Witam. Przez długi czas nic nie pisałam. Ponad rok! Naszła mnie ostatnio chęć na kontynuowanie przygody Chloe May i jej przyjaciół z One Direction. Dlatego zatem stworzyłam nowego bloga. Będę starała się uzupełniać go jak najczęściej nowymi rozdziałami i mam nadzieję, że starzy czytelnicy będą zaciekawieni dalszą historią młodej artystki, a nowi będą chcieli zapoznać się z nią od początku.
Tutaj macie link do następnej części i dziękuję osobom (jeśli to czytacie), które przez ten czas, kiedy pisałam pierwszą część, byli ze mną i wspierali mnie swoimi podbudowującymi komentarzami. :)
Half a heart.
Your hand fits in mine like it's made just for me...
piątek, 19 czerwca 2015
sobota, 12 kwietnia 2014
Rozdział 43.
Dlaczego tak bardzo nie mogłam tego znieść? Dlaczego na sam widok tej rozmawiające i uśmiechającej się do siebie dwójki, miałam odruch wymiotny?
Otworzyłam lodówkę, aby zająć się czymkolwiek. Obserwowałam ich, w trakcie gdy prowadzili ożywioną rozmowę.Chłopak zaprosił dziewczynę już następnego dnia, po pierwszym sms-owaniu, na wspólną kolację w miłej restauracji.
-Umówiłem się z nią - oznajmił uradowany, kiedy staliśmy w sklepie, a ja przymierzałam piątą sukienkę z rzędu, nie mogąc wybrać najbardziej odpowiedniej na premierę filmu.
-Cudownie - odparłam bez entuzjazmu, nie odwracając wzroku od swego odbicia. Harry najwyraźniej nie doszukał się ironii w moim głosie, bo nadal uśmiechał się jak dziecko i szybko stukał palcami w klawiaturkę komórki. Zerknęłam na niego i przez moją twarz przeszedł cień uśmiechu. Mój przyjaciel jest szczęśliwy. Czyli ja też powinnam. Co jest ze mną nie tak?
Teraz oboje siedzieli w mojej kuchni i doprowadzali mnie do szału. Żadne, wymienione przez nich, zdanie nie było skierowane bezpośrednio do mnie, przez co czułam się jak intruz we własnym domu. Co oni tu w ogóle robią do cholery? Mogli iść gdzie indziej. Uspokój się Chloe, przecież to twoi przyjaciele. Chcieli cię tylko odwiedzić. Szkoda, tylko że traktują mnie jakbym była niewidzialna...
Odchrząknęłam parę razy, aby zwrócić na siebie uwagę, lecz niestety nie przyniosło to żadnych efektów. Westchnęłam głośno, wyjęłam z lodówki sok, chwyciłam, leżącą na blacie, szklankę i udałam się do salonu. Usiadłam wygodnie na skórzanej kanapie i włączyłam telewizor aby zająć czymś swoje myśli. Jednak nie było to takie łatwe, gdyż nawet za ścianą było słychać ich wypełnione radością głosy. Miałam tego dość. Energicznie odstawiłam szklankę, przez co kropelki napoju wylały się na stolik. Podniosłam się i ruszyłam stanowczo w stronę kuchni. Już w środku drogi miałam zamiar wyrazić swoje oburzenie, ale zamiast tego zdezorientowana zatrzymałam się przed wejściem do kuchni.
-Już wychodzicie? - spytałam nieco zbita z tropu. Oboje znajdowali się przed wyjściem, nakładając buty.
-Ach..tak. Nie chcemy ci przeszkadzać - odparła cicho Taylor. Poczułam lekki wstyd.
-Nie, no co ty. Zostańcie. Tay, tak rzadko się widujemy.
Przyjaciółka otworzyła usta aby coś powiedzieć, jednak wyprzedził ją w tym loczek.
-Na drugi raz Chloe, jeżeli będziesz chciała się nas pozbyć, to po prostu nam to powiedz, a nie traktujesz nas jak intruzów - po tych słowach, blondynka spojrzała na mnie ze zmieszaną miną, lecz nie zdążyła nic powiedzieć, bo brunet chwycił ją za rękę, zamaszyście otworzył drzwi, po czym, z jeszcze większą siłą, je zamknął. Minuty mijały, a ja nadal, z oniemieniem, wpatrywałam się w miejsce, w którym przed chwilą stali. Nie mogłam uwierzyć, w to co się przed chwilą stało. Dlaczego się tak wkurzył? Przecież nie zrobiłam nic złego. Może po prostu mu przeszkadzałam. Chciał pobyć ze swoją nową koleżanką sam na sam? Co ja wygaduję? Przecież, to moi przyjaciele! Tak, przyjaciele, którzy potraktowali mnie jak bezuczuciowego śmiecia. Niekontrolowanie wydałam z siebie przeraźliwy krzyk i opadłam na podłogę. W tej samej chwili, do domu wpadła Jane.
-Co się stało? - przestraszona kobieta opuściła torby z zakupami i rzuciła się w moją stronę. - Chloe, nic ci nie jest?
Podniosłam głowę, a obraz mojej menadżerki był kompletnie rozmazany. Płakałam. Po moich policzkach leciał potok łez, a Jane usiłowała wydusić ze mnie informację, na temat tego, co się właściwe wydarzyło. Nawet jakbym chciała, nie mogłam jej odpowiedzieć. W moim gardle utkwiła wielka gula, która utrudniała mi wydobycie z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Zerwałam się na nogi i beż żadnego słowa, pobiegłam do swojego pokoju, zostawiając swoją menadżerkę, klęczącą na środku korytarza, całkowicie zdezorientowaną.
Jestem beznadziejna. Leżałam na łóżku z głową ukrytą w poduszkę, rozmyślając dlaczego to czuję. Dlaczego jestem tak cholernie zazdrosna?
Pomyślałam o kimś, kto teraz jest w stanie załagodzić mój ból i w tej samej sekundzie, bez wahania chwyciłam, leżący na szafce nocnej, telefon i wybrałam numer. Już po dwóch sygnałach, usłyszałam ten niesamowicie boski akcent.
-Hej Chloe, co jest? - coś było takiego w jego głosie, co doprowadzało mnie do stanu błogości.
-Możemy się spotkać? - rzuciłam i uśmiechnęłam się na samo wyobrażenie fizycznego kontaktu z moim Irlandczykiem i o zapachu jego perfum.
-Wiesz co, właśnie przed chwilą, Harry przyprowadził do nas Taylor. Może ty też wpadniesz? - poczułam wszechogarniającą mnie złość, mimo tego że powiedział to tak niewinnie. Czy wszyscy dziś postanowili mnie zdenerwować?
-Niall, albo przyjeżdżasz albo możemy zapomnieć o jakimkolwiek spotkaniu - nastąpiła cisza, przez którą pewnie chłopak zastanawiał się na tym, co powiedział nie tak.
-Zaraz będę - odparł po chwili, a ja się rozłączyłam. Czułam, że do oczu znowu napływają mi łzy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nic mu nie wyjaśniłam, bo niby co miałam mu powiedzieć? "Słuchaj Niall, Harry zaczął spotykać się z Taylor i jestem z tego powodu cholernie zazdrosna, ale wcale nic czuje do niego. Może zjemy pizze?" Nie wiem, co ta pizza ma do rzeczy, ale nieważne. Wiedziałam, że nie mogę tak tego zostawić. W jednej chwili cieszyłam się, że mogą być razem, a zaraz błyskawicznie przychodziło uczucie złości. Byłam wściekła, że przez Tay mój przyjaciel odsuwa się ode mnie. Nie byłam w stanie zapanować nad tymi emocjami. Podczas spotkania z Irlandczykiem byłam poddenerwowana i spięta. Co oni teraz tam wszyscy robią? Pewnie dobrze się bawią. Ona mi go odbierze. Nie, nie Taylor taka nie jest. Nadal wszyscy będziemy się przyjaźnić.
-Coś cię dręczy - stwierdził blondyn.
-Nie, coś ty - zaprzeczyłam, ale widząc podejrzliwe spojrzenie chłopaka, szybko dodałam - Po prostu jestem zestresowaną tą cała premierą. Nie wiem jak ludzie zareagują. - przybrałam sztuczny wyraz twarzy, a Nial objął mnie ramieniem.
-Będzie dobrze kotku - ton jego głosu nieco mnie rozluźnił - Każdy film z twoim udziałem jest świetny - ucałował mnie w czoło, a ja czułam jak całe zmartwienie chwilowo odpływa. Jak to dobrze, że go mam.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Punkt dziewiętnasta wysiadłam z ekskluzywnej limuzyny, co było trochę dziwne, gdyż zazwyczaj nie przemieszczałam się tego typu transportem. Jednak ta okazja wymagała ustępstw. Oczywiście Jane mnie na to namówiła, jakżeby inaczej. Ten wieczór miał być idealny.
Ruszyłam przez czerwony dywan i w tej samej chwili oślepiła mnie masa migających fleszy. Uśmiechałam się szeroko i pozowałam przed fotografami, lecz myślami byłam gdzie indziej. W końcu już całą moją uwagę zwrócił widok piątki uśmiechniętych chłopaków, którzy zmierzali w moją stronę.
-Jesteście wreszcie - ucałowałam każdego w policzek, przy czym fotografowie zrobili nam mnóstwo zdjęć. W pierwszej sekundzie pomyślałam o ucieczce, ale w następnej przypomniałam sobie, że przecież już cały świat wie o tym, że przyjaźnie się z przystojniakami z najpopularniejszego boysbandu. Tak czy siak przełknęłam ślinę na samą myśl komentarzy ich fanek, ale próbowałam się jak na razie tym nie przejmować.
-Ślicznie wyglądasz - usłyszałam irlandzki akcent tuż przy swoim uchu.
-Ty też nieźle - przyznałam i chwyciłam go za rękę. Wściekną się...
Uśmiech nie schodził mi z twarzy i starałam się udzielić krótkiego wywiadu z zebranymi dziennikarzami i porozmawiać z jak największą liczbą moich fanów, którzy także przyszli mi kibicować w tym wielkim dniu.
-Chloe, tutaj jesteś - przed moim oczami ukazała się dziewczyna z burzą blond loków, a następnie poczułam jej mocny uścisk. - Jak się czujesz?
-Boże, fantastycznie. Wszyscy tu jesteście i tylu fanów się zebrało. Obłęd - odparłam bardzo podekscytowana, lecz spojrzawszy na przyjaciółkę, zauważyłam, że ta mnie nie słucha, a wzrokiem kogoś szuka. Dobra. Kogoś czyli lokowanego przystojniaczka.
-Harry jest tam - wskazałam palcem w stronę za jej plecami i odwróciłam się, wywracając oczyma.
-Co? Nie! Chloe, czekaj. Przyszłam tu dla ciebie, nie dla niego - chwyciła moje obie dłonie i szczerze się uśmiechnęła. Nie miałam serca być na nią zła. Tym bardziej na Harry'ego. Przecież nic złego nie zrobili.
-Idź. Pewnie chcecie pogadać - mrugnęłam do niej i odwzajemniłam uśmiech.
-Na pewno...
-Tak. Ja pójdę do fanów. Ty idź.
-Ok, ale na sali siedzimy obok siebie. Pamiętaj.
-Ma się rozumieć - jeszcze raz obie wyszczerzyłyśmy zęby, po czym każda ruszyła w inną stronę.
Nie siedziałyśmy obok siebie. Siedziała obok Harry'ego. Bardzo blisko Harry'ego. Wystarczająco blisko, aby posmakować jego ust...
-Zauważyłem, że wzruszył cię twój własny film - zażartował Niall.
-Słucham? - spytałam zdezorientowana.
-Widziałem, że płakałaś - odpowiedział lekko zmieszany.
-Wydawało ci się.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W końcu nadeszły wakacje , a wraz z nimi coraz więcej propozycji do nowych ról. Film zyskał wielką aprobatę wśród najbardziej docenianych krytyków. Czułam się dumna.
Taylor i Harry jak na razie dali sobie czas. Pisali dość regularnie, ale wiedzieli, że na razie nie mogli sobie pozwolić na jakikolwiek związek. One Direction nie mieli teraz czasu na westchnienie. Musieli zacząć nagrywać już nową płytę, a ja szukałam okazji aby wkraść się do ich studia. Niestety, na marne. To miała być niespodzianka dla każdej z fanek, łącznie ze mną.
A wracając do pary Haylor - nie jest tak źle, biorąc pod uwagę moją i Nialla nazwę, czyli Noe. Jak ten od Arki. Cudownie. Bądź co bądź, przyzwyczaiłam się do tego, że Harry flirtuje z Tay, lecz cieszył mnie fakt, że jak do tej pory nikt z zewnątrz o tym nie wiedział. Para bardzo dobrze się kryła. Nawet lepiej ode mnie i Irlandczyka.
-Wyskoczymy gdzieś dzisiaj? - spytał Harry, gdy leżeliśmy na moim łóżku, bezczynnie wpatrując się w ekran laptopa. Brakowało mi tych "nudnych" popołudni spędzonych z nim.
-Jasne. A gdzie chcesz iść? - nie odrywałam wzroku od monitora.
-Gdziekolwiek. Byleby już się tu nie kisić. Siedzimy w tym pokoju cały dzień.
-Jest dopiero szesnasta.
Harry parsknął śmiechem, a ja także mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Nie mamy czasu do stracenia - ku mojemu zdziwieniu zamknął klapę laptopa, mało co nie przytrzaskując mi palców. - Zabiorę cię w niesamowite miejsce.
-Do naleśnikarni?
-Bingo!
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Czy nie mogliśmy pojechać do restauracji dwie przecznicę za moim miejscem zamieszkania, tylko musieliśmy wyjechać na drugi koniec miasta? - spytałam, całkowicie nie rozumiejąc toku rozumowania mojego przyjaciela.
-Mówiłem ci chyba, że to będzie coś niesamowitego - powiedział loczek, wciąż uważnie patrząc na drogę.
Skierowałam ku niemu podejrzliwie spojrzenie, ale w końcu dałam za wygraną i przestałam nieustannie narzekać.
Po dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu, a chłopak był wyraźnie podekscytowany.
-Wysiadaj - wydał rozkaz i sam niemal co wyskoczył z auta. Niepewnym ruchem otworzyłam drzwi, a w tej samej chwili przede mną pojawiła się postać uśmiechniętego przyjaciela.
-O co tu chodzi? - popatrzyłam na niego badawczo.
-Załóż to? - podał mi śmiesznie wyglądającą opaskę. - Na oczy - wyjaśnił.
Przez chwile patrzyłam na niego z nie do wierzeniem, ale doszłam do wniosku, że nie odpowie mi na żadne pytanie. Po prostu założyłam to i pozwoliłam mu siebie prowadzić.
-Już chwila. Nie podglądaj - przypominał mi co pół sekundy.
Nagle stanął, a ja wraz z nim.
-Już? - spytałam zniecierpliwiona.
-Tak - westchnął i sam zdjął mi opaskę.
Przed moim oczyma ukazał się niezwykły obraz. Park, lecz nie był to zwykły park. Było w nim coś magicznego. Zielona trawa, drzewa z różowymi pąkami i masa motyli. Nigdy nie widziałam czegoś podobnego.
-Gdzie my jesteśmy? To nie jest Londyn prawda?
-To tajemnica - szepnął i ruszył przed siebie ciągnąc mnie za sobą. Nagle zauważyłam rozłożony, jakby nigdy nic, koc z koszykiem. Harry usiadł na nim pewnie i poklepał miejsce obok siebie, zachęcając mnie do przyłączenia się do niego. Zaśmiałam się i od razu opadłam na wskazane miejsce.
-Zobaczmy, co my tu mamy - odparł loczek pocierając rękoma, co spowodowało u mnie kolejny wybuch śmiechu. Otworzył kosz i wyjął z niego dwa talerze z apetycznymi naleśnikami.
-Jak? Co? - byłam całkowicie zdezorientowana i próbowałam zebrać wątki w jedną całość, doszukać się jakiś wyjaśnień, lecz Harry uciszył mnie jednym ruchem ręki i kazał mi jeść.
Kolejne godziny mijały na wesołych pogawędkach i wzajemnym droczeniem. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo mi tego brakowało. Dokładnie przez 5 miesięcy. Wiedziałam, że nie mogę go stracić. Wiedziałam, że muszę zaakceptować ich związek. Nie miałam innego wyjścia.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Świetnie się dziś bawiłam Harry - rzekłam, gdy siedzieliśmy już w samochodzie pod moim domem - Dziękuję.
Pocałowałam go w policzek i wtedy poczułam coś, czego nie powinnam poczuć. Pociąg? Pragnienie? A może to tylko tęsknota? Tak czy siak, to było dziwne. Na chwilę zatrzymałam twarz przy jego, chcąc ocenić czy on też doznał tego uczucia.
-Ja też się dobrze bawiłem - odparł beztrosko i odsunął głowę, zapinając pas. Otworzyłam usta aby coś powiedzieć, ale natychmiast je zamknęłam, nie wiedząc nawet co. Uśmiechnęłam się lekko, jak najszybciej wysiadłam z samochodu i udałam się do domu. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie, głęboko oddychając. To jakieś urojenie. Nic do niego nie czujesz. Położyłam palce na skroniach i zaczęłam je masować. Zadzwonię do Nialla. Tak, to mi pomoże. Nie mogę myśleć o Harrym w ten sposób. Zdjęłam buty, wywnioskowałam, że Jane nie ma w domu, bo nie było ani jej obuwia ani kurtki. Już chciałam wyjąć komórkę z kieszeni, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. W sercu poczułam, że to on. To mój Irlandczyk. Z entuzjazmem pociągnęłam za klamkę, ale to nie był on.
-Witaj ponownie - usłyszałam jego gruby, powolny głos.
-H..Harry - chciałam zachować się naturalnie. - Co cię tu sprowadza? Czegoś zapomniałeś?
-Mogę wejść?
-Jasne - zachęciłam go gestem ręki i ruszyłam w stronę kuchni. Za kilka minut też się tam zjawił.
Ja piłam sok, a on kręcił się w jedną i drugą stronę na krześle przy ladzie kuchennej. Ciszę zakłócało jedynie moje siorbanie i skrzypienie obrotowego krzesła.
-Słuchaj - powiedzieliśmy oboje, po kilku minutach. Parsknęliśmy śmiechem, a w następnej sekundzie chłopak znalazł się tuż przede mną. Przegryzłam wargę, czując się obezwładniona i zakłopotana.
-Chloe, nie chcę tego.
Nie wiedziałam, o co mu chodzi.
-Ja też nie.
O co mi chodzi?
Przechwycił szklankę z sokiem i odstawił ją na blat, przez co jego twarz znalazła się w odległości kilku centymetrów przed moją.
-Ale już nie mogę dłużej się powstrzymywać.
Wpił się w moje wargi, a po chwili doszło do mnie, że jest to pocałunek, a co gorsza ja go odwzajemniłam. Rozchyliłam wargi, wpuszczając przy tym jego język, który zaczął penetrować wnętrze mojej buzi. Czułam narastające podniecenie, któremu nie potrafiłam zaradzić. Moja dłoń zatopiła się w jego włosach. W jego bujnych lokach, pachnącymi jabłkami...Co ja robię? Szybko odsunęłam go od siebie i nie patrząc mu w oczy, wyszłam z kuchni i udałam się w stronę swojego pokoju.
-Chloe? - po jego głosie można było odczytać zaskoczenie. - Chloe co jest?
-Wyjdź stąd Harry! - krzyknęłam, będąc w połowie drogi na górę.
-Nie mogę! Chloe ja...
-Nie obchodzi mnie to! - odwróciłam się i poczułam, że po policzkach ciekną mi łzy. - To nie powinno się stać, rozumiesz?!
-Dlaczego? - jego mina przybrała wyraz kompletnie bezradnej. - Oboje czujemy to samo.
-Ja. Kocham. Nialla - zaakcentowałam wyraźnie każde słowo, aby mógł dokładnie zrozumieć. Stał bezruchu i wpatrywał się we mnie z błagającym wzrokiem. Po chwili odwrócił się, ale gdy usłyszał mój szloch, natychmiast znalazł się przy mnie i razem ze mną opadł na jeden ze schodków. Objął mnie, a ja oparłam głowę na jego ramieniu.
-Harry - jęknęłam.
-Cii - uciszył mnie i pogłaskał po plecach. - Obiecuję, że nikt się o tym nie dowie.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Otworzyłam lodówkę, aby zająć się czymkolwiek. Obserwowałam ich, w trakcie gdy prowadzili ożywioną rozmowę.Chłopak zaprosił dziewczynę już następnego dnia, po pierwszym sms-owaniu, na wspólną kolację w miłej restauracji.
-Umówiłem się z nią - oznajmił uradowany, kiedy staliśmy w sklepie, a ja przymierzałam piątą sukienkę z rzędu, nie mogąc wybrać najbardziej odpowiedniej na premierę filmu.
-Cudownie - odparłam bez entuzjazmu, nie odwracając wzroku od swego odbicia. Harry najwyraźniej nie doszukał się ironii w moim głosie, bo nadal uśmiechał się jak dziecko i szybko stukał palcami w klawiaturkę komórki. Zerknęłam na niego i przez moją twarz przeszedł cień uśmiechu. Mój przyjaciel jest szczęśliwy. Czyli ja też powinnam. Co jest ze mną nie tak?
Teraz oboje siedzieli w mojej kuchni i doprowadzali mnie do szału. Żadne, wymienione przez nich, zdanie nie było skierowane bezpośrednio do mnie, przez co czułam się jak intruz we własnym domu. Co oni tu w ogóle robią do cholery? Mogli iść gdzie indziej. Uspokój się Chloe, przecież to twoi przyjaciele. Chcieli cię tylko odwiedzić. Szkoda, tylko że traktują mnie jakbym była niewidzialna...
Odchrząknęłam parę razy, aby zwrócić na siebie uwagę, lecz niestety nie przyniosło to żadnych efektów. Westchnęłam głośno, wyjęłam z lodówki sok, chwyciłam, leżącą na blacie, szklankę i udałam się do salonu. Usiadłam wygodnie na skórzanej kanapie i włączyłam telewizor aby zająć czymś swoje myśli. Jednak nie było to takie łatwe, gdyż nawet za ścianą było słychać ich wypełnione radością głosy. Miałam tego dość. Energicznie odstawiłam szklankę, przez co kropelki napoju wylały się na stolik. Podniosłam się i ruszyłam stanowczo w stronę kuchni. Już w środku drogi miałam zamiar wyrazić swoje oburzenie, ale zamiast tego zdezorientowana zatrzymałam się przed wejściem do kuchni.
-Już wychodzicie? - spytałam nieco zbita z tropu. Oboje znajdowali się przed wyjściem, nakładając buty.
-Ach..tak. Nie chcemy ci przeszkadzać - odparła cicho Taylor. Poczułam lekki wstyd.
-Nie, no co ty. Zostańcie. Tay, tak rzadko się widujemy.
Przyjaciółka otworzyła usta aby coś powiedzieć, jednak wyprzedził ją w tym loczek.
-Na drugi raz Chloe, jeżeli będziesz chciała się nas pozbyć, to po prostu nam to powiedz, a nie traktujesz nas jak intruzów - po tych słowach, blondynka spojrzała na mnie ze zmieszaną miną, lecz nie zdążyła nic powiedzieć, bo brunet chwycił ją za rękę, zamaszyście otworzył drzwi, po czym, z jeszcze większą siłą, je zamknął. Minuty mijały, a ja nadal, z oniemieniem, wpatrywałam się w miejsce, w którym przed chwilą stali. Nie mogłam uwierzyć, w to co się przed chwilą stało. Dlaczego się tak wkurzył? Przecież nie zrobiłam nic złego. Może po prostu mu przeszkadzałam. Chciał pobyć ze swoją nową koleżanką sam na sam? Co ja wygaduję? Przecież, to moi przyjaciele! Tak, przyjaciele, którzy potraktowali mnie jak bezuczuciowego śmiecia. Niekontrolowanie wydałam z siebie przeraźliwy krzyk i opadłam na podłogę. W tej samej chwili, do domu wpadła Jane.
-Co się stało? - przestraszona kobieta opuściła torby z zakupami i rzuciła się w moją stronę. - Chloe, nic ci nie jest?
Podniosłam głowę, a obraz mojej menadżerki był kompletnie rozmazany. Płakałam. Po moich policzkach leciał potok łez, a Jane usiłowała wydusić ze mnie informację, na temat tego, co się właściwe wydarzyło. Nawet jakbym chciała, nie mogłam jej odpowiedzieć. W moim gardle utkwiła wielka gula, która utrudniała mi wydobycie z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Zerwałam się na nogi i beż żadnego słowa, pobiegłam do swojego pokoju, zostawiając swoją menadżerkę, klęczącą na środku korytarza, całkowicie zdezorientowaną.
Jestem beznadziejna. Leżałam na łóżku z głową ukrytą w poduszkę, rozmyślając dlaczego to czuję. Dlaczego jestem tak cholernie zazdrosna?
Pomyślałam o kimś, kto teraz jest w stanie załagodzić mój ból i w tej samej sekundzie, bez wahania chwyciłam, leżący na szafce nocnej, telefon i wybrałam numer. Już po dwóch sygnałach, usłyszałam ten niesamowicie boski akcent.
-Hej Chloe, co jest? - coś było takiego w jego głosie, co doprowadzało mnie do stanu błogości.
-Możemy się spotkać? - rzuciłam i uśmiechnęłam się na samo wyobrażenie fizycznego kontaktu z moim Irlandczykiem i o zapachu jego perfum.
-Wiesz co, właśnie przed chwilą, Harry przyprowadził do nas Taylor. Może ty też wpadniesz? - poczułam wszechogarniającą mnie złość, mimo tego że powiedział to tak niewinnie. Czy wszyscy dziś postanowili mnie zdenerwować?
-Niall, albo przyjeżdżasz albo możemy zapomnieć o jakimkolwiek spotkaniu - nastąpiła cisza, przez którą pewnie chłopak zastanawiał się na tym, co powiedział nie tak.
-Zaraz będę - odparł po chwili, a ja się rozłączyłam. Czułam, że do oczu znowu napływają mi łzy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nic mu nie wyjaśniłam, bo niby co miałam mu powiedzieć? "Słuchaj Niall, Harry zaczął spotykać się z Taylor i jestem z tego powodu cholernie zazdrosna, ale wcale nic czuje do niego. Może zjemy pizze?" Nie wiem, co ta pizza ma do rzeczy, ale nieważne. Wiedziałam, że nie mogę tak tego zostawić. W jednej chwili cieszyłam się, że mogą być razem, a zaraz błyskawicznie przychodziło uczucie złości. Byłam wściekła, że przez Tay mój przyjaciel odsuwa się ode mnie. Nie byłam w stanie zapanować nad tymi emocjami. Podczas spotkania z Irlandczykiem byłam poddenerwowana i spięta. Co oni teraz tam wszyscy robią? Pewnie dobrze się bawią. Ona mi go odbierze. Nie, nie Taylor taka nie jest. Nadal wszyscy będziemy się przyjaźnić.
-Coś cię dręczy - stwierdził blondyn.
-Nie, coś ty - zaprzeczyłam, ale widząc podejrzliwe spojrzenie chłopaka, szybko dodałam - Po prostu jestem zestresowaną tą cała premierą. Nie wiem jak ludzie zareagują. - przybrałam sztuczny wyraz twarzy, a Nial objął mnie ramieniem.
-Będzie dobrze kotku - ton jego głosu nieco mnie rozluźnił - Każdy film z twoim udziałem jest świetny - ucałował mnie w czoło, a ja czułam jak całe zmartwienie chwilowo odpływa. Jak to dobrze, że go mam.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Punkt dziewiętnasta wysiadłam z ekskluzywnej limuzyny, co było trochę dziwne, gdyż zazwyczaj nie przemieszczałam się tego typu transportem. Jednak ta okazja wymagała ustępstw. Oczywiście Jane mnie na to namówiła, jakżeby inaczej. Ten wieczór miał być idealny.
Ruszyłam przez czerwony dywan i w tej samej chwili oślepiła mnie masa migających fleszy. Uśmiechałam się szeroko i pozowałam przed fotografami, lecz myślami byłam gdzie indziej. W końcu już całą moją uwagę zwrócił widok piątki uśmiechniętych chłopaków, którzy zmierzali w moją stronę.
-Jesteście wreszcie - ucałowałam każdego w policzek, przy czym fotografowie zrobili nam mnóstwo zdjęć. W pierwszej sekundzie pomyślałam o ucieczce, ale w następnej przypomniałam sobie, że przecież już cały świat wie o tym, że przyjaźnie się z przystojniakami z najpopularniejszego boysbandu. Tak czy siak przełknęłam ślinę na samą myśl komentarzy ich fanek, ale próbowałam się jak na razie tym nie przejmować.
-Ślicznie wyglądasz - usłyszałam irlandzki akcent tuż przy swoim uchu.
-Ty też nieźle - przyznałam i chwyciłam go za rękę. Wściekną się...
Uśmiech nie schodził mi z twarzy i starałam się udzielić krótkiego wywiadu z zebranymi dziennikarzami i porozmawiać z jak największą liczbą moich fanów, którzy także przyszli mi kibicować w tym wielkim dniu.
-Chloe, tutaj jesteś - przed moim oczami ukazała się dziewczyna z burzą blond loków, a następnie poczułam jej mocny uścisk. - Jak się czujesz?
-Boże, fantastycznie. Wszyscy tu jesteście i tylu fanów się zebrało. Obłęd - odparłam bardzo podekscytowana, lecz spojrzawszy na przyjaciółkę, zauważyłam, że ta mnie nie słucha, a wzrokiem kogoś szuka. Dobra. Kogoś czyli lokowanego przystojniaczka.
-Harry jest tam - wskazałam palcem w stronę za jej plecami i odwróciłam się, wywracając oczyma.
-Co? Nie! Chloe, czekaj. Przyszłam tu dla ciebie, nie dla niego - chwyciła moje obie dłonie i szczerze się uśmiechnęła. Nie miałam serca być na nią zła. Tym bardziej na Harry'ego. Przecież nic złego nie zrobili.
-Idź. Pewnie chcecie pogadać - mrugnęłam do niej i odwzajemniłam uśmiech.
-Na pewno...
-Tak. Ja pójdę do fanów. Ty idź.
-Ok, ale na sali siedzimy obok siebie. Pamiętaj.
-Ma się rozumieć - jeszcze raz obie wyszczerzyłyśmy zęby, po czym każda ruszyła w inną stronę.
Nie siedziałyśmy obok siebie. Siedziała obok Harry'ego. Bardzo blisko Harry'ego. Wystarczająco blisko, aby posmakować jego ust...
-Zauważyłem, że wzruszył cię twój własny film - zażartował Niall.
-Słucham? - spytałam zdezorientowana.
-Widziałem, że płakałaś - odpowiedział lekko zmieszany.
-Wydawało ci się.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W końcu nadeszły wakacje , a wraz z nimi coraz więcej propozycji do nowych ról. Film zyskał wielką aprobatę wśród najbardziej docenianych krytyków. Czułam się dumna.
Taylor i Harry jak na razie dali sobie czas. Pisali dość regularnie, ale wiedzieli, że na razie nie mogli sobie pozwolić na jakikolwiek związek. One Direction nie mieli teraz czasu na westchnienie. Musieli zacząć nagrywać już nową płytę, a ja szukałam okazji aby wkraść się do ich studia. Niestety, na marne. To miała być niespodzianka dla każdej z fanek, łącznie ze mną.
A wracając do pary Haylor - nie jest tak źle, biorąc pod uwagę moją i Nialla nazwę, czyli Noe. Jak ten od Arki. Cudownie. Bądź co bądź, przyzwyczaiłam się do tego, że Harry flirtuje z Tay, lecz cieszył mnie fakt, że jak do tej pory nikt z zewnątrz o tym nie wiedział. Para bardzo dobrze się kryła. Nawet lepiej ode mnie i Irlandczyka.
-Wyskoczymy gdzieś dzisiaj? - spytał Harry, gdy leżeliśmy na moim łóżku, bezczynnie wpatrując się w ekran laptopa. Brakowało mi tych "nudnych" popołudni spędzonych z nim.
-Jasne. A gdzie chcesz iść? - nie odrywałam wzroku od monitora.
-Gdziekolwiek. Byleby już się tu nie kisić. Siedzimy w tym pokoju cały dzień.
-Jest dopiero szesnasta.
Harry parsknął śmiechem, a ja także mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Nie mamy czasu do stracenia - ku mojemu zdziwieniu zamknął klapę laptopa, mało co nie przytrzaskując mi palców. - Zabiorę cię w niesamowite miejsce.
-Do naleśnikarni?
-Bingo!
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Czy nie mogliśmy pojechać do restauracji dwie przecznicę za moim miejscem zamieszkania, tylko musieliśmy wyjechać na drugi koniec miasta? - spytałam, całkowicie nie rozumiejąc toku rozumowania mojego przyjaciela.
-Mówiłem ci chyba, że to będzie coś niesamowitego - powiedział loczek, wciąż uważnie patrząc na drogę.
Skierowałam ku niemu podejrzliwie spojrzenie, ale w końcu dałam za wygraną i przestałam nieustannie narzekać.
Po dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu, a chłopak był wyraźnie podekscytowany.
-Wysiadaj - wydał rozkaz i sam niemal co wyskoczył z auta. Niepewnym ruchem otworzyłam drzwi, a w tej samej chwili przede mną pojawiła się postać uśmiechniętego przyjaciela.
-O co tu chodzi? - popatrzyłam na niego badawczo.
-Załóż to? - podał mi śmiesznie wyglądającą opaskę. - Na oczy - wyjaśnił.
Przez chwile patrzyłam na niego z nie do wierzeniem, ale doszłam do wniosku, że nie odpowie mi na żadne pytanie. Po prostu założyłam to i pozwoliłam mu siebie prowadzić.
-Już chwila. Nie podglądaj - przypominał mi co pół sekundy.
Nagle stanął, a ja wraz z nim.
-Już? - spytałam zniecierpliwiona.
-Tak - westchnął i sam zdjął mi opaskę.
Przed moim oczyma ukazał się niezwykły obraz. Park, lecz nie był to zwykły park. Było w nim coś magicznego. Zielona trawa, drzewa z różowymi pąkami i masa motyli. Nigdy nie widziałam czegoś podobnego.
-Gdzie my jesteśmy? To nie jest Londyn prawda?
-To tajemnica - szepnął i ruszył przed siebie ciągnąc mnie za sobą. Nagle zauważyłam rozłożony, jakby nigdy nic, koc z koszykiem. Harry usiadł na nim pewnie i poklepał miejsce obok siebie, zachęcając mnie do przyłączenia się do niego. Zaśmiałam się i od razu opadłam na wskazane miejsce.
-Zobaczmy, co my tu mamy - odparł loczek pocierając rękoma, co spowodowało u mnie kolejny wybuch śmiechu. Otworzył kosz i wyjął z niego dwa talerze z apetycznymi naleśnikami.
-Jak? Co? - byłam całkowicie zdezorientowana i próbowałam zebrać wątki w jedną całość, doszukać się jakiś wyjaśnień, lecz Harry uciszył mnie jednym ruchem ręki i kazał mi jeść.
Kolejne godziny mijały na wesołych pogawędkach i wzajemnym droczeniem. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo mi tego brakowało. Dokładnie przez 5 miesięcy. Wiedziałam, że nie mogę go stracić. Wiedziałam, że muszę zaakceptować ich związek. Nie miałam innego wyjścia.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Świetnie się dziś bawiłam Harry - rzekłam, gdy siedzieliśmy już w samochodzie pod moim domem - Dziękuję.
Pocałowałam go w policzek i wtedy poczułam coś, czego nie powinnam poczuć. Pociąg? Pragnienie? A może to tylko tęsknota? Tak czy siak, to było dziwne. Na chwilę zatrzymałam twarz przy jego, chcąc ocenić czy on też doznał tego uczucia.
-Ja też się dobrze bawiłem - odparł beztrosko i odsunął głowę, zapinając pas. Otworzyłam usta aby coś powiedzieć, ale natychmiast je zamknęłam, nie wiedząc nawet co. Uśmiechnęłam się lekko, jak najszybciej wysiadłam z samochodu i udałam się do domu. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie, głęboko oddychając. To jakieś urojenie. Nic do niego nie czujesz. Położyłam palce na skroniach i zaczęłam je masować. Zadzwonię do Nialla. Tak, to mi pomoże. Nie mogę myśleć o Harrym w ten sposób. Zdjęłam buty, wywnioskowałam, że Jane nie ma w domu, bo nie było ani jej obuwia ani kurtki. Już chciałam wyjąć komórkę z kieszeni, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. W sercu poczułam, że to on. To mój Irlandczyk. Z entuzjazmem pociągnęłam za klamkę, ale to nie był on.
-Witaj ponownie - usłyszałam jego gruby, powolny głos.
-H..Harry - chciałam zachować się naturalnie. - Co cię tu sprowadza? Czegoś zapomniałeś?
-Mogę wejść?
-Jasne - zachęciłam go gestem ręki i ruszyłam w stronę kuchni. Za kilka minut też się tam zjawił.
Ja piłam sok, a on kręcił się w jedną i drugą stronę na krześle przy ladzie kuchennej. Ciszę zakłócało jedynie moje siorbanie i skrzypienie obrotowego krzesła.
-Słuchaj - powiedzieliśmy oboje, po kilku minutach. Parsknęliśmy śmiechem, a w następnej sekundzie chłopak znalazł się tuż przede mną. Przegryzłam wargę, czując się obezwładniona i zakłopotana.
-Chloe, nie chcę tego.
Nie wiedziałam, o co mu chodzi.
-Ja też nie.
O co mi chodzi?
Przechwycił szklankę z sokiem i odstawił ją na blat, przez co jego twarz znalazła się w odległości kilku centymetrów przed moją.
-Ale już nie mogę dłużej się powstrzymywać.
Wpił się w moje wargi, a po chwili doszło do mnie, że jest to pocałunek, a co gorsza ja go odwzajemniłam. Rozchyliłam wargi, wpuszczając przy tym jego język, który zaczął penetrować wnętrze mojej buzi. Czułam narastające podniecenie, któremu nie potrafiłam zaradzić. Moja dłoń zatopiła się w jego włosach. W jego bujnych lokach, pachnącymi jabłkami...Co ja robię? Szybko odsunęłam go od siebie i nie patrząc mu w oczy, wyszłam z kuchni i udałam się w stronę swojego pokoju.
-Chloe? - po jego głosie można było odczytać zaskoczenie. - Chloe co jest?
-Wyjdź stąd Harry! - krzyknęłam, będąc w połowie drogi na górę.
-Nie mogę! Chloe ja...
-Nie obchodzi mnie to! - odwróciłam się i poczułam, że po policzkach ciekną mi łzy. - To nie powinno się stać, rozumiesz?!
-Dlaczego? - jego mina przybrała wyraz kompletnie bezradnej. - Oboje czujemy to samo.
-Ja. Kocham. Nialla - zaakcentowałam wyraźnie każde słowo, aby mógł dokładnie zrozumieć. Stał bezruchu i wpatrywał się we mnie z błagającym wzrokiem. Po chwili odwrócił się, ale gdy usłyszał mój szloch, natychmiast znalazł się przy mnie i razem ze mną opadł na jeden ze schodków. Objął mnie, a ja oparłam głowę na jego ramieniu.
-Harry - jęknęłam.
-Cii - uciszył mnie i pogłaskał po plecach. - Obiecuję, że nikt się o tym nie dowie.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę zostawcie swoje nazwy, jeśli chcecie być informowani o dalszych rozdziałach :)
środa, 15 stycznia 2014
Rozdział 42.
Minęły 3 miesiące, w ciągu których wiele się wydarzyło. Dwudziestego maja wyszła moja nowa płyta, na której znajdowało się czternaście piosenek. Dziesięć z nich napisałam sama, a nad czterema pracowałam z z Taylor. Jestem bardzo dumna z tego krążka, bo włożyłam z niego dużo pracy, a ludzie to docenili. Oprócz tego, wciąż trwały nagrania do nowego filmu. Tak, w końcu nauczyłam się tej nieszczęsnej roli. No, prawie.
Właśnie! Zapomniałabym o moim ukochanym zespole - OneRepublic. Wiem, jestem taka suchaa. Oczywiście, chodzi mi One Direction. U nich także wciąż coś się działo. Grali konceryt, zdobywali nagrody, stawali się popularni na całym świecie. Można było przypuszczać, że ten rok będzie należał do nich, no ale cóż...lubię rywalizację.
-Jesteśmy zajebiści - odparł niespodziewanie Zayn, kiedy w ciszy oglądaliśmy jakiś dramat, zajadając się popcornem.
-I skromni - wtrąciłam.
-Nie mów, że też tak nie uważasz - oburzył się mulat i usiadł pomiędzy mną a blondynem, zarzucając rękę na moje barki, co nie wywołało żadnego aktu zazdrości od strony Nialla. Chłopak od pewnego czasu zaczął przyzwyczajać się do takich zachowań swoich przyjaciół i w końcu zrozumiał, że każdy z nich traktuje mnie jak swoją młodszą siostrę.
-Jesteście...w porzo - wzruszyłam ramionami i wzięłam garść prażonej kukurydzy, usatysfakcjonowana narastającą złością Zayna.
-Tylko w porzo? - jego głos nabrał dziwnej barwy, a ja byłam już nastawiona na najgorsze. Jak przewidziałam, chłopak po sekundzie zaczął mnie brutalnie łaskotać, a ja przygotowana na ten atak, okładałam go, wcześniej chwyconą, poduszką.
Reszta zespołu najzwyczajniej na świecie oglądała nadal film, kompletnie nie zwracając na nas uwagi. Tak właśnie wyglądały naszej wspólne wieczory.
No, ale przyznam. Jestem z nich bardzo dumna.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Za kilka dni miała się odbyć premiera mojego filmu i jak to zazwyczaj bywa, nie miałam pojęcia, w co się ubiorę.
-Nie dostaniesz stroju od jakiegoś projektanta? - spytał Irlandczyk, udając, że obchodzi go sytuacja, w której się znajduję
-Oczywiście, że dostanę, ale zapewne będzie to coś, w czym będę wyglądała jak worek na ziemniaki.
Chłopak nieoczekiwanie podszedł do mnie i złożył swój pocałunek na moim czole.
-We wszystkim wyglądasz pięknie - uraczył mnie swoim niesamowitym uśmiechem, a ja niewiele myśląc wpiłam się w jego wargi. Blondyn odwzajemnił pocałunek i jak już zaczynało rosnąć między nami podniecenie mieszające się z pożądaniem, do pokoju weszła Jane.
-Chloe słuchaj.. - przerwała, widząc mnie i Nialla trochę w nietypowej pozycji, lekko zarumienionych. - Przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszedł do ciebie list - menadżerka próbowała ukryć swoje rozbawienie.
-Do mnie? - podeszłam do niej, całkowicie ignorując jej zachowanie. - Od kogo?
-Nie jest podpisane. Może to jakiś tajemniczy wielbiciel - puściła oko do Horana, a na jego twarzy pojawił się sztuczny uśmiech. -Dobra, już wam nie przeszkadzam i lecę spotkać się z Dave'em. Bawcie się dobrze.
-Wy też! - zdążyłam odpowiedzieć zanim kobieta zamknęła drzwi.
Właśnie, Dave. Ten uroczy, miły mężczyzna, który sprawia, że Jane stała się zupełnie innym człowiekiem w porównaniu, do tego, jak zachowywała się przez pewien okres czasu. Jest tak jak dawniej, a nawet i lepiej. Uśmiech nie schodzi z jej twarzy, do wszystkiego podchodzi z większym dystansem, no i w końcu udało nam się dojść do porozumienia. A wracając do Dave'a, mężczyzna przeszedł chemioterapię i lekarze powiedzieli, że teraz może być już tylko lepiej. Wypuścili go ze szpitali i teraz wszyscy musimy być dobrej myśli.
Spojrzałam na list trzymany w ręku i zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, kto jest jego nadawcą.
-No otwórz to - powiedział niby obojętnie Niall i opadł na moje łóżko, otwierając mój laptop. Na polecenie chłopaka, zaczęłam nerwowo odrywać skrawek koperty, w którym siedział złożony kawałek papieru.
Rozłożyłam go i szybko przeczytałam zawartą w nim treść.
Spotkajmy się dziś w "naszym" parku o 17.
Harry.
PS Uważam, że pisanie smsów jest już przereklamowane.
Odruchowo zaśmiałam się pod nosem i pokręciłam głową z nie do wierzeniem.
-O co chodzi? - spytał mój chłopak i odstawił urządzenie na bok - Od kogo to?
Zamiast mu odpowiedzieć, odłożyłam list na biurko, wskoczyłam na miejsce obok niego i namiętnie pocałowałam go w usta.
-A to za co? - zdziwił się Irlanczyk.
-Kocham cię - szepnęłam i w mgnieniu oka znalazłam się na przeciwko niego, siadając okrakiem na jego nogach. Tym razem nikt na mnie nie przerwał.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Dziesięć minut po umówionej godzinie, szłam w stronę mostku, przy którym zawsze spotykałam się z przyjacielem. W oddali zauważyłam już tą bujną czuprynę i uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Przepraszam za spóźnienie - powiedziałam lekko zdyszana.
-Nic nie szkodzi - odrzekł Harry i lekko musnął wargami mój policzek, przy tym dotykając mojego łokcia.
-Dlaczego chciałeś się spotkać? - spytałam, gdy ruszyliśmy przed siebie. Regent's Park wyglądał wyjątkowo okazale w ten wiosenny wieczór.
-To już nie mam prawa się z tobą zobaczyć? - oburzył się loczek.
-Nie chrzań Styles. Widujemy się prawie codziennie. Mów, o co chodzi - nakazałam, chcąc aby przyjaciel przeszedł do sedna.
-No dobra - westchnął głęboko i przegarnął włosy. - Mam pytanie.
-No słucham - uśmiechnęłam się z dumą.
-Ty i Taylor jesteście blisko, prawda?
-No, jesteśmy przyjaciółkami. Najlepszymi z resztą. Przecież to wiesz - wyszczerzyłam zęby, zastanawiając się, do czego zmierza.
-Jeżeli się przyjaźnicie, to znaczy że często rozmawiacie - mówił Styles, sprawiając wrażenie, że dopiero wszystko sam sobie analizuje w swojej główce.
-Tak - odparłam zniecierpliwiona, spoglądając do góry i prosząc Boga, aby zesłał Harry'emu rozum.
-No i pewnie rozmawiacie o chłopakach i tych sprawach - zaczął łamać palce, co oznaczało że jest poddenerwowany i zestresowany. Wtedy dopiero zrozumiałam, o co mu chodzi.
-Tay jest wolna - oznajmiłam, wiedząc, że zanim chłopak w końcu by o to zapytał, minęłyby dwa tygodnie. . Wyczułam, że przyjaciel odetchnął z ulgą, co trochę mnie zirytowało.
-A czy wiesz...czy ona... - przełknął ślinę. - Czy ona mówiła coś o mnie?
-Nie pamiętam - rzuciłam obojętnie, ale po chwili ujrzałam rozczarowanie na twarzy Harry'ego, dlatego postanowiłam powiedzieć mu prawdę. -Podobasz jej się - odparłam cicho, a chłopak jakby nagle się obudził
-Serio? - stanął na przeciwko mnie, blokując mi drogę. Był...podekscytowany?
-Tak serio - zaśmiałam się i odepchnęłam go na bok, dalej idąc przed siebie. -Mówiła, że jesteś słodki i miły i...gorący - zacisnęłam wargi, patrząc na Harry'ego, na którego policzkach pojawiły się pokaźne czerwone rumieńce. - Oprócz tego, powiedziała, że jesteś prawdziwym dżentelmenem i trudno w tych czasach spotkać takiego chłopaka. - wypaliłam wszystko na jednym wydechu i, sama nie wiedząc czemu, przeklęłam się w duchu.
-Myślałem, że nie jest mną zainteresowana - zmarszczył brwi.
-Po prostu czeka na twój ruch - spoliczkowałam się w myślach.
Szliśmy kilka minut w ciszy. Sama nie wiem, co wtedy myślałam. Z jednej strony szczęście, bo była szansa, że dwoje moich najlepszy przyjaciół mogło być razem, a równocześnie złość, że Hary nie będzie już tylko mój. A czy w ogóle chłopak, rzeczywiście jest "mój"?
-Dasz mi jej numer? - spytał loczek, wyrywając mnie z myśli.
-Co? Ach tak - sięgnęłam do torebki po swój telefon ze skupionym wyrazem twarzy. Odszukałam kontakt pod nazwą "Tay" i podałam przyjacielowi komórkę, który zaczął wystukiwać cyferki na klawiaturze z prędkością światła. Zaśmiałam się cicho, po czym znowu wróciłam do gnębiących mnie pytań bez odpowiedzi.
-----------------------------------------------------------------------------
-Napisałem - odparł Harry któremu dłonie, ze stresu, trzęsły się jak galarety. Od dwudziestej siedzieliśmy już u mnie w domu, bo przez londyński klimat zamarzliśmy od stóp do głów.
-Uspokój się Romeo - wyszczerzyłam zęby, nie spuszczając wzroku od ekranu laptopa. Odpisywałam fanom na twitterze.
Sytuacja między mną a directioners nigdy nie była gorsza. Większość była na mnie nastawiona od początku, kiedy zaczęłam przyjaźnić się z chłopakami z 1D, a odkąd jestem z Niallem, niektóre fanki po prostu mnie nienawidzą. Przez jakiś czas zastanawiałam się, co zrobiłam źle, ale w końcu doszłam do wniosku, że dopóki jestem z Niallem, dla nich będę suką. Oczywiście zdarzają się wyjątki osób, które nie mają nic przeciwko naszemu związkowi. Czytając ich tweety, czuję do nich ogromną wdzięczność, dlatego staram się odpisywać dla jak największej ilości osób, a obraźliwie komentarze po prostu ignorować, co wcale nie jest takie łatwe. Już nieraz zasypiałam zalana łzami, ale przeważnie towarzyszył mi głos Nialla, który dzwonił przed snem, aby zapytać się o moje samopoczucie. Jak już mówiłam, najwspanialszy chłopak pod słońcem.
-A jak nie odpisze? - loczek przegryzał wargę i znowu zaczął łamać swoje biedne palce.
-Odpisze. Taylor jest naprawdę wspaniała. Na pewno cię nie oleję - uśmiechnęłam się, dodając mu odwagi.
Na twarzy chłopaka pojawił się tylko cień uśmiechu, kiedy nagle jego telefon zawibrował. Jego walące, w piersi, serce, był słychać w całym pokoju. Spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami, a ja nie mogłam stłumić głośnego śmiechu. - Na co czekasz? Odczytaj.
-Harry! Co za zaskakująca, a zarazem miła niespodzianka. U mnie wszystko dobrze. Właśnie brzdąkam sobie coś na gitarze. A co tam u ciebie? - przeczytał tak szybko, że ledwo co go zrozumiałam. Chłopak z oniemieniem patrzył się w telefon. - Co teraz? - zapytał, a ja bez namysłu pocałowałam go w policzek.
-Umów się z nią głuptasie - spojrzałam prosto w jego zielone tęczówki i uśmiechnęłam się przyjaźnie' po czym ruszyłam w kierunku kuchni, aby nalać nam coś do picia. Wyciągając sok z lodówki, kątem oka spoglądałam, na uśmiechającego się do ekraniku komórki, przyjaciela i w tym momencie coś mnie ukuło. Zaczęłam się wtedy zastanawiać, czy uczucie, które towarzyszyło mi dzisiaj, to nie była przypadkiem zazdrość.
________________________________________________________________________
Właśnie! Zapomniałabym o moim ukochanym zespole - OneRepublic. Wiem, jestem taka suchaa. Oczywiście, chodzi mi One Direction. U nich także wciąż coś się działo. Grali konceryt, zdobywali nagrody, stawali się popularni na całym świecie. Można było przypuszczać, że ten rok będzie należał do nich, no ale cóż...lubię rywalizację.
-Jesteśmy zajebiści - odparł niespodziewanie Zayn, kiedy w ciszy oglądaliśmy jakiś dramat, zajadając się popcornem.
-I skromni - wtrąciłam.
-Nie mów, że też tak nie uważasz - oburzył się mulat i usiadł pomiędzy mną a blondynem, zarzucając rękę na moje barki, co nie wywołało żadnego aktu zazdrości od strony Nialla. Chłopak od pewnego czasu zaczął przyzwyczajać się do takich zachowań swoich przyjaciół i w końcu zrozumiał, że każdy z nich traktuje mnie jak swoją młodszą siostrę.
-Jesteście...w porzo - wzruszyłam ramionami i wzięłam garść prażonej kukurydzy, usatysfakcjonowana narastającą złością Zayna.
-Tylko w porzo? - jego głos nabrał dziwnej barwy, a ja byłam już nastawiona na najgorsze. Jak przewidziałam, chłopak po sekundzie zaczął mnie brutalnie łaskotać, a ja przygotowana na ten atak, okładałam go, wcześniej chwyconą, poduszką.
Reszta zespołu najzwyczajniej na świecie oglądała nadal film, kompletnie nie zwracając na nas uwagi. Tak właśnie wyglądały naszej wspólne wieczory.
No, ale przyznam. Jestem z nich bardzo dumna.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Za kilka dni miała się odbyć premiera mojego filmu i jak to zazwyczaj bywa, nie miałam pojęcia, w co się ubiorę.
-Nie dostaniesz stroju od jakiegoś projektanta? - spytał Irlandczyk, udając, że obchodzi go sytuacja, w której się znajduję
-Oczywiście, że dostanę, ale zapewne będzie to coś, w czym będę wyglądała jak worek na ziemniaki.
Chłopak nieoczekiwanie podszedł do mnie i złożył swój pocałunek na moim czole.
-We wszystkim wyglądasz pięknie - uraczył mnie swoim niesamowitym uśmiechem, a ja niewiele myśląc wpiłam się w jego wargi. Blondyn odwzajemnił pocałunek i jak już zaczynało rosnąć między nami podniecenie mieszające się z pożądaniem, do pokoju weszła Jane.
-Chloe słuchaj.. - przerwała, widząc mnie i Nialla trochę w nietypowej pozycji, lekko zarumienionych. - Przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszedł do ciebie list - menadżerka próbowała ukryć swoje rozbawienie.
-Do mnie? - podeszłam do niej, całkowicie ignorując jej zachowanie. - Od kogo?
-Nie jest podpisane. Może to jakiś tajemniczy wielbiciel - puściła oko do Horana, a na jego twarzy pojawił się sztuczny uśmiech. -Dobra, już wam nie przeszkadzam i lecę spotkać się z Dave'em. Bawcie się dobrze.
-Wy też! - zdążyłam odpowiedzieć zanim kobieta zamknęła drzwi.
Właśnie, Dave. Ten uroczy, miły mężczyzna, który sprawia, że Jane stała się zupełnie innym człowiekiem w porównaniu, do tego, jak zachowywała się przez pewien okres czasu. Jest tak jak dawniej, a nawet i lepiej. Uśmiech nie schodzi z jej twarzy, do wszystkiego podchodzi z większym dystansem, no i w końcu udało nam się dojść do porozumienia. A wracając do Dave'a, mężczyzna przeszedł chemioterapię i lekarze powiedzieli, że teraz może być już tylko lepiej. Wypuścili go ze szpitali i teraz wszyscy musimy być dobrej myśli.
Spojrzałam na list trzymany w ręku i zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, kto jest jego nadawcą.
-No otwórz to - powiedział niby obojętnie Niall i opadł na moje łóżko, otwierając mój laptop. Na polecenie chłopaka, zaczęłam nerwowo odrywać skrawek koperty, w którym siedział złożony kawałek papieru.
Rozłożyłam go i szybko przeczytałam zawartą w nim treść.
Spotkajmy się dziś w "naszym" parku o 17.
Harry.
PS Uważam, że pisanie smsów jest już przereklamowane.
Odruchowo zaśmiałam się pod nosem i pokręciłam głową z nie do wierzeniem.
-O co chodzi? - spytał mój chłopak i odstawił urządzenie na bok - Od kogo to?
Zamiast mu odpowiedzieć, odłożyłam list na biurko, wskoczyłam na miejsce obok niego i namiętnie pocałowałam go w usta.
-A to za co? - zdziwił się Irlanczyk.
-Kocham cię - szepnęłam i w mgnieniu oka znalazłam się na przeciwko niego, siadając okrakiem na jego nogach. Tym razem nikt na mnie nie przerwał.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Dziesięć minut po umówionej godzinie, szłam w stronę mostku, przy którym zawsze spotykałam się z przyjacielem. W oddali zauważyłam już tą bujną czuprynę i uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Przepraszam za spóźnienie - powiedziałam lekko zdyszana.
-Nic nie szkodzi - odrzekł Harry i lekko musnął wargami mój policzek, przy tym dotykając mojego łokcia.
-Dlaczego chciałeś się spotkać? - spytałam, gdy ruszyliśmy przed siebie. Regent's Park wyglądał wyjątkowo okazale w ten wiosenny wieczór.
-To już nie mam prawa się z tobą zobaczyć? - oburzył się loczek.
-Nie chrzań Styles. Widujemy się prawie codziennie. Mów, o co chodzi - nakazałam, chcąc aby przyjaciel przeszedł do sedna.
-No dobra - westchnął głęboko i przegarnął włosy. - Mam pytanie.
-No słucham - uśmiechnęłam się z dumą.
-Ty i Taylor jesteście blisko, prawda?
-No, jesteśmy przyjaciółkami. Najlepszymi z resztą. Przecież to wiesz - wyszczerzyłam zęby, zastanawiając się, do czego zmierza.
-Jeżeli się przyjaźnicie, to znaczy że często rozmawiacie - mówił Styles, sprawiając wrażenie, że dopiero wszystko sam sobie analizuje w swojej główce.
-Tak - odparłam zniecierpliwiona, spoglądając do góry i prosząc Boga, aby zesłał Harry'emu rozum.
-No i pewnie rozmawiacie o chłopakach i tych sprawach - zaczął łamać palce, co oznaczało że jest poddenerwowany i zestresowany. Wtedy dopiero zrozumiałam, o co mu chodzi.
-Tay jest wolna - oznajmiłam, wiedząc, że zanim chłopak w końcu by o to zapytał, minęłyby dwa tygodnie. . Wyczułam, że przyjaciel odetchnął z ulgą, co trochę mnie zirytowało.
-A czy wiesz...czy ona... - przełknął ślinę. - Czy ona mówiła coś o mnie?
-Nie pamiętam - rzuciłam obojętnie, ale po chwili ujrzałam rozczarowanie na twarzy Harry'ego, dlatego postanowiłam powiedzieć mu prawdę. -Podobasz jej się - odparłam cicho, a chłopak jakby nagle się obudził
-Serio? - stanął na przeciwko mnie, blokując mi drogę. Był...podekscytowany?
-Tak serio - zaśmiałam się i odepchnęłam go na bok, dalej idąc przed siebie. -Mówiła, że jesteś słodki i miły i...gorący - zacisnęłam wargi, patrząc na Harry'ego, na którego policzkach pojawiły się pokaźne czerwone rumieńce. - Oprócz tego, powiedziała, że jesteś prawdziwym dżentelmenem i trudno w tych czasach spotkać takiego chłopaka. - wypaliłam wszystko na jednym wydechu i, sama nie wiedząc czemu, przeklęłam się w duchu.
-Myślałem, że nie jest mną zainteresowana - zmarszczył brwi.
-Po prostu czeka na twój ruch - spoliczkowałam się w myślach.
Szliśmy kilka minut w ciszy. Sama nie wiem, co wtedy myślałam. Z jednej strony szczęście, bo była szansa, że dwoje moich najlepszy przyjaciół mogło być razem, a równocześnie złość, że Hary nie będzie już tylko mój. A czy w ogóle chłopak, rzeczywiście jest "mój"?
-Dasz mi jej numer? - spytał loczek, wyrywając mnie z myśli.
-Co? Ach tak - sięgnęłam do torebki po swój telefon ze skupionym wyrazem twarzy. Odszukałam kontakt pod nazwą "Tay" i podałam przyjacielowi komórkę, który zaczął wystukiwać cyferki na klawiaturze z prędkością światła. Zaśmiałam się cicho, po czym znowu wróciłam do gnębiących mnie pytań bez odpowiedzi.
-----------------------------------------------------------------------------
-Napisałem - odparł Harry któremu dłonie, ze stresu, trzęsły się jak galarety. Od dwudziestej siedzieliśmy już u mnie w domu, bo przez londyński klimat zamarzliśmy od stóp do głów.
-Uspokój się Romeo - wyszczerzyłam zęby, nie spuszczając wzroku od ekranu laptopa. Odpisywałam fanom na twitterze.
Sytuacja między mną a directioners nigdy nie była gorsza. Większość była na mnie nastawiona od początku, kiedy zaczęłam przyjaźnić się z chłopakami z 1D, a odkąd jestem z Niallem, niektóre fanki po prostu mnie nienawidzą. Przez jakiś czas zastanawiałam się, co zrobiłam źle, ale w końcu doszłam do wniosku, że dopóki jestem z Niallem, dla nich będę suką. Oczywiście zdarzają się wyjątki osób, które nie mają nic przeciwko naszemu związkowi. Czytając ich tweety, czuję do nich ogromną wdzięczność, dlatego staram się odpisywać dla jak największej ilości osób, a obraźliwie komentarze po prostu ignorować, co wcale nie jest takie łatwe. Już nieraz zasypiałam zalana łzami, ale przeważnie towarzyszył mi głos Nialla, który dzwonił przed snem, aby zapytać się o moje samopoczucie. Jak już mówiłam, najwspanialszy chłopak pod słońcem.
-A jak nie odpisze? - loczek przegryzał wargę i znowu zaczął łamać swoje biedne palce.
-Odpisze. Taylor jest naprawdę wspaniała. Na pewno cię nie oleję - uśmiechnęłam się, dodając mu odwagi.
Na twarzy chłopaka pojawił się tylko cień uśmiechu, kiedy nagle jego telefon zawibrował. Jego walące, w piersi, serce, był słychać w całym pokoju. Spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami, a ja nie mogłam stłumić głośnego śmiechu. - Na co czekasz? Odczytaj.
-Harry! Co za zaskakująca, a zarazem miła niespodzianka. U mnie wszystko dobrze. Właśnie brzdąkam sobie coś na gitarze. A co tam u ciebie? - przeczytał tak szybko, że ledwo co go zrozumiałam. Chłopak z oniemieniem patrzył się w telefon. - Co teraz? - zapytał, a ja bez namysłu pocałowałam go w policzek.
-Umów się z nią głuptasie - spojrzałam prosto w jego zielone tęczówki i uśmiechnęłam się przyjaźnie' po czym ruszyłam w kierunku kuchni, aby nalać nam coś do picia. Wyciągając sok z lodówki, kątem oka spoglądałam, na uśmiechającego się do ekraniku komórki, przyjaciela i w tym momencie coś mnie ukuło. Zaczęłam się wtedy zastanawiać, czy uczucie, które towarzyszyło mi dzisiaj, to nie była przypadkiem zazdrość.
________________________________________________________________________
Wracam po trzech miesiącach z nowym rozdziałem. Jestem świadoma tego, że komentarzy będzie znacznie mniej, bo zapewne połowa dawnych czytelników już zapomniała o moim opowiadaniu :D Ale to nic. Robię to dla osób, które piszą do mnie z zapytaniem, kiedy pojawi się następny rozdział i po których widać, że naprawdę tęsknili za historią Chloe i One Direction. Jak widzicie, jestem w słabej formie, ale mam nadzieję, że z czasem się poprawię.Dziękuję każdej osobie, która poświęciła czas na wejście tu i przeczytanie tego rozdziału i byłoby mi niezmiernie miło, gdybyście zostawili coś po sobie. Pochwała jak i krytyka mile widziana : )Kocham was i dziękuję, że tak mobilizowaliście mnie do kontynuowania tego opowiadania!
sobota, 19 października 2013
Rozdział 41.
Dave miał zjawić się w naszym domu o dziewiętnastej. Lekko się stresowałam, bo jak dobrze z nam siebie, zawsze palnę coś niewłaściwego w towarzystwie nowo poznanej osoby. Jednak powodem moich ciągłych dreszczy na ciele i uśmiechu na twarzy był ktoś inny. Irlandczyk o blond farbowanych włosach, z seksownym głosem, z zabójczym uśmiechem i powalającym spojrzeniem. Tym opisem można wytłumaczyć to, że nie powstrzymałam się od pojechania na to lotnisko, lecz co skłoniło mnie do tego, by pocałować go przy oczach tych wszystkich dziewczyn? Chyba po prostu nie potrafiłam nad sobą zapanować. Chęć, zobaczenia go, bliskiego kontaktu fizycznego, była silniejsza niż mój zdrowy rozsądek. Przyznam, że poczułam też ukłucie zazdrości, widząc zdjęcia, na których obejmował fanki, ale to tylko przez naszą długotrwałą rozłąkę, w innym razie nie mam nic przeciwko temu. Wiem co one czują do nich i je rozumiem. Tak czy inaczej, gdy zobaczyłam te fotki, dopiero wtedy naprawdę zdałam sobie sprawę jak jest blisko i uświadomiłam sobie jak bardzo za nim tęskniłam. Dlatego nie mogłam zwlekać minuty dłużej. Musiałam tam jechać, nawet jeśli potem wszystkie directioners miały mnie znienawidzić.
Myślałam, że Niall będzie zbyt zmęczony na to, aby spędzić z nami dzisiejszy wieczór, lecz go nie doceniłam. Natychmiast się zgodził, a nawet przyszedł już o osiemnastej, jednocześnie zgłaszając się na ochotnika w przygotowaniach.
-Nakryjcie stół - nakazała Jane, która także była nieco poddenerwowana. Widać było, że chciała, aby wszystko było idealnie. Upiekła pieczeń, która zawsze wychodzi jej wyśmienicie, a także ubrała swoją najdroższą i najpiękniejszą czerwoną sukienkę, w której wyglądała prześlicznie.
Razem z Niallem poszliśmy do jadalni, aby wykonać polecenie kobiety.
-Ja pójdę po obrus, a ty wyjmij naczynia z kredensu - powiedziałam do chłopaka, a ten przytaknął. Uśmiechnęłam, bo jego posłuszeństwo było słodkie, z resztą jak wszystko co robił. Wyjęłam z szafki najświeższy biały materiał i z pomocą Irlandczyka, rozłożyłam go na stole.
-Pięknie - rzekłam. - Teraz sztuczce.
Chłopak nie zwlekając, chwycił noże i widelce, leżące na komodzie i szybko je rozłożył, a w między czasie ja układałam talerze i szklanki. Parę razy otarliśmy się o siebie i rzucaliśmy sobie zawadiackie spojrzenia. Czułam między nami podniecająca atmosferę, ale wiedziałam, że na razie nie możemy się skusić na jakiekolwiek czułości.
-Gotowe - oznajmiłam menadżerce, wchodząc w podskokach do kuchni.
-Zadanie wykonane - zasalutował blondyn, a ja parsknęłam śmiechem. Nawet na twarzy Jane pojawił się cień uśmiechu, która wyglądała jakby zaraz miała zwymiotować. Gdy już miałam zamiar dodać jej otuchy, rozbrzmiał dzwonek do drzwi, na który wszyscy zgodnie podskoczyliśmy.
-Pójdę otworzyć - powiedziała kobieta i z pędem ruszyła na korytarz. Wymieniliśmy z Niallem znaczące uśmiechy, po czym ruszyliśmy za nią.
-Cześć kochanie - usłyszałam męski głos, a zaraz dostrzegłam jak jego właściciel delikatnie całuje w policzek moją menadżerkę i wręcza jej bukiet kwiatów. Ze wszystkich sił starałam się nie wybuchnąć ze szczęścia.
-Proszę, wejdź. - kobieta przepuściła go w drzwiach i gdy tylko go ujrzałam, kompletnie mnie zamurowało. Twarz była blada, chuda i pozbawiona rys, a jego ciało i postura wcale nie były lepsze. Garnitur był znacznie za duży, a gdy ściskałam jego dłoń bałam się, że ja złamię.
-Chloe - przedstawiłam się grzecznie, nie dając po sobie poznać mojego przerażenia.
-Ogromnie miło mi cię poznać. Jane tyle o tobie opowiadała i chyba obejrzałam już wszystkie filmy, w których grałaś. Mam nawet twoją płytę - nie spodziewałam się, że jego głos okaże się taki spokojny, ciepły i pełen optymizmu.
-Też chciałam pana poznać. Strasznie się cieszę, że uszczęśliwia pan Jane - wyszczerzyłam zęby i spojrzałam na moją spiętą menadżerkę.
-Och mów mi Dave. Nie lubię jak ktoś mówi do mnie per pan. Czuję się wtedy taki stary - puścił mi oczko, a ja znowu się uśmiechnęłam. - A to jest Harry, prawda?
-Niall - przedstawił się blondyn i uścisnął jego kruchą dłoń. - Harry to ten z lokami.
Uff zażartował, nie zdenerwował się. Jest dobrze.
-No to może przejdziemy do salonu. Przecież nie będziemy tu stać przez cały wieczór - zaproponowała Jane i poprosiła mnie abym zaprowadziła Dave'a.
Po krótkiej rozmowie, zanim Jane nie zawołała nas na kolację, dowiedziałam się, że Dave pasjonuje się jazdą konną, ale jego największą miłością jest muzyka.
-Grałem kiedyś w zespole - pochwalił się. - Gitara prowadząca.
-Naprawdę? - zainteresował się Horan. - A dlaczego już nie gracie?
-Gdy skończyliśmy studia każdy poszedł w swoją stronę i zespół się rozpadł. Tak czasami bywa - mężczyzna wzruszył ramionami, a ja zacisnęłam mocniej szczękę, gdyż bałam się, że przy jakimkolwiek gwałtownym ruchu jego kości się rozpadną.
Podczas pałaszowania pysznego dania a'la Jane nasze buzie praktycznie się nie zamykały. No tak, trudno byłoby jeść z zamkniętymi ustami, no ale wiecie o czym mówię. Tematom rozmów nie było końca. Jeden gonił drugiego, nie skończyliśmy pierwszego, a już zaczynaliśmy kolejny. Podziwiałam Dave'a za jego poczucie humoru i entuzjazm. Zdaje się, że przez chorobę człowiek traci sens istnienia i powinien popaść w depresję, jednak jeżeli ma się kogoś, dla kogo warto żyć, wszystko staję się kolorowe i jakaś niedoskonałość nie ma prawa w czymkolwiek przeszkodzić. A już na pewno nie prawdziwej miłości.
-Ja sprzątnę - zgłosiłam się, kiedy wyczułam, że Jane miała zamiar wstać.. - Niall pomożesz mi? - spojrzałam na niego znacząco, a on od razu się zgodził i zebrał wszystkie talerze. Oboje ruszyliśmy w stronę kuchni i wstawiliśmy naczynia do zmywarki.
-Świetny koleś - odparł blondyn, upijając łyk coca coli.
-Tak, jest niesamowity. Jane idealnie trafiła - rozmarzyłam się, a rozbudził mnie zapach perfum Horana i jego oddech na moim karku.
-Ty też nie możesz narzekać - powiedział zachrypniętym głosem, przez co po całej długości moich pleców przebiegły ciarki. Musnął ustami płatek mojego ucha, po czym ponownie chwycił szklankę z napojem, pozostawiając mnie nienasyconą. Zbita z tropu, zmarszczyłam brwi i popatrzyłam na niego z niezrozumieniem, a po chwili uświadomiłam sobie, że już nie jesteśmy sami.
-Chloe, wychodzimy - oznajmiła Jane, która starała się być opanowana, ale gołym okiem widać było jej rozpromienienie. Z pewnością brakowało je spędzenia czasu z Davem poza szpitalem.
-Dobra, bawcie się dobrze dzieciaki - uścisnęłam ją lekko. - I wróćcie przed dwudziestą drugą - zażartowałam, a mężczyzna ponownie tego wieczoru puścił mi oczko i uścisnął mi dłoń na pożegnanie. - Miło było cię poznać.
-Jesteś wspaniałą dziewczyna Chloe. Cieszę się, że wkrótce będziemy rodziną - uśmiechnął się szczerze, a w moim oku zakręciła się łza.
-Nie mogę się już tego doczekać - przyznałam i po raz ostatnim wymieniłam z nim spojrzenia. Zamknęłam za nimi drzwi i odwróciwszy się ujrzałam przed sobą tą pociągającą twarz.
-Klaudia - zaczął, a ja natychmiast utonęłam w jego oczach, przez co chłopak zachichotał równocześnie wybudzając mnie z transu.
-Och przepraszam. Coś mówiłeś?
-Lubię Jane i Dave'a - przysunął się bliżej - ale liczyłem na to, że w końcu wyjdą - po tych słowach dość namiętnie wpił się w moje wargi, a ja bez zastanowienia je rozchyliłam, wpuszczając jego języki do środka, a po chwili poczułam go na podniebieniu, co wywołało u mnie dreszczyk podniecenia. Zacisnęłam palce na jego włosach, a on przegryzł moją dolną wargę, co jeszcze bardziej rozjuszyło emocję. Ścisnął moje pośladki tym samym zmuszając mnie do oplecenia nogami jego bioder. W ciągu wszystkich tych czynności towarzyszył nam nieprzerwany pocałunek.
Nie wiedząc kiedy, znalazłam się na kanapie, a blondyn, który znajdował się nade mną, obdarowywał każdy skwarek mojego odkrytego ciała pojedynczymi pocałunkami. Moje niesforne ręce powędrowały na dół jego koszulki i niezgrabnie zaczęły ją podnosić. Irlandczyk widząc mojego zmagania, pomógł mi zdjąć ubranie, po czym zaczął rozpinać guziki mojej jedwabnej koszuli. Przy każdym jego ruchu rosło moje pożądanie, a ciało domagało się kolejnego pieszczącego dotyku. Już za chwilę część mojej górnej garderoby leżała samotnie na dywanie, a ja zostałam w samym staniku. Czy byłam skrępowana? Trochę tak. Nigdy wcześniej nie zaszliśmy aż tak daleko. Jednak nasze emocje nie opadły i nadal byliśmy ogromnie napaleni. Gdy on przyparł ustami do mojej szyi, ja przesunęłam palcami po jego nagim torsie i zatrzymałam się w okolicach rozporka. Niall podniósł głowę i popatrzył na mnie lekko zdezorientowany, lecz widząc moją pewną minę, ułatwił mi dostęp do spodni, abym mogła z łatwością je rozpiąć. Gdy już się z tym uporałam mój chłopak leżał nade mną w samym bokserkach. Nieco się speszyłam, lecz on nie wzruszony nie przestawał mnie całować i dotykać. Nagle poczułam jego ciepłe dłonie na plecach i zrozumiałam, że stara się rozpiąć mój biustonosz. Wtedy w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka, sygnalizująca to, że zaszliśmy za daleko.
-Niall - szepnęłam w jego blond czuprynę, a on zadrżał na dźwięk mojego głosu i po raz kolejny wpił się w moje usta, a z mojej buzi wydobył się cichy jęk, co Irlandczyka wyraźnie usatysfakcjonowało. Nie zrozumiał moich intencji, dlatego postanowiłam być bardziej stanowcza.
-Niall przestań - on na to mruknął półgłosem i kontynuował obsypywanie mnie pocałunkami - Niall dość! - złapałam jego ręce, które tym razem wędrowały do mojego rozporka spodni, i spojrzałam na niego z poważnym wyrazem twarzy.
-O co chodzi? - spytał wyraźnie zakłopotany, pewnie zastanawiając się co zrobił źle.
-To się dzieje zbyt szybko - uwolniłam się z jego ciężaru ciała i chwyciłam swoją koszulę.
-Nie rozumiem - chłopak nie ruszył się z miejsca, obserwując jak nieumiejętnie zapinam guziki. Odetchnęłam głęboko, przegarnęłam jednym ruchem swoją burze rozczochranych włosów i usiadłam obok niego.
-Wiem, że dla ciebie to normalne - utkwiłam wzrok w jego niebieskich tęczówkach. - Za kilka miesięcy skończysz 19 lat, a ja mam dopiero 15. Dzielą nas cztery lata różnicy...
-To nie ma znaczenia - przerwał, a ja wywróciłam oczyma.
-Niall, próbuje ci powiedzieć, że nie mogę tego teraz zrobić. Musisz poczekać - przegryzłam wargę, oczekując odpowiedzi. Nie spodziewałam się po sobie takiego odważnego kroku. Przecież taka prośba mogła skończyć się zerwaniem, ponieważ nie wiedziałam czy wystarczająco dużo dla niego znaczę, aby chciał zachować wstrzemięźliwość.
Nagle poczułam dotyk jego dłoni na mojej, po której błyskawicznie przeszedł dreszcz.
-Dla ciebie wszystko - szepnął i delikatnie musnął mój policzek, na którym oczywiście musiał pojawić się rumieniec.
-Dziękuję - rzekłam, chłopak uśmiechnął się szeroko, pokazując swój aparat, a ja odwzajemniłam gest.
-A teraz, moja droga koleżanko - Irlandczyk nagle zmienił ton, podniósł się z kanapy i stanął przede mną pół nagi - Powiedz mi, co skłoniło się do ujawnienia światu naszej słodkiej tajemnicy - złożył ręce na biodrach i spojrzał na mnie pytająco, a ja wybuchłam głośnym śmiechem.
-Ubierz się - wykonał polecenie, nie spuszczając ze mnie podejrzanego wzroku. Gdy był już odziany, chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam go do swojego pokoju.
-Siadaj - rozkazałam, wskazując na swoje łóżko. Po chwili, wyjęłam z szafy gitarę i widząc zachwyt chłopak, uśmiechnęłam się triumfalnie.
-Skąd ją masz?
-Rodzice kupili mi ją na dwunaste urodziny. W ponad trzy miesiące nauczyłam się wszystkich akordów, a potem nigdy nie okazywałam chęci grania na niej. Wzięłam ją ze sobą mając nadzieję, że zacznę coś na niej komponować i dopiero trzy tygodnie temu sobie o niej przypomniałam - wyszczerzyłam zęby, a Irlandczyk skarcił mnie wzrokiem z obrażoną miną. - Nauczyłam się na niej grać tylko jedną piosenkę no i przyznam, że całkiem dobrze mi to wychodzi.
Usiadłam na krześle, na przeciwko niego i spojrzałam mu prosto w oczy, a spod moich rąk zaczęły wychodzić zdeformowane nuty. Opuściłam głowę, starając skupić się na akordach. Czułam, że robię się cała czerwona, a Niall pożera mnie wzrokiem. Odchrząknęłam i burknęłam pod nosem, że jest nienastrojona. Chłopak parsknął cicho śmiechem, widząc moje nieudolne zmagania ze strunami, a ja spojrzałam na niego wstydliwym, a jednocześnie błagalnym wzrokiem. Blondyn wyszczerzył zęby i raptem znalazł się przy mnie.
-Hej - przegarnął kosmyk moich włosów, który wcześniej opadł mi na twarz. - Wyluzuj. - dotknął mojego ramienia, a ja w jednej chwili poczułam jak ogarnia mnie wewnętrzny spokój. - Zacznij jeszcze raz - ponownie obdarzył mnie swoim pięknym, szczerym uśmiechem i wrócił na swoje miejsce. Zaczęłam od początku, ale tym razem już prawidłowo. Śpiewałam nie spuszczając wzroku ze swoich palców, aby się nie pomylić, ale wiedziałam, że blondyn jest zadowolony. Kątem oka widziałam jego uśmiech i mało brakowało, abym zafałszowała. Strasznie mnie onieśmielał i przez to bardzo pociągał. Moje uczucie do niego jest po prostu niedopisania.
-All those other girls, well they're beautiful but would they singing a song for you?- na tych słowach w końcu podniosłam głowę, a kąciki moich ust uniosły się. Chłopak był wyraźnie zadowolony. Dokończyłam piosenkę, nie spuszczając z niego wzroku, po czym oparłam instrument o szafę.
-I jak? Podoba się? - spytałam niepewnie.
-To chyba pytanie retoryczne - Irlandczyk popatrzył na mnie z oniemieniem i za chwilę znalazł się obok i uniósł mnie do góry, na co cicho pisnęłam. - Jesteś niesamowita! Najlepsza dziewczyna pod słońcem.
Nasze usta miały zamiar połączyć się po raz setny tego dnia, kiedy nagle do pokoju wszedł nieproszony gość.
-Oj, przeszkadzam? - spojrzeliśmy zakłopotani na Harry'ego, a blondyn odstawił mnie na ziemię.
-Trochę - przyznałam. - Co cię tu sprowadza? - spytałam, a blondyn sięgnął po moją gitarę i zaczął coś na niej brzdąkać.
-Jak to co? Nie widzieliśmy się przez miesiąc. Zdążyłem już zapomnieć jak wyglądasz - odparł trochę obrażony.
-Przecież widzieliśmy się dziś na lotnisku - przypomniałam mu, ale i tak przytuliłam go i poczochrałam jego włosy, które natychmiast poprawił.
-Myślałem, że spędzimy razem trochę czasu, ale widzę, że go dla mnie nie masz - skierował wzrok na swojego przyjaciela, a ja poczułam nieco napiętą atmosferę.
-Nie no co ty. Zostań. Przecież możemy coś porobić we trójkę. Prawda Niall? - spojrzałam porozumiewawczo na Horana, a on przewróciła oczyma, ale widząc moją wrogą minę, przytaknął.
-No pewnie - odparł mało przekonująco, co mnie zdenerwowało. Nie podobało mi się jego nastawienie. Prawda jest taka, że Harry był równie ważny i także bardzo mi go brakowało. Nie miałam zamiaru go spławiać skoro specjalnie do mnie przyszedł, aby się ze mną zobaczyć.
-Niall, czy możemy na słówko? - chłopak zgodził się, a Styles nie zdając sobie sprawy z zaistniałej sytuacji, wziął mój laptop i rzucił się z nim na łóżko.
-Dobra, o co chodzi? - spytałam blondyna, kiedy wyszliśmy już za drzwi.
-O nic - odburknął.
-Harry to twój najlepszy przyjaciel. Nie ufasz mu? - skarciłam go wzrokiem - A może to do mnie nie masz zaufania?
-Jestem zazdrosny, ok? - odrzekł ostrym tonem.
-O Harry'ego? Proszę cię... - machnęłam ręką i uśmiechnęłam się z nie do wierzeniem.
-Tak. Znacie się dłużej. Spędzacie ze sobą mnóstwo czasu i rozumiecie się bez słów. Denerwuje mnie to -jego głos z przyjemnego i pociągającego zamienił się oschły i wrogi, a w oczach świdrowały iskierki złości. Widząc moje zmieszanie, odwrócił się do mnie plecami, a jego pięści były zaciśnięte. Wydawało mi się, że wyrzucił z siebie wszystko, co tłumił w sobie przez długi czas. Całkowicie mnie zaskoczył takim wybuchem, ale nie zamierzałam tego tak zostawić.
-Niall - podeszłam do niego, aby nasze twarze były na przeciwko siebie i dotknęłam delikatnie jego policzka, przez co zadrżał. Czułam, że nieco się uspokoił, a wyraz jego twarzy złagodniał.
-Kocham cię, rozumiesz? Ciebie. Tylko ciebie. Jesteś moim wymarzonym chłopakiem i nie zamieniłabym cię na nikogo innego - przemówiłam stanowczo i czule, nie spuszczając z wzroku z jego oczu, w których nagromadziły się łzy. Wiedziałam, że blondyn chce je przede mną ukryć, dlatego odsunęłam się lekko i udałam, że nie widzę tego, jak dyskretnie przeciera powieki.
-Przepraszam - szepnął po chwili milczenia, a ja objęłam go w okół szyi. - Też cię kocham - dodał, tuląc twarz w moje gęste włosy.
Staliśmy w takiej pozycji przez około pięć minuty, po czym odsunęłam się i użyczyliśmy się wzajemnie szerokimi uśmiechami.
-Wracajmy już, bo coś mi mówi, że nie wylogowałam się z twittera.
_______________________________________________________________________________
Myślałam, że Niall będzie zbyt zmęczony na to, aby spędzić z nami dzisiejszy wieczór, lecz go nie doceniłam. Natychmiast się zgodził, a nawet przyszedł już o osiemnastej, jednocześnie zgłaszając się na ochotnika w przygotowaniach.
-Nakryjcie stół - nakazała Jane, która także była nieco poddenerwowana. Widać było, że chciała, aby wszystko było idealnie. Upiekła pieczeń, która zawsze wychodzi jej wyśmienicie, a także ubrała swoją najdroższą i najpiękniejszą czerwoną sukienkę, w której wyglądała prześlicznie.
Razem z Niallem poszliśmy do jadalni, aby wykonać polecenie kobiety.
-Ja pójdę po obrus, a ty wyjmij naczynia z kredensu - powiedziałam do chłopaka, a ten przytaknął. Uśmiechnęłam, bo jego posłuszeństwo było słodkie, z resztą jak wszystko co robił. Wyjęłam z szafki najświeższy biały materiał i z pomocą Irlandczyka, rozłożyłam go na stole.
-Pięknie - rzekłam. - Teraz sztuczce.
Chłopak nie zwlekając, chwycił noże i widelce, leżące na komodzie i szybko je rozłożył, a w między czasie ja układałam talerze i szklanki. Parę razy otarliśmy się o siebie i rzucaliśmy sobie zawadiackie spojrzenia. Czułam między nami podniecająca atmosferę, ale wiedziałam, że na razie nie możemy się skusić na jakiekolwiek czułości.
-Gotowe - oznajmiłam menadżerce, wchodząc w podskokach do kuchni.
-Zadanie wykonane - zasalutował blondyn, a ja parsknęłam śmiechem. Nawet na twarzy Jane pojawił się cień uśmiechu, która wyglądała jakby zaraz miała zwymiotować. Gdy już miałam zamiar dodać jej otuchy, rozbrzmiał dzwonek do drzwi, na który wszyscy zgodnie podskoczyliśmy.
-Pójdę otworzyć - powiedziała kobieta i z pędem ruszyła na korytarz. Wymieniliśmy z Niallem znaczące uśmiechy, po czym ruszyliśmy za nią.
-Cześć kochanie - usłyszałam męski głos, a zaraz dostrzegłam jak jego właściciel delikatnie całuje w policzek moją menadżerkę i wręcza jej bukiet kwiatów. Ze wszystkich sił starałam się nie wybuchnąć ze szczęścia.
-Proszę, wejdź. - kobieta przepuściła go w drzwiach i gdy tylko go ujrzałam, kompletnie mnie zamurowało. Twarz była blada, chuda i pozbawiona rys, a jego ciało i postura wcale nie były lepsze. Garnitur był znacznie za duży, a gdy ściskałam jego dłoń bałam się, że ja złamię.
-Chloe - przedstawiłam się grzecznie, nie dając po sobie poznać mojego przerażenia.
-Ogromnie miło mi cię poznać. Jane tyle o tobie opowiadała i chyba obejrzałam już wszystkie filmy, w których grałaś. Mam nawet twoją płytę - nie spodziewałam się, że jego głos okaże się taki spokojny, ciepły i pełen optymizmu.
-Też chciałam pana poznać. Strasznie się cieszę, że uszczęśliwia pan Jane - wyszczerzyłam zęby i spojrzałam na moją spiętą menadżerkę.
-Och mów mi Dave. Nie lubię jak ktoś mówi do mnie per pan. Czuję się wtedy taki stary - puścił mi oczko, a ja znowu się uśmiechnęłam. - A to jest Harry, prawda?
-Niall - przedstawił się blondyn i uścisnął jego kruchą dłoń. - Harry to ten z lokami.
Uff zażartował, nie zdenerwował się. Jest dobrze.
-No to może przejdziemy do salonu. Przecież nie będziemy tu stać przez cały wieczór - zaproponowała Jane i poprosiła mnie abym zaprowadziła Dave'a.
Po krótkiej rozmowie, zanim Jane nie zawołała nas na kolację, dowiedziałam się, że Dave pasjonuje się jazdą konną, ale jego największą miłością jest muzyka.
-Grałem kiedyś w zespole - pochwalił się. - Gitara prowadząca.
-Naprawdę? - zainteresował się Horan. - A dlaczego już nie gracie?
-Gdy skończyliśmy studia każdy poszedł w swoją stronę i zespół się rozpadł. Tak czasami bywa - mężczyzna wzruszył ramionami, a ja zacisnęłam mocniej szczękę, gdyż bałam się, że przy jakimkolwiek gwałtownym ruchu jego kości się rozpadną.
Podczas pałaszowania pysznego dania a'la Jane nasze buzie praktycznie się nie zamykały. No tak, trudno byłoby jeść z zamkniętymi ustami, no ale wiecie o czym mówię. Tematom rozmów nie było końca. Jeden gonił drugiego, nie skończyliśmy pierwszego, a już zaczynaliśmy kolejny. Podziwiałam Dave'a za jego poczucie humoru i entuzjazm. Zdaje się, że przez chorobę człowiek traci sens istnienia i powinien popaść w depresję, jednak jeżeli ma się kogoś, dla kogo warto żyć, wszystko staję się kolorowe i jakaś niedoskonałość nie ma prawa w czymkolwiek przeszkodzić. A już na pewno nie prawdziwej miłości.
-Ja sprzątnę - zgłosiłam się, kiedy wyczułam, że Jane miała zamiar wstać.. - Niall pomożesz mi? - spojrzałam na niego znacząco, a on od razu się zgodził i zebrał wszystkie talerze. Oboje ruszyliśmy w stronę kuchni i wstawiliśmy naczynia do zmywarki.
-Świetny koleś - odparł blondyn, upijając łyk coca coli.
-Tak, jest niesamowity. Jane idealnie trafiła - rozmarzyłam się, a rozbudził mnie zapach perfum Horana i jego oddech na moim karku.
-Ty też nie możesz narzekać - powiedział zachrypniętym głosem, przez co po całej długości moich pleców przebiegły ciarki. Musnął ustami płatek mojego ucha, po czym ponownie chwycił szklankę z napojem, pozostawiając mnie nienasyconą. Zbita z tropu, zmarszczyłam brwi i popatrzyłam na niego z niezrozumieniem, a po chwili uświadomiłam sobie, że już nie jesteśmy sami.
-Chloe, wychodzimy - oznajmiła Jane, która starała się być opanowana, ale gołym okiem widać było jej rozpromienienie. Z pewnością brakowało je spędzenia czasu z Davem poza szpitalem.
-Dobra, bawcie się dobrze dzieciaki - uścisnęłam ją lekko. - I wróćcie przed dwudziestą drugą - zażartowałam, a mężczyzna ponownie tego wieczoru puścił mi oczko i uścisnął mi dłoń na pożegnanie. - Miło było cię poznać.
-Jesteś wspaniałą dziewczyna Chloe. Cieszę się, że wkrótce będziemy rodziną - uśmiechnął się szczerze, a w moim oku zakręciła się łza.
-Nie mogę się już tego doczekać - przyznałam i po raz ostatnim wymieniłam z nim spojrzenia. Zamknęłam za nimi drzwi i odwróciwszy się ujrzałam przed sobą tą pociągającą twarz.
-Klaudia - zaczął, a ja natychmiast utonęłam w jego oczach, przez co chłopak zachichotał równocześnie wybudzając mnie z transu.
-Och przepraszam. Coś mówiłeś?
-Lubię Jane i Dave'a - przysunął się bliżej - ale liczyłem na to, że w końcu wyjdą - po tych słowach dość namiętnie wpił się w moje wargi, a ja bez zastanowienia je rozchyliłam, wpuszczając jego języki do środka, a po chwili poczułam go na podniebieniu, co wywołało u mnie dreszczyk podniecenia. Zacisnęłam palce na jego włosach, a on przegryzł moją dolną wargę, co jeszcze bardziej rozjuszyło emocję. Ścisnął moje pośladki tym samym zmuszając mnie do oplecenia nogami jego bioder. W ciągu wszystkich tych czynności towarzyszył nam nieprzerwany pocałunek.
Nie wiedząc kiedy, znalazłam się na kanapie, a blondyn, który znajdował się nade mną, obdarowywał każdy skwarek mojego odkrytego ciała pojedynczymi pocałunkami. Moje niesforne ręce powędrowały na dół jego koszulki i niezgrabnie zaczęły ją podnosić. Irlandczyk widząc mojego zmagania, pomógł mi zdjąć ubranie, po czym zaczął rozpinać guziki mojej jedwabnej koszuli. Przy każdym jego ruchu rosło moje pożądanie, a ciało domagało się kolejnego pieszczącego dotyku. Już za chwilę część mojej górnej garderoby leżała samotnie na dywanie, a ja zostałam w samym staniku. Czy byłam skrępowana? Trochę tak. Nigdy wcześniej nie zaszliśmy aż tak daleko. Jednak nasze emocje nie opadły i nadal byliśmy ogromnie napaleni. Gdy on przyparł ustami do mojej szyi, ja przesunęłam palcami po jego nagim torsie i zatrzymałam się w okolicach rozporka. Niall podniósł głowę i popatrzył na mnie lekko zdezorientowany, lecz widząc moją pewną minę, ułatwił mi dostęp do spodni, abym mogła z łatwością je rozpiąć. Gdy już się z tym uporałam mój chłopak leżał nade mną w samym bokserkach. Nieco się speszyłam, lecz on nie wzruszony nie przestawał mnie całować i dotykać. Nagle poczułam jego ciepłe dłonie na plecach i zrozumiałam, że stara się rozpiąć mój biustonosz. Wtedy w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka, sygnalizująca to, że zaszliśmy za daleko.
-Niall - szepnęłam w jego blond czuprynę, a on zadrżał na dźwięk mojego głosu i po raz kolejny wpił się w moje usta, a z mojej buzi wydobył się cichy jęk, co Irlandczyka wyraźnie usatysfakcjonowało. Nie zrozumiał moich intencji, dlatego postanowiłam być bardziej stanowcza.
-Niall przestań - on na to mruknął półgłosem i kontynuował obsypywanie mnie pocałunkami - Niall dość! - złapałam jego ręce, które tym razem wędrowały do mojego rozporka spodni, i spojrzałam na niego z poważnym wyrazem twarzy.
-O co chodzi? - spytał wyraźnie zakłopotany, pewnie zastanawiając się co zrobił źle.
-To się dzieje zbyt szybko - uwolniłam się z jego ciężaru ciała i chwyciłam swoją koszulę.
-Nie rozumiem - chłopak nie ruszył się z miejsca, obserwując jak nieumiejętnie zapinam guziki. Odetchnęłam głęboko, przegarnęłam jednym ruchem swoją burze rozczochranych włosów i usiadłam obok niego.
-Wiem, że dla ciebie to normalne - utkwiłam wzrok w jego niebieskich tęczówkach. - Za kilka miesięcy skończysz 19 lat, a ja mam dopiero 15. Dzielą nas cztery lata różnicy...
-To nie ma znaczenia - przerwał, a ja wywróciłam oczyma.
-Niall, próbuje ci powiedzieć, że nie mogę tego teraz zrobić. Musisz poczekać - przegryzłam wargę, oczekując odpowiedzi. Nie spodziewałam się po sobie takiego odważnego kroku. Przecież taka prośba mogła skończyć się zerwaniem, ponieważ nie wiedziałam czy wystarczająco dużo dla niego znaczę, aby chciał zachować wstrzemięźliwość.
Nagle poczułam dotyk jego dłoni na mojej, po której błyskawicznie przeszedł dreszcz.
-Dla ciebie wszystko - szepnął i delikatnie musnął mój policzek, na którym oczywiście musiał pojawić się rumieniec.
-Dziękuję - rzekłam, chłopak uśmiechnął się szeroko, pokazując swój aparat, a ja odwzajemniłam gest.
-A teraz, moja droga koleżanko - Irlandczyk nagle zmienił ton, podniósł się z kanapy i stanął przede mną pół nagi - Powiedz mi, co skłoniło się do ujawnienia światu naszej słodkiej tajemnicy - złożył ręce na biodrach i spojrzał na mnie pytająco, a ja wybuchłam głośnym śmiechem.
-Ubierz się - wykonał polecenie, nie spuszczając ze mnie podejrzanego wzroku. Gdy był już odziany, chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam go do swojego pokoju.
-Siadaj - rozkazałam, wskazując na swoje łóżko. Po chwili, wyjęłam z szafy gitarę i widząc zachwyt chłopak, uśmiechnęłam się triumfalnie.
-Skąd ją masz?
-Rodzice kupili mi ją na dwunaste urodziny. W ponad trzy miesiące nauczyłam się wszystkich akordów, a potem nigdy nie okazywałam chęci grania na niej. Wzięłam ją ze sobą mając nadzieję, że zacznę coś na niej komponować i dopiero trzy tygodnie temu sobie o niej przypomniałam - wyszczerzyłam zęby, a Irlandczyk skarcił mnie wzrokiem z obrażoną miną. - Nauczyłam się na niej grać tylko jedną piosenkę no i przyznam, że całkiem dobrze mi to wychodzi.
Usiadłam na krześle, na przeciwko niego i spojrzałam mu prosto w oczy, a spod moich rąk zaczęły wychodzić zdeformowane nuty. Opuściłam głowę, starając skupić się na akordach. Czułam, że robię się cała czerwona, a Niall pożera mnie wzrokiem. Odchrząknęłam i burknęłam pod nosem, że jest nienastrojona. Chłopak parsknął cicho śmiechem, widząc moje nieudolne zmagania ze strunami, a ja spojrzałam na niego wstydliwym, a jednocześnie błagalnym wzrokiem. Blondyn wyszczerzył zęby i raptem znalazł się przy mnie.
-Hej - przegarnął kosmyk moich włosów, który wcześniej opadł mi na twarz. - Wyluzuj. - dotknął mojego ramienia, a ja w jednej chwili poczułam jak ogarnia mnie wewnętrzny spokój. - Zacznij jeszcze raz - ponownie obdarzył mnie swoim pięknym, szczerym uśmiechem i wrócił na swoje miejsce. Zaczęłam od początku, ale tym razem już prawidłowo. Śpiewałam nie spuszczając wzroku ze swoich palców, aby się nie pomylić, ale wiedziałam, że blondyn jest zadowolony. Kątem oka widziałam jego uśmiech i mało brakowało, abym zafałszowała. Strasznie mnie onieśmielał i przez to bardzo pociągał. Moje uczucie do niego jest po prostu niedopisania.
-All those other girls, well they're beautiful but would they singing a song for you?- na tych słowach w końcu podniosłam głowę, a kąciki moich ust uniosły się. Chłopak był wyraźnie zadowolony. Dokończyłam piosenkę, nie spuszczając z niego wzroku, po czym oparłam instrument o szafę.
-I jak? Podoba się? - spytałam niepewnie.
-To chyba pytanie retoryczne - Irlandczyk popatrzył na mnie z oniemieniem i za chwilę znalazł się obok i uniósł mnie do góry, na co cicho pisnęłam. - Jesteś niesamowita! Najlepsza dziewczyna pod słońcem.
Nasze usta miały zamiar połączyć się po raz setny tego dnia, kiedy nagle do pokoju wszedł nieproszony gość.
-Oj, przeszkadzam? - spojrzeliśmy zakłopotani na Harry'ego, a blondyn odstawił mnie na ziemię.
-Trochę - przyznałam. - Co cię tu sprowadza? - spytałam, a blondyn sięgnął po moją gitarę i zaczął coś na niej brzdąkać.
-Jak to co? Nie widzieliśmy się przez miesiąc. Zdążyłem już zapomnieć jak wyglądasz - odparł trochę obrażony.
-Przecież widzieliśmy się dziś na lotnisku - przypomniałam mu, ale i tak przytuliłam go i poczochrałam jego włosy, które natychmiast poprawił.
-Myślałem, że spędzimy razem trochę czasu, ale widzę, że go dla mnie nie masz - skierował wzrok na swojego przyjaciela, a ja poczułam nieco napiętą atmosferę.
-Nie no co ty. Zostań. Przecież możemy coś porobić we trójkę. Prawda Niall? - spojrzałam porozumiewawczo na Horana, a on przewróciła oczyma, ale widząc moją wrogą minę, przytaknął.
-No pewnie - odparł mało przekonująco, co mnie zdenerwowało. Nie podobało mi się jego nastawienie. Prawda jest taka, że Harry był równie ważny i także bardzo mi go brakowało. Nie miałam zamiaru go spławiać skoro specjalnie do mnie przyszedł, aby się ze mną zobaczyć.
-Niall, czy możemy na słówko? - chłopak zgodził się, a Styles nie zdając sobie sprawy z zaistniałej sytuacji, wziął mój laptop i rzucił się z nim na łóżko.
-Dobra, o co chodzi? - spytałam blondyna, kiedy wyszliśmy już za drzwi.
-O nic - odburknął.
-Harry to twój najlepszy przyjaciel. Nie ufasz mu? - skarciłam go wzrokiem - A może to do mnie nie masz zaufania?
-Jestem zazdrosny, ok? - odrzekł ostrym tonem.
-O Harry'ego? Proszę cię... - machnęłam ręką i uśmiechnęłam się z nie do wierzeniem.
-Tak. Znacie się dłużej. Spędzacie ze sobą mnóstwo czasu i rozumiecie się bez słów. Denerwuje mnie to -jego głos z przyjemnego i pociągającego zamienił się oschły i wrogi, a w oczach świdrowały iskierki złości. Widząc moje zmieszanie, odwrócił się do mnie plecami, a jego pięści były zaciśnięte. Wydawało mi się, że wyrzucił z siebie wszystko, co tłumił w sobie przez długi czas. Całkowicie mnie zaskoczył takim wybuchem, ale nie zamierzałam tego tak zostawić.
-Niall - podeszłam do niego, aby nasze twarze były na przeciwko siebie i dotknęłam delikatnie jego policzka, przez co zadrżał. Czułam, że nieco się uspokoił, a wyraz jego twarzy złagodniał.
-Kocham cię, rozumiesz? Ciebie. Tylko ciebie. Jesteś moim wymarzonym chłopakiem i nie zamieniłabym cię na nikogo innego - przemówiłam stanowczo i czule, nie spuszczając z wzroku z jego oczu, w których nagromadziły się łzy. Wiedziałam, że blondyn chce je przede mną ukryć, dlatego odsunęłam się lekko i udałam, że nie widzę tego, jak dyskretnie przeciera powieki.
-Przepraszam - szepnął po chwili milczenia, a ja objęłam go w okół szyi. - Też cię kocham - dodał, tuląc twarz w moje gęste włosy.
Staliśmy w takiej pozycji przez około pięć minuty, po czym odsunęłam się i użyczyliśmy się wzajemnie szerokimi uśmiechami.
-Wracajmy już, bo coś mi mówi, że nie wylogowałam się z twittera.
_______________________________________________________________________________
Hej, jest już długo oczekiwany rozdział. Jak widać dużo w nim opisów, a to nie jest moja mocna strona, więc przepraszam jeżeli w niektórych momentach zaczynało wiać nudą. Wiem także, że jest krótki, ale i tak już długo niczego nie wstawiałam, więc postanowiłam opublikować co na razie miałam. Mam nadzieję, że aż tak bardzo się nie rozczarowaliście.PS Jeśli chcesz, żebym informowała cię o nowych rozdziałach, wystarczy zostawić swój TT w komentarzu : )
poniedziałek, 30 września 2013
Rozdział 40.
14. kwietnia Jane wróciła do domu, tak jak już wcześniej przewidziałam, ze szpitala, z nowymi informacjami. Mianowicie, data przedstawienia nowych piosenek została przesunięta na za dwa tygodnie, przez co podskoczyłam do góry, lecz na nieszczęście to nie był koniec nowinek. Nagrania do nowego filmu zaczynają się miesiąc wcześniej. Po tej wiadomości zbladłam i jak kołek padłam na kanapę.
-Już po mnie - odparłam ledwo słyszalnie.
-Mam nadzieję, że jesteś przygotowana? - spytała nieco srogo menadżerka.
-Tak - przełknęłam ślinę. Miałam nadzieję, że reżyser nie będzie gburem.
-To dobrze. Za tydzień masz spotkanie z ekipą filmową, więc niczego nie planuj - powiedziała rzeczowo, a ja kiwnęłam głową ze zrozumieniem. Gdy kobieta miała już odejść, nie powstrzymawszy się, zawołałam ją po imieniu.
-Tak Chloe?
-Co z Davem? - spytałam ostrożnie, a je wyraz twarzy zmarkotniał. Odetchnęła głęboko i przycupnęła na skraju sofy.
- Lekarze mówią, że jest lepiej, lecz ja widzę po jego oczach, że się męczy. Naprawdę nie wiem, co z nim będzie. Modlę się, żeby z tego wyszedł. Jest dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu.
-Wyzdrowieje, wierzę w to - uśmiechnęłam się słabo i pomasowałam ją po plecach, a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi, a Jane wstała jak poparzona, aby je otworzyć.
-Chloe! Ktoś do ciebie!
Do mnie? Kto to może być?
Ruszyłam w stronę korytarza, a za chwilę ujrzałam ten promienny uśmiech.
-Cześć Perrie - przywitałam ją serdecznie z lekkim zdziwieniem na twarzy.
-Hej, nie przeszkadzam?
-Nie, właź - przepuściłam ją w drzwiach zachęcającym gestem.
Dziewczyna wykonała polecenie, zdjęła kurtkę, buty i podążyła za mną do salonu.
-Napijesz się czegoś?
-Daj cokolwiek - machnęła ręką, a ja za chwile przyniosłam nam dwie szklanki soku pomarańczowego.
-Dobra, a co cię do mnie sprowadza? - wyszczerzyłam zęby, starając się, żeby nie zabrzmiało to niemiło.
-Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Tęsknie za Zaynem i mam ochotę się komuś wyżalić, a wiem, że siedzisz w tym samym, więc idealnie do siebie pasujemy - powiedziała na jednym wdechu, na co parsknęłam śmiechem.
-Cały czas o nim myślę - przyznałam cicho.
-Tęsknię za jego spojrzeniem - zawtórowała mi blondynka.
-Za jego dotykiem - kontynuowałam.
-Za jego oddechem.
-Za jego głosem.
-Za jego uśmiechem.
-Za jego żartami.
-Za jego włosami.
-Za jego aparatem na zębach - Perrie spojrzała na mnie jak na głupią, a po chwili wybuchłyśmy gromkim śmiechem.
-Mam lepszy pomysł - odparła w końcu - Może spróbujmy na jakiś czas o nich zapomnieć.
-Niby jak? - zaciekawiłam się.
-Urządźmy sobie babski wieczór - chwyciła komórkę i wybrała numer Eleanor. - Nie masz nic przeciwko?
-No co ty. I tak bym się nudziła - rzekłam, odrzucając myśli o uczeniu się roli. Zrobię to jutro.
Ruszyłyśmy do mojego pokoju, wynalazłyśmy wszystkie moje lakiery, kosmetyki. Znalazły się także maseczki odświeżająco-oczyszczające. Po godzinie zjawiła się El. Zaczęłyśmy nakładać na swoje twarze zieloną maź, bez przerwy wymieniając się nowymi ploteczkami, ani razu nie wspominając imienia żadnego z chłopaków. Fajnie, było tak na moment zapomnieć o całym świecie i cieszyć się chwilą z przyjaciółkami. Tak, mogłam szczerze przyznać, że tym dla mnie były. Przyjaciółkami. W głębi duszy wiedziałam, że Perrie przyjechała tu też z innego powodu.
-Czytałaś artykuł o mnie i o Niallu? - spytałam nagle, gdy oglądałyśmy komedię romantyczną.
-Tak - przyznała dziewczyna, po chwili wahania.
-Dlatego przyjechałaś? Żeby mnie pocieszyć?
-Żebyś nie była sama. Też to przechodzę - przy ostatnim zdaniu ściszyła głos, a ja poczułam się jak egoistka. Przecież i ona i Eleanor zmagały się z hejtami tak samo jak ja.
-Dlaczego one to robią? - spytałam zrezygnowana.
-Z zazdrości?
-Ale co mam poradzić na to, że go kocham? - w moich oczach zalęgły się łzy, a siedząca obok mnie, El od razu objęła mnie ramieniem i oparła głowę o moją.
-Nic na to nie poradzimy. Musimy czekać, aż im przejdzie - odparła smutno Pezz.
-A ile ja mam czekać? - wypaliła cicho Eleanor, lecz w jej głosie nie było złości, lecz raczej zwątpienie.
Miałam ochotę ją jakoś pocieszyć, ale nie wiedziałam w jaki sposób. To prawda, że ona cierpi najbardziej. Fanki nigdy się od niej nie odczepią, choćby stała na głowie.
-Dobra - blondynka klasnęła w ręce - Miałyśmy się nie zamartwiać. - chwyciła pobliską poduszkę i rzuciła nią w nas z całej siły.
-Ej! - otworzyłam buzie i wymieniłam z Eleanor znaczące spojrzenie. Obie poszłyśmy w jej ślady i zaatakowałyśmy ją "niebezpiecznymi" poduszkami. Dziewczyna zaczęła uciekać, a my miałyśmy niezły ubaw.
-Dzięki dziewczyny - powiedziałam, żegnając ich po mile spędzonym wieczorze.
-Nie ma za co - odparły zgodnie i obie ucałowały mnie w policzki.
-Następnym razem spotkajmy się u mnie - zaproponowała Calder.
-Nie ma sprawy - wyszczerzyłam się, a za chwilę wszystkie się uścisnęłyśmy.
-Pa - patrzyłam jak znikają swoimi samochodami za zakrętem i zamknęłam drzwi.
Jestem szczęściarą.
______________________________________________________________________
Następnego dnia, w niedziele miałam spotkanie z kapelą. Zagrałam im moje nowe kawałki, a oni je podrasowali. Przez cały tydzień mieliśmy kilkugodzinne próby, przez co nie miałam czasu na odrabiani pracy domowej. Nie zamierzałam mówić Jane o kilku słabych ocenach, które ostatnio dostałam. I tak później się dowie, a jak na razie nie będę jej tym martwić.
Każdego dnia kontaktowałam się z Niallem przez Skype i całą siła woli zmuszałam się do nie zaglądania ani na twittera, ani na fejsa, ani na żadne inne portale społecznościowe czy plotkarskie.
-Kocham cię - mówił mi to chłopak, za każdym razem jak kończyliśmy rozmowę.
-Ja ciebie też - odpowiadałam mu najzupełniej szczerze, smutna, że musimy kończyć.
W poniedziałek, po ciężkim dniu w szkole, uświadomiłam sobie, że jest dwudziesty trzeci kwiecień, czyli tego dnia chłopcy wracali do Angli. Z podekscytowania podskoczyłam do góry i z uśmiechem na twarzy, natychmiast zatelefonowałam do blondyna. Odebrał po dwóch sygnałach.
-Jesteście już? - zapytałam szybko, nie dając mu zabrać głosu.
-Wylądujemy za godzinę.
Nie kryłam ekscytacji i głośną krzyknęłam do słuchawki.
-Chloe, ciszej, bo stracę słuch - powiedział rozbawiony Irlandczyk.
-Chcę cię już zobaczyć - oznajmiłam.
-Ja ciebie też, ale teraz muszę wyłączyć telefon. Niedługo się zobaczymy skarbie - odrzekł i od razu się rozłączył, nie dając mi szansy na powiedzenie ostatniego zdania. Ze skwaszoną miną odłożyłam telefon, ale za chwilę poprawił mi się humor, przypominając sobie jego ostatnie słowa. Niedługo się zobaczymy. Jak to pięknie brzmi, kiedy wiem, że "niedługo" nie oznacza za miesiąc lub tydzień, tylko godzinę.
Nie zwlekając, pobiegłam do łazienki aby się odświeżyć i ubrać coś w ładnego. Nałożyłam na twarz makijaż, a włosy, które były związane w kok, rozpuściłam, przez co były lekko pofalowane. Gdy byłam już gotowa, cała w skowronkach usiadłam na krześle w kuchni i spoglądałam na wskazówki zegara. Po dwudziestu minutach, doszłam do wniosku, że powinni już wylądować. Wybrałam numer Horana, lecz jego komórka nadal była wyłączona. Spróbowałam dodzwonić się do loczka, to samo. Następnie do reszty zespołu i znowu nic. Z rezygnacją odrzuciłam telefon na stół i ruszyłam do salonu, aby tam walnąć się na sofę.
-Co oglądasz? - zagadnęłam Jane, chociaż naprawdę mało mnie to obchodziło.
-Jakiś film - odparła obojętnie kobieta, a ja skierowałam na nią wzrok. Po jej policzkach płynęły łzy. W mgnieniu oka znalazłam się przy niej i objęłam ją ramieniem.
-Jane, co się stało? - spytałam przerażona.
-Dave poprosił mnie o rękę - rzekła, a w jej głosie nie słychać było radości.
-To wspaniale! - krzyknęłam i mocno ją uścisnęłam. - Nie ma co płakać. Trzeba się cieszyć!
-Ach wiem - kobieta przetarła policzki. -Tylko, że...
-Co? - spytałam, widząc zawahanie menadżerki.
-A jeśli to takie jego pożegnanie? - jej głos się załamał.
-Głupstwa opowiadasz. Kocha cię i chce spędzić z tobą całe swoje życie. On też wierzy, że z tego wyjdzie i że będzie mógł z tobą założyć rodzinę.
Kąciki ust Jane, lekko się podniosły.
-Może masz racje..
-Może? To jest oczywiste! I proszę mi tu nie płakać, a jak już coś, to ze szczęścia!
Kobieta zachichotała, a po chwili uniosła rękę, aby pokazać mi piękny pierścionek zaręczynowy widniejący na jej palcu.
-Boże, tak się cieszę! - ponownie się na nią rzuciłam, dając się ponieść emocjom. - Kiedy planujecie ślub?
-Jeszcze nie wiemy, ale Chloe - przerwała, a jej twarz spoważniała.
-Tak?
-Czy zechciałabyś być moją druchną?
-Ja? - spytałam z nie do wierzeniem.
-Nie wyobrażam sobie na tym miejscu nikogo innego.
-To będzie dla mnie zaszczyt - uśmiechnęłam się szeroko i ponownie ją uścisnęłam. - Musimy to uczcić!
-Dave mówił, że może uda mu się na jeden wieczór wyjść ze szpitala, aby spędzić z nami czas. Idealna okazja, abym cię z nim zapoznała.
-Już nie mogę się doczekać - pisnęłam cicho.
-Możesz zaprosić też tego swojego Harry'ego.
-Nialla - poprawiłam ją szybko, próbując nie popsuć atmosfery.
-Ach no tak. Mylą mi się ich imiona - tłumaczyła się, a ja zaśmiałam się, chyba trochę za sztucznie.
-Nie szkodzi. Właśnie dzisiaj przylecieli. Zaraz do niego zadzwonię.
-To ja jadę do szpitala - kobieta szybko chwyciła swój płaszczyk i, prawie, że w podskokach, wybiegła z mieszkania. Na widok jej ekscytacji wybuchłam gromkim śmiechem, po czym ponownie zadzwoniłam do swojego chłopaka.
Nie odebrał, tak i jak kolejne 10 połączeń.
____________________________________________________________________________
Minęło półtorej godziny od ostatniej rozmowy z Irlandczykiem. Zaczynałam się martwić, lecz co mogłam zrobić? Zapominając o swoim postanowieniu, weszłam na fanpage "One Direction Poland" i tam zobaczyłam zdjęcia z lotniska, a na nim tłumy fanek. Adminki informowały, że chłopcy zostali, aby rozdać autografy osobom, zgromadzonym na lotnisku.
Fajnie, że Niall o mnie pomyślał.
Przejrzałam jeszcze raz zdjęcia, przedstawiające uśmiechniętego Horana z pięknymi dziewczynami i nie panując nad swoim mięśniami, podniosłam się z siedzenia i w mgnieniu oka znalazłam się poza mieszkaniem, ubrana w kurtkę, buty i szalik. Podbiegłam kawałek, aby wezwać taksówkę, która zatrzymała się po pięciu minutach niecierpliwego czekania.
-Na lotnisko - wypaliłam bez zastanowienia i po dwudziestu minutach znalazłam się na miejscu. Nie zważając na bandę fotoreporterów pobiegłam przed siebie i zatrzymałam się dopiero wtedy, gdy ujrzałam wielki tłum dziewczyn, próbujących dostać się do swojego upragnionego celu. Po chwili ujrzałam bujne loki Harry'ego i stając na placach, pomachałam ręką, aby któryś z nich mógł mnie zauważyć. Nagle moja osoba zwróciła uwagę fanek. Dało się słyszeć szepty w stylu "Co ona tutaj robi?", ale nie przejmowałam się nimi. Nadal szukałam wzrokiem tej upragnionej twarzy.
-Chloe? Co ty tutaj robisz? - ktoś krzyknął nieco głośniej, lecz to na pewno nie była fanka.
-Paul - rozpoznałam ochroniarza chłopaków. -Jest możliwość, abym jakoś dostała się do Nialla?
-Chodź za mną - po chwili zauważyłam, że cały obszar, na którym się znajdowaliśmy był zamknięty. Najwidoczniej chłopaki już wcześniej zaplanowali spotkanie z fanami, ale nie raczyli mi o tym powiedzieć. Mężczyzna zaprowadził mnie w głąb korytarza, gdzie było nieco ciszej i kazał mi czekać. Z daleka widziałam piszczący tłum fanek i miałam wrażenie, że one też mnie widzą. Po chwili moim oczom ukazała się twarz anioła. Bez wahania rzuciłam mu się na szyję, a ten podniósł mnie do góry. Usłyszałam donośny krzyk i pisk oburzenia, a może i aprobaty?. Nie obchodziło mnie to. Liczyło się tylko to, że jest tu ze mną Niall. Miesiąc rozłąki dał nam się we znaki, bo nie mogliśmy się od siebie oderwać.
-Nie bałaś się? - szepnął mi do ucha blondyn.
-Bałam - przyznałam i jeszcze mocniej do niego przyparłam. - Lecz nic na to nie poradzę. Za bardzo cię kocham.
Po tych słowach wpiłam się w jego usta, zapominając o tym, że obserwuje nas ponad setka szalonych directioners.
____________________________________________________________________________
-Już po mnie - odparłam ledwo słyszalnie.
-Mam nadzieję, że jesteś przygotowana? - spytała nieco srogo menadżerka.
-Tak - przełknęłam ślinę. Miałam nadzieję, że reżyser nie będzie gburem.
-To dobrze. Za tydzień masz spotkanie z ekipą filmową, więc niczego nie planuj - powiedziała rzeczowo, a ja kiwnęłam głową ze zrozumieniem. Gdy kobieta miała już odejść, nie powstrzymawszy się, zawołałam ją po imieniu.
-Tak Chloe?
-Co z Davem? - spytałam ostrożnie, a je wyraz twarzy zmarkotniał. Odetchnęła głęboko i przycupnęła na skraju sofy.
- Lekarze mówią, że jest lepiej, lecz ja widzę po jego oczach, że się męczy. Naprawdę nie wiem, co z nim będzie. Modlę się, żeby z tego wyszedł. Jest dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu.
-Wyzdrowieje, wierzę w to - uśmiechnęłam się słabo i pomasowałam ją po plecach, a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi, a Jane wstała jak poparzona, aby je otworzyć.
-Chloe! Ktoś do ciebie!
Do mnie? Kto to może być?
Ruszyłam w stronę korytarza, a za chwilę ujrzałam ten promienny uśmiech.
-Cześć Perrie - przywitałam ją serdecznie z lekkim zdziwieniem na twarzy.
-Hej, nie przeszkadzam?
-Nie, właź - przepuściłam ją w drzwiach zachęcającym gestem.
Dziewczyna wykonała polecenie, zdjęła kurtkę, buty i podążyła za mną do salonu.
-Napijesz się czegoś?
-Daj cokolwiek - machnęła ręką, a ja za chwile przyniosłam nam dwie szklanki soku pomarańczowego.
-Dobra, a co cię do mnie sprowadza? - wyszczerzyłam zęby, starając się, żeby nie zabrzmiało to niemiło.
-Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Tęsknie za Zaynem i mam ochotę się komuś wyżalić, a wiem, że siedzisz w tym samym, więc idealnie do siebie pasujemy - powiedziała na jednym wdechu, na co parsknęłam śmiechem.
-Cały czas o nim myślę - przyznałam cicho.
-Tęsknię za jego spojrzeniem - zawtórowała mi blondynka.
-Za jego dotykiem - kontynuowałam.
-Za jego oddechem.
-Za jego głosem.
-Za jego uśmiechem.
-Za jego żartami.
-Za jego włosami.
-Za jego aparatem na zębach - Perrie spojrzała na mnie jak na głupią, a po chwili wybuchłyśmy gromkim śmiechem.
-Mam lepszy pomysł - odparła w końcu - Może spróbujmy na jakiś czas o nich zapomnieć.
-Niby jak? - zaciekawiłam się.
-Urządźmy sobie babski wieczór - chwyciła komórkę i wybrała numer Eleanor. - Nie masz nic przeciwko?
-No co ty. I tak bym się nudziła - rzekłam, odrzucając myśli o uczeniu się roli. Zrobię to jutro.
Ruszyłyśmy do mojego pokoju, wynalazłyśmy wszystkie moje lakiery, kosmetyki. Znalazły się także maseczki odświeżająco-oczyszczające. Po godzinie zjawiła się El. Zaczęłyśmy nakładać na swoje twarze zieloną maź, bez przerwy wymieniając się nowymi ploteczkami, ani razu nie wspominając imienia żadnego z chłopaków. Fajnie, było tak na moment zapomnieć o całym świecie i cieszyć się chwilą z przyjaciółkami. Tak, mogłam szczerze przyznać, że tym dla mnie były. Przyjaciółkami. W głębi duszy wiedziałam, że Perrie przyjechała tu też z innego powodu.
-Czytałaś artykuł o mnie i o Niallu? - spytałam nagle, gdy oglądałyśmy komedię romantyczną.
-Tak - przyznała dziewczyna, po chwili wahania.
-Dlatego przyjechałaś? Żeby mnie pocieszyć?
-Żebyś nie była sama. Też to przechodzę - przy ostatnim zdaniu ściszyła głos, a ja poczułam się jak egoistka. Przecież i ona i Eleanor zmagały się z hejtami tak samo jak ja.
-Dlaczego one to robią? - spytałam zrezygnowana.
-Z zazdrości?
-Ale co mam poradzić na to, że go kocham? - w moich oczach zalęgły się łzy, a siedząca obok mnie, El od razu objęła mnie ramieniem i oparła głowę o moją.
-Nic na to nie poradzimy. Musimy czekać, aż im przejdzie - odparła smutno Pezz.
-A ile ja mam czekać? - wypaliła cicho Eleanor, lecz w jej głosie nie było złości, lecz raczej zwątpienie.
Miałam ochotę ją jakoś pocieszyć, ale nie wiedziałam w jaki sposób. To prawda, że ona cierpi najbardziej. Fanki nigdy się od niej nie odczepią, choćby stała na głowie.
-Dobra - blondynka klasnęła w ręce - Miałyśmy się nie zamartwiać. - chwyciła pobliską poduszkę i rzuciła nią w nas z całej siły.
-Ej! - otworzyłam buzie i wymieniłam z Eleanor znaczące spojrzenie. Obie poszłyśmy w jej ślady i zaatakowałyśmy ją "niebezpiecznymi" poduszkami. Dziewczyna zaczęła uciekać, a my miałyśmy niezły ubaw.
-Dzięki dziewczyny - powiedziałam, żegnając ich po mile spędzonym wieczorze.
-Nie ma za co - odparły zgodnie i obie ucałowały mnie w policzki.
-Następnym razem spotkajmy się u mnie - zaproponowała Calder.
-Nie ma sprawy - wyszczerzyłam się, a za chwilę wszystkie się uścisnęłyśmy.
-Pa - patrzyłam jak znikają swoimi samochodami za zakrętem i zamknęłam drzwi.
Jestem szczęściarą.
______________________________________________________________________
Następnego dnia, w niedziele miałam spotkanie z kapelą. Zagrałam im moje nowe kawałki, a oni je podrasowali. Przez cały tydzień mieliśmy kilkugodzinne próby, przez co nie miałam czasu na odrabiani pracy domowej. Nie zamierzałam mówić Jane o kilku słabych ocenach, które ostatnio dostałam. I tak później się dowie, a jak na razie nie będę jej tym martwić.
Każdego dnia kontaktowałam się z Niallem przez Skype i całą siła woli zmuszałam się do nie zaglądania ani na twittera, ani na fejsa, ani na żadne inne portale społecznościowe czy plotkarskie.
-Kocham cię - mówił mi to chłopak, za każdym razem jak kończyliśmy rozmowę.
-Ja ciebie też - odpowiadałam mu najzupełniej szczerze, smutna, że musimy kończyć.
W poniedziałek, po ciężkim dniu w szkole, uświadomiłam sobie, że jest dwudziesty trzeci kwiecień, czyli tego dnia chłopcy wracali do Angli. Z podekscytowania podskoczyłam do góry i z uśmiechem na twarzy, natychmiast zatelefonowałam do blondyna. Odebrał po dwóch sygnałach.
-Jesteście już? - zapytałam szybko, nie dając mu zabrać głosu.
-Wylądujemy za godzinę.
Nie kryłam ekscytacji i głośną krzyknęłam do słuchawki.
-Chloe, ciszej, bo stracę słuch - powiedział rozbawiony Irlandczyk.
-Chcę cię już zobaczyć - oznajmiłam.
-Ja ciebie też, ale teraz muszę wyłączyć telefon. Niedługo się zobaczymy skarbie - odrzekł i od razu się rozłączył, nie dając mi szansy na powiedzenie ostatniego zdania. Ze skwaszoną miną odłożyłam telefon, ale za chwilę poprawił mi się humor, przypominając sobie jego ostatnie słowa. Niedługo się zobaczymy. Jak to pięknie brzmi, kiedy wiem, że "niedługo" nie oznacza za miesiąc lub tydzień, tylko godzinę.
Nie zwlekając, pobiegłam do łazienki aby się odświeżyć i ubrać coś w ładnego. Nałożyłam na twarz makijaż, a włosy, które były związane w kok, rozpuściłam, przez co były lekko pofalowane. Gdy byłam już gotowa, cała w skowronkach usiadłam na krześle w kuchni i spoglądałam na wskazówki zegara. Po dwudziestu minutach, doszłam do wniosku, że powinni już wylądować. Wybrałam numer Horana, lecz jego komórka nadal była wyłączona. Spróbowałam dodzwonić się do loczka, to samo. Następnie do reszty zespołu i znowu nic. Z rezygnacją odrzuciłam telefon na stół i ruszyłam do salonu, aby tam walnąć się na sofę.
-Co oglądasz? - zagadnęłam Jane, chociaż naprawdę mało mnie to obchodziło.
-Jakiś film - odparła obojętnie kobieta, a ja skierowałam na nią wzrok. Po jej policzkach płynęły łzy. W mgnieniu oka znalazłam się przy niej i objęłam ją ramieniem.
-Jane, co się stało? - spytałam przerażona.
-Dave poprosił mnie o rękę - rzekła, a w jej głosie nie słychać było radości.
-To wspaniale! - krzyknęłam i mocno ją uścisnęłam. - Nie ma co płakać. Trzeba się cieszyć!
-Ach wiem - kobieta przetarła policzki. -Tylko, że...
-Co? - spytałam, widząc zawahanie menadżerki.
-A jeśli to takie jego pożegnanie? - jej głos się załamał.
-Głupstwa opowiadasz. Kocha cię i chce spędzić z tobą całe swoje życie. On też wierzy, że z tego wyjdzie i że będzie mógł z tobą założyć rodzinę.
Kąciki ust Jane, lekko się podniosły.
-Może masz racje..
-Może? To jest oczywiste! I proszę mi tu nie płakać, a jak już coś, to ze szczęścia!
Kobieta zachichotała, a po chwili uniosła rękę, aby pokazać mi piękny pierścionek zaręczynowy widniejący na jej palcu.
-Boże, tak się cieszę! - ponownie się na nią rzuciłam, dając się ponieść emocjom. - Kiedy planujecie ślub?
-Jeszcze nie wiemy, ale Chloe - przerwała, a jej twarz spoważniała.
-Tak?
-Czy zechciałabyś być moją druchną?
-Ja? - spytałam z nie do wierzeniem.
-Nie wyobrażam sobie na tym miejscu nikogo innego.
-To będzie dla mnie zaszczyt - uśmiechnęłam się szeroko i ponownie ją uścisnęłam. - Musimy to uczcić!
-Dave mówił, że może uda mu się na jeden wieczór wyjść ze szpitala, aby spędzić z nami czas. Idealna okazja, abym cię z nim zapoznała.
-Już nie mogę się doczekać - pisnęłam cicho.
-Możesz zaprosić też tego swojego Harry'ego.
-Nialla - poprawiłam ją szybko, próbując nie popsuć atmosfery.
-Ach no tak. Mylą mi się ich imiona - tłumaczyła się, a ja zaśmiałam się, chyba trochę za sztucznie.
-Nie szkodzi. Właśnie dzisiaj przylecieli. Zaraz do niego zadzwonię.
-To ja jadę do szpitala - kobieta szybko chwyciła swój płaszczyk i, prawie, że w podskokach, wybiegła z mieszkania. Na widok jej ekscytacji wybuchłam gromkim śmiechem, po czym ponownie zadzwoniłam do swojego chłopaka.
Nie odebrał, tak i jak kolejne 10 połączeń.
____________________________________________________________________________
Minęło półtorej godziny od ostatniej rozmowy z Irlandczykiem. Zaczynałam się martwić, lecz co mogłam zrobić? Zapominając o swoim postanowieniu, weszłam na fanpage "One Direction Poland" i tam zobaczyłam zdjęcia z lotniska, a na nim tłumy fanek. Adminki informowały, że chłopcy zostali, aby rozdać autografy osobom, zgromadzonym na lotnisku.
Fajnie, że Niall o mnie pomyślał.
Przejrzałam jeszcze raz zdjęcia, przedstawiające uśmiechniętego Horana z pięknymi dziewczynami i nie panując nad swoim mięśniami, podniosłam się z siedzenia i w mgnieniu oka znalazłam się poza mieszkaniem, ubrana w kurtkę, buty i szalik. Podbiegłam kawałek, aby wezwać taksówkę, która zatrzymała się po pięciu minutach niecierpliwego czekania.
-Na lotnisko - wypaliłam bez zastanowienia i po dwudziestu minutach znalazłam się na miejscu. Nie zważając na bandę fotoreporterów pobiegłam przed siebie i zatrzymałam się dopiero wtedy, gdy ujrzałam wielki tłum dziewczyn, próbujących dostać się do swojego upragnionego celu. Po chwili ujrzałam bujne loki Harry'ego i stając na placach, pomachałam ręką, aby któryś z nich mógł mnie zauważyć. Nagle moja osoba zwróciła uwagę fanek. Dało się słyszeć szepty w stylu "Co ona tutaj robi?", ale nie przejmowałam się nimi. Nadal szukałam wzrokiem tej upragnionej twarzy.
-Chloe? Co ty tutaj robisz? - ktoś krzyknął nieco głośniej, lecz to na pewno nie była fanka.
-Paul - rozpoznałam ochroniarza chłopaków. -Jest możliwość, abym jakoś dostała się do Nialla?
-Chodź za mną - po chwili zauważyłam, że cały obszar, na którym się znajdowaliśmy był zamknięty. Najwidoczniej chłopaki już wcześniej zaplanowali spotkanie z fanami, ale nie raczyli mi o tym powiedzieć. Mężczyzna zaprowadził mnie w głąb korytarza, gdzie było nieco ciszej i kazał mi czekać. Z daleka widziałam piszczący tłum fanek i miałam wrażenie, że one też mnie widzą. Po chwili moim oczom ukazała się twarz anioła. Bez wahania rzuciłam mu się na szyję, a ten podniósł mnie do góry. Usłyszałam donośny krzyk i pisk oburzenia, a może i aprobaty?. Nie obchodziło mnie to. Liczyło się tylko to, że jest tu ze mną Niall. Miesiąc rozłąki dał nam się we znaki, bo nie mogliśmy się od siebie oderwać.
-Nie bałaś się? - szepnął mi do ucha blondyn.
-Bałam - przyznałam i jeszcze mocniej do niego przyparłam. - Lecz nic na to nie poradzę. Za bardzo cię kocham.
Po tych słowach wpiłam się w jego usta, zapominając o tym, że obserwuje nas ponad setka szalonych directioners.
____________________________________________________________________________
wtorek, 24 września 2013
Rozdział 39.
Trzeba wziąć się do pracy.
Kolejny raz podjęłam próbę wzięcia swojego zeszytu i tym razem nikt mi w tym nie przeszkodził. Chwyciłam "magiczny" długopis i przyłożyłam jego końcówkę do pustej kartki.
Jak mam się skupić skoro ciągle myślę o Niallu?
Siedziałam w takiej pozycji jeszcze przez następne pięć minut, aż w końcu wpadłam na genialny pomysł. Nie skupiaj się.
,,Sposób, w jaki się poruszasz, sposób, w jaki mówisz
Sposób, w jaki wypowiadasz moje imię
To piękne, wspaniałe, nie waż się nigdy zmieniać
Hej Stephen, dlaczego ludzi zawsze odchodzą?
Sądzę, że ty i ja powinniśmy pozostać tacy sami"'
To jest jak najlepszy dzień
Za każdym razem, kiedy marzysz"
Kolejny raz podjęłam próbę wzięcia swojego zeszytu i tym razem nikt mi w tym nie przeszkodził. Chwyciłam "magiczny" długopis i przyłożyłam jego końcówkę do pustej kartki.
Jak mam się skupić skoro ciągle myślę o Niallu?
Siedziałam w takiej pozycji jeszcze przez następne pięć minut, aż w końcu wpadłam na genialny pomysł. Nie skupiaj się.
,,Sposób, w jaki się poruszasz, sposób, w jaki mówisz
Sposób, w jaki wypowiadasz moje imię
To piękne, wspaniałe, nie waż się nigdy zmieniać
Hej Stephen, dlaczego ludzi zawsze odchodzą?
Sądzę, że ty i ja powinniśmy pozostać tacy sami"'
Napisałam bez wahania, dłużej się nie zastanawiając. Przekaz raczej jest jasny. Nie chcę aby Niall się zmienił, jest cudowny taki, jaki jest. Piosenka ma być skierowana wprost do chłopaka, lecz nie chciałam użyć jego imienia, to by było zbyt ryzykowane, a w ogóle tak jest bardziej romantycznie.
No i super, blokada.
Nie wiedziałam, co napisać dalej. Pstrykałam długopisem, gorączkowo myśląc nad dalszą częścią. Co jest ze mną? Słowa powinny wypływać, a zamiast tego tkwią mi w głowie i za cholerę nie chcą przejść na kartkę. Ciekawe co teraz robi Niall? Dlaczego nie przyjechał. Miał to zrobić. Jest już ciemno. Może coś mu się stało albo po prostu zapomniał.
,,Przyciemniają uliczne światła
Jesteś dla mnie idealny
Czemu nie ma cię tu dziś wieczorem?
Czekam tu samotnie, więc
Przybądź, pokaż się
Przyciągnij mnie do siebie
I jaśniej, jaśniej, jaśniej"
Jesteś dla mnie idealny
Czemu nie ma cię tu dziś wieczorem?
Czekam tu samotnie, więc
Przybądź, pokaż się
Przyciągnij mnie do siebie
I jaśniej, jaśniej, jaśniej"
Wiedziałam, że nie zdołam już dzisiaj nic dodać do tej piosenki, no ale nie mogłam się tak szybko poddać. Zaginałam kartkę w zeszycie, rozmyślając nad innym tekstem. W pewnej chwili przerzuciłam stronę i zauważyłam słowa, które napisałam parę dni temu.
,,Zrób mi przysługę
Powiedz mi co o mnie myślisz
Powiedz mi jak chcesz aby było"
Powiedział, kocha mnie. Już to wiem.
,,Oh, sprawiasz że mam głowę w chmurach
Oh, sprawiasz że myślę na głos
Im więcej marzysz o mnie, tym bardziej wierzę"
Wszystko jest chyba jasne. Przynajmniej dla mnie.
,,Dajesz mi powód do działania (powodem jest jego miłość, a działanie to po prostu pisanie piosenek)
Czy wiesz, że widać szczęście w tych oczach?"
,,Zrób mi przysługę
Powiedz mi co o mnie myślisz
Powiedz mi jak chcesz aby było"
Powiedział, kocha mnie. Już to wiem.
,,Oh, sprawiasz że mam głowę w chmurach
Oh, sprawiasz że myślę na głos
Im więcej marzysz o mnie, tym bardziej wierzę"
Wszystko jest chyba jasne. Przynajmniej dla mnie.
,,Dajesz mi powód do działania (powodem jest jego miłość, a działanie to po prostu pisanie piosenek)
Czy wiesz, że widać szczęście w tych oczach?"
,,To tak jak moje urodziny
Za każdym razem jak na mnie patrzyszTo jest jak najlepszy dzień
Za każdym razem, kiedy marzysz"
Trochę zajęło mi czasu uporządkowania tego w jeden kawałek, ale po półgodzinie wyszło i nowa piosenka była gotowa. No prawie. Muzykę miałam już w głowię, tylko jeszcze musiałam ją zagrać. Ale nie dzisiaj...
Skierowałam wzrok na, samotnie leżący na biurku, scenariusz. Uwielbiałam się uczyć nowych ról, ale miałam tego wieczoru natłok myśli. Wiedziałam, że nic z tego nie będzie, dlatego postanowiłam położyć się spać, a dopiero jutro po szkole zając się scenariuszem. Nie zważałam na głosik w mojej głowie, który radził mi, żebym tego nie robiła. Moim mottem życiowym jest: Pieprzyć konsekwencje.
_____________________________________________________________________________
Mimo, że po lekcji chciałam od razu zabrać się za naukę roli, mój umysł mi na to nie pozwalał. Wciąż wpatrywałam się w stronę komórki, która leżała na szafce i miałam wielką ochotę zadzwonić do mojego słodkiego Irlandczyka, ale wiedziałam, że nie mogę. Muszę się skupić. Za dwa tygodnie powinnam mieć gotowe 6 piosenek, a jak na razie napisałam jedną. Tak to jest jak się odkłada pracę na później. Dlatego teraz już tego nie robię.
No dobra, staram się nie robić.
Uniosłam rękę i próbowałam dosięgnąć do scenariusza. Wiem, że mogłam po prostu się trochę podsunąć, aby plik stron znalazł się w moich rękach, lecz byłam na to zbyt leniwa.
Po ciężkich zmaganiach się w oporem, wreszcie chwyciłam przedmiot i gdy już miałam otworzyć pierwszą stronę, ktoś nagle zapukał do drzwi.
-Proszę - krzyknęłam, z lekką ulgą, po chwili w moim pokoju ukazał się chłopak, na którego widok serce zaczęło mi bić szybciej.
-Przeszkadzam? - spytał Niall, widząc mnie ze scenariuszem w ręku.
-Nie - rzuciłam skoroszyt z powrotem na szafkę. Nie miałam zamiaru go spławiać, wręcz przeciwnie, pragnęłam spędzić z nim każda wolną jak i niewolną chwilę. - Siadaj.
Uśmiechnął się i już za chwilę leżał obok mnie.
-Przyniosę coś do picia - powiedziałam i ruszyłam szybko w stronę kuchni. Nalałam nam coca-coli i nie wiedząc czemu, ręce trzęsły mi się przy tym niemiłosiernie. Może to z przemęczenia?
Wróciłam do swojego pokoju i podałam chłopakowi szklankę z zimnym napojem.
-Dziękuję - Irlandczyk upił łyk, po czym postawił rzecz na półkę przy łóżku, a następnie położył się przy mnie i wpatrywał się we mnie ze słodkim uśmiechem na twarzy.
-O co chodzi? - lekko się zaczerwieniłam i napiłam się coli. Poszłam w jego ślady i także odstawiłam szklankę, po czym położyłam się przodem do niego, przez co teraz nasze twarze były oddalone od siebie zaledwie 5 centymetrów, dzięki czemu mogłam podziwiać jego piękną twarz, przyglądając się jej wszystkim szczegółom. Oczy, nos, policzki, usta. Niewiele myśląc, musnęłam jego wargi i powróciłam na poprzednią pozycję, nadal się w niego wpatrując. Był lekko zdziwiony, i co najważniejsze, nienasycony. Poruszył się, co zwiastowało, że chce jeszcze raz wpić się w moje usta, ale ku jego zaskoczeniu odsunęłam się i uśmiechnęłam się zawadiacko.
-O co chodzi? - spytał zbity z tropu.
-Mieliśmy napisać razem piosenkę, pamiętasz?
-Nie może to poczekać? - spytał chłopak, próbując przysunąć mnie do siebie.
-Nie - odparłam stanowczo, podniosłam się z łóżka i ruszyłam w stronę pianina, po chwili chłopak siedział już obok mnie.
-Potrafisz grać na pianinie? - zapytałam.
-Tylko na gitarze.
-No nic - otworzyłam zeszyt z nutami i położyłam palce na klawiszach. - Zagram ci melodię, którą ostatnio skomponowałam.
-Spoko - chłopak wciąż nie spuszczał ze mnie wzroku, co trochę mnie onieśmielało, ale zaraz z pod moich palców, zaczęły wypływać dźwięki melodii i odpłynęłam wraz z nią. Gdy doszłam do refrenu, spojrzałam na blondyna, którego niebieskie tęczówki, nadal tkwiły we mnie. Uśmiechnęłam się lekko, a on odwzajemnił gest, po czym skierował wzrok z powrotem na instrument. Kiedy skończyłam, odetchnęłam głęboko, a po chwili dech w piersiach zabrał mi namiętny pocałunek Horana. Po kilku sekundach odkleił się ode mnie i spojrzał mi głęboko w oczy.
-To było piękne.
-Dzięki - zarumieniłam się i wstałam, aby się napić. Chłopak poszedł w moje ślady, a po chwili zaczął nucić refren, przed chwilą usłyszanej, muzyki. Zaśmiałam się cicho i opróżniłam szklankę, po czym podeszłam do niego i musnęłam jego usta.
-Każdy nasz pocałunek jest coraz słodszy - wyszeptał.
-Możesz powtórzyć? - poprosiłam i Irlandczyk zrobił to, tylko nieco głośniej. Bezzwłocznie chwyciłam swój zeszyt i napisałam to zdanie na pustej stronie. Powtarzałam to w kółko, a Niall wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem, a zarazem z fascynacją. Schowałam twarz w dłoniach, zastanawiając się nad kolejnymi słowami, a blondyn, korzystając z okazji, wziął laptop i rzucił się na łóżko.
-Niall myśl! - nakazałam.
-Już wymyśliłem jedno zdanie, teraz twoja kolej - wyszczerzył zęby i wystukał coś na klawiaturze.
Przewróciłam oczyma i ponownie spojrzałam na kartkę w notesie.
-Chloe? - jego głos nieco mnie zaniepokoił.
-O co chodzi?
-Chodź tu.
Odłożyłam trzymany przedmiot i położyłam się tuż przy nim. To, co zobaczyłam, zaszokowało mnie. Na stronie widniało wielkie zdjęcie moje i Nialla, trzymających się za ręce. Nie, nie, nie.
Pod nim było napisane:
,,Aktorka i piosenkarka Chloe May z członkiem boysbandu One Direction? SZOK!
15-letnia aktorka i piosenkarka Chloe May niedawno była widziana z 18-letnim Niallem Horanem - członkiem najpopularniejszego boysbandu tych czasów. Z powyższych zdjęć wyraźnie widać, że nie było to tylko przyjacielskie spotkanie. Para nie wstrzymywała się z czułościami. Przytulali się, całowali i trzymali się za rękę. - mówi jeden ze świadków.
Podobno gwiazda jest zakochana o 3 lata starszym chłopaku, ale co tacy młodzi ludzie mogą wiedzieć o miłości? Jednak trzymamy kciuki i życzymy im, aby wytrzymali ze sobą jak najdłużej.
A co wy myślicie o tej parze? Ile czasu im dajecie?"
Gdy skończyłam czytać, oczy miałam pełne łez. Komentarze były jeszcze gorsze.
,,Ona chce go wykorzystać!"
,,Nie pasują do siebie, za duża różnica wieku ;/"
,,Dlaczego to ukrywają? Coś mi tu nie gra."
"USTAWKA"
"Niedługo się rozstaną. Daje im zaledwie miesiąc -_-"
Obraźliwe wypowiedzi ciągnęły się w nieskończoność, ale nagle chłopak zamknął laptop i odłożył go na bok.
-Oni nic o nas nie wiedzą - powiedział cicho i otarł kciukiem, płynąca po moim policzku, łzę.
-Już wiedzą - pociągnęłam nosem. - I jest dokładnie, tak jak się spodziewałam.
Usiadłam na skraju łóżka, opuściłam głowę i zaczęłam łkać. Po chwili chłopak dotknął mojego podbródka i uniósł go tak, że nasze twarze były na przeciwko siebie.
-Nie wiedzą o rzeczach, które robimy. Nie wiedzą również o wypowiedzianych "kocham cię". Nie wiedzą o nieprzespanych nocach i nie wiedzą też, że czekałem na ciebie całe moje życie - po tych słowach, czule ucałował moje usta, przez co zadrżałam z podniecenia.
-Kocham Cię - chlipnęłam przez łzy.
-Ja ciebie też skarbie - przytulił mnie mocno, a ja przyparłam do jego ciepłej klatki piersiowej. W takiej pozycji mogłam spędzić już resztę swojego życia i nie liczył się nikt inny, tylko on, Niall Horan.
__________________________________________________________________________
Irlandczyk spędził u mnie cały dzień, dopracowując tekst piosenki. Pod wieczór była już gotowa, a chłopak wyszedł o godzinie dwudziestej. Stwierdziłam, że to najlepsza pora, aby odrobić lekcję, lecz nic z tego nie wyszło. Gdy nie było przy mnie Nialla, trudniej było mi zapomnieć o tym artykule. Korciło mnie, aby zajrzeć na twittera, co ludzie o mnie piszą. W końcu to zrobiłam. Tak, jestem masochistką. Co tam zobaczyłam, znowu wywołało u mnie falę rozpaczy i złości. Wszędzie tweety w stylu, że do siebie nie pasujemy albo, że to ustawka. Pisały to directioners, dlatego bolało mnie to ze zdwojoną siłą. Na szczęście były też osoby, które popierały nasz związek i życzyły nam wszystkiego dobrego.
,,Chloe jest wspaniała. Nie wiem co do niej macie. To chyba dobrze, że Niall związał się z taką "zwykłą" dziewczyną, niż z jakaś gwiazdeczką. A wgl Chloe jest jedną z nas! Ludzie co z wami?"
Po przeczytaniu tego, cień uśmiechu zagościł na mojej twarzy, ale po sekundzie zniknął, kiedy zobaczyłam następne tweety. To było okropne. Zamknęłam szybko laptop, rzuciłam się na łóżko i wybuchłam głośnym płaczem, chowając głowę w poduszkę. Pierwszy raz czułam się tak strasznie upokorzona.
Następnego dnia beztrosko obudziłam się o godzinie ósmej, a po chwili przypomniałam sobie o sytuacji z wczoraj. Emocje trochę opadły, ale postanowiłam, jak na razie, nie włączać komputera. Dla dobra swojej psychiki.
Wypełzałam z łóżka i zeszłam na dół, aby coś zjeść, bo z głodu rozsadzało mi żołądek. Ku mojemu zdziwieniu, Jane nie było w kuchni. Zajrzałam do jej pokoju, tam też nic. Pewnie została na noc w szpitalu. W pewnej chwili zrobiło mi się wstyd. Użalałam się nad sobą, podczas gdy chłopak mojej menadżerki walczył o życie. Chciałabym go poznać.
Nasypałam do miski czekoladowych płatków i polałam je mlekiem, po czym zabrałam się za ich pałaszowanie. Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi, a ja z pędem pobiegłam je otworzyć, wciąż mając buzię pełną jedzenia.
-Harry? - otarłam brudne usta i zmarszczyłam brwi. - Co ty tu robisz?
-Mam zawieść cię do szkoły - powiedział, jakby to było normalne.
-Kto tak powiedział? - spytałam, patrząc jak bez zaproszenia wchodzi do środka i kieruje się w stronę kuchni.
-Jane mnie poprosiła. Twój ochroniarz jest zajęty - wzruszył ramionami i skosztował moich płatków. - Co się patrzysz? Ubieraj się. - skarcił mnie, widząc jak stoję kompletnie osłupiała.
-A gdzie jest Jane?
-Nie wiem, zadzwoniła tylko, żebym cię podwiózł. Nie pytałem, gdzie jest.
-Dlaczego nie zadzwoniła do mnie?
-Nie odbierałaś.
Ruszyłam schodami na górę i chwyciłam swoją komórkę. Trzy nieodebrane połączenia. Mam sen ze stali.
Umyłam się, przebrałam i nałożyłam lekki makijaż, po czym zeszłam na dół i przywołałam Harry'ego, który oglądał fotografie na komodzie.
-To twoja mama? - spytał, chyba nie pojmując, że za dwadzieścia minut zaczynają się lekcje.
-Tak, możemy już iść? - zapytałam zniecierpliwiona.
Loczek odłożył ramkę ze zdjęciem, nałożył buty, kurtkę i wyszedł z domu, który zamknęłam na klucz, a następnie otworzył przede mną drzwiczki w samochodzie. Jechaliśmy, oboje nie odzywając się do siebie słowem. Ciszę zakłócała jedynie muzyka lecąca z radia. Nie dałam rady zwierzyć się Harry'emu ze swojego problemu, chociaż wiedziałam, że on musi się zmagać z obraźliwymi komentarzami częściej niż ja. Wiedziałam, że jeśli zacznę o tym opowiadać, rozpłaczę się, a nie chciałam rozklejać się przed szkołą. Gdy byliśmy na miejscu, Harry wyszedł szybko z auta i ponownie otworzył przede mną drzwi. Wstałam, nałożyłam plecak i ucałowałam go w policzek i gdy już chciałam iść w kierunku szkoły, przyjaciel zatrzymał mnie, chwytając za rękę.
-Nie przejmuj się nimi - szepnął i mocno mnie przytulił. Mimo moich zmagań, do oczu napłynęły mi gorzkie łzy.
___________________________________________________________________________
Przez kolejny tydzień starałam nie wychodzić z domu, poświęcając czas na naukę roli, pisanie piosenek i odrabianie lekcji. Niall bywał u mnie codziennie, sprawdzając w jakim jestem samopoczuciu. Oczywiście poprawiał mi je, jak tylko go zobaczyłam. Jego widok zawsze wywoływał, i wywołuje, motylki w moim brzuchu. Pomagał mi także w geografii, w której byłam słaba, a on naprawdę dobry, a także podrzucał mi kwestię. Jestem mu wdzięczna, że był ze mną w tamtych ponurych chwilach.
12. kwietnia lecieli do Australii, do Sydney, bo tam mieli swój pierwszy występ, po dwóch miesiącach przerwy. Postanowiłem więc, dzień przed zaprosić ich do siebie na spędzanie wspólnego wieczoru. Zgodzili się, a na dodatek Liam, Louis i Zayn przyprowadzili swoje dziewczyny.
-Jestem Perrie - przedstawiła się blondynka z pięknym uśmiechem na twarzy.
-Wiem - odpowiedziałam, ponownie zapominając o ugryzieniu się w język. - Ja Chloe.
-Wiem - zaśmiałyśmy się obie i już wiedziałam, że znajdziemy wspólny język.
-Z czego się śmiejecie? - podszedł do nas Malik i objął dziewczynę w talii.
-A babskie sprawy - Perrie machnęła ręką i wymieniła ze mną znaczące spojrzenie.
Podeszłam do blondyna, który siedział samotnie na sofie, nie angażując się w poruszoną rozmowę pomiędzy resztą. Usadowiłam się obok niego i położyłam głowę na jego ramieniu.
-Niedługo się zobaczymy - powiedziałam cicho, aby go chociaż trochę pocieszyć, tak jak on to robił przez ostatnie tygodnie.
-Dopiero za miesiąc - odparł chłopak. - Nie wytrzymam tyle Chloe. - odsunął się i spojrzał mi prosto w oczy.
-Wytrzymasz, będziemy rozmawiać przez Skype'a. Będzie dobrze - uśmiechnęłam się, próbując przekonać samą siebie, ale przez to, że jestem cholernym wrażliwcem, w moich oczach pojawiły się łzy.
-Hej, nie siedzimy, bawimy się! - rozkazał Louis, wskakując na miejsce między mną, a Niallem.
Mimowolnie wyszczerzyłam zęby i szybko wytarłam rękawem pojedynczą łzę, która spływała mi po policzku.
-Chloe, gdzie masz jakieś fajne płyty? - spytał Zayn, razem z Perrie przeglądając moje szafki.
-Tam w dolnej półce, pod telewizorem - odrzekłam i ruszyłam w stronę kuchni, aby wziąć przekąski. Za chwilę poczułam czyjś oddech za swoimi plecami. Spodziewając się tam Irlandczyka, odwróciłam się z zalotnym uśmiechem na twarzy, jednak szybko zniknął, gdy okazało się, że tą osobą jest Harry.
-Aż tak mocno się rozczarowałaś? - zaśmiał się loczek, widząc moją zmianę reakcji.
-Po prostu nie wiedziałam, że to ty - także się uśmiechnęłam i wymierzyłam w niego porządnego kuksańca.
-Pomóc ci? - zagadnął chłopak, biorąc z miski apetyczne jabłko.
-Wyjmij z lodówki napoje.
-Wow, masz piwo - zdziwił się, przyglądając się zawartości mojej "skarbnicy jedzenia".
-Jak się bawić, to na całego - zażartowałam i wyminęłam go zgrabnie z miskami chipsów w rękach. Gdy oboje weszliśmy do salonu, zastaliśmy tam kompletny rozgardiasz. Louis, Liam, Zayn i Niall skakali po kanapie i po fotelach, Perrie stała na stole, gibając się w rytm muzyki, a Danielle z Eleanor tańczyły dziki taniec, na który widok zakrztusiłam się własną śliną. Stałam oniemiała, zastanawiając się, gdzie mam położyć jedzenie, aż w końcu Harry wyręczył mnie, kładąc je po prostu na podłodze i chwyciwszy mnie za rękę, poprowadził na środek pokoju. Już za chwilę, dołączyłam do Pezz, śpiewając słowa piosenki na całe gardło, a Harry razem z resztą zespołu, wygłupiał się, biegając po całym pomieszczeniu i rzucając wszystkim, co akurat wpadło im w ręce. Okazało się, że do robienia z siebie debila, nie jest potrzebny alkohol.
Całe towarzystwo rozeszło się o dwudziestej drugiej. Pożegnałam się ze wszystkim, wiedząc, że nie będę miała później okazji, gdyż wylatywali o dziewiątej rano, a ja o tej godzinie musiałam już być w szkole. Chociaż pewnie i tak nie przyjechałabym na lotnisko. Za bardzo się bałam.
Niall trzymał mnie w swoich objęciach, za nic nie chcąc mnie puścić. W gruncie rzeczy ja też tego nie chciałam.
-Będę tęsknić - szepnął.
-Ja też - wtuliłam twarz w jego szyję, powstrzymując się od płaczu.
-Będę dzwonił codziennie. Masz odbierać - odsunął mnie od siebie i spojrzał w oczy, chcąc mieć pewność czy go dokładnie rozumiem. Kiwnęłam głową i ponownie do niego przyparłam, a on łagodnie głaskał mnie po plecach. Nagle usłyszeliśmy klakson samochodu i błyskawicznie się od siebie oderwaliśmy.
-Idź już - parsknęłam śmiechem i pociągnęłam nosem.
-Kocham cię - odrzekł i pocałował mnie, przez co ugięły mi się nogi. Jeszcze raz na mnie spojrzał i pobiegł w stronę samochodu, a ja machając do niego, znowu wyczułam czyjąś obecność.
-Harry? A ty co tu robisz? - spytałam zdezorientowana.
-Robiłem siku - odparł niewinnie. - Tym razem nie spuściłem wody.
W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy, a na twarzy szeroki uśmiech, po czym rzuciłam mu się na szyję.
-Nienawidzę cię.
____________________________________________________________________________
Mimo, że po lekcji chciałam od razu zabrać się za naukę roli, mój umysł mi na to nie pozwalał. Wciąż wpatrywałam się w stronę komórki, która leżała na szafce i miałam wielką ochotę zadzwonić do mojego słodkiego Irlandczyka, ale wiedziałam, że nie mogę. Muszę się skupić. Za dwa tygodnie powinnam mieć gotowe 6 piosenek, a jak na razie napisałam jedną. Tak to jest jak się odkłada pracę na później. Dlatego teraz już tego nie robię.
No dobra, staram się nie robić.
Uniosłam rękę i próbowałam dosięgnąć do scenariusza. Wiem, że mogłam po prostu się trochę podsunąć, aby plik stron znalazł się w moich rękach, lecz byłam na to zbyt leniwa.
Po ciężkich zmaganiach się w oporem, wreszcie chwyciłam przedmiot i gdy już miałam otworzyć pierwszą stronę, ktoś nagle zapukał do drzwi.
-Proszę - krzyknęłam, z lekką ulgą, po chwili w moim pokoju ukazał się chłopak, na którego widok serce zaczęło mi bić szybciej.
-Przeszkadzam? - spytał Niall, widząc mnie ze scenariuszem w ręku.
-Nie - rzuciłam skoroszyt z powrotem na szafkę. Nie miałam zamiaru go spławiać, wręcz przeciwnie, pragnęłam spędzić z nim każda wolną jak i niewolną chwilę. - Siadaj.
Uśmiechnął się i już za chwilę leżał obok mnie.
-Przyniosę coś do picia - powiedziałam i ruszyłam szybko w stronę kuchni. Nalałam nam coca-coli i nie wiedząc czemu, ręce trzęsły mi się przy tym niemiłosiernie. Może to z przemęczenia?
Wróciłam do swojego pokoju i podałam chłopakowi szklankę z zimnym napojem.
-Dziękuję - Irlandczyk upił łyk, po czym postawił rzecz na półkę przy łóżku, a następnie położył się przy mnie i wpatrywał się we mnie ze słodkim uśmiechem na twarzy.
-O co chodzi? - lekko się zaczerwieniłam i napiłam się coli. Poszłam w jego ślady i także odstawiłam szklankę, po czym położyłam się przodem do niego, przez co teraz nasze twarze były oddalone od siebie zaledwie 5 centymetrów, dzięki czemu mogłam podziwiać jego piękną twarz, przyglądając się jej wszystkim szczegółom. Oczy, nos, policzki, usta. Niewiele myśląc, musnęłam jego wargi i powróciłam na poprzednią pozycję, nadal się w niego wpatrując. Był lekko zdziwiony, i co najważniejsze, nienasycony. Poruszył się, co zwiastowało, że chce jeszcze raz wpić się w moje usta, ale ku jego zaskoczeniu odsunęłam się i uśmiechnęłam się zawadiacko.
-O co chodzi? - spytał zbity z tropu.
-Mieliśmy napisać razem piosenkę, pamiętasz?
-Nie może to poczekać? - spytał chłopak, próbując przysunąć mnie do siebie.
-Nie - odparłam stanowczo, podniosłam się z łóżka i ruszyłam w stronę pianina, po chwili chłopak siedział już obok mnie.
-Potrafisz grać na pianinie? - zapytałam.
-Tylko na gitarze.
-No nic - otworzyłam zeszyt z nutami i położyłam palce na klawiszach. - Zagram ci melodię, którą ostatnio skomponowałam.
-Spoko - chłopak wciąż nie spuszczał ze mnie wzroku, co trochę mnie onieśmielało, ale zaraz z pod moich palców, zaczęły wypływać dźwięki melodii i odpłynęłam wraz z nią. Gdy doszłam do refrenu, spojrzałam na blondyna, którego niebieskie tęczówki, nadal tkwiły we mnie. Uśmiechnęłam się lekko, a on odwzajemnił gest, po czym skierował wzrok z powrotem na instrument. Kiedy skończyłam, odetchnęłam głęboko, a po chwili dech w piersiach zabrał mi namiętny pocałunek Horana. Po kilku sekundach odkleił się ode mnie i spojrzał mi głęboko w oczy.
-To było piękne.
-Dzięki - zarumieniłam się i wstałam, aby się napić. Chłopak poszedł w moje ślady, a po chwili zaczął nucić refren, przed chwilą usłyszanej, muzyki. Zaśmiałam się cicho i opróżniłam szklankę, po czym podeszłam do niego i musnęłam jego usta.
-Każdy nasz pocałunek jest coraz słodszy - wyszeptał.
-Możesz powtórzyć? - poprosiłam i Irlandczyk zrobił to, tylko nieco głośniej. Bezzwłocznie chwyciłam swój zeszyt i napisałam to zdanie na pustej stronie. Powtarzałam to w kółko, a Niall wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem, a zarazem z fascynacją. Schowałam twarz w dłoniach, zastanawiając się nad kolejnymi słowami, a blondyn, korzystając z okazji, wziął laptop i rzucił się na łóżko.
-Niall myśl! - nakazałam.
-Już wymyśliłem jedno zdanie, teraz twoja kolej - wyszczerzył zęby i wystukał coś na klawiaturze.
Przewróciłam oczyma i ponownie spojrzałam na kartkę w notesie.
-Chloe? - jego głos nieco mnie zaniepokoił.
-O co chodzi?
-Chodź tu.
Odłożyłam trzymany przedmiot i położyłam się tuż przy nim. To, co zobaczyłam, zaszokowało mnie. Na stronie widniało wielkie zdjęcie moje i Nialla, trzymających się za ręce. Nie, nie, nie.
Pod nim było napisane:
,,Aktorka i piosenkarka Chloe May z członkiem boysbandu One Direction? SZOK!
15-letnia aktorka i piosenkarka Chloe May niedawno była widziana z 18-letnim Niallem Horanem - członkiem najpopularniejszego boysbandu tych czasów. Z powyższych zdjęć wyraźnie widać, że nie było to tylko przyjacielskie spotkanie. Para nie wstrzymywała się z czułościami. Przytulali się, całowali i trzymali się za rękę. - mówi jeden ze świadków.
Podobno gwiazda jest zakochana o 3 lata starszym chłopaku, ale co tacy młodzi ludzie mogą wiedzieć o miłości? Jednak trzymamy kciuki i życzymy im, aby wytrzymali ze sobą jak najdłużej.
A co wy myślicie o tej parze? Ile czasu im dajecie?"
Gdy skończyłam czytać, oczy miałam pełne łez. Komentarze były jeszcze gorsze.
,,Ona chce go wykorzystać!"
,,Nie pasują do siebie, za duża różnica wieku ;/"
,,Dlaczego to ukrywają? Coś mi tu nie gra."
"USTAWKA"
"Niedługo się rozstaną. Daje im zaledwie miesiąc -_-"
Obraźliwe wypowiedzi ciągnęły się w nieskończoność, ale nagle chłopak zamknął laptop i odłożył go na bok.
-Oni nic o nas nie wiedzą - powiedział cicho i otarł kciukiem, płynąca po moim policzku, łzę.
-Już wiedzą - pociągnęłam nosem. - I jest dokładnie, tak jak się spodziewałam.
Usiadłam na skraju łóżka, opuściłam głowę i zaczęłam łkać. Po chwili chłopak dotknął mojego podbródka i uniósł go tak, że nasze twarze były na przeciwko siebie.
-Nie wiedzą o rzeczach, które robimy. Nie wiedzą również o wypowiedzianych "kocham cię". Nie wiedzą o nieprzespanych nocach i nie wiedzą też, że czekałem na ciebie całe moje życie - po tych słowach, czule ucałował moje usta, przez co zadrżałam z podniecenia.
-Kocham Cię - chlipnęłam przez łzy.
-Ja ciebie też skarbie - przytulił mnie mocno, a ja przyparłam do jego ciepłej klatki piersiowej. W takiej pozycji mogłam spędzić już resztę swojego życia i nie liczył się nikt inny, tylko on, Niall Horan.
__________________________________________________________________________
Irlandczyk spędził u mnie cały dzień, dopracowując tekst piosenki. Pod wieczór była już gotowa, a chłopak wyszedł o godzinie dwudziestej. Stwierdziłam, że to najlepsza pora, aby odrobić lekcję, lecz nic z tego nie wyszło. Gdy nie było przy mnie Nialla, trudniej było mi zapomnieć o tym artykule. Korciło mnie, aby zajrzeć na twittera, co ludzie o mnie piszą. W końcu to zrobiłam. Tak, jestem masochistką. Co tam zobaczyłam, znowu wywołało u mnie falę rozpaczy i złości. Wszędzie tweety w stylu, że do siebie nie pasujemy albo, że to ustawka. Pisały to directioners, dlatego bolało mnie to ze zdwojoną siłą. Na szczęście były też osoby, które popierały nasz związek i życzyły nam wszystkiego dobrego.
,,Chloe jest wspaniała. Nie wiem co do niej macie. To chyba dobrze, że Niall związał się z taką "zwykłą" dziewczyną, niż z jakaś gwiazdeczką. A wgl Chloe jest jedną z nas! Ludzie co z wami?"
Po przeczytaniu tego, cień uśmiechu zagościł na mojej twarzy, ale po sekundzie zniknął, kiedy zobaczyłam następne tweety. To było okropne. Zamknęłam szybko laptop, rzuciłam się na łóżko i wybuchłam głośnym płaczem, chowając głowę w poduszkę. Pierwszy raz czułam się tak strasznie upokorzona.
Następnego dnia beztrosko obudziłam się o godzinie ósmej, a po chwili przypomniałam sobie o sytuacji z wczoraj. Emocje trochę opadły, ale postanowiłam, jak na razie, nie włączać komputera. Dla dobra swojej psychiki.
Wypełzałam z łóżka i zeszłam na dół, aby coś zjeść, bo z głodu rozsadzało mi żołądek. Ku mojemu zdziwieniu, Jane nie było w kuchni. Zajrzałam do jej pokoju, tam też nic. Pewnie została na noc w szpitalu. W pewnej chwili zrobiło mi się wstyd. Użalałam się nad sobą, podczas gdy chłopak mojej menadżerki walczył o życie. Chciałabym go poznać.
Nasypałam do miski czekoladowych płatków i polałam je mlekiem, po czym zabrałam się za ich pałaszowanie. Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi, a ja z pędem pobiegłam je otworzyć, wciąż mając buzię pełną jedzenia.
-Harry? - otarłam brudne usta i zmarszczyłam brwi. - Co ty tu robisz?
-Mam zawieść cię do szkoły - powiedział, jakby to było normalne.
-Kto tak powiedział? - spytałam, patrząc jak bez zaproszenia wchodzi do środka i kieruje się w stronę kuchni.
-Jane mnie poprosiła. Twój ochroniarz jest zajęty - wzruszył ramionami i skosztował moich płatków. - Co się patrzysz? Ubieraj się. - skarcił mnie, widząc jak stoję kompletnie osłupiała.
-A gdzie jest Jane?
-Nie wiem, zadzwoniła tylko, żebym cię podwiózł. Nie pytałem, gdzie jest.
-Dlaczego nie zadzwoniła do mnie?
-Nie odbierałaś.
Ruszyłam schodami na górę i chwyciłam swoją komórkę. Trzy nieodebrane połączenia. Mam sen ze stali.
Umyłam się, przebrałam i nałożyłam lekki makijaż, po czym zeszłam na dół i przywołałam Harry'ego, który oglądał fotografie na komodzie.
-To twoja mama? - spytał, chyba nie pojmując, że za dwadzieścia minut zaczynają się lekcje.
-Tak, możemy już iść? - zapytałam zniecierpliwiona.
Loczek odłożył ramkę ze zdjęciem, nałożył buty, kurtkę i wyszedł z domu, który zamknęłam na klucz, a następnie otworzył przede mną drzwiczki w samochodzie. Jechaliśmy, oboje nie odzywając się do siebie słowem. Ciszę zakłócała jedynie muzyka lecąca z radia. Nie dałam rady zwierzyć się Harry'emu ze swojego problemu, chociaż wiedziałam, że on musi się zmagać z obraźliwymi komentarzami częściej niż ja. Wiedziałam, że jeśli zacznę o tym opowiadać, rozpłaczę się, a nie chciałam rozklejać się przed szkołą. Gdy byliśmy na miejscu, Harry wyszedł szybko z auta i ponownie otworzył przede mną drzwi. Wstałam, nałożyłam plecak i ucałowałam go w policzek i gdy już chciałam iść w kierunku szkoły, przyjaciel zatrzymał mnie, chwytając za rękę.
-Nie przejmuj się nimi - szepnął i mocno mnie przytulił. Mimo moich zmagań, do oczu napłynęły mi gorzkie łzy.
___________________________________________________________________________
Przez kolejny tydzień starałam nie wychodzić z domu, poświęcając czas na naukę roli, pisanie piosenek i odrabianie lekcji. Niall bywał u mnie codziennie, sprawdzając w jakim jestem samopoczuciu. Oczywiście poprawiał mi je, jak tylko go zobaczyłam. Jego widok zawsze wywoływał, i wywołuje, motylki w moim brzuchu. Pomagał mi także w geografii, w której byłam słaba, a on naprawdę dobry, a także podrzucał mi kwestię. Jestem mu wdzięczna, że był ze mną w tamtych ponurych chwilach.
12. kwietnia lecieli do Australii, do Sydney, bo tam mieli swój pierwszy występ, po dwóch miesiącach przerwy. Postanowiłem więc, dzień przed zaprosić ich do siebie na spędzanie wspólnego wieczoru. Zgodzili się, a na dodatek Liam, Louis i Zayn przyprowadzili swoje dziewczyny.
-Jestem Perrie - przedstawiła się blondynka z pięknym uśmiechem na twarzy.
-Wiem - odpowiedziałam, ponownie zapominając o ugryzieniu się w język. - Ja Chloe.
-Wiem - zaśmiałyśmy się obie i już wiedziałam, że znajdziemy wspólny język.
-Z czego się śmiejecie? - podszedł do nas Malik i objął dziewczynę w talii.
-A babskie sprawy - Perrie machnęła ręką i wymieniła ze mną znaczące spojrzenie.
Podeszłam do blondyna, który siedział samotnie na sofie, nie angażując się w poruszoną rozmowę pomiędzy resztą. Usadowiłam się obok niego i położyłam głowę na jego ramieniu.
-Niedługo się zobaczymy - powiedziałam cicho, aby go chociaż trochę pocieszyć, tak jak on to robił przez ostatnie tygodnie.
-Dopiero za miesiąc - odparł chłopak. - Nie wytrzymam tyle Chloe. - odsunął się i spojrzał mi prosto w oczy.
-Wytrzymasz, będziemy rozmawiać przez Skype'a. Będzie dobrze - uśmiechnęłam się, próbując przekonać samą siebie, ale przez to, że jestem cholernym wrażliwcem, w moich oczach pojawiły się łzy.
-Hej, nie siedzimy, bawimy się! - rozkazał Louis, wskakując na miejsce między mną, a Niallem.
Mimowolnie wyszczerzyłam zęby i szybko wytarłam rękawem pojedynczą łzę, która spływała mi po policzku.
-Chloe, gdzie masz jakieś fajne płyty? - spytał Zayn, razem z Perrie przeglądając moje szafki.
-Tam w dolnej półce, pod telewizorem - odrzekłam i ruszyłam w stronę kuchni, aby wziąć przekąski. Za chwilę poczułam czyjś oddech za swoimi plecami. Spodziewając się tam Irlandczyka, odwróciłam się z zalotnym uśmiechem na twarzy, jednak szybko zniknął, gdy okazało się, że tą osobą jest Harry.
-Aż tak mocno się rozczarowałaś? - zaśmiał się loczek, widząc moją zmianę reakcji.
-Po prostu nie wiedziałam, że to ty - także się uśmiechnęłam i wymierzyłam w niego porządnego kuksańca.
-Pomóc ci? - zagadnął chłopak, biorąc z miski apetyczne jabłko.
-Wyjmij z lodówki napoje.
-Wow, masz piwo - zdziwił się, przyglądając się zawartości mojej "skarbnicy jedzenia".
-Jak się bawić, to na całego - zażartowałam i wyminęłam go zgrabnie z miskami chipsów w rękach. Gdy oboje weszliśmy do salonu, zastaliśmy tam kompletny rozgardiasz. Louis, Liam, Zayn i Niall skakali po kanapie i po fotelach, Perrie stała na stole, gibając się w rytm muzyki, a Danielle z Eleanor tańczyły dziki taniec, na który widok zakrztusiłam się własną śliną. Stałam oniemiała, zastanawiając się, gdzie mam położyć jedzenie, aż w końcu Harry wyręczył mnie, kładąc je po prostu na podłodze i chwyciwszy mnie za rękę, poprowadził na środek pokoju. Już za chwilę, dołączyłam do Pezz, śpiewając słowa piosenki na całe gardło, a Harry razem z resztą zespołu, wygłupiał się, biegając po całym pomieszczeniu i rzucając wszystkim, co akurat wpadło im w ręce. Okazało się, że do robienia z siebie debila, nie jest potrzebny alkohol.
Całe towarzystwo rozeszło się o dwudziestej drugiej. Pożegnałam się ze wszystkim, wiedząc, że nie będę miała później okazji, gdyż wylatywali o dziewiątej rano, a ja o tej godzinie musiałam już być w szkole. Chociaż pewnie i tak nie przyjechałabym na lotnisko. Za bardzo się bałam.
Niall trzymał mnie w swoich objęciach, za nic nie chcąc mnie puścić. W gruncie rzeczy ja też tego nie chciałam.
-Będę tęsknić - szepnął.
-Ja też - wtuliłam twarz w jego szyję, powstrzymując się od płaczu.
-Będę dzwonił codziennie. Masz odbierać - odsunął mnie od siebie i spojrzał w oczy, chcąc mieć pewność czy go dokładnie rozumiem. Kiwnęłam głową i ponownie do niego przyparłam, a on łagodnie głaskał mnie po plecach. Nagle usłyszeliśmy klakson samochodu i błyskawicznie się od siebie oderwaliśmy.
-Idź już - parsknęłam śmiechem i pociągnęłam nosem.
-Kocham cię - odrzekł i pocałował mnie, przez co ugięły mi się nogi. Jeszcze raz na mnie spojrzał i pobiegł w stronę samochodu, a ja machając do niego, znowu wyczułam czyjąś obecność.
-Harry? A ty co tu robisz? - spytałam zdezorientowana.
-Robiłem siku - odparł niewinnie. - Tym razem nie spuściłem wody.
W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy, a na twarzy szeroki uśmiech, po czym rzuciłam mu się na szyję.
-Nienawidzę cię.
____________________________________________________________________________
środa, 18 września 2013
Rozdział 38
Pozowałam na pomarańczowym dywanie, przed fotoreporterami i jedyne co wtedy widziałam i słyszałam to światła fleszy i nieznajome głosy, krzyczące moje imię. Pozowanie do zdjęć zawsze było dla mnie pewną formą stresu. Niby nie muszę robić nic wielkiego, ale to całe skakanie wokół mnie sprawia, że mam lekkie mdłości.
Gdy moja "sesja" się skończyła, odeszłam na bok i zaczęłam szukać wzrokiem grupki składającej się z pięciu chłopaków. Przez moje oczy przebijały się znane osoby tj. Kristen Stewart, w niebieskiej, ażurowej sukience, tak na marginesie, wyglądała pięknie, mało osób pochwala styl Kris, ale dla mnie jest niesamowity, Selena Gomez, Kelly Osbourne, Katy Perry, Ariana Grande i wiele, wiele innych. W końcu ujrzałam piątkę moich ukochanych idiotów. Na sam ich widok, na mojej buzi ukazał się szeroki uśmiech. Nie powiem, wyglądali nieźle, ale moim zdaniem teraz ubierają się o wiele lepiej.
Po chwili oni i także mnie zobaczyli i bezzwłocznie ruszyli w moim kierunku, a raczej, tylko czwórka z nich. Loczek, widząc mnie, nieco się speszył i wycofał się, podchodząc do Taylor, która właśnie skończyła pozować do zdjęć.
-Hej Chloe - przywitał się pierwszy Zayn.
-Cześć chłopaki - ucałowałam każdego w policzek, a w tym czasie zrobiono nam mnóstwo zdjęć.-Lekka trema? - spytałam, widząc, że są nieco spięci.
-Nie... - odparł Niall. Miałam wielką ochotę się w niego wtulić, pocałować i powiedzieć mu, że wszystko będzie dobrze, ale zdrowy rozsądek nie pozwalał mi na to.
-Gdzie siedzisz? - zagadnął Louis.
-Blisko Tay, jak mniemam - odpowiedziałam, machając do przyjaciółki, tym samym ją przywołując. Przyjaciółka widząc to, przerwała rozmowę z loczkiem i udała się w naszą stronę. Styles chcąc, nie chcąc, podążył za nią.
-Hej skarbie - dziewczyna skuliła się, aby mnie objąć. Nawet jak byłam na obcasach, byłam od niej niższa,
-Tęskniłam za tobą - przyznałam, co było całkowitą prawdą. Taylor jest jaka jest, czasami mnie denerwuje swoim wtrącaniem się we wszystko i narzucaniem swojego zdania, ale kocham ją. Jest dla mnie jak siostra.
-A to chłopaki z One direction - pisnęła dziewczyna. - Nie miałam jeszcze okazji się z wami poznać.
Uścisnęli sobie ręce, przy czym Tay wymieniała po kolei ich imiona, na co wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Tylko Harry, którego na razie postanowiłam ignorować, stał cicho, ciągle na mnie zerkając.
Za chwilę podeszła do mnie Jane, informując, że zaraz rozpocznie się gala i abym weszła już do środka. Wzięłam więc Tay pod rękę, odszukałyśmy Selenę i razem udałyśmy się na swoje miejsca. Okazało się, że obok nas, siedziała Ashley Tisdale, co wywołało u mnie wielkie podniecenie i ekscytację. Bałam się odezwać, aby nie powiedzieć czegoś głupiego, ale po chwili okazało się, że Ash jest tak samo nienormalna jak my, więc już po zaledwie kilku minutach, rozmawiałyśmy jakbyśmy się znały od dawna.
Nagle poproszono nas o ciszę, światła zgasły, a na scenę wszedł Will Smith, który prowadził uroczystość. Słucham jego monologu, aż tu nagle poczułam czyjś dotyk na moim ramieniu. Odwróciłam się, a ku moim oczom ukazał się Harry Styles.
-Co ty tu robisz? - spytałam zdziwiona.
-Musimy pogadać - powiedział stanowczo.
-Akurat teraz? - wyjęczałam, dziwiąc się nad głupotą chłopaka.
-Tak.
-Zaraz chyba występujecie.
-Nie zdołam wystąpić, dopóki ci wszystkiego nie wytłumaczę - spojrzał na mnie poważnym wzrokiem, a ja zmarszczyłam brwi z wahaniem. - Proszę, zajmie mi to parę minut.
Spojrzałam na Tay, która lekko pokiwała głową. Przewróciłam oczyma i podniosłam się z miejsca, a Harry wydał się wyraźnie zadowolony. Wyszliśmy oboje za kulisy i gdy zostaliśmy sami, nastąpiła cisza.
-Miałeś...
-Posłuchaj - przerwał mi, wpatrując mi się prosto w oczy. - Ta dziewczyna. Ona...
-Nieważne. Nie obchodzi mnie to. Możesz to robić z kim chcesz i kiedy chcesz. Nie moja sprawa.
-To dlaczego tak się wkurzyłaś?
-Sama nie wiem. Może myślałam, że jesteś jednak inny. Myliłam się - wzruszyłam niby obojętnie ramionami i już miałam wrócić na salę, gdyby nie dłoń loczka, chwytająca mnie za nadgarstek.
-Ale to nie było tak - odparł, a ja głęboko westchnęłam. - Na prawdę. Do niczego nie doszło.
-Zanim nie weszłam...
-I tak bym tego nie zrobił! - zaskoczył mnie jego wybuch. - Nie dałbym rady.
-Dlaczego?
-Robiąc to, czułbym, że cię ranię - szepnął, a ja przełknęłam ślinę.
-Harry, ja nie...
-Zadzwoniłem do niej, bo chciałem odreagować, po tej dziwnej sytuacji u ciebie.
Miałam nadzieję, że oboje o tym zapomnimy, ale najwyraźniej to zdarzenie musiało wrócić.
-Czułem się przygnębiony i...
-...chciałeś wypełnić pustkę seksem z obcą ci osobą.
-Nie jest obca - wyrwało mu się.
-Nie wnikam - odparłam, ruszając do wyjścia.
-Chloe, czekaj - chłopak wyprzedził mnie i stanął na przeciwko, ogradzając mi przejście.
-Coś jeszcze? - spytałam z niecierpliwiona.
-Nie bądź zła - chciałam krzyknąć mu twarz, że będę na niego zła kiedy mi się zechcę, ale ujrzałam jego zabłąkany, pełen wyrzutów wzrok i mój wyraz twarzy złagodniał.
-Nie jestem zła. Po prosu nie rozumiem, dlaczego w to wszystko zamieszana jestem ja. Przyjaciel po kłótni z przyjaciółką nie pociesza się sypianiem z jakąś laską.
-Nie wiem jak to wytłumaczyć - opuścił głowę, a ja podniosłam ją jednym ruchem ręki.
-Ale musisz to zrobić.
Westchnął głęboko, odchrząknął i zerknął kilka razy na swoje palce.
-Chloe, ja...
-Harry, gdzie ty się włóczysz, zaraz występujemy! - do pomieszczenia wpadł zadyszany Liam. - Szukałem cię wszędzie, wszyscy to robią. Co ty odpierdalasz?
-Już idę - machnął porozumiewawczo ręką.
-Już, czyli teraz - Payne podszedł szybko do loczka i chwycił go za ramię. - Wybacz Chloe - zwrócił się do mnie i po chwili oboje zniknęli, za drzwiami, zostawiając mnie samą.
Wróciłam na swoje miejsca, kiedy akurat odczytywano kategorie za "Najlepszą Piosenkę", w której była nominowany mój utwór.
-I co?? - spytała Taylor.
-Nic.
-O czym rozmawialiście?
-Ach, sama nie wiem. Tłumaczył mi się, ale i tak się nie dowiedziałam niczego nowego.
-Ale ty i on...
-Jesteśmy przyjaciółmi. Ile razy mam ci mówić?
-Czyli jest wolny, tak?
-Raczej tak - przyznałam niepewnie, przegryzając wargę.
-Myślisz, że... - głos Taylor zagłuszył nagły krzyk i oklaski. Ku mojemu zdziwieniu prawie wszystkie buzie były skierowane właśnie na mnie. Mam coś na twarzy?
-Chloe! Idź po nagrodę - otrzeźwiła mnie Sel, a ja wybałuszyłam oczy.
-Wygrałam? - na mojej twarzy błyskawicznie pojawił się banan, a moje nogi zaczęły się plątać, gdy szłam w stronę sceny. Wręczono mi nagrodę, ogłosiłam przemowę, której brakowało jakiejkolwiek składni i sensu, a następnie wyszłam za kulisy, gdzie stali, już gotowi do występu, chłopcy z 1D.
-Gratulacje - krzyknęli chórem, a Niall pocałował mnie przelotnie w policzek. Brakowało mi tylko uścisku przyjaciela. Spojrzałam na niego, i niewiele myślą, sama rzuciłam mu się w ramiona. Chłopak wydawał się oszołomiony i zanim odwzajemnił gest, puściłam go i udałam się w kierunku dywanu, aby pozować z nagrodą. Przed drzwiami odwróciłam się i spojrzałam na ich piękne twarze.
-Powodzenia.
------------------------------------------------------------------------------
Podczas występu One Direction znowu poczułam się jak prawdziwa fanka. Tańczyłam i śpiewałam na całe gardło, a razem ze mną Tay, Sel i nawet Ashley! Będę musiała powiedzieć chłopakom, że ona też jest ich fanką! Niestety jednak, nie zdobyli nagrody. Wyglądali na lekko przebitych, ale wiedziałam, że zaraz o tym zapomną i będą się wygłupiać. Oczywiście nie pomyliłam się. Na dodatek, jak potem się okazało, za kulisami dostali lokalne nagrody za "Brytyjski Debiut" i "Najlepszy brytyjski zespół". Miałam jeszcze nadzieję, że zostaną oblani zielonymi glutami, jednak ofiarą został Justin Bieber. Nigdy nie przestanie mnie to bawić, no chyba, że ja dostanę.
Po uroczystości, skoczyłam szybko do łazienki, a wychodząc z niej, uderzyłam kogoś drzwiami.
-Przeprasza, nie zauważyłam...Harry? - gapiłam się na osłupiałego loczka i nie wiedziałam co powiedzieć. On najwyraźniej też nie. Przytuliłam go, ale czy to oznacza, że już się na niego nie gniewam? Że nie męczą mnie te nurtujące pytania?
-Chloe...
Bez zastanowienia, po raz drugi tego wieczoru, rzuciłam mu się na szyję, a ten zacisnął ręce na moich plecach.
Wygląda na to, że nie.
-Zapomnijmy o tym - szepnęłam mu do ucha, a ten uścisnął mnie mocniej.
-Klaudia? - powiedział z niesamowicie śmiesznym akcentem.
-Tak Harry? - odsunęłam się od niego z uśmiechem na twarzy i spojrzałam mu w oczy, czekając na jego słowa.
-Czy mogłabyś... - chłopak opuścił głowę i przegryzł wargę, co trochę mnie zaniepokoiło.
-O co chodzi?
Loczek spojrzał na mnie, a jego kąciki ust lekko się podniosły.
-Czy mogłabyś w końcu dać mi swój autograf?
-------------------------------------------------------------------------------
Następnego dnia była niedziela, czyli dzień wolny, no ale niestety nie dla mnie. Musiałam w końcu zacząć pisanie nowych piosenek, a także uczyć się roli do filmu. Na samą myśl byłam zmęczona. Gdy już zamierzałam wziąć swój zeszyt i przenieść swoje uczucia na kartkę, nagle zadzwonił mój telefon.
-Siema Louis, co tam?
-Chloe, Boże, nie wiem co mam robić - chłopak miał załamany głos i był zdenerwowany.
-Louis, spokojnie, powiedz o co chodzi - przestraszona, podniosłam się z miejsca i zaczęłam chodzić po pokoju w tą i z powrotem.
-Niall, on nagle upadł, stracił przytomność i...nie oddycha.
-Co? - w moich oczach natychmiast pojawiły się łzy. - Louis zadzwońcie po karetkę. Zaraz tam będę.
Rozłączyłam się i szybko pobiegłam w stronę drzwi.
-A ty gdzie? - zagadnęła menadżerka.
-Szybko, zawieź mnie do chłopaków - kobieta widząc moje roztrzęsienie bez żadnych ceregieli, chwyciła kurtkę i razem ze mną wybiegła na zewnątrz. Podczas drogi wszystko jej wytłumaczyłam, a po moich policzkach płynęły słone łzy.
Po dwudziestu minutach nareszcie dojechałyśmy pod dom zespołu. Bez zwłoki odpięłam pasy, wysiadłam z auta i bez pukania wpadłam do środka. Stanęłam osłupiała w korytarzy i ku mojemu zdziwieniu z salonu usłyszałam znajome głosy i śmiechy. Powoli podeszłam do tego miejsca i zauważyłam całą piątkę roześmianych twarzy.
-O Chloe, jesteś - Tommo wstał i przywitał się ze mną, lekko mnie obejmując.
-O co tu chodzi? - spytałam oszołomiona, nie będąc w stanie zrobić żadnego ruchu.
-A no tak... - Lou zerknął na resztę chłopaków.
-PRIMA APRILIS! - krzyknęli chórem i wybuchnęli głośnym śmiechem. Otworzyłam szeroko buzię, nie mogąc uwierzyć, że zrobili mi takie świństwo. Jak mogłam zapomnieć o pierwszym kwietnia?
-Nienawidzę was - powiedziałam opanowanie.
-My też cie kochamy - odparł Zayn i mocno mnie uściskał, a pozostała czwórka poszła w jego ślady. Nagle do pokoju wbiegła przestraszona Jane.
-Gdzie on jest? Wszystko już dobrze?
Chłopaki znowu się roześmiali, a ja wytłumaczyłam menadżerce, że był to tylko uknuty spisek.
-Na drugi rok się zemszczę - odparłam spokojnie.
-Ta, powodzenia - odrzekł Niall, całując mnie w policzek.
Napotkałam chytry uśmieszek Harry'ego.
-Co? - spytałam kapryśnie.
-Mówiłaś, że nie zdołam cię na nic nabrać.
-No w gruncie rzeczy to nie ty mnie wrobiłeś, tylko Louis, więc wcale nic nie zyskałeś.
Chłopak otworzył usta, aby zaprotestować, ale wyminęłam go szybko i klepnęłam go po ramieniu.
-Dobra, chłopaki. Fajnie było was widzieć i zobaczyć wasze roześmiane mordeczki, ale muszę już wracać.
-Nie możesz zostać? Zjemy razem śniadanie - zaproponował Liam. - Jak kochająca się rodzina.
Parsknęłam śmiechem i mój wzrok przeniósł się na Jane, która miała niepewny wyraz twarzy.
-Musisz jechać do szpitala? - spytałam cicho, tak, że tylko ona była w stanie to usłyszeć.
Kiwnęła twierdząco głową.
-Jedź, potem Niall mnie odwiezie.
Uścisnęłyśmy się mocno, menadżerka pożegnała się krótkim machnięciem ręki i za chwileę znikła za drzwiami.
-To co jemy? - zagadnął Malik, opierając się rękoma o oparcie kanapy.
-Może jajecznicę? - podsunął Lou.
-Nie, mam już jej dość. Prawie codziennie ją jemy.
-Chloe, jakieś pomysły? - spytał Harry.
Spojrzałam pytająco na Nialla.
-Na mnie nie patrz, ja zjem wszystko - odrzekł Irlandczyk.
-Naleśniki?
-To jest myśl! - krzyknął Zayn i zaczął skakać po kanapie jak nienormalny.
-Znowu cię napadł jeden z twoich ataków Malik.
-Po prostu się cieszę - chłopak sprytnie zeskoczył z mebla i nieoczekiwanie podniósł mnie do góry.
-Zayn pajacu, postaw mnie na ziemie.
Oczywiście mulat nie słuchał moich protestów i zaniósł mnie w podskokach do kuchni.i dopiero tam delikatnie postawił mnie na podłogę.
-Jesteś pojebany - stwierdziłam z szerokim uśmiechem na twarzy.
-I takiego mnie kochasz - wyszczerzył zęby i pobiegł na górę po schodach.
-Co to w ogóle miało być? - zwróciłam się do chłopaków, którzy z trudem powstrzymywali się od śmiechu.
-Nasz Zayn jest zakochany - wyśpiewał Tommo, a w moich oczach pojawił się entuzjastyczny blysk.
-To znaczy, że on i Perrie są razem? Już tak na poważnie?
-Najwyraźniej.
Niepohamowanie pisnęłam z zachwytu i klasnęłam w dłonie, przez co chłopaki spojrzeli na mnie jak na idiotkę.
-Przepraszam, to ten mój fanowski włącznik - zarumieniłam się i schowałam się za szafką, udając, że szukam jakichś składników.
-Pomogę ci - rzekł Horan i podszedł do mnie.
-Poczekajcie, tak nie będzie. Zawsze wysługujemy się Chloe. Może niech teraz któryś z was wykaże się swoimi umiejętnościami kulinarnymi - powiedział stanowczo loczek.
-O patrzcie, ktoś tu zjadł słownik - drażnił się z nim Louis, za to on wywrócił oczyma. - Dobra Harreh nie denerwuj się. Ja i Liam się tym zajmiemy. Ale jeżeli zdemolujemy kuchnię to tylko i wyłącznie wasza wina - wskazał nas palcem, a ja zachichotałam.
Harry ruszył w stronę salonu, a ja i Niall skierowaliśmy się do pokoju Horana.
-Napisałaś już coś? - spytał, biorąc brudne ubrania z podłogi i rzucając je do szafy.
-Nie, nie miałam okazji się za to zabrać, a w ogóle to nie mam pomysłów.
-Na pewno coś wymyślisz. Jesteś wielka - chłopak pokazał swój uroczy uśmiech, a na moim policzku pojawił się lekki rumieniec.
-Może napiszemy coś razem? - zaproponowałam z nutką nadziei w głosie.
-Nie wiem czy jestem godzien...
-Weź się nie wygłupiaj. Wpadnij do mnie dziś i coś wymyślimy.
-Jak sobie życzysz - ukłonił się, co wywołało u mnie atak śmiechu. - Uwielbiam twój śmiech.
-Mój? To twój jest nieziemski. Mogłabym go słuchać godzinami - przyznałam, pomijając fakt, że już to kiedyś robiłam. No wiecie, jest taki filmik na youtubie...
-Klaudia. Dlaczego akurat Klaudia? - zadał niespodziewane pytanie, siadając blisko mnie.
-Nie wiem, zapytaj moich rodziców - wzruszyłam ramionami.
-Zawsze chciałem mieć na imię Stephen.
-Stephen? Dlaczego? - parsknęłam śmiechem.
-Podoba mi się. Mój kolega z klasy miał tak się nazywał. Wszystkie laski do niego leciały.
-Mi się bardziej podoba Niallek - powiedziałam słodko, a on natychmiast czule pocałował moje usta. Odwzajemniłam pocałunek i już za chwilę zachłannie poruszaliśmy swoimi językami, a nasze ręce wędrowały na każdy fragment ciała partnera. Nie wiedząc, kiedy zdjęłam chłopakowi koszulkę i rzuciłam ją na podłogę. Dotykałam jego nagiego torsu i czułam jak bardzo mocno go pragnę. Blondyn muskał moją szyję, ręce, dłonie, aż do momentu kiedy postanowiłam przejąć inicjatywę. Popchnęłam go na łóżku, usiadłam na przeciw niego, pocałowałam usta, następnie brodę, szyję, obojczyki, klatkę piersiową i wciąż pocałunkami zjeżdżałam niżej, aż do rozporka jego spodni, gdzie zauważyłam spore wybrzuszenie, co niezaprzeczalnie mnie usatysfakcjonowało. Wróciłam na górę, jeszcze raz wpiłam się w jego usta, po czym zeszłam z niego i usiadłam na skraju łóżka. Za chwilę poczułam jego ciepłe wargi na moich ramionach, co wywołało u mnie nagły dreszcz podniecenia. Składał pocałunki na całe długości mojej ręki, a następnie chwycił moją dłoń i delikatnie ją musnął, patrząc mi głęboko w oczy.
-Kocham cię - szepnął, za to bardzo wyraźnie, a moje serce zaczęło bić jak opętane. Na pozór mogłam domyślić się co do mnie czuje, jednak powiedział mi to po raz pierwszy odkąd zaczęliśmy się spotykać. Teraz już miałam pewność, że jest mój i nikogo więcej.
-Ja ciebie też kocham - odpowiedziałam bez wahania i ponownie posmakowałam jego malinowych ust.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za takie beznadziejne nagranie, ale nie znalazłam lepszego ;/
Tak btw to...JUTRO OGŁOSZENIE DAT KONCERTÓW PO EUROPIE!
Gdy moja "sesja" się skończyła, odeszłam na bok i zaczęłam szukać wzrokiem grupki składającej się z pięciu chłopaków. Przez moje oczy przebijały się znane osoby tj. Kristen Stewart, w niebieskiej, ażurowej sukience, tak na marginesie, wyglądała pięknie, mało osób pochwala styl Kris, ale dla mnie jest niesamowity, Selena Gomez, Kelly Osbourne, Katy Perry, Ariana Grande i wiele, wiele innych. W końcu ujrzałam piątkę moich ukochanych idiotów. Na sam ich widok, na mojej buzi ukazał się szeroki uśmiech. Nie powiem, wyglądali nieźle, ale moim zdaniem teraz ubierają się o wiele lepiej.
Po chwili oni i także mnie zobaczyli i bezzwłocznie ruszyli w moim kierunku, a raczej, tylko czwórka z nich. Loczek, widząc mnie, nieco się speszył i wycofał się, podchodząc do Taylor, która właśnie skończyła pozować do zdjęć.
-Hej Chloe - przywitał się pierwszy Zayn.
-Cześć chłopaki - ucałowałam każdego w policzek, a w tym czasie zrobiono nam mnóstwo zdjęć.-Lekka trema? - spytałam, widząc, że są nieco spięci.
-Nie... - odparł Niall. Miałam wielką ochotę się w niego wtulić, pocałować i powiedzieć mu, że wszystko będzie dobrze, ale zdrowy rozsądek nie pozwalał mi na to.
-Gdzie siedzisz? - zagadnął Louis.
-Blisko Tay, jak mniemam - odpowiedziałam, machając do przyjaciółki, tym samym ją przywołując. Przyjaciółka widząc to, przerwała rozmowę z loczkiem i udała się w naszą stronę. Styles chcąc, nie chcąc, podążył za nią.
-Hej skarbie - dziewczyna skuliła się, aby mnie objąć. Nawet jak byłam na obcasach, byłam od niej niższa,
-Tęskniłam za tobą - przyznałam, co było całkowitą prawdą. Taylor jest jaka jest, czasami mnie denerwuje swoim wtrącaniem się we wszystko i narzucaniem swojego zdania, ale kocham ją. Jest dla mnie jak siostra.
-A to chłopaki z One direction - pisnęła dziewczyna. - Nie miałam jeszcze okazji się z wami poznać.
Uścisnęli sobie ręce, przy czym Tay wymieniała po kolei ich imiona, na co wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Tylko Harry, którego na razie postanowiłam ignorować, stał cicho, ciągle na mnie zerkając.
Za chwilę podeszła do mnie Jane, informując, że zaraz rozpocznie się gala i abym weszła już do środka. Wzięłam więc Tay pod rękę, odszukałyśmy Selenę i razem udałyśmy się na swoje miejsca. Okazało się, że obok nas, siedziała Ashley Tisdale, co wywołało u mnie wielkie podniecenie i ekscytację. Bałam się odezwać, aby nie powiedzieć czegoś głupiego, ale po chwili okazało się, że Ash jest tak samo nienormalna jak my, więc już po zaledwie kilku minutach, rozmawiałyśmy jakbyśmy się znały od dawna.
Nagle poproszono nas o ciszę, światła zgasły, a na scenę wszedł Will Smith, który prowadził uroczystość. Słucham jego monologu, aż tu nagle poczułam czyjś dotyk na moim ramieniu. Odwróciłam się, a ku moim oczom ukazał się Harry Styles.
-Co ty tu robisz? - spytałam zdziwiona.
-Musimy pogadać - powiedział stanowczo.
-Akurat teraz? - wyjęczałam, dziwiąc się nad głupotą chłopaka.
-Tak.
-Zaraz chyba występujecie.
-Nie zdołam wystąpić, dopóki ci wszystkiego nie wytłumaczę - spojrzał na mnie poważnym wzrokiem, a ja zmarszczyłam brwi z wahaniem. - Proszę, zajmie mi to parę minut.
Spojrzałam na Tay, która lekko pokiwała głową. Przewróciłam oczyma i podniosłam się z miejsca, a Harry wydał się wyraźnie zadowolony. Wyszliśmy oboje za kulisy i gdy zostaliśmy sami, nastąpiła cisza.
-Miałeś...
-Posłuchaj - przerwał mi, wpatrując mi się prosto w oczy. - Ta dziewczyna. Ona...
-Nieważne. Nie obchodzi mnie to. Możesz to robić z kim chcesz i kiedy chcesz. Nie moja sprawa.
-To dlaczego tak się wkurzyłaś?
-Sama nie wiem. Może myślałam, że jesteś jednak inny. Myliłam się - wzruszyłam niby obojętnie ramionami i już miałam wrócić na salę, gdyby nie dłoń loczka, chwytająca mnie za nadgarstek.
-Ale to nie było tak - odparł, a ja głęboko westchnęłam. - Na prawdę. Do niczego nie doszło.
-Zanim nie weszłam...
-I tak bym tego nie zrobił! - zaskoczył mnie jego wybuch. - Nie dałbym rady.
-Dlaczego?
-Robiąc to, czułbym, że cię ranię - szepnął, a ja przełknęłam ślinę.
-Harry, ja nie...
-Zadzwoniłem do niej, bo chciałem odreagować, po tej dziwnej sytuacji u ciebie.
Miałam nadzieję, że oboje o tym zapomnimy, ale najwyraźniej to zdarzenie musiało wrócić.
-Czułem się przygnębiony i...
-...chciałeś wypełnić pustkę seksem z obcą ci osobą.
-Nie jest obca - wyrwało mu się.
-Nie wnikam - odparłam, ruszając do wyjścia.
-Chloe, czekaj - chłopak wyprzedził mnie i stanął na przeciwko, ogradzając mi przejście.
-Coś jeszcze? - spytałam z niecierpliwiona.
-Nie bądź zła - chciałam krzyknąć mu twarz, że będę na niego zła kiedy mi się zechcę, ale ujrzałam jego zabłąkany, pełen wyrzutów wzrok i mój wyraz twarzy złagodniał.
-Nie jestem zła. Po prosu nie rozumiem, dlaczego w to wszystko zamieszana jestem ja. Przyjaciel po kłótni z przyjaciółką nie pociesza się sypianiem z jakąś laską.
-Nie wiem jak to wytłumaczyć - opuścił głowę, a ja podniosłam ją jednym ruchem ręki.
-Ale musisz to zrobić.
Westchnął głęboko, odchrząknął i zerknął kilka razy na swoje palce.
-Chloe, ja...
-Harry, gdzie ty się włóczysz, zaraz występujemy! - do pomieszczenia wpadł zadyszany Liam. - Szukałem cię wszędzie, wszyscy to robią. Co ty odpierdalasz?
-Już idę - machnął porozumiewawczo ręką.
-Już, czyli teraz - Payne podszedł szybko do loczka i chwycił go za ramię. - Wybacz Chloe - zwrócił się do mnie i po chwili oboje zniknęli, za drzwiami, zostawiając mnie samą.
Wróciłam na swoje miejsca, kiedy akurat odczytywano kategorie za "Najlepszą Piosenkę", w której była nominowany mój utwór.
-I co?? - spytała Taylor.
-Nic.
-O czym rozmawialiście?
-Ach, sama nie wiem. Tłumaczył mi się, ale i tak się nie dowiedziałam niczego nowego.
-Ale ty i on...
-Jesteśmy przyjaciółmi. Ile razy mam ci mówić?
-Czyli jest wolny, tak?
-Raczej tak - przyznałam niepewnie, przegryzając wargę.
-Myślisz, że... - głos Taylor zagłuszył nagły krzyk i oklaski. Ku mojemu zdziwieniu prawie wszystkie buzie były skierowane właśnie na mnie. Mam coś na twarzy?
-Chloe! Idź po nagrodę - otrzeźwiła mnie Sel, a ja wybałuszyłam oczy.
-Wygrałam? - na mojej twarzy błyskawicznie pojawił się banan, a moje nogi zaczęły się plątać, gdy szłam w stronę sceny. Wręczono mi nagrodę, ogłosiłam przemowę, której brakowało jakiejkolwiek składni i sensu, a następnie wyszłam za kulisy, gdzie stali, już gotowi do występu, chłopcy z 1D.
-Gratulacje - krzyknęli chórem, a Niall pocałował mnie przelotnie w policzek. Brakowało mi tylko uścisku przyjaciela. Spojrzałam na niego, i niewiele myślą, sama rzuciłam mu się w ramiona. Chłopak wydawał się oszołomiony i zanim odwzajemnił gest, puściłam go i udałam się w kierunku dywanu, aby pozować z nagrodą. Przed drzwiami odwróciłam się i spojrzałam na ich piękne twarze.
-Powodzenia.
------------------------------------------------------------------------------
Podczas występu One Direction znowu poczułam się jak prawdziwa fanka. Tańczyłam i śpiewałam na całe gardło, a razem ze mną Tay, Sel i nawet Ashley! Będę musiała powiedzieć chłopakom, że ona też jest ich fanką! Niestety jednak, nie zdobyli nagrody. Wyglądali na lekko przebitych, ale wiedziałam, że zaraz o tym zapomną i będą się wygłupiać. Oczywiście nie pomyliłam się. Na dodatek, jak potem się okazało, za kulisami dostali lokalne nagrody za "Brytyjski Debiut" i "Najlepszy brytyjski zespół". Miałam jeszcze nadzieję, że zostaną oblani zielonymi glutami, jednak ofiarą został Justin Bieber. Nigdy nie przestanie mnie to bawić, no chyba, że ja dostanę.
Po uroczystości, skoczyłam szybko do łazienki, a wychodząc z niej, uderzyłam kogoś drzwiami.
-Przeprasza, nie zauważyłam...Harry? - gapiłam się na osłupiałego loczka i nie wiedziałam co powiedzieć. On najwyraźniej też nie. Przytuliłam go, ale czy to oznacza, że już się na niego nie gniewam? Że nie męczą mnie te nurtujące pytania?
-Chloe...
Bez zastanowienia, po raz drugi tego wieczoru, rzuciłam mu się na szyję, a ten zacisnął ręce na moich plecach.
Wygląda na to, że nie.
-Zapomnijmy o tym - szepnęłam mu do ucha, a ten uścisnął mnie mocniej.
-Klaudia? - powiedział z niesamowicie śmiesznym akcentem.
-Tak Harry? - odsunęłam się od niego z uśmiechem na twarzy i spojrzałam mu w oczy, czekając na jego słowa.
-Czy mogłabyś... - chłopak opuścił głowę i przegryzł wargę, co trochę mnie zaniepokoiło.
-O co chodzi?
Loczek spojrzał na mnie, a jego kąciki ust lekko się podniosły.
-Czy mogłabyś w końcu dać mi swój autograf?
-------------------------------------------------------------------------------
Następnego dnia była niedziela, czyli dzień wolny, no ale niestety nie dla mnie. Musiałam w końcu zacząć pisanie nowych piosenek, a także uczyć się roli do filmu. Na samą myśl byłam zmęczona. Gdy już zamierzałam wziąć swój zeszyt i przenieść swoje uczucia na kartkę, nagle zadzwonił mój telefon.
-Siema Louis, co tam?
-Chloe, Boże, nie wiem co mam robić - chłopak miał załamany głos i był zdenerwowany.
-Louis, spokojnie, powiedz o co chodzi - przestraszona, podniosłam się z miejsca i zaczęłam chodzić po pokoju w tą i z powrotem.
-Niall, on nagle upadł, stracił przytomność i...nie oddycha.
-Co? - w moich oczach natychmiast pojawiły się łzy. - Louis zadzwońcie po karetkę. Zaraz tam będę.
Rozłączyłam się i szybko pobiegłam w stronę drzwi.
-A ty gdzie? - zagadnęła menadżerka.
-Szybko, zawieź mnie do chłopaków - kobieta widząc moje roztrzęsienie bez żadnych ceregieli, chwyciła kurtkę i razem ze mną wybiegła na zewnątrz. Podczas drogi wszystko jej wytłumaczyłam, a po moich policzkach płynęły słone łzy.
Po dwudziestu minutach nareszcie dojechałyśmy pod dom zespołu. Bez zwłoki odpięłam pasy, wysiadłam z auta i bez pukania wpadłam do środka. Stanęłam osłupiała w korytarzy i ku mojemu zdziwieniu z salonu usłyszałam znajome głosy i śmiechy. Powoli podeszłam do tego miejsca i zauważyłam całą piątkę roześmianych twarzy.
-O Chloe, jesteś - Tommo wstał i przywitał się ze mną, lekko mnie obejmując.
-O co tu chodzi? - spytałam oszołomiona, nie będąc w stanie zrobić żadnego ruchu.
-A no tak... - Lou zerknął na resztę chłopaków.
-PRIMA APRILIS! - krzyknęli chórem i wybuchnęli głośnym śmiechem. Otworzyłam szeroko buzię, nie mogąc uwierzyć, że zrobili mi takie świństwo. Jak mogłam zapomnieć o pierwszym kwietnia?
-Nienawidzę was - powiedziałam opanowanie.
-My też cie kochamy - odparł Zayn i mocno mnie uściskał, a pozostała czwórka poszła w jego ślady. Nagle do pokoju wbiegła przestraszona Jane.
-Gdzie on jest? Wszystko już dobrze?
Chłopaki znowu się roześmiali, a ja wytłumaczyłam menadżerce, że był to tylko uknuty spisek.
-Na drugi rok się zemszczę - odparłam spokojnie.
-Ta, powodzenia - odrzekł Niall, całując mnie w policzek.
Napotkałam chytry uśmieszek Harry'ego.
-Co? - spytałam kapryśnie.
-Mówiłaś, że nie zdołam cię na nic nabrać.
-No w gruncie rzeczy to nie ty mnie wrobiłeś, tylko Louis, więc wcale nic nie zyskałeś.
Chłopak otworzył usta, aby zaprotestować, ale wyminęłam go szybko i klepnęłam go po ramieniu.
-Dobra, chłopaki. Fajnie było was widzieć i zobaczyć wasze roześmiane mordeczki, ale muszę już wracać.
-Nie możesz zostać? Zjemy razem śniadanie - zaproponował Liam. - Jak kochająca się rodzina.
Parsknęłam śmiechem i mój wzrok przeniósł się na Jane, która miała niepewny wyraz twarzy.
-Musisz jechać do szpitala? - spytałam cicho, tak, że tylko ona była w stanie to usłyszeć.
Kiwnęła twierdząco głową.
-Jedź, potem Niall mnie odwiezie.
Uścisnęłyśmy się mocno, menadżerka pożegnała się krótkim machnięciem ręki i za chwileę znikła za drzwiami.
-To co jemy? - zagadnął Malik, opierając się rękoma o oparcie kanapy.
-Może jajecznicę? - podsunął Lou.
-Nie, mam już jej dość. Prawie codziennie ją jemy.
-Chloe, jakieś pomysły? - spytał Harry.
Spojrzałam pytająco na Nialla.
-Na mnie nie patrz, ja zjem wszystko - odrzekł Irlandczyk.
-Naleśniki?
-To jest myśl! - krzyknął Zayn i zaczął skakać po kanapie jak nienormalny.
-Znowu cię napadł jeden z twoich ataków Malik.
-Po prostu się cieszę - chłopak sprytnie zeskoczył z mebla i nieoczekiwanie podniósł mnie do góry.
-Zayn pajacu, postaw mnie na ziemie.
Oczywiście mulat nie słuchał moich protestów i zaniósł mnie w podskokach do kuchni.i dopiero tam delikatnie postawił mnie na podłogę.
-Jesteś pojebany - stwierdziłam z szerokim uśmiechem na twarzy.
-I takiego mnie kochasz - wyszczerzył zęby i pobiegł na górę po schodach.
-Co to w ogóle miało być? - zwróciłam się do chłopaków, którzy z trudem powstrzymywali się od śmiechu.
-Nasz Zayn jest zakochany - wyśpiewał Tommo, a w moich oczach pojawił się entuzjastyczny blysk.
-To znaczy, że on i Perrie są razem? Już tak na poważnie?
-Najwyraźniej.
Niepohamowanie pisnęłam z zachwytu i klasnęłam w dłonie, przez co chłopaki spojrzeli na mnie jak na idiotkę.
-Przepraszam, to ten mój fanowski włącznik - zarumieniłam się i schowałam się za szafką, udając, że szukam jakichś składników.
-Pomogę ci - rzekł Horan i podszedł do mnie.
-Poczekajcie, tak nie będzie. Zawsze wysługujemy się Chloe. Może niech teraz któryś z was wykaże się swoimi umiejętnościami kulinarnymi - powiedział stanowczo loczek.
-O patrzcie, ktoś tu zjadł słownik - drażnił się z nim Louis, za to on wywrócił oczyma. - Dobra Harreh nie denerwuj się. Ja i Liam się tym zajmiemy. Ale jeżeli zdemolujemy kuchnię to tylko i wyłącznie wasza wina - wskazał nas palcem, a ja zachichotałam.
Harry ruszył w stronę salonu, a ja i Niall skierowaliśmy się do pokoju Horana.
-Napisałaś już coś? - spytał, biorąc brudne ubrania z podłogi i rzucając je do szafy.
-Nie, nie miałam okazji się za to zabrać, a w ogóle to nie mam pomysłów.
-Na pewno coś wymyślisz. Jesteś wielka - chłopak pokazał swój uroczy uśmiech, a na moim policzku pojawił się lekki rumieniec.
-Może napiszemy coś razem? - zaproponowałam z nutką nadziei w głosie.
-Nie wiem czy jestem godzien...
-Weź się nie wygłupiaj. Wpadnij do mnie dziś i coś wymyślimy.
-Jak sobie życzysz - ukłonił się, co wywołało u mnie atak śmiechu. - Uwielbiam twój śmiech.
-Mój? To twój jest nieziemski. Mogłabym go słuchać godzinami - przyznałam, pomijając fakt, że już to kiedyś robiłam. No wiecie, jest taki filmik na youtubie...
-Klaudia. Dlaczego akurat Klaudia? - zadał niespodziewane pytanie, siadając blisko mnie.
-Nie wiem, zapytaj moich rodziców - wzruszyłam ramionami.
-Zawsze chciałem mieć na imię Stephen.
-Stephen? Dlaczego? - parsknęłam śmiechem.
-Podoba mi się. Mój kolega z klasy miał tak się nazywał. Wszystkie laski do niego leciały.
-Mi się bardziej podoba Niallek - powiedziałam słodko, a on natychmiast czule pocałował moje usta. Odwzajemniłam pocałunek i już za chwilę zachłannie poruszaliśmy swoimi językami, a nasze ręce wędrowały na każdy fragment ciała partnera. Nie wiedząc, kiedy zdjęłam chłopakowi koszulkę i rzuciłam ją na podłogę. Dotykałam jego nagiego torsu i czułam jak bardzo mocno go pragnę. Blondyn muskał moją szyję, ręce, dłonie, aż do momentu kiedy postanowiłam przejąć inicjatywę. Popchnęłam go na łóżku, usiadłam na przeciw niego, pocałowałam usta, następnie brodę, szyję, obojczyki, klatkę piersiową i wciąż pocałunkami zjeżdżałam niżej, aż do rozporka jego spodni, gdzie zauważyłam spore wybrzuszenie, co niezaprzeczalnie mnie usatysfakcjonowało. Wróciłam na górę, jeszcze raz wpiłam się w jego usta, po czym zeszłam z niego i usiadłam na skraju łóżka. Za chwilę poczułam jego ciepłe wargi na moich ramionach, co wywołało u mnie nagły dreszcz podniecenia. Składał pocałunki na całe długości mojej ręki, a następnie chwycił moją dłoń i delikatnie ją musnął, patrząc mi głęboko w oczy.
-Kocham cię - szepnął, za to bardzo wyraźnie, a moje serce zaczęło bić jak opętane. Na pozór mogłam domyślić się co do mnie czuje, jednak powiedział mi to po raz pierwszy odkąd zaczęliśmy się spotykać. Teraz już miałam pewność, że jest mój i nikogo więcej.
-Ja ciebie też kocham - odpowiedziałam bez wahania i ponownie posmakowałam jego malinowych ust.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za takie beznadziejne nagranie, ale nie znalazłam lepszego ;/
Tak btw to...JUTRO OGŁOSZENIE DAT KONCERTÓW PO EUROPIE!
Subskrybuj:
Posty (Atom)