buzię pełną jedzenia.
-Harry? - otarłam brudne usta i zmarszczyłam brwi. - Co ty tu robisz?
-Mam zawieść cię do szkoły - powiedział, jakby to było normalne.
-Kto tak powiedział? - spytałam, patrząc jak bez zaproszenia wchodzi do środka i kieruje się w stronę kuchni.
-Jane mnie poprosiła. Twój ochroniarz jest zajęty - wzruszył ramionami i skosztował moich płatków. - Co się patrzysz? Ubieraj się. - skarcił mnie, widząc jak stoję kompletnie osłupiała.
-A gdzie jest Jane?
-Nie wiem, zadzwoniła tylko, żebym cię podwiózł. Nie pytałem, gdzie jest.
-Dlaczego nie zadzwoniła do mnie?
-Nie odbierałaś.
Ruszyłam schodami na górę i chwyciłam swoją komórkę. Trzy nieodebrane połączenia. Mam sen ze stali.
Umyłam się, przebrałam i nałożyłam lekki makijaż, po czym zeszłam na dół i przywołałam Harry'ego, który oglądał fotografie na komodzie.
-To twoja mama? - spytał, chyba nie pojmując, że za dwadzieścia minut zaczynają się lekcje.
-Tak, możemy już iść? - zapytałam zniecierpliwiona.
Loczek odłożył ramkę ze zdjęciem, nałożył buty, kurtkę i wyszedł z domu, który zamknęłam na klucz, a następnie otworzył przede mną drzwiczki w samochodzie. Jechaliśmy, oboje nie odzywając się do siebie słowem. Ciszę zakłócała jedynie muzyka lecąca z radia. Nie dałam rady zwierzyć się Harry'emu ze swojego problemu, chociaż wiedziałam, że on musi się zmagać z obraźliwymi komentarzami częściej niż ja. Wiedziałam, że jeśli zacznę o tym opowiadać, rozpłaczę się, a nie chciałam rozklejać się przed szkołą. Gdy byliśmy na miejscu, Harry wyszedł szybko z auta i ponownie otworzył przede mną drzwi. Wstałam, nałożyłam plecak i ucałowałam go w policzek i gdy już chciałam iść w kierunku szkoły, przyjaciel zatrzymał mnie, chwytając za rękę.
-Nie przejmuj się nimi - szepnął i mocno mnie przytulił. Mimo moich zmagań, do oczu napłynęły mi gorzkie łzy.
___________________________________________________________________________

Przez kolejny tydzień starałam nie wychodzić z domu, poświęcając czas na naukę roli, pisanie piosenek i odrabianie lekcji. Niall bywał u mnie codziennie, sprawdzając w jakim jestem samopoczuciu. Oczywiście poprawiał mi je, jak tylko go zobaczyłam. Jego widok zawsze wywoływał, i wywołuje, motylki w moim brzuchu. Pomagał mi także w geografii, w której byłam słaba, a on naprawdę dobry, a także podrzucał mi kwestię. Jestem mu wdzięczna, że był ze mną w tamtych ponurych chwilach.
12. kwietnia lecieli do Australii, do Sydney, bo tam mieli swój pierwszy występ, po dwóch miesiącach przerwy. Postanowiłem więc, dzień przed zaprosić ich do siebie na spędzanie wspólnego wieczoru. Zgodzili się, a na dodatek Liam, Louis i Zayn przyprowadzili swoje dziewczyny.
-Jestem Perrie - przedstawiła się blondynka z pięknym uśmiechem na twarzy.
-Wiem - odpowiedziałam, ponownie zapominając o ugryzieniu się w język. - Ja Chloe.
-Wiem - zaśmiałyśmy się obie i już wiedziałam, że znajdziemy wspólny język.
-Z czego się śmiejecie? - podszedł do nas Malik i objął dziewczynę w talii.
-A babskie sprawy - Perrie machnęła ręką i wymieniła ze mną znaczące spojrzenie.
Podeszłam do blondyna, który siedział samotnie na sofie, nie angażując się w poruszoną rozmowę pomiędzy resztą. Usadowiłam się obok niego i położyłam głowę na jego ramieniu.
-Niedługo się zobaczymy - powiedziałam cicho, aby go chociaż trochę pocieszyć, tak jak on to robił przez ostatnie tygodnie.
-Dopiero za miesiąc - odparł chłopak. - Nie wytrzymam tyle Chloe. - odsunął się i spojrzał mi prosto w oczy.
-Wytrzymasz, będziemy rozmawiać przez Skype'a. Będzie dobrze - uśmiechnęłam się, próbując przekonać samą siebie, ale przez to, że jestem cholernym wrażliwcem, w moich oczach pojawiły się łzy.
-Hej, nie siedzimy, bawimy się! - rozkazał Louis, wskakując na miejsce między mną, a Niallem.
Mimowolnie wyszczerzyłam zęby i szybko wytarłam rękawem pojedynczą łzę, która spływała mi po policzku.
-Chloe, gdzie masz jakieś fajne płyty? - spytał Zayn, razem z Perrie przeglądając moje szafki.
-Tam w dolnej półce, pod telewizorem - odrzekłam i ruszyłam w stronę kuchni, aby wziąć przekąski. Za chwilę poczułam czyjś oddech za swoimi plecami. Spodziewając się tam Irlandczyka, odwróciłam się z zalotnym uśmiechem na twarzy, jednak szybko zniknął, gdy okazało się, że tą osobą jest Harry.
-Aż tak mocno się rozczarowałaś? - zaśmiał się loczek, widząc moją zmianę reakcji.
-Po prostu nie wiedziałam, że to ty - także się uśmiechnęłam i wymierzyłam w niego porządnego kuksańca.
-Pomóc ci? - zagadnął chłopak, biorąc z miski apetyczne jabłko.
-Wyjmij z lodówki napoje.
-Wow, masz piwo - zdziwił się, przyglądając się zawartości mojej "skarbnicy jedzenia".
-Jak się bawić, to na całego - zażartowałam i wyminęłam go zgrabnie z miskami chipsów w rękach. Gdy oboje weszliśmy do salonu, zastaliśmy tam kompletny rozgardiasz. Louis, Liam, Zayn i Niall skakali po kanapie i po fotelach, Perrie stała na stole, gibając się w rytm muzyki, a Danielle z Eleanor tańczyły dziki taniec, na który widok zakrztusiłam się własną śliną. Stałam oniemiała, zastanawiając się, gdzie mam położyć jedzenie, aż w końcu Harry wyręczył mnie, kładąc je po prostu na podłodze i chwyciwszy mnie za rękę, poprowadził na środek pokoju. Już za chwilę, dołączyłam do Pezz, śpiewając słowa piosenki na całe gardło, a Harry razem z resztą zespołu, wygłupiał się, biegając po całym pomieszczeniu i rzucając wszystkim, co akurat wpadło im w ręce. Okazało się, że do robienia z siebie debila, nie jest potrzebny alkohol.
Całe towarzystwo rozeszło się o dwudziestej drugiej. Pożegnałam się ze wszystkim, wiedząc, że nie będę miała później okazji, gdyż wylatywali o dziewiątej rano, a ja o tej godzinie musiałam już być w szkole. Chociaż pewnie i tak nie przyjechałabym na lotnisko. Za bardzo się bałam.
Niall trzymał mnie w swoich objęciach, za nic nie chcąc mnie puścić. W gruncie rzeczy ja też tego nie chciałam.
-Będę tęsknić - szepnął.
-Ja też - wtuliłam twarz w jego szyję, powstrzymując się od płaczu.
-Będę dzwonił codziennie. Masz odbierać - odsunął mnie od siebie i spojrzał w oczy, chcąc mieć pewność czy go dokładnie rozumiem. Kiwnęłam głową i ponownie do niego przyparłam, a on łagodnie głaskał mnie po plecach. Nagle usłyszeliśmy klakson samochodu i błyskawicznie się od siebie oderwaliśmy.
-Idź już - parsknęłam śmiechem i pociągnęłam nosem.
-Kocham cię - odrzekł i pocałował mnie, przez co ugięły mi się nogi. Jeszcze raz na mnie spojrzał i pobiegł w stronę samochodu, a ja machając do niego, znowu wyczułam czyjąś obecność.
-Harry? A ty co tu robisz? - spytałam zdezorientowana.
-Robiłem siku - odparł niewinnie. - Tym razem nie spuściłem wody.
W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy, a na twarzy szeroki uśmiech, po czym rzuciłam mu się na szyję.
-Nienawidzę cię.
____________________________________________________________________________


środa, 18 września 2013

Rozdział 38

Pozowałam na pomarańczowym dywanie, przed fotoreporterami i jedyne co wtedy widziałam i słyszałam to światła fleszy i nieznajome głosy, krzyczące moje imię. Pozowanie do zdjęć zawsze było dla mnie pewną formą stresu. Niby nie muszę robić nic wielkiego, ale to całe skakanie wokół mnie sprawia, że mam lekkie mdłości.
Gdy moja "sesja" się skończyła, odeszłam na bok i zaczęłam szukać wzrokiem grupki składającej się z pięciu chłopaków. Przez moje oczy przebijały się znane osoby tj. Kristen Stewart, w niebieskiej, ażurowej sukience, tak na marginesie, wyglądała pięknie, mało osób pochwala styl Kris, ale dla mnie jest niesamowity, Selena Gomez, Kelly Osbourne, Katy Perry, Ariana Grande i wiele, wiele innych. W końcu ujrzałam piątkę moich ukochanych idiotów. Na sam ich widok, na mojej buzi ukazał się szeroki uśmiech. Nie powiem, wyglądali nieźle, ale moim zdaniem teraz ubierają się o wiele lepiej.
Po chwili oni i także mnie zobaczyli i bezzwłocznie ruszyli w moim kierunku, a raczej, tylko czwórka z nich. Loczek, widząc mnie, nieco się speszył i wycofał się, podchodząc do Taylor, która właśnie skończyła pozować do zdjęć.
-Hej Chloe - przywitał się pierwszy Zayn.
-Cześć chłopaki - ucałowałam każdego w policzek, a w tym czasie zrobiono nam mnóstwo zdjęć.-Lekka trema? - spytałam, widząc, że są nieco spięci.
-Nie... - odparł Niall. Miałam wielką ochotę się w niego wtulić, pocałować i powiedzieć mu, że wszystko będzie dobrze, ale zdrowy rozsądek nie pozwalał mi na to.
-Gdzie siedzisz? - zagadnął Louis.
-Blisko Tay, jak mniemam - odpowiedziałam, machając do przyjaciółki, tym samym ją przywołując. Przyjaciółka widząc to, przerwała rozmowę z loczkiem i udała się w naszą stronę. Styles chcąc, nie chcąc, podążył za nią.
-Hej skarbie - dziewczyna skuliła się, aby mnie objąć. Nawet jak byłam na obcasach, byłam od niej niższa,
-Tęskniłam za tobą - przyznałam, co było całkowitą prawdą. Taylor jest jaka jest, czasami mnie denerwuje swoim wtrącaniem się we wszystko i narzucaniem swojego zdania, ale kocham ją. Jest dla mnie jak siostra.
-A to chłopaki z One direction - pisnęła dziewczyna. - Nie miałam jeszcze okazji się z wami poznać.
Uścisnęli sobie ręce, przy czym Tay wymieniała po kolei ich imiona, na co wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Tylko Harry, którego na razie postanowiłam ignorować, stał cicho, ciągle na mnie zerkając.
Za chwilę podeszła do mnie Jane, informując, że zaraz rozpocznie się gala i abym weszła już do środka. Wzięłam więc Tay pod rękę, odszukałyśmy Selenę i razem udałyśmy się na swoje miejsca. Okazało się, że obok nas, siedziała Ashley Tisdale, co wywołało u mnie wielkie podniecenie i ekscytację. Bałam się odezwać, aby nie powiedzieć czegoś głupiego, ale po chwili okazało się, że Ash jest tak samo nienormalna jak my, więc już po zaledwie kilku minutach, rozmawiałyśmy jakbyśmy się znały od dawna.
Nagle poproszono nas o ciszę, światła zgasły, a na scenę wszedł Will Smith, który prowadził uroczystość. Słucham jego monologu, aż tu nagle poczułam czyjś dotyk na moim ramieniu. Odwróciłam się, a ku moim oczom ukazał się Harry Styles.
-Co ty tu robisz? - spytałam zdziwiona.
-Musimy pogadać - powiedział stanowczo.
-Akurat teraz? - wyjęczałam, dziwiąc się nad głupotą chłopaka.
-Tak.
-Zaraz chyba występujecie.
-Nie zdołam wystąpić, dopóki ci wszystkiego nie wytłumaczę - spojrzał na mnie poważnym wzrokiem, a ja zmarszczyłam brwi z wahaniem. - Proszę, zajmie mi to parę minut.
Spojrzałam na Tay, która lekko pokiwała głową. Przewróciłam oczyma i podniosłam się z miejsca, a Harry wydał się wyraźnie zadowolony. Wyszliśmy oboje za kulisy i gdy zostaliśmy sami, nastąpiła cisza.
-Miałeś...
-Posłuchaj - przerwał mi, wpatrując mi się prosto w oczy. - Ta dziewczyna. Ona...
-Nieważne. Nie obchodzi mnie to. Możesz to robić z kim chcesz i kiedy chcesz. Nie moja sprawa.
-To dlaczego tak się wkurzyłaś?
-Sama nie wiem. Może myślałam, że jesteś jednak inny. Myliłam się - wzruszyłam niby obojętnie ramionami i już miałam wrócić na salę, gdyby nie dłoń loczka, chwytająca mnie za nadgarstek.
-Ale to nie było tak - odparł, a ja głęboko westchnęłam. - Na prawdę. Do niczego nie doszło.
-Zanim nie weszłam...
-I tak bym tego nie zrobił! - zaskoczył mnie jego wybuch. - Nie dałbym rady.
-Dlaczego?
-Robiąc to, czułbym, że cię ranię - szepnął, a ja przełknęłam ślinę.
-Harry, ja nie...
-Zadzwoniłem do niej, bo chciałem odreagować, po tej dziwnej sytuacji u ciebie.
Miałam nadzieję, że oboje o tym zapomnimy, ale najwyraźniej to zdarzenie musiało wrócić.
-Czułem się przygnębiony i...
-...chciałeś wypełnić pustkę seksem z obcą ci osobą.
-Nie jest obca - wyrwało mu się.
-Nie wnikam - odparłam, ruszając do wyjścia.
-Chloe, czekaj - chłopak wyprzedził mnie i stanął na przeciwko, ogradzając mi przejście.
-Coś jeszcze? - spytałam z niecierpliwiona.
-Nie bądź zła - chciałam krzyknąć mu twarz, że będę na niego zła kiedy mi się zechcę, ale ujrzałam jego zabłąkany, pełen wyrzutów wzrok i mój wyraz twarzy złagodniał.
-Nie jestem zła. Po prosu nie rozumiem, dlaczego w to wszystko zamieszana jestem ja. Przyjaciel po kłótni z przyjaciółką nie pociesza się sypianiem z jakąś laską.
-Nie wiem jak to wytłumaczyć - opuścił głowę, a ja podniosłam ją jednym ruchem ręki.
-Ale musisz to zrobić.
Westchnął głęboko, odchrząknął i zerknął kilka razy na swoje palce.
-Chloe, ja...
-Harry, gdzie ty się włóczysz, zaraz występujemy! - do pomieszczenia wpadł zadyszany Liam. - Szukałem cię wszędzie, wszyscy to robią. Co ty odpierdalasz?
-Już idę - machnął porozumiewawczo ręką.
-Już, czyli teraz - Payne podszedł szybko do loczka i chwycił go za ramię. - Wybacz Chloe - zwrócił się do mnie i po chwili oboje zniknęli, za drzwiami, zostawiając mnie samą.
Wróciłam na swoje miejsca, kiedy akurat odczytywano kategorie za "Najlepszą Piosenkę", w której była nominowany mój utwór.
-I co?? - spytała Taylor.
-Nic.
-O czym rozmawialiście?
-Ach, sama nie wiem. Tłumaczył mi się, ale i tak się nie dowiedziałam niczego nowego.
-Ale ty i on...
-Jesteśmy przyjaciółmi. Ile razy mam ci mówić?
-Czyli jest wolny, tak?
-Raczej tak - przyznałam niepewnie, przegryzając wargę.
-Myślisz, że... - głos Taylor zagłuszył nagły krzyk i oklaski. Ku mojemu zdziwieniu prawie wszystkie buzie były skierowane właśnie na mnie. Mam coś na twarzy?
-Chloe! Idź po nagrodę - otrzeźwiła mnie Sel, a ja wybałuszyłam oczy.
-Wygrałam? - na mojej twarzy błyskawicznie pojawił się banan, a moje nogi zaczęły się plątać, gdy szłam w stronę sceny. Wręczono mi nagrodę, ogłosiłam przemowę, której brakowało jakiejkolwiek składni i sensu, a następnie wyszłam za kulisy, gdzie stali, już gotowi do występu, chłopcy z 1D.
-Gratulacje - krzyknęli chórem, a Niall pocałował mnie przelotnie w policzek. Brakowało mi tylko uścisku przyjaciela. Spojrzałam na niego, i niewiele myślą, sama rzuciłam mu się w ramiona. Chłopak wydawał się oszołomiony i zanim odwzajemnił gest, puściłam go i udałam się w kierunku dywanu, aby pozować z nagrodą. Przed drzwiami odwróciłam się i spojrzałam na ich piękne twarze.
-Powodzenia.
------------------------------------------------------------------------------
Podczas występu One Direction znowu poczułam się jak prawdziwa fanka. Tańczyłam i śpiewałam na całe gardło, a razem ze mną Tay, Sel i nawet Ashley! Będę musiała powiedzieć chłopakom, że ona też jest ich fanką! Niestety jednak, nie zdobyli nagrody. Wyglądali na lekko przebitych, ale wiedziałam, że zaraz o tym zapomną i będą się wygłupiać. Oczywiście nie pomyliłam się. Na dodatek, jak potem się okazało, za kulisami dostali lokalne nagrody za "Brytyjski Debiut" i "Najlepszy brytyjski zespół". Miałam jeszcze nadzieję, że zostaną oblani zielonymi glutami, jednak ofiarą został Justin Bieber. Nigdy nie przestanie mnie to bawić, no chyba, że ja dostanę.
Po uroczystości, skoczyłam szybko do łazienki, a wychodząc z niej, uderzyłam kogoś drzwiami.
-Przeprasza, nie zauważyłam...Harry? - gapiłam się na osłupiałego loczka i nie wiedziałam co powiedzieć. On najwyraźniej też nie. Przytuliłam go, ale czy to oznacza, że już się na niego nie gniewam? Że nie męczą mnie te nurtujące pytania? 
-Chloe...
Bez zastanowienia, po raz drugi tego wieczoru, rzuciłam mu się na szyję, a ten zacisnął ręce na moich plecach.
Wygląda na to, że nie.
-Zapomnijmy o tym - szepnęłam mu do ucha, a ten uścisnął mnie mocniej.
-Klaudia? - powiedział z niesamowicie śmiesznym akcentem.
-Tak Harry? - odsunęłam się od niego z uśmiechem na twarzy i spojrzałam mu w oczy, czekając na jego słowa.
-Czy mogłabyś... - chłopak opuścił głowę i przegryzł wargę, co trochę mnie zaniepokoiło.
-O co chodzi?
Loczek spojrzał na mnie, a jego kąciki ust lekko się podniosły.
-Czy mogłabyś w końcu dać mi swój autograf?
-------------------------------------------------------------------------------
Następnego dnia była niedziela, czyli dzień wolny, no ale niestety nie dla mnie. Musiałam w końcu zacząć pisanie nowych piosenek, a także uczyć się roli do filmu. Na samą myśl byłam zmęczona. Gdy już zamierzałam wziąć swój zeszyt i przenieść swoje uczucia na kartkę, nagle zadzwonił mój telefon.
-Siema Louis, co tam?
-Chloe, Boże, nie wiem co mam robić - chłopak miał załamany głos i był zdenerwowany.
-Louis, spokojnie, powiedz o co chodzi - przestraszona, podniosłam się z miejsca i zaczęłam chodzić po pokoju w tą i z powrotem.
-Niall, on nagle upadł, stracił przytomność i...nie oddycha.
-Co? - w moich oczach natychmiast pojawiły się łzy. - Louis zadzwońcie po karetkę. Zaraz tam będę.
Rozłączyłam się i szybko pobiegłam w stronę drzwi.
-A ty gdzie? - zagadnęła menadżerka.
-Szybko, zawieź mnie do chłopaków - kobieta widząc moje roztrzęsienie bez żadnych ceregieli, chwyciła kurtkę i razem ze mną wybiegła na zewnątrz. Podczas drogi wszystko jej wytłumaczyłam, a po moich policzkach płynęły słone łzy.
Po dwudziestu minutach nareszcie dojechałyśmy pod dom zespołu. Bez zwłoki odpięłam pasy, wysiadłam z auta i bez pukania wpadłam do środka. Stanęłam osłupiała w korytarzy i ku mojemu zdziwieniu z salonu usłyszałam znajome głosy i śmiechy. Powoli podeszłam do tego miejsca i zauważyłam całą piątkę roześmianych twarzy.
-O Chloe, jesteś - Tommo wstał i przywitał się ze mną, lekko mnie obejmując.
-O co tu chodzi? - spytałam oszołomiona, nie będąc w stanie zrobić żadnego ruchu.
-A no tak... - Lou zerknął na resztę chłopaków.
-PRIMA APRILIS! - krzyknęli chórem i wybuchnęli głośnym śmiechem. Otworzyłam szeroko buzię, nie mogąc uwierzyć, że zrobili mi takie świństwo. Jak mogłam zapomnieć o pierwszym kwietnia?
-Nienawidzę was - powiedziałam opanowanie.
-My też cie kochamy - odparł Zayn i mocno mnie uściskał, a pozostała czwórka poszła w jego ślady. Nagle do pokoju wbiegła przestraszona Jane.
-Gdzie on jest? Wszystko już dobrze?
Chłopaki znowu się roześmiali, a ja wytłumaczyłam menadżerce, że był to tylko uknuty spisek.
-Na drugi rok się zemszczę - odparłam spokojnie.
-Ta, powodzenia - odrzekł Niall, całując mnie w policzek.
Napotkałam chytry uśmieszek Harry'ego.
-Co? - spytałam kapryśnie.
-Mówiłaś, że nie zdołam cię na nic nabrać.
-No w gruncie rzeczy to nie ty mnie wrobiłeś, tylko Louis, więc wcale nic nie zyskałeś.
Chłopak otworzył usta, aby zaprotestować, ale wyminęłam go szybko i klepnęłam go po ramieniu.
-Dobra, chłopaki. Fajnie było was widzieć i zobaczyć wasze roześmiane mordeczki, ale muszę już wracać.
-Nie możesz zostać? Zjemy razem śniadanie - zaproponował Liam. - Jak kochająca się rodzina.
Parsknęłam śmiechem i mój wzrok przeniósł się na Jane, która miała niepewny wyraz twarzy.
-Musisz jechać do szpitala? - spytałam cicho, tak, że tylko ona była w stanie to usłyszeć.
Kiwnęła twierdząco głową.
-Jedź, potem Niall mnie odwiezie.
Uścisnęłyśmy się mocno, menadżerka pożegnała się krótkim machnięciem ręki i za chwileę znikła za drzwiami.
-To co jemy? - zagadnął Malik, opierając się rękoma o oparcie kanapy.
-Może jajecznicę? - podsunął Lou.
-Nie, mam już jej dość. Prawie codziennie ją jemy.
-Chloe, jakieś pomysły? - spytał Harry.
Spojrzałam pytająco na Nialla.
-Na mnie nie patrz, ja zjem wszystko - odrzekł Irlandczyk.
-Naleśniki?
-To jest myśl! - krzyknął Zayn i zaczął skakać po kanapie jak nienormalny.
-Znowu cię napadł jeden z twoich ataków Malik.
-Po prostu się cieszę - chłopak sprytnie zeskoczył z mebla i nieoczekiwanie podniósł mnie do góry.
-Zayn pajacu, postaw mnie na ziemie.
Oczywiście mulat nie słuchał moich protestów i zaniósł mnie w podskokach do kuchni.i dopiero tam delikatnie postawił mnie na podłogę.
-Jesteś pojebany - stwierdziłam z szerokim uśmiechem na twarzy.
-I takiego mnie kochasz - wyszczerzył zęby i pobiegł na górę po schodach.
-Co to w ogóle miało być? - zwróciłam się do chłopaków, którzy z trudem powstrzymywali się od śmiechu.
-Nasz Zayn jest zakochany - wyśpiewał Tommo, a w moich oczach pojawił się entuzjastyczny blysk.
-To znaczy, że on i Perrie są razem? Już tak na poważnie?
-Najwyraźniej.
Niepohamowanie pisnęłam z zachwytu i klasnęłam w dłonie, przez co chłopaki spojrzeli na mnie jak na idiotkę.
-Przepraszam, to ten mój fanowski włącznik - zarumieniłam się i schowałam się za szafką, udając, że szukam jakichś składników.
-Pomogę ci - rzekł Horan i podszedł do mnie.
-Poczekajcie, tak nie będzie. Zawsze wysługujemy się Chloe. Może niech teraz któryś z was wykaże się swoimi umiejętnościami kulinarnymi - powiedział stanowczo loczek.
-O patrzcie, ktoś tu zjadł słownik - drażnił się z nim Louis, za to on wywrócił oczyma. - Dobra Harreh nie denerwuj się. Ja i Liam się tym zajmiemy. Ale jeżeli zdemolujemy kuchnię to tylko i wyłącznie wasza wina - wskazał nas palcem, a ja zachichotałam.
Harry ruszył w stronę salonu, a ja i Niall skierowaliśmy się do pokoju Horana.
-Napisałaś już coś? - spytał, biorąc brudne ubrania z podłogi i rzucając je do szafy.
-Nie, nie miałam okazji się za to zabrać, a w ogóle to nie mam pomysłów.
-Na pewno coś wymyślisz. Jesteś wielka - chłopak pokazał swój uroczy uśmiech, a na moim policzku pojawił się lekki rumieniec.
-Może napiszemy coś razem? - zaproponowałam z nutką nadziei w głosie.
-Nie wiem czy jestem godzien...
-Weź się nie wygłupiaj. Wpadnij do mnie dziś i coś wymyślimy.
-Jak sobie życzysz - ukłonił się, co wywołało u mnie atak śmiechu. - Uwielbiam twój śmiech.
-Mój? To twój jest nieziemski. Mogłabym go słuchać godzinami - przyznałam, pomijając fakt, że już to kiedyś robiłam. No wiecie, jest taki filmik na youtubie...
-Klaudia. Dlaczego akurat Klaudia? - zadał niespodziewane pytanie, siadając blisko mnie.
-Nie wiem, zapytaj moich rodziców - wzruszyłam ramionami.
-Zawsze chciałem mieć na imię Stephen.
-Stephen? Dlaczego? - parsknęłam śmiechem.
-Podoba mi się. Mój kolega z klasy miał tak się nazywał. Wszystkie laski do niego leciały.
-Mi się bardziej podoba Niallek - powiedziałam słodko, a on natychmiast czule pocałował moje usta. Odwzajemniłam pocałunek i już za chwilę zachłannie poruszaliśmy swoimi językami, a nasze ręce wędrowały na każdy fragment ciała partnera. Nie wiedząc, kiedy zdjęłam chłopakowi koszulkę i rzuciłam ją na podłogę. Dotykałam jego nagiego torsu i czułam jak bardzo mocno go pragnę. Blondyn muskał moją szyję, ręce, dłonie, aż do momentu kiedy postanowiłam przejąć inicjatywę. Popchnęłam go na łóżku, usiadłam na przeciw niego, pocałowałam usta, następnie brodę, szyję, obojczyki, klatkę piersiową i wciąż pocałunkami zjeżdżałam niżej, aż do rozporka jego spodni, gdzie zauważyłam spore wybrzuszenie, co niezaprzeczalnie mnie usatysfakcjonowało. Wróciłam na górę, jeszcze raz wpiłam się w jego usta, po czym zeszłam z niego i usiadłam na skraju łóżka. Za chwilę poczułam jego ciepłe wargi na moich ramionach, co wywołało u mnie nagły dreszcz podniecenia. Składał pocałunki na całe długości mojej ręki, a następnie chwycił moją dłoń i delikatnie ją musnął, patrząc mi głęboko w oczy.
-Kocham cię - szepnął, za to bardzo wyraźnie, a moje serce zaczęło bić jak opętane. Na pozór mogłam domyślić się co do mnie czuje, jednak powiedział mi to po raz pierwszy odkąd zaczęliśmy się spotykać. Teraz już miałam pewność, że jest mój i nikogo więcej.
-Ja ciebie też kocham - odpowiedziałam bez wahania i ponownie posmakowałam jego malinowych ust.
--------------------------------------------------------------------------------------------------





Przepraszam za takie beznadziejne nagranie, ale nie znalazłam lepszego ;/
Tak btw to...JUTRO OGŁOSZENIE DAT KONCERTÓW PO EUROPIE!

środa, 11 września 2013

Rozdział 37.



Patrzyłam z oniemieniem na przyjaciela, który stał przede nami z lekkim zażenowaniem.
-Niby dlaczego się martwiłeś? - zapytał z podejrzeniem Irlandczyk.
-Um... - chłopak przegryzł wargę, podrapał się po karku i zwrócił na mnie swój wzrok, przez co mimowolnie się uśmiechnęłam. Rozbawił mnie fakt, że loczek przez ten cały czas stał pod moim domem. Tak, byłam tego absolutnie pewna.
-Długo nie wracałeś - odparł w końcu.
-Jestem już dużym chłopcem stary - roześmiał się blondyn, klepiąc przyjaciela po plecach. - Chodź, już wracamy.
-Muszę jeszcze... - przerwał, napotykając spojrzenie Irlandczyka.-...skorzystać z toalety.
Dyskretnie walnęłam się w czoło i parsknęłam śmiechem.
-No dobra, czekam w samochodzie - wzruszył ramionami i przelotnie mnie pocałował, przez co na mojej twarzy pojawił się promienny uśmiech. Zdążyłam mu jeszcze pomachać, po czym zniknął w czarnym aucie, a ja zamknęłam drzwi. Tak jak się spodziewałam, Harry stał za mną. Czyżby zapomniał gdzie jest łazienka?
-Słucham - popatrzyłam na niego, oczekując jego słów.
-Ale co?
-Nie udawaj. Wiem, że wcale nie chodziło o toaletę. Chciałeś porozmawiać. Wal śmiało. - zachęciłam go gestem ręki.
Chłopak stał jeszcze przez chwile w milczeniu, z zaciekawieniem wpatrując się w dywanik.
-A więc...- odchrząknął, nadal na mnie nie patrząc. - Nigdzie nie pojechałem. Wciąż stałem pod domem.
-No co ty? - spojrzałam na niego błagalnie, a na jego twarzy pojawił się czerwony rumieniec.
-Przepraszam. Sam nie wiem dlaczego to zrobiłem. Chyba po prostu nie mogłem cię zostawić.
-Ale dlaczego?
-Za mocno mi na tobie zależy - chwycił moje nadgarstki i przyciągnął mnie blisko siebie.
-A...ale jak to? - spytałam całkowicie zbita z tropu.
-Jestem tak cholernie zazdrosny - tym razem nie spuszczał ze mnie swoich zielonych soczewek.
-Nie rozumiem. Raz nas swatasz, a potem tego żałujesz?
-Trudno to zrozumieć...
-To mi wytłumacz! - krzyknęłam, wydobywając swoje ręce z jego uścisku.
-Chloe jesteś dla mnie bardzo ważna - zrobił krok na przód, a ja się odsunęłam. - Proszę nie bądź na mnie zła.
-Nie jestem, chcę tylko wyjaśnień. Dlaczego tak się dziwnie zachowujesz?
Tym razem chłopak przybliżył się i złapał mnie za biodra, abym nie mogła się oddalić. Wiedziałam, że moje próby na nic by się nie zdały. Był za silny.
-Harry? - przełknęłam ślinę. Przyjaciel był stanowczo za blisko.
-Chloe - przybliżył się jeszcze bardziej, tak że nasze klatki piersiowe już się stykały. Widziałam w jego oczach nieznany błysk. Czy mam się bać? Nachylił powoli głowę i nagle...przytulił mnie. Jego loki łaskotały moją twarz. Ścisnął mnie jeszcze mocniej, przez co po chwili straciłam grunt pod nogami, po pół minucie, wypuścił mnie ze swoich ramion.
-Dobranoc - odparł krótko i najszybciej jak mógł, wyszedł.
Nie zamierzałam za nim biec. Stałam jak słub w tym samym miejscu, zastanawiając się nad tym co się przed chwilą zdarzyło, a bardziej nad tym co się NIE zdarzyło.
----------------------------------------------------------------------------
Dzień Kids Choice Awards.
-Och jakby to było wczoraj - westchnęłam i wróciłam do wspomnień sprzed kilku miesięcy, kiedy jeszcze nie znałam chłopaków z One Direcion. Muszę przyznać, że wtedy moje życie było o wiele mniej zabawniejsze i ciekawsze. Nagle z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi, a moim oczom ukazała się Jane.
-Masz już sukienkę na dzisiejszy wieczór?
-Nie - odparłam obojętnie. Jeszcze przed wczoraj mnie to obchodziło, a po wczorajszym incydencie nie mogłam myśleć o niczym innym, jak tylko o zachowaniu Harry'ego. O co mu chodziło? Nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi na to pytanie.
-Może pójdziemy na zakupy?
-Może potem.
-Mała, co się stało? - kobieta podeszła bliżej i usiadła na skraju łóżka, na którym leżałam.
-Nic, denerwuję się trochę dzisiejszą galą - skłamałam. Mówię Jane prawie wszystko, ale o sytuacji ze Stylesem nie miałam zamiaru jej opowiadać.
-Oj, wszystko będzie dobrze. Na pewno zgarniesz statuetkę.
-Mam nadzieję - uśmiechnęłam się przekonująco. Zależało mi na nagrodzie, jednak nie ona była teraz najważniejsza. Kobieta jeszcze ucałowała mnie w czoło, po czym wyszła z pokoju. Chwyciłam błyskawicznie telefon i zaczęłam pisać swój długi sms zaadresowany do Harry'ego, jednak po kilku sekundach skasowałam wiadomość. Bez sensu. Zbiegłam szybko na dół, nałożyłam buty i kurtkę.
-A ty gdzie się wybierasz?
-Muszę coś załatwić - rzuciłam szybko.
-A sukienka?!
-Coś mi wybierzesz. Pa!
-Ale Chloe! - już nie uslyszałam co miała mi do powiedzenia menadżerka, gdyż w mgnieniu oka wybiegłam z domu. Pobiegłam do pobliskiego domu, w którym mieszkał Ben, zapukałam mocno, kilka razy w drzwi, a za chwile stała w nich niska (wyższa ode mnie) blondynka.
-Czy jest Ben? - spytałam nieco zdezorientowana.
-Coś mam przekazać? - jej głos w ogóle do niej nie pasował. Była ładna, a głos miała jak stara raszpla.
-Nie, jest mi potrzebny w tej chwili! - powiedziałam stanowczo.
-A jak się nazywasz? - Wiem, że udawała. Chciała mnie po prostu wkurzyć, lecz nie dałam się wyprowadzić z równowagi.
-Chloe May - przewróciłam oczyma, widząc jej chytry uśmieszek. - Czy mogłaby pani go zawołać? Spieszy mi się.
-Nie ma go.
-Jak to nie ma? Jest mi potrzebny!
-Z tego co wiem, nie jest twoim służącym.
-O czyli znasz mnie - nie zamierzałam nadal zwracać się do tej głupiej baby per pani.
-Jeżeli to wszystko, to żegnam - powiedziała blondyna, do połowy zamykając drzwi.
-Nie wszystko - postawiłam nogę przed progiem, hamując jej domknięcie i szybko wskoczyłam do środka mieszkania.
-Hej! - oburzyła sie dziewczyna, lecz nie zdążyła nic powiedzieć, bo juz pobiegłam do salony, gdzie siedział mój ochroniarz, oglądający telewizję.
-Ben! -mężczyzna, widząc mnie w swoim domu, nieco się zdziwił.
-Chloe co ty tu...
-Ben jesteś mi potrzebny. Musze pojechać do Harry'ego, a przez to poruszenie w sprawie dzisiejszej gali, nie mam szans iść do miasta, nie zostając zaatakowana przez setki fanów, a nie mam czasu. Podwieziesz mnie?
-No jasne, przecież na tym między innymi polega moja praca - uśmiechnął się, podniósł się z miejsca, nałożył sweter i podążył za mną w stronę wyjścia, przy którym stała ta głupia zołza. Właśnie, dziwne, że za mną nie pobiegła i w ogóle kim ona jest?
-Kotku, gdzie znowu jedziesz? - spytała, całkowicie zmieniając barwę głosu, na o wiele słodszą.
KOTKU?!
-Muszę podwieźć Chloe. Niedługo wrócę skarbie.
SKARBIE?!
WHAT THE FUCK?!
Odchrząknęłam, tym samym wyczekując wyjaśnień.
-A Chloe! To jest Elizabeth. Moja narzeczona.
-Twoja co? - spytałam z nie do wierzeniem, za późno gryząc się w język.
-Pobraliśmy się tydzień temu - pocałował ją w policzek i wyszedł z domu, zostawiając otwarte drzwi.
-Nie mówił, że ma dziewczynę - powiedziałam cicho.
-Nie miał obowiązku ci tego mówić - uśmiechnęła sie wyniośle - Już teraz nie będziesz najważniejsza. Możliwe, że niedługo Ben zrezygnuje z tej nędznej pracy.
-Suka - szepnęłam i ruszyłam w stronę samochodu ochroniarza.
-Świetna jest, prawda? - spytał wyraźnie podekscytowany, zapinając pasy.
-Cudowna - burknęłam, zastanawiając się czy w ogóle ją zna - Prawdziwy anioł.
---------------------------------------------------------------------------------
Ulice były przepełnione samochodami, przez co było mnóstwo korków, dlatego po dopiero trzydziestu pięciu minutach byliśmy na miejscu, pod domem One Direction.
-Wejdziesz ze mną?
-Nie wiem, czy mi wypada...
-No co ty Ben, chodź!
Mężczyzna zgodził się i podążył za mną w stronę drzwi, w które zapukałam, a po zaledwie chwili, otworzyły się.
-Cze...a to ty - z twarzy Zayna blyskawicznie znikł uśmiech.
-Mnie też miło cię widzieć - parsknęłam śmiechem, wchodząc bez zaproszenia do mieszkania, i lekko uścisnęłam przyjaciela. - To Ben, mój ochroniarz. Chyba się już widzieliście - mężczyźni uścisnęli sobie dłonie. - Co Malik? Oczekujesz kogoś specjalnego? - uśmiechnęłam się wrednie.
-Nie twoja sprawa maleńka - uniósł dwa razy wysoko brwi.
-Hm, a czy to nie jest przypadkiem urocza blondynka, o jasnej cerze, o imieniu Perrie? - chłopak spojrzał na mnie z oniemieniem - Ja wszystko wiem - powiedziałam, nie czekając na jego pytanie.- Jest Harry?
-Tak, na górze, a co od niego chcesz? - zignorowałam jego pytanie i z pędem ruszyłam w stronę schodów. Wparowałam bez pukania do jego pokoju i zastałam go tam w samych bokserkach, leżącego na łóżku.
-Chloe? - chłopak nieco się speszył.
-Słuchaj Harry, musimy pogadać, tylko najpierw się ubierz - loczek nawet nie ruszył się z miejsca, wciąż patrząc na mnie w osłupieniu. - No co jest? Nie słyszałeś co... - nagle przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi od łazienki. Przede mną ukazała się drobna szatynka, owinięta jedynie w czerwony ręcznik.
-Oł! Ty jesteś Chloe May? - spytała lekko zaciągając.
-Nie wierzę - powiedziałam bardziej sama do siebie.
-Chloe to nie tak jak myślisz.
-Nie chcesz wiedzieć co teraz myślę - odparłam, cofając się w kierunku drzwi.
-Zaczekaj, wszystko ci wyjaśnię!
-Wróć, kiedy dojrzejesz - odwróciłam się, szybko wyszłam z pokoju i zbiegłam jak najszybciej na dół. Nie obchodziło mnie czy Harry za mną biegnie. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
-Chloe? - z kuchni wyłonił się Niall, a na mój widok, na jego twarzy pojawił się uśmiech, niestety nie mogłam tego odwzajemnić, gdyż byłam za bardzo zdenerwowana. - Co się stało?
-Chodź, porozmawiamy u mnie. Nie mam ochoty zostać w tym domu ani minuty dłużej.
Liam i Louis, którzy także pojawili się w korytarzu, patrzyli na mnie z niezrozumieniem.
-Ok - zgodził się blondyn i razem ze mną i z Benem wyszedł na zewnątrz.
------------------------------------------------------------------------
-Że co? - blondyn popatrzył na mnie zaskoczony.
-To co słyszałeś - siedziałam po turecku na swoim łóżku, obgryzając paznokcie i ślepo wpatrując się w jeden punkt. Ku mojemu zdziwieniu Horan wybuchnął śmiechem. Zmarszczyłam brwi i przerwałam katowanie swoich paznokci.
-Co cię tak śmieszy?
-Harry jest niemożliwy - uśmiech nie znikał z jego twarzy.
-To nie jest zabawne. To co zrobił było niewłaściwe.
-A co cię to obchodzi? - wzruszył ramionami.
-No - wyprostowałam się machinalnie - jest moim przyjacielem.
-Co z tego? To chyba nie zabrania mu sypiania z dziewczynami?
-Chyba nie.
-Chyba - chłopak uśmiechnął się zawadiacko
-Oj no dobra. Może robić co chce - skrzyżowałam ręce na piersi, udając obrażoną, ale mina Nialla sprawiała, że nie mogłam powstrzymać uśmiechu. - Przestań - popchnęłam go lekko, a on w tym samym czasie złapał mój nadgarstek, przyciągnął do siebie i czule mnie pocałował.
-Nie martw się o niego. To dorosły chłopiec - wymruczał, opierając się swoim czołem o moje.
-Czasami zaczynam w to wątpić - skrzywiłam się, a chłopak pocałował mój nos.
-Za dwie godziny KCA. Czas się zbierać - zerwał się nagle, patrząc na zegarek na ręku.
-Zostać jeszcze chwilę - także wstałam i podeszłam do niego jak najbliżej.
Irlandczyk schylił się i dotknął wargami moich ust. Ocierał je delikatnie, co wprowadzało mnie w stan podniecenia, a na moim całym ciele poczułam, biegnące szybko,ciarki. Wysunął język i polizał moją dolną wargę, po czym dotknął mojego pośladkach, przywierając mnie jeszcze bliżej do siebie, przez co z moich ust wydobył się cichy jęk. Blondyn korzystając z okazji wślizgnął swój język do moich ust i musnął nim moje podniebienie. Tego było za wiele. Miałam wielką ochotę rzucić go na to łóżko i rozebrać. Nie Klaudia, pamiętaj o konsekwencjach. Masz dopiero 15 lat. Miałam zamiar odsunąć się, a zamiast tego objęłam go wokół szyi. Za chwilę Niall podniósł mnie, a ja otuliłam nogami jego biodra. Muskał delikatnie skórę na mojej szyi, co niezmiernie mnie satysfakcjonowało, przez co oddychałam nierównomiernie i coraz cicho jęczałam. Po chwili chłopak położył mnie delikatnie na puszystej pościeli. i oparł ręce o łóżko, tak że znajdowałam się całkowicie w jego zasięgu, a jego głowa istniała tuż nad moją. Nie mogliśmy oderwać od siebie wzroku. Jego niebieskie oczy znów wprowadziły mnie do niewiarygodnego stanu. Żadne z nas nie ustępowało, uporczywie wpatrując się w siebie i tak ogromnie pożądając. Czułam, że zaczynam się rumienić, a moje serce dostaje nagłej palpitacji, oprócz tego uświadomiłam sobie, że na mojej twarzy widnieje szeroki uśmiech, nad którym po prostu nie mogłam, a nawet nie chciałam zapanować.
-Która godzina?  - spytałam nagle, wciąż patrząc na te błękitne, przepiękne cudeńka.
-Czy to ważne? - po tych słowach, ponownie wpił się w moje usta, lecz tym razem całował namiętnie, a nawet zachłannie, co wcale mi nie przeszkadzało. Jego ręce wędrowały na każdą część mojego ciała, a moja dłoń zatopiła się w jego blond czuprynie. Po kilku minutach chłopak sam się odsunął, co, w pierwszej chwili, bardzo mnie zawiodło, w następnej spodobało mi się, że on także chce zachować pewien dystans.
-Czas się zbierać. Została nam godzina.
-Co? - błyskawicznie przeszłam do pozycji siedzącej - Za godzinę zaczyna się gala?
-Dywan - uspokoił mnie Niall.
-Uff, dzięki Bogu - z ulgą z powrotem opadłam na łóżko - Ciekawe kiedy Jane przyjdzie z nową sukienką?
I jak na zawołanie rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę!
-Hej, mała, mam dla ciebie...O witaj Niall.
-Dzień dobry.
Jane lekko się zmieszała obecnością chłopaka i w pewnej chwili miałam wrażenie, że chce wyrazić swoje zdanie na temat chłopców w moim pokoju, ale napotkała moje znaczące spojrzenie. Niestety kobieta miewała w tym czasie zmiany humorów, ale zamiast od tego uciekać, zamierzałam z tym walczyć. Wtedy pomagałam i sobie i jej. Wiedziałam, że jest jej ciężko i normalnie nigdy nie miałaby nic przeciwko Niallowi, siedzącemu u mnie na łóżku. Miałam nadzieję, że w końcu wszystko wróci właśnie do tej normy.
-Twoja sukienka - powiedziała spokojnie, za spokojnie. Bałam się, że w końcu wybuchnie, ale nie spuszczałam z niej wzroku, tym samym mówiąc jej, że wszystko jest w porządku.
Wzięłam ubranie od menadżerki, podeszłam do dużego lustra i przyłożyłam sukienkę do siebie.
-Jest cudowna - naprawdę tak było, Jane się postarała. - Dziękuję - nie zwlekając, rzuciłam się jej na szyję.
-Haha, Chloe - oderwałam się od niej, a w jej oczach można było ujrzeć łzy. Nie mam pojęcia czy były one ze wzruszenia, czy może jednak ze smutku. Pocałowałam ją w policzek, a następnie ruszyłam w stronę łazienki, aby przymierzyć to cudo.
-I jak? - spytałam, wychodząc z toalety, pokazując się z każdej strony.
-Jest.. - Jane przełknęła ślinę, najwyraźniej nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.
-Idealnie - dokończył za nią Irlandczyk.
-Dokładnie - przytaknęła kobieta.
-Och dziękuję. Jesteście słodcy - uśmiechnęłam się serdecznie - Teraz czas na makijaż!
-A ja muszę się już zmywać - odparł smutnie chłopak.
-Nie możesz iść z nami? - spytała menadżerka, a ja dyskretnie wymieniłam z Niallem znaczące spojrzenie.
-Um..nie mam tu ubrania - wybrnął sprytnie, chociaż rzeczywiście musiał się ubrać we własnym domu. - Spotkamy się na miejscu - udzielił nam swojego pięknego uśmiechu i wyszedł, machając na pożegnanie.
-Miły chłopak - przyznała Jane.
-Wiem - uśmiechnęłam się szeroko.
-I słodki.
-Zgadza się - odpowiedziałam, coraz bardziej się rozmarzając.
-I na pewno bardzo dobrze całuje.
-Ta...czekaj, co?
-Haha, mam cię - kobieta parsknęła śmiechem, a ja rzuciłam w nią pobliską poduszką.
-Spadaj!
-Chcesz wojny? - kobieta chwyciła, rzucony w nią przedmiot i rzuciła się na łóżko, rozpoczynając tym samym poduszkową wojnę. Śmiałyśmy się przy tym na cały głos, nie martwiąc się nawet tym, że sukienka się pogniecie. Kiedy się zmęczyłyśmy, opadłyśmy zgodnie obok siebie.
-Wygrałam - powiedziała triumfalnie Jane.
-Nie, to ja wygrałam - odparłam pewnie.
-Niby co? - spytała z kpiną.
-Najlepszą menadżerkę pod słońcem.
Spojrzała na mnie z otwartą buzią, a po chwili jej oczy znowu zaczęły napełniać się łzami. Otuliłam ją mocno z uśmiechem na twarzy, tym razem wiedząc, że to łzy szczęścia.

piątek, 6 września 2013

Rozdział 36.

Chodziłam po korytarzu w tą i z powrotem z niecierpliwieniem oczekując pojawienie się Nialla w moim domu.
-Zaraz wykopiesz dziurę w podłodze - zaśmiała się menadżerka, która obserwowała mnie zza lady w kuchni.
-Boże Jane, strasznie się stresuje - przerwałam swój marsz i usiadłam na przeciwko kobiety.
-Czym? - zagadnęła, upijając łyk soku pomarańczowego.
-Nie odzywał się przez cztery dni. Wszystko może się teraz wydarzyć - odparłam smutno, strzykając palcami.
-Chyba nie myślisz, że z tobą zerwie?! Byłby kompletnym idiotą gdyby to zrobił - kobieta odstawiła pustą szklankę, podeszła do mnie  przytuliła mnie. - Wszystko będzie dobrze mała.
-Mam taką nadzieję - uśmiechnęłam się słabo, a ona pocałowało mnie w czoło. Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi, a ja błyskawicznie zerwałam się z krzesła. Zerknęłam po drodze w lustro i poprawiła włosy, po czym otworzyłam drzwi. Za nimi stał mój anioł o blond włosach. Przełknęłam ślinę i nagle zaschło mi w gardle. Czułam, że nie mogę wydobyć z siebie ani słowa.
-Hej - przywitał się grzecznie.
Nie jest zły. To dobry znak.
-Mogę wejść? - spytał po krótkiej chwili, kiedy to patrzyliśmy się na siebie w milczeniu.
Odchrząknęłam.
-Tak jasne, właź - przepuściłam go w drzwiach i przyglądałam się jak zdejmuje kurtkę i buty. Nawet przy wykonywaniu tych banalnych czynności wyglądał cudownie.
-Jest tu Harry? - spytał niespodziewanie.
-Um...Nie, to znaczy tak, sama nie wiem.
-Nie wiesz czy jest u ciebie w domu? - chłopak zmarszczył brwi.
-On tu wchodzi kiedy chce - uśmiechnęłam się szeroko, a Niall wykrzywił swoje usta w lekki grymas.
Znowu zapadła cisza. Słychać było tylko tykanie zegara i Jane krzątającą się w kuchni.
-Może pójdziemy do mnie do pokoju? - zaproponowałam.
-Jasne, czemu nie - wzruszył ramionami i podążył za mną na górę.
-Siadaj - wskazałam mu fotel, stojący w kącie, a sama usiadłam na łóżku. Gdy już Horan się usadowił, utkwiłam w nim wzrok i mimo wszelkich prób, nie mogłam go od niego oderwać.
Tym razem on odchrząknął, a moje wszystkie mięśnie się spięły. Czekałam na jego słowa.
-Chciałaś mnie widzieć.
Kiwnęłam głową.
-Po co?
-Co takiego? - nie spodziewałam się takiego pytania. Mam się tłumaczyć z tego, dlaczego chcę spotkać się ze swoim chłopakiem? To bez sensu. Jeżeli nie miał ochoty tu przyjeżdżać mógł tego nie robić. - O co ci chodzi?
-Może źle to powiedziałem
-Raczej tak.
Chłopak był najwyraźniej zakłopotany i po jego wyrazie twarzy można było wnioskować, że żałuje swoich słów. Coś mi kazało nie kontynuować tej dyskusji. Przecież nie chciałam się z nim kłócić.
-Dobra Niall, nieważne. Liczy się to, że tu jesteś i mogę cię znowu zobaczyć - uśmiechnęłam się serdecznie - Tęskniłam za tobą.
-Ja za tobą też - wstał, a następnie usiadł tuż przy mnie. - Ale nie chcę być tylko twoim przyjacielem.
-Co? - zmarszczyłam czoło z niezrozumieniem.
-Oglądałem twój ostatni wywiad. Zrobiło mi się trochę smutno.
-A! - z zażenowania walnęłam się w czoło. - O to ci chodzi. Przepraszam. Spanikowałam.
-I mam zrozumieć, że w następnym wywiadzie przyznasz się do tego, że jesteśmy razem? - na jego twarzy pojawił się znaczący uśmieszek, a ja opuściłam głowę.
-Nie wiem - odpowiedziałam cicho.
Irlandczyk dotknął mojego podbródka i uniósł delikatnie moją głowę. Patrzyliśmy sobie w oczy. Ten niezwykły błękit.
-Słuchaj Chloe, kiedyś będziemy musieli wyznać prawdę.
-Wiem - nie wiedzieć czemu po moim policzku popłynęła ciepła łza, którą blondyn szybko otarł kciukiem.
-Ale przyjdzie na to czas - dodał i mocno mnie przytulił. Boże, to prawda, że Niall Horan przytula najlepiej na całej kuli ziemskiej. Człowiek po prostu zapomina o wszystkich problemach czy zmartwieniach. Siedzieliśmy w tej pozycji przez około minuty.
-To znaczy, że dlatego nie dawałaś znaku życia przez 4 dni? - chciałam się upewnić.
-Nie do końca - chłopak podrapał się po karku. - Sam nie wiem dlaczego tak się zachowałem. Może się bałem, że teraz już nie będzie tak samo.
-Harry miał rację - szepnęłam.
-Słucham?
-Jesteśmy dziwakami.
------------------------------------------------------------------------------------
Po godzinie wszyscy, czyli ja, Niall, Harry i Jane, siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś ogłupiający program na MTV. Mieliśmy przy tym kupę śmiechu. Horan obejmował mnie ramieniem, przez co czułam się niesamowicie bezpiecznie i swobodnie. Emanowało od niego ciepło i spokój, a na dodatek ten cudowny zapach jego perfum. Czułam się wspaniale.
-Dobra kociaki, ja już idę się kłaść - poinformowała nas kobieta, podnosząc się z miejsca.
-Jest dopiero ósma. Posiedź jeszcze z nami - powiedziałam.
-Nie, jutro muszę wstać o siódmej i pozałatwiać parę spraw. Pojadę też do szpitala, aby odwiedzić Dave'a - nasiliła się na uśmiech. - Dobranoc.
-Dobranoc - odpowiedzieliśmy chórem, a następnie chłopaki z powrotem zwrócili wzrok na ekran telewizora, kiedy ja wciąż wpatrywałam się w puste miejsce, na którym jeszcze przed chwilą stała moja menadżerka.
-Coś nie tak? - spytał Irlandczyk, najwyraźniej czując moje spięcie.
-Martwię się o Jane - posmutniałam. - Widać po jej oczach, że jest jej ciężko.
-Też to zauważyłem - odparł loczek. - Ale niestety nic nie możemy zrobić.
Każdy z nas wpatrywał się ślepo w telewizor ze smutnym wyrazem twarzy.
-Wiecie co? Ja się już będę zmywał - powiedział nagle Harry - Jedziesz ze mną Niall?
-Hm - chłopak spojrzał na mnie. Jego oczy były tak pociągające, że miałam ochotę go pocałować tu i teraz, nie zważając na to, że Hazz na nas patrzy.
-Zostań - szepnęłam, robiąc maślane oczka.
-Jedź sam, później przyjadę - odparł w stronę loczka, nadal nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Jak chcesz - rzucił niepewnie - Bawcie się dobrze, na razie.
-Pa!
Po kilku sekundach usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i w tym samym czasie blondyn natychmiast wpił się w moje usta. Nie był jednak zbyt nachalny, całował delikatnie, a jednocześnie namiętnie. Przesunął swoją dłoń na moje biodro, a moja ręka wtopiła się w jego włosy. Nasze języki nie ustępowały, walcząc o dominacje. Dłoń Irlandczyka powędrowała na mój pośladek, a chłopak zaczął przesuwać się coraz bliżej. Po chwili był już nade mną, a ja leżałam plecami na kanapie. Nie mogliśmy się od siebie oderwać. Pragnęliśmy siebie tak mocno, jednak nie mogliśmy sobie pozwolić na więcej. Przynajmniej ja nie mogłam. Oparłam dłonie o jego klatkę piersiową, próbując go odepchnąć, lecz nie przestawałam go całować. Nagle chłopak zaczął zjeżdżać niżej i już po chwili całował namiętnie moją szyję. Jęknęłam cicho, co usatysfakcjonowało blondyna. Naparł na mnie mocniej, a jego zwinny język czułam na swojej szyi.
-Niall - chciałam poprosić, żeby przestał, lecz nie mogłam tego z siebie wydusić. Chłopak oderwał się od mojej szyi, oblizał dolną wargę, pocałował mnie krótko w usta, a następnie wrócił do pozycji siedzącej, chwytając moją rękę i ciągnąc mnie do siebie.
-Co jest? - spytałam nieco zdezorientowana.
-Jane - powiedział niemo, wskazując głową w stronę kuchni.
Ujrzałam otwarte drzwiczki od lodówki, a za nimi nogi mojej menadżerki. No tak, przez Nialla zapomniałam o istnieniu Jane. Brawo Klaudia.
-Może pójdziemy na górę? - zaproponowałam.
-Chyba już pójdę - odparł, patrząc na zegarek.
-Dlaczego? - posmutniałam. Przez głowę przeszła mi myśl, że zachowuje się jak jakaś desperatka. Spokojnie dziewczyno, przecież możesz mieć go dla siebie codziennie.
-Jutro musimy wstać o dziewiątej, bo mamy wywiad w Belfast. Chcę wcześniej się położyć.
-Ale zobaczymy się?
-Wrócimy późno w nocy.
No może niekoniecznie codziennie.
-No cóż, może jakoś wytrzymam - uśmiechnęłam się słabo, a chłopak pocałował mnie w czoło.
-Każda chwila bez ciebie jest chwilą straconą - wyznał, po czym pocałował mnie w usta. To był miły pocałunek. Takie lubiłam najbardziej, chociaż tym namiętnym też nie miałam nic przeciwko.
Podprowadziłam go do drzwi i znowu obserwowałam jego ubieranie się. Muszę przyznać, że robił to bardzo seksownie i kręciło mnie. Tak, jestem dziwna.
-To do...
-Gali Kids Choice Awards? - wtrąciłam - Występujecie, prawda?
-A ty jak zwykle wszystko wiesz. Niczym nie można cię zaskoczyć - zaśmiał się, a moje serce zabiło nieco szybciej.
-Może przyjdziesz do mnie przed galą?
-I razem na nią pójdziemy? - na jego twarzy znów pojawił się znaczący uśmiech.
-Wiesz...- przegryzłam wargę z zakłopotania. Przybycie z Niallem na imprezę, to jak wyznanie całemu światu, że jesteśmy razem.
-Wiem - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek, na którym natychmiast pojawił się rumieniec. - Dobranoc moja księżniczko.
-Pa Niallku - uśmiechnęłam się szeroko.
Chłopak otworzył drzwi, a za nimi stał niespodziewany gość.
-Harry? Co ty tutaj robisz? - zdziwił się Irlandczyk, widząc niepewnie uśmiechającego się przyjaciela.
-Martwiłem się o ciebie.
-------------------------------------------------------------

Zauważyłam, że pod rozdziałam jest coraz mniej komentarzy. Nie podoba wam się? Piszcie co, chętnie przyjmę krytykę i poprawię błędy. Proszę, przedstawiajcie swoją opinie, gdyż wasze zainteresowanie i zaangażowanie mobilizuje mnie do dalszego pisania.
A więc zasada:
20 komentarzy = następnych rozdział



wtorek, 3 września 2013

Rozdział 35.

Obudziłam się po zaledwie godzinie, dlatego że KTOŚ wciąż się wiercił na moim łóżku.
-Nie śpisz już? – spytał niewinnie.
-Zamknij się i wynoś się z mojego domu – powiedziałam opanowanie.
-Jeszcze się nie wyspałaś?
-Harry proszę. Od jutra muszę zacząć pisać piosenki na nową płytę, do tego uczyć się roli, chcę chociaż przez chwilę mieć spokój.
-Ok, rozumiem – loczek przybrał poważną minę – To ja się będę zmywał.
Podniósł się, nie zmieniając wyrazu twarzy.
-Harry, serio, bardzo bym chciała spędzić z tobą jak najwięcej czasu, ale muszę…
-Chloe, spoko. Musisz odpocząć – uśmiechnął się w sposób jaki uwielbiam i pogłaskał mnie po głowie – Miłego relaksu.
Mimowolnie się zaśmiała, a chłopak uraczył mnie jeszcze swoim przyjemnym uśmiechem, po czym zniknął za drzwiami.
Wreszcie spokój.
Niewiele myśląc, zapadłam w głęboki sen, a obudziłam się dopiero o dziewiątej, następnego dnia.
-Pobudka – powiedziała Jane, wkraczając do mego pokoju.
-Już nie śpię.
-No to wstawaj szybko – kobieta klasnęła w dłonie.
-Jest niedziela – zmarszczyłam czoło.
-Masz dzisiaj wywiad w „Good Morning London”, nie pamiętasz?
Machinalnie walnęłam się w czoło.
-Na śmierć zapomniałam.
-Ach, na szczęście masz mnie – kobieta wyszczerzyła zęby. – Masz tu ciuchy od projektantki.
-Nie mogę ubrać czegoś swojego?
-Masz być na dole za pół godziny – zignorowała moje pytanie, wychodząc z pokoju.
Ekstra.
Chwyciłam ubrania, leżące na krześle, które przyniosła Jane i uważnie się im przyjrzałam.
Nie podobają mi się.
Odłożyłam je z powrotem na miejsce i zamiast nich, wzięłam ulubioną koszulę i dżinsy, po czym udałam się do toalety.
-To nie jest strój od projektantki.
-I? – uniosłam brwi. Wiem, zachowywałam się jak rozpieszczony bachor, no ale u każdego czasem włącza się buntownik, a ja nie zamierzałam na wszystko przystawać.
-Z wiekiem stajesz się coraz bardziej nieznośna – stwierdziła Jane.
-A ty wymagająca – minęłam ją, siadając przy stole. Kobieta otworzyła buzie, a po chwili znowu ją zamknęła. Chyba uznała, że nie ma sensu kontynuować tej dyskusji.
Zjadłyśmy w ciszy, udałyśmy się do samochodu Bena i po godzinie byliśmy na miejscu. Do wywiadu zostało trzydzieści minut, więc spokojnie miałam czas, aby wyjść do fanów. Niestety, ten pomysł komuś nie przypadł do gustu.
-Masz się stąd nie ruszać. Nie chcę cię zaraz szukać po całym mieście – skwitowała Jane.
-Tylko na chwilkę. Możesz wyjść ze mną – złożyłam ręce i pięknie ją prosiłam.
-Chloe…
-Proszę… - zrobiłam maślane oczy, a przecież im nikt nie może się oprzeć.
-No zgoda – a nie mówiłam!
-No to chodź – złapałam ją za rękę i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy tylko je otworzyłam wydał się ryk i pisk. Fani. Moich kochani Springers.
-Cześć wszystkim!
Rozdawałam autografy osobom, które stały najbliżej ogrodzenia i wymieniłam parę słów z kimkolwiek mogłam. Obok mnie stała, lekko podenerwowana menedżerka. Jednak nie zamierzałam się nią przejmować. W tej chwili liczyła się tylko ta grupa osób, która zabrała się jedynie po to, żeby mnie zobaczyć. Niesamowite, prawda?
------------------------------------------------------------------------------------------
-Jak się czujesz Chloe?
-Dziękuję, bardzo dobrze – odpowiedziałam z szerokim uśmiechem na ustach. Fani potrafią poprawić humor i to w stu procentach.
-Mam do ciebie pytanie – dziennikarz zarzucił nogę na nogę , przez co wyglądał bardzo komicznie, lecz próbowałam zachować powagę. – Twój film pojawi się…?
-W czerwcu. Jedenasty czerwiec, serdecznie zapraszam.
-Czy jest już osoba, która wybierze się z tobą na premierę?
-Właściwie to tak – powiedziałam, zapominając ugryźć się w język.
-Uuu, a mogę wiedzieć kto jest tym szczęściarzem?
-Umm….to niespodzianka? – uśmiechnęłam się, kryjąc zagubienie.
-No weź, mi możesz powiedzieć.
Jesteśmy w telewizji geniuszu.
-Powiem ci po programie – wybrnęłam sprytnie.
-No dobra – puścił mi oczko.
I tak ci nic nie powiem.
Mężczyzna kontynuował wywiad, a ja przez cały czas obawiałam się tego, że zaraz poruszy bardzo stresujący temat.
-Ostatnio widziano cię z Niallem Horanem – po tych słowach, na ekranie za mną wyświetliła się fotografia, przedstawiająca mnie i Irlandczyka w Tesco. Jak na zawołanie! – Co masz na swoje wytłumaczenie?
Z niczego nie muszę ci się tłumaczyć! To moje życie i moja sprawa!
-Przyjaźnimy się, to nic wielkiego – coś mi mówi, że będę żałować tych słów.
Facet zażartował, co było nawet zabawne, ale i tak nie zaczęłam darzyć go sympatią.
Potem były pytanie o moją dalszą karierę muzyczną etc. Nie powiem, było w miarę dobrze i momentami śmiesznie. Całkiem udany wywiad. Nie licząc tych głupich wpadek. No nic, przecież człowiek uczy się na błędach.
----------------------------------------------------------------------------------------
-Za dwa dni Kdis Choice Awards! W co ja się ubiorę?
-Może w jakąś sukienkę?
-Dzięki Harry, ty to potrafisz doradzić.
-Mhm – chłopak jak zahipnotyzowany wpatrywał się w ekran telewizora.
-Harry! – walnęłam go z całej siły poduszką.
-Co? – spytał, rozbudzony z transu.
-Nie wiem w czym mam iść galę! – podniosłam ręce z rezygnacją.
-Mam ci pożyczyć swoje ciuchy?
-Nie, nie chcę wyglądać jak skończona ciota.
-Dlaczego jesteś taka niemiła? – popatrzył na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
-Bo mnie nie słuchasz i nie poświęcasz mi zbytniej uwagi – zrobiłam smutną minę.
-Chloe masz chłopaka. Idź go pomęcz.
-Ugh! – zdecydowanym ruchem podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę kuchni.
-Co tam mała? – zapytała Jane, wyciągając coś z lodówki.
-Nic – usiadłam na taboret i oparłam głowę o dłonie.
-Mi przecież możesz powiedzieć – odparła kobieta, siadając naprzeciwko mnie.
-Tak myślisz? – spiorunowałam ją spojrzeniem, w szybkim tempie wyszłam z pomieszczenia i pobiegłam na górę, po czym zamknęłam się w pokoju.
Ona nic nie zrozumie. Harry tak samo. Z Taylor boję się rozmawiać, a Emilka jest tysiące kilometrów ode mnie. Cholera.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam ślepo wpatrywać się w plakat 1D powieszony na ścianie. Dlaczego jest mi tak źle?
Oczywiście, moje całe zachowanie nie było spowodowane tym, że nie mam się w co ubrać. Chodziło o Nialla. Mojego chłopaka. Co między nam jest? Wyraźnie „coś” Tylko co? Czy to miłość, czy może jedynie zauroczenie. Już sama nie wiem co o tym myśleć. Wydaje się być dobrze, a czuję się dziwnie. Nie powinnam. Może to tylko jakiś jeden z moich humorków. Może jutro wstanę i znów będę cieszyła się tym, że jestem z Niallem Horanem. Jestem? Właśnie, gdzie on teraz jest? Czemu nie ma go tu przy mnie? Powinien siedzieć u mnie w domu, być tutaj, a kto jest zamiast niego? Harry. Głupi Harry, który nie chce iść ze mną na zakupy!
-Muszę do niego zadzwonić – powiedziałam sama do siebie i spojrzałam na komórkę. Podeszłam do biurka i zamiast telefonu wzięłam do ręki zeszyt i długopis. Otworzyłam go i nabazgrałam trzy zdania, które akurat wpadły mi do głowy.
,,Do me a favor
Tell me what you think about me
Tell me how you want this to be”
Przeczytałam te słowa jeszcze pary razy, po czym zamknęłam zeszyt i schowałam go pod poduszkę.Za chwilę rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę! - krzyknęłam, będąc pewna, że to Harry. Jednak, ku mojemu zdziwieniu, do pokoju weszła Jane.
-Masz chwilę?
-Zależy na co - zgrywałam obrażoną.
-Chcę porozmawiać - jej twarz odkrywała skruchę i smutek. Nie mogłam odmówić.
-Wejdź - zgodziłam się, a kobieta zamknęła drzwi i usiadła na skraju łóżka.
-Nie wiem czy zauważyłaś, ale ostatnio pomiędzy tobą i mną jest bardzo źle. Nie mam pojęcia czym to jest spowodowane. Może twoim dojrzewaniem, albo twoim...
-Może twoją arogancją? - wtrąciłam.
-Słucham?
-Jane, nie wiem czy wiesz, ale ostatnio stałaś się nie do wytrzymania. Nie potrafię z tobą dojść do porozumienia. Wciąż narzucasz swoje rację. W pewnych chwilach mam już po prostu dość. Nie mam pojęcia dlaczego stałaś się ostatnio tak uszczypliwa, ale skończ, bo inaczej będziemy musiały zakończyć współpracę – powiedziałam poważnym tonem. Może trochę za ostro, no ale musiało to wreszcie do niej dotrzeć.
-Chyba nie chcesz mnie zwolnić? – zadrżał jej głos.
-Nie chcę, ale gdy będzie taka konieczność to niestety będę musiała – starałam się nie rozkleić. – Jane, posłuchaj. Kocham cię jak własną matkę. Pamiętasz jak mi obiecałaś, że razem będziemy się świetnie bawić? Że nie będziesz mnie ograniczała? No i na początku rzeczywiście tak było, ale nie wiem z jakiego powodu przez ostatni miesiąc jesteś taka złośliwa?
-Trudno to zrozumieć…
-To mi wytłumacz – nie spuszczałam z niej wzroku, kiedy ona natomiast wolała wpatrywać się w beżowy dywan. Odetchnęła głęboko, po czym przetarła dłońmi twarz, a następnie oparła łokcie o kolana.
-Chloe, mam chłopaka.
Ta informacja totalnie mnie zszokowała. Nie, żeby Jane była nieatrakcyjna, bo wręcz przeciwnie, ale po prostu nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
-Co? To wspaniale! Jak się nazywa? Ile ma lat? Jak wygląda? Od kiedy jesteście razem? – zasypywałam ją pytaniem, kompletnie zapominając o złości.
-Spokojnie – kobieta zaśmiała się krótko – Ma na imię Dave, ma 37 lat, wysoki brunet, przyjaźnimy się już od 3 lat, a parą jesteśmy dopiero od dwóch miesięcy.
Zamierzałam jej pogratulować, a także opieprzyć ją za to, że nie powiedziała mi wcześniej, kiedy nagle jej twarz nabrała smutnego wyrazu.
-O co chodzi?
-Boże Chloe – kobieta ponownie ukryła twarz w dłoniach, lecz teraz zaczęła szlochać, a kiedy podniosła głowę, jej oczy były pełne łez – On jest chory. Ma raka krtani. Boję się. Nie wiem jak mu pomóc.
Płakała rzewnymi łzami, a ja nie miałam pojęcia jak ją pocieszyć. Po chwili ją objęłam.
-Udaję przed tobą, że jest dobrze, a wcale nie jest. Przez to stałam się bardziej nerwowa i pochopna. Nie wiem co się ze mną dzieje. Już sobie nie radzę.
Masowałam ją delikatnie po plecach, a gardło miałam ściśnięte. Zrobiło mi się strasznie głupio, ale także byłam smutna przez nieszczęście menedżerki.
-Za miesiąc ma operację – wybełkotała w moją koszulkę.
-Wszystko będzie dobrze – próbowałam ją chociaż trochę pocieszyć.
-Mam nadzieję – uśmiechnęła się słabo.
-Chodź, położymy się. Jesteś przemęczona – chwyciłam jej rękę i delikatnie pociągnęłam w głąb łóżka. Już po chwili obie leżałyśmy obok siebie, oparte o poduszki.
-Klaudia?
-Tak?
-Pamiętaj, że nigdy nie chciałam dla ciebie nic złego.
-Wiem, o tym. A ty pamiętaj, że możesz mi o wszystkim mówić co ci leży na sercu.
Uśmiechnęłyśmy się do siebie, a za chwilę odpłynęłyśmy, każda w swój magiczny świat.
----------------------------------------------------------------------------
-Wstawaj królewno – zdecydowanie to nie był głos Jane.
-Harry daj mi spokój – narzuciłam kołdrę na głowę.
-Ile można spać. Już mi wstawać – chłopak jednym ruchem ściągnął ze mnie pościel, po czym zaczął skakać po łóżku jak nienormalny. Ta scena odtworzyła mi zabawne wspomnienie. Jednak nie dałam za wygraną. Wsadziłam głowę w poduszkę i starałam się ignorować turbulencje i krzyki przyjaciela. Loczek widząc mój brak reakcji, chwycił poduszkę leżącą obok i zaczął mnie nią okładać.
-Zwariowałeś? Debilu, to boli. Złaź stąd! – próbowałam opanować sytuacje, a po chwili zepchnęłam go na podłogę.
-Oj Chloe, nie wiedziałem, że jesteś taka drapieżna - wykonał w moją stronę dziwny gest, przypominający drapanie kota.
-A ja nie wiedziałam, że jesteś taki nienormalny - chłopak wyprostował się i spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami. - No dobra wiedziałam.
Chłopak zaśmiał się głośno, po czym wskoczył do łóżka, kładąc się obok mnie. Oparł się na łokciu i wpatrywał we mnie z tym swoim głupi uśmieszkiem.
-Wypad - odepchnęłam go ręką.
-Dzwoniłaś do Nialla? - zapytał nieoczekiwanie.
-Nie, a co? - próbowałam ukryć zażenowanie.
-Wszystko między wami dobrze?
-Tak, dlaczego pytasz?
-Hm, no nie wiem. Od przyjazdu do Nowego Jorku nawet się nie spotkaliście. - jego głos nabrał poważny ton - Wszystko gra? Mi możesz powiedzieć.
Spojrzałam na niego z ukosa, zastanawiając się przez chwilę.
-Właściwie to nie wiem co się dzieje. Myślałam, że jest dobrze. Nawet bardzo. Nie mam pojęcia czemu się do mnie nie odzywa. Jeszcze 4 dni temu rozmawialiśmy przez telefon. Mam mętlik w głowie.
-Jesteś jego dziewczyną, zadzwoń do niego.
-Boje się - odparłam cicho.
-Czego?
-Że nie będzie chciał ze mną rozmawiać albo dowiem się czegoś strasznego.
-Myślę, że dramatyzujesz. Niall jest w tobie zakochany po uszy.
Oblałam się rumieńcem i natychmiast chciałam go ukryć, ale po minie Harry'ego można było zwiastować, że już go zauważył.
-Kiedy jeszcze nie byliście razem wciąż o tobie gadał. Normalnie nawijał jak pozytywka. Co lubisz, gdzie jesteś, jakiego papieru toaletowego używasz.
Uśmiechnęłam się szeroko. Kogoś mi on przypomina.
-Zna twoje wszystkie piosenki i uważa, że jesteś najpiękniejszą dziewczyną stąpającą po tej ziemi.
Teraz byłam już całkiem czerwona.
-Dlaczego więc nawet nie zadzwoni? - spytał cicho.
-Bo jest tak samo dziwny jak ty - podsumował loczek. - I dlatego ja muszę was obu wyręczać. - po tych słowach wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer Horana.
Z oczekiwaniem nasłuchiwałam sygnału.
-Co tam, bro? - usłyszałam nagle ten nieziemski głos.
-Siema Niall, dzwonię, żeby ci o czymś, a właściwie o kimś, przypomnieć - spojrzał na mnie znacząco.
-Nie rozumiem.
-Kojarzysz kogoś takiego jak Chloe May?
-O co ci chodzi? - Irlandczyk parsknął śmiechem.
-O to, że twoja dziewczyna siedzi sama w pokoju i wylewa łzy w poduszkę, bo nie widziała swojego chłopaka od czterech dni, a ten nawet nie raczy jej odwiedzić.
Nie mogłam opanować się od śmiechu, dlatego zakryłam twarz dłońmi.
-Boże, jaki ze mnie idiota.
-Zgadzam się.
-Zaraz u niej będę.
-Czekamy - loczek rozłączył się, ale jeszcze zdążyłam usłyszeć ten boski śmiech po drugiej stroni słuchawki.
-Nienawidzę cię Harry - zaśmiałam się głośno.
-Ty lepiej rób się na bóstwo, bo zaraz twój kochaś tu będzie.
-Nie wiem jak mam ci dziękować.
-Odpłacisz się w nocy - podniósł zalotnie brwi do góry.
-Chyba w twoich snach - uraczyłam go porządnym kuksańcem, po czym mocno go przytuliłam.
-Jesteś najlepszym przyjacielem pod słońcem - wymamrotałam, wciąż go mocno ściskając,
-Co proszę? Nie słyszałem - puścił mnie, nastawiając bliżej ucho.
-I nie usłyszysz - powiedziałam, pokazałam mu język, po czym poszłam do łazienki i spojrzałam na swoje odbicie.
Tak jak myślałam. Strach na wróble.
-------------------------------------------------
Zostawiajcie opinie!

a tak btw to JAK WRAŻENIA Z FILMU?