sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 43.

Dlaczego tak bardzo nie mogłam tego znieść? Dlaczego na sam widok tej rozmawiające i uśmiechającej się do siebie dwójki, miałam odruch wymiotny?
Otworzyłam lodówkę, aby zająć się czymkolwiek. Obserwowałam ich, w trakcie gdy prowadzili ożywioną rozmowę.Chłopak zaprosił dziewczynę już następnego dnia, po pierwszym sms-owaniu, na wspólną kolację w miłej restauracji.

-Umówiłem się z nią - oznajmił uradowany, kiedy staliśmy w sklepie, a ja przymierzałam piątą sukienkę z rzędu, nie mogąc wybrać najbardziej odpowiedniej na premierę filmu.
-Cudownie - odparłam bez entuzjazmu, nie odwracając wzroku od swego odbicia. Harry najwyraźniej nie doszukał się ironii w moim głosie, bo nadal uśmiechał się jak dziecko i szybko stukał palcami w klawiaturkę komórki. Zerknęłam na niego i przez moją twarz przeszedł cień uśmiechu. Mój przyjaciel jest szczęśliwy. Czyli ja też powinnam. Co jest ze mną nie tak?

Teraz oboje siedzieli w mojej kuchni i doprowadzali mnie do szału. Żadne, wymienione przez nich, zdanie nie było skierowane bezpośrednio do mnie, przez co czułam się jak intruz we własnym domu. Co oni tu w ogóle robią do cholery? Mogli iść gdzie indziej. Uspokój się Chloe, przecież to twoi przyjaciele. Chcieli cię tylko odwiedzić. Szkoda, tylko że traktują mnie jakbym była niewidzialna...
Odchrząknęłam parę razy, aby zwrócić na siebie uwagę, lecz niestety nie przyniosło to żadnych efektów. Westchnęłam głośno, wyjęłam z lodówki sok, chwyciłam, leżącą na blacie, szklankę i udałam się do salonu. Usiadłam wygodnie na skórzanej kanapie i włączyłam telewizor aby zająć czymś swoje myśli. Jednak nie było to takie łatwe, gdyż nawet za ścianą było słychać ich wypełnione radością głosy. Miałam tego dość. Energicznie odstawiłam szklankę, przez co kropelki napoju wylały się na stolik. Podniosłam się i ruszyłam stanowczo w stronę kuchni. Już w środku drogi miałam zamiar wyrazić swoje oburzenie, ale zamiast tego zdezorientowana zatrzymałam się przed wejściem do kuchni.
-Już wychodzicie? - spytałam nieco zbita z tropu. Oboje znajdowali się przed wyjściem, nakładając buty.
-Ach..tak. Nie chcemy ci przeszkadzać - odparła cicho Taylor. Poczułam lekki wstyd.
-Nie, no co ty. Zostańcie. Tay, tak rzadko się widujemy.
Przyjaciółka otworzyła usta aby coś powiedzieć, jednak wyprzedził ją w tym loczek.
-Na drugi raz Chloe, jeżeli będziesz chciała się nas pozbyć, to po prostu nam to powiedz, a nie traktujesz nas jak intruzów - po tych słowach, blondynka spojrzała na mnie ze zmieszaną miną, lecz nie zdążyła nic powiedzieć, bo brunet chwycił ją za rękę, zamaszyście otworzył drzwi, po czym, z jeszcze większą siłą, je zamknął. Minuty mijały, a ja nadal, z oniemieniem, wpatrywałam się w miejsce, w którym przed chwilą stali. Nie mogłam uwierzyć, w to co się przed chwilą stało. Dlaczego się tak wkurzył? Przecież nie zrobiłam nic złego. Może po prostu mu przeszkadzałam. Chciał pobyć ze swoją nową koleżanką sam na sam? Co ja wygaduję? Przecież, to moi przyjaciele! Tak, przyjaciele, którzy potraktowali mnie jak bezuczuciowego śmiecia. Niekontrolowanie wydałam z siebie przeraźliwy krzyk i opadłam na podłogę. W tej samej chwili, do domu wpadła Jane.
-Co się stało? - przestraszona kobieta opuściła torby z zakupami i rzuciła się w moją stronę. - Chloe, nic ci nie jest?
Podniosłam głowę, a obraz mojej menadżerki był kompletnie rozmazany. Płakałam. Po moich policzkach leciał potok łez, a Jane usiłowała wydusić ze mnie informację, na temat tego, co się właściwe wydarzyło. Nawet jakbym chciała, nie mogłam jej odpowiedzieć. W moim gardle utkwiła wielka gula, która utrudniała mi wydobycie z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Zerwałam się na nogi i beż żadnego słowa, pobiegłam do swojego pokoju, zostawiając swoją menadżerkę, klęczącą na środku korytarza, całkowicie zdezorientowaną.
Jestem beznadziejna. Leżałam na łóżku z głową ukrytą w poduszkę, rozmyślając dlaczego to czuję. Dlaczego jestem tak cholernie zazdrosna?
Pomyślałam o kimś, kto teraz jest w stanie załagodzić mój ból i w tej samej sekundzie, bez wahania chwyciłam, leżący na szafce nocnej, telefon i wybrałam numer. Już po dwóch sygnałach, usłyszałam ten niesamowicie boski akcent.
-Hej Chloe, co jest? - coś było takiego w jego głosie, co doprowadzało mnie do stanu błogości.
-Możemy się spotkać? - rzuciłam i uśmiechnęłam się na samo wyobrażenie fizycznego kontaktu z moim Irlandczykiem i o zapachu jego perfum.
-Wiesz co, właśnie przed chwilą, Harry przyprowadził do nas Taylor. Może ty też wpadniesz? -  poczułam wszechogarniającą mnie złość, mimo tego że powiedział to tak niewinnie. Czy wszyscy dziś postanowili mnie zdenerwować?
-Niall, albo przyjeżdżasz albo możemy zapomnieć o jakimkolwiek spotkaniu - nastąpiła cisza, przez którą pewnie chłopak zastanawiał się na tym, co powiedział nie tak.
-Zaraz będę - odparł po chwili, a ja się rozłączyłam. Czułam, że do oczu znowu napływają mi łzy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nic mu nie wyjaśniłam, bo niby co miałam mu powiedzieć? "Słuchaj Niall, Harry zaczął spotykać się z Taylor i jestem z tego powodu cholernie zazdrosna, ale wcale nic czuje do niego. Może zjemy pizze?" Nie wiem, co ta pizza ma do rzeczy, ale nieważne. Wiedziałam, że nie mogę tak tego zostawić. W jednej chwili cieszyłam się, że mogą być razem, a zaraz błyskawicznie przychodziło uczucie złości. Byłam wściekła, że przez Tay mój przyjaciel odsuwa się ode mnie. Nie byłam w stanie zapanować nad tymi emocjami. Podczas spotkania z Irlandczykiem byłam poddenerwowana i spięta. Co oni teraz tam wszyscy robią? Pewnie dobrze się bawią. Ona mi go odbierze. Nie, nie Taylor taka nie jest. Nadal wszyscy będziemy się przyjaźnić.
-Coś cię dręczy - stwierdził blondyn.
-Nie, coś ty - zaprzeczyłam, ale widząc podejrzliwe spojrzenie chłopaka, szybko dodałam - Po prostu jestem zestresowaną tą cała premierą. Nie wiem jak ludzie zareagują. - przybrałam sztuczny wyraz twarzy, a Nial objął mnie ramieniem.
-Będzie dobrze kotku - ton jego głosu nieco mnie rozluźnił - Każdy film z twoim udziałem jest świetny - ucałował mnie w czoło, a ja czułam jak całe zmartwienie chwilowo odpływa. Jak to dobrze, że go mam.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Punkt dziewiętnasta wysiadłam z ekskluzywnej limuzyny, co było trochę dziwne, gdyż zazwyczaj nie przemieszczałam się tego typu transportem. Jednak ta okazja wymagała ustępstw. Oczywiście Jane mnie na to namówiła, jakżeby inaczej. Ten wieczór miał być idealny.
Ruszyłam przez czerwony dywan i w tej samej chwili oślepiła mnie masa migających fleszy. Uśmiechałam się szeroko i pozowałam przed fotografami, lecz myślami byłam gdzie indziej. W końcu już całą moją uwagę zwrócił widok piątki uśmiechniętych chłopaków, którzy zmierzali w moją stronę.
-Jesteście wreszcie - ucałowałam każdego w policzek, przy czym fotografowie zrobili nam mnóstwo zdjęć. W pierwszej sekundzie pomyślałam o ucieczce, ale w następnej przypomniałam sobie, że przecież już cały świat wie o tym, że przyjaźnie się z przystojniakami z najpopularniejszego boysbandu. Tak czy siak przełknęłam ślinę na samą myśl komentarzy ich fanek, ale próbowałam się jak na razie tym nie przejmować.
-Ślicznie wyglądasz - usłyszałam irlandzki akcent tuż przy swoim uchu.
-Ty też nieźle - przyznałam i chwyciłam go za rękę. Wściekną się...
Uśmiech nie schodził mi z twarzy i starałam się udzielić krótkiego wywiadu z zebranymi dziennikarzami i porozmawiać z jak największą liczbą moich fanów, którzy także przyszli mi kibicować w tym wielkim dniu.
-Chloe, tutaj jesteś - przed moim oczami ukazała się dziewczyna z burzą blond loków, a następnie poczułam jej mocny uścisk. - Jak się czujesz?
-Boże, fantastycznie. Wszyscy tu jesteście i tylu fanów się zebrało. Obłęd - odparłam bardzo podekscytowana, lecz spojrzawszy na przyjaciółkę, zauważyłam, że ta mnie nie słucha, a wzrokiem kogoś szuka. Dobra. Kogoś czyli lokowanego przystojniaczka.
-Harry jest tam - wskazałam palcem w stronę za jej plecami i odwróciłam się, wywracając oczyma.
-Co? Nie! Chloe, czekaj. Przyszłam tu dla ciebie, nie dla niego - chwyciła moje obie dłonie i szczerze się uśmiechnęła. Nie miałam serca być na nią zła. Tym bardziej na Harry'ego. Przecież nic złego nie zrobili.
-Idź. Pewnie chcecie pogadać - mrugnęłam do niej i odwzajemniłam uśmiech.
-Na pewno...
-Tak. Ja pójdę do fanów. Ty idź.
-Ok, ale na sali siedzimy obok siebie. Pamiętaj.
-Ma się rozumieć - jeszcze raz obie wyszczerzyłyśmy zęby, po czym każda ruszyła w inną stronę.
Nie siedziałyśmy obok siebie. Siedziała obok Harry'ego. Bardzo blisko Harry'ego. Wystarczająco blisko, aby posmakować jego ust...

-Zauważyłem, że wzruszył cię twój własny film - zażartował Niall.
-Słucham? - spytałam zdezorientowana.
-Widziałem, że płakałaś - odpowiedział lekko zmieszany.
-Wydawało ci się.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W końcu nadeszły wakacje , a wraz z nimi coraz więcej propozycji do nowych ról. Film zyskał wielką aprobatę wśród najbardziej docenianych krytyków. Czułam się dumna.
Taylor i Harry jak na razie dali sobie czas. Pisali dość regularnie, ale wiedzieli, że na razie nie mogli sobie pozwolić na jakikolwiek związek. One Direction  nie mieli teraz czasu na westchnienie. Musieli zacząć nagrywać już nową płytę, a ja szukałam okazji aby wkraść się do ich studia. Niestety, na marne. To miała być niespodzianka dla każdej z fanek, łącznie ze mną.
A wracając do pary Haylor - nie jest tak źle, biorąc pod uwagę moją i Nialla nazwę, czyli Noe. Jak ten od Arki. Cudownie. Bądź co bądź, przyzwyczaiłam się do tego, że Harry flirtuje z Tay, lecz cieszył mnie fakt, że jak do tej pory nikt z zewnątrz o tym nie wiedział. Para bardzo dobrze się kryła. Nawet lepiej ode mnie i Irlandczyka.
-Wyskoczymy gdzieś dzisiaj? - spytał Harry, gdy leżeliśmy na moim łóżku, bezczynnie wpatrując się w ekran laptopa. Brakowało mi tych "nudnych" popołudni spędzonych z nim.
-Jasne. A gdzie chcesz iść? - nie odrywałam wzroku od monitora.
-Gdziekolwiek. Byleby już się tu nie kisić. Siedzimy w tym pokoju cały dzień.
-Jest dopiero szesnasta.
Harry parsknął śmiechem, a ja także mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Nie mamy czasu do stracenia - ku mojemu zdziwieniu zamknął klapę laptopa, mało co nie przytrzaskując mi palców. - Zabiorę cię w niesamowite miejsce.
-Do naleśnikarni?
-Bingo!
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Czy nie mogliśmy pojechać do restauracji dwie przecznicę za moim miejscem zamieszkania, tylko musieliśmy wyjechać na drugi koniec miasta? - spytałam, całkowicie nie rozumiejąc toku rozumowania mojego przyjaciela.
-Mówiłem ci chyba, że to będzie coś niesamowitego - powiedział loczek, wciąż uważnie patrząc na drogę.
Skierowałam ku niemu podejrzliwie spojrzenie, ale w końcu dałam za wygraną i przestałam nieustannie narzekać.
Po dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu, a chłopak był wyraźnie podekscytowany.
-Wysiadaj - wydał rozkaz i sam niemal co wyskoczył z auta. Niepewnym ruchem otworzyłam drzwi, a w tej samej chwili przede mną pojawiła się postać uśmiechniętego przyjaciela.
-O co tu chodzi? - popatrzyłam na niego badawczo.
-Załóż to? - podał mi śmiesznie wyglądającą opaskę. - Na oczy - wyjaśnił.
Przez chwile patrzyłam na niego z nie do wierzeniem, ale doszłam do wniosku, że nie odpowie mi na żadne pytanie. Po prostu założyłam to i pozwoliłam mu siebie prowadzić.
-Już chwila. Nie podglądaj - przypominał mi co pół sekundy.
Nagle stanął, a ja wraz z nim.
-Już? - spytałam zniecierpliwiona.
-Tak - westchnął i sam zdjął mi opaskę.
Przed moim oczyma ukazał się niezwykły obraz. Park, lecz nie był to zwykły park. Było w nim coś magicznego. Zielona trawa, drzewa z różowymi pąkami i masa motyli. Nigdy nie widziałam czegoś podobnego.
-Gdzie my jesteśmy? To nie jest Londyn prawda?
-To tajemnica - szepnął i ruszył przed siebie ciągnąc mnie za sobą. Nagle zauważyłam rozłożony, jakby nigdy nic, koc z koszykiem. Harry usiadł na nim pewnie i poklepał miejsce obok siebie, zachęcając mnie do przyłączenia się do niego. Zaśmiałam się i od razu opadłam na wskazane miejsce.
-Zobaczmy, co my tu mamy - odparł loczek pocierając rękoma, co spowodowało u mnie kolejny wybuch śmiechu. Otworzył kosz i wyjął z niego dwa talerze z apetycznymi naleśnikami.
-Jak? Co? - byłam całkowicie zdezorientowana i próbowałam zebrać wątki w jedną całość, doszukać się jakiś wyjaśnień, lecz Harry uciszył mnie jednym ruchem ręki i kazał mi jeść.
Kolejne godziny mijały na wesołych pogawędkach i wzajemnym droczeniem. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo mi tego brakowało. Dokładnie przez 5 miesięcy. Wiedziałam, że nie mogę go stracić. Wiedziałam, że muszę zaakceptować ich związek. Nie miałam innego wyjścia.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Świetnie się dziś bawiłam Harry - rzekłam, gdy siedzieliśmy już w samochodzie pod moim domem - Dziękuję.
Pocałowałam go w policzek i wtedy poczułam coś, czego nie powinnam poczuć. Pociąg? Pragnienie? A może to tylko tęsknota? Tak czy siak, to było dziwne. Na chwilę zatrzymałam twarz przy jego, chcąc ocenić czy on też doznał tego uczucia.
-Ja też się dobrze bawiłem - odparł beztrosko i odsunął głowę, zapinając pas. Otworzyłam usta aby coś powiedzieć, ale natychmiast je zamknęłam, nie wiedząc nawet co. Uśmiechnęłam się lekko, jak najszybciej wysiadłam z samochodu i udałam się do domu. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie, głęboko oddychając. To jakieś urojenie. Nic do niego nie czujesz. Położyłam palce na skroniach i zaczęłam je masować. Zadzwonię do Nialla. Tak, to mi pomoże. Nie mogę myśleć o Harrym w ten sposób. Zdjęłam buty, wywnioskowałam, że Jane nie ma w domu, bo nie było ani jej obuwia ani kurtki. Już chciałam wyjąć komórkę z kieszeni, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. W sercu poczułam, że to on. To mój Irlandczyk. Z entuzjazmem pociągnęłam za klamkę, ale to nie był on.
-Witaj ponownie - usłyszałam jego gruby, powolny głos.
-H..Harry - chciałam zachować się naturalnie. - Co cię tu sprowadza? Czegoś zapomniałeś?
-Mogę wejść?
-Jasne - zachęciłam go gestem ręki i ruszyłam w stronę kuchni. Za kilka minut też się tam zjawił.
Ja piłam sok, a on kręcił się w jedną i drugą stronę na krześle przy ladzie kuchennej. Ciszę zakłócało jedynie moje siorbanie i skrzypienie obrotowego krzesła.
-Słuchaj - powiedzieliśmy oboje, po kilku minutach. Parsknęliśmy śmiechem, a w następnej sekundzie chłopak znalazł się tuż przede mną. Przegryzłam wargę, czując się obezwładniona i zakłopotana.
-Chloe, nie chcę tego.
Nie wiedziałam, o co mu chodzi.
-Ja też nie.
O co mi chodzi?
Przechwycił szklankę z sokiem i odstawił ją na blat, przez co jego twarz znalazła się w odległości kilku centymetrów przed moją.
-Ale już nie mogę dłużej się powstrzymywać.
Wpił się w moje wargi, a po chwili doszło do mnie, że jest to pocałunek, a co gorsza ja go odwzajemniłam. Rozchyliłam wargi, wpuszczając przy tym jego język, który zaczął penetrować wnętrze mojej buzi. Czułam narastające podniecenie, któremu nie potrafiłam zaradzić. Moja dłoń zatopiła się w jego włosach. W jego bujnych lokach, pachnącymi jabłkami...Co ja robię? Szybko odsunęłam go od siebie i nie patrząc mu w oczy, wyszłam z kuchni i udałam się w stronę swojego pokoju.
-Chloe? - po jego głosie można było odczytać zaskoczenie. - Chloe co jest?
-Wyjdź stąd Harry! - krzyknęłam, będąc w połowie drogi na górę.
-Nie mogę! Chloe ja...
-Nie obchodzi mnie to! - odwróciłam się i poczułam, że po policzkach ciekną mi łzy. - To nie powinno się stać, rozumiesz?!
-Dlaczego? - jego mina przybrała wyraz kompletnie bezradnej. - Oboje czujemy to samo.
-Ja. Kocham. Nialla - zaakcentowałam wyraźnie każde słowo, aby mógł dokładnie zrozumieć. Stał bezruchu i wpatrywał się we mnie z błagającym wzrokiem. Po chwili odwrócił się, ale gdy usłyszał mój szloch, natychmiast znalazł się przy mnie i razem ze mną opadł na jeden ze schodków. Objął mnie, a ja oparłam głowę na jego ramieniu.
-Harry - jęknęłam.
-Cii - uciszył mnie i pogłaskał po plecach. - Obiecuję, że nikt się o tym nie dowie.

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Proszę zostawcie swoje nazwy, jeśli chcecie być informowani o dalszych rozdziałach :)

środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 42.

Minęły 3 miesiące, w ciągu których wiele się wydarzyło. Dwudziestego maja wyszła moja nowa płyta, na której znajdowało się czternaście piosenek. Dziesięć z nich napisałam sama, a nad czterema pracowałam z z Taylor. Jestem bardzo dumna z tego krążka, bo włożyłam z niego dużo pracy, a ludzie to docenili. Oprócz tego, wciąż trwały nagrania do nowego filmu. Tak, w końcu nauczyłam się tej nieszczęsnej roli. No, prawie.
Właśnie! Zapomniałabym o moim ukochanym zespole - OneRepublic. Wiem, jestem taka suchaa. Oczywiście, chodzi mi One Direction. U nich także wciąż coś się działo. Grali konceryt, zdobywali nagrody, stawali się popularni na całym świecie. Można było przypuszczać, że ten rok będzie należał do nich, no ale cóż...lubię rywalizację.

-Jesteśmy zajebiści - odparł niespodziewanie Zayn, kiedy w ciszy oglądaliśmy jakiś dramat, zajadając się popcornem.
-I skromni - wtrąciłam.
-Nie mów, że też tak nie uważasz - oburzył się mulat i usiadł pomiędzy mną a blondynem, zarzucając rękę na moje barki, co nie wywołało żadnego aktu zazdrości od strony Nialla. Chłopak od pewnego czasu zaczął przyzwyczajać się do takich zachowań swoich przyjaciół i w końcu zrozumiał, że każdy z nich traktuje mnie jak swoją młodszą siostrę.
-Jesteście...w porzo - wzruszyłam ramionami i wzięłam garść prażonej kukurydzy, usatysfakcjonowana narastającą złością Zayna.
-Tylko w porzo? - jego głos nabrał dziwnej barwy, a ja byłam już nastawiona na najgorsze. Jak przewidziałam, chłopak po sekundzie zaczął mnie brutalnie łaskotać, a ja przygotowana na ten atak, okładałam go, wcześniej chwyconą, poduszką.
Reszta zespołu najzwyczajniej na świecie oglądała nadal film, kompletnie nie zwracając na nas uwagi. Tak właśnie wyglądały naszej wspólne wieczory.
No, ale przyznam. Jestem z nich bardzo dumna.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Za kilka dni miała się odbyć premiera mojego filmu i jak to zazwyczaj bywa, nie miałam pojęcia, w co się ubiorę.
-Nie dostaniesz stroju od jakiegoś projektanta? - spytał Irlandczyk, udając, że obchodzi go sytuacja, w której się znajduję
-Oczywiście, że dostanę, ale zapewne będzie to coś, w czym będę wyglądała jak worek na ziemniaki.
Chłopak nieoczekiwanie podszedł do mnie i złożył swój pocałunek na moim czole.
-We wszystkim wyglądasz pięknie - uraczył mnie swoim niesamowitym uśmiechem, a ja niewiele myśląc wpiłam się w jego wargi. Blondyn odwzajemnił pocałunek i jak już zaczynało rosnąć między nami podniecenie mieszające się z pożądaniem, do pokoju weszła Jane.
-Chloe słuchaj.. - przerwała, widząc mnie i Nialla trochę w nietypowej pozycji, lekko zarumienionych. - Przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszedł do ciebie list - menadżerka próbowała ukryć swoje rozbawienie.
-Do mnie? - podeszłam do niej, całkowicie ignorując jej zachowanie. - Od kogo?
-Nie jest podpisane. Może to jakiś tajemniczy wielbiciel - puściła oko do Horana, a na jego twarzy pojawił się sztuczny uśmiech. -Dobra, już wam nie przeszkadzam i lecę spotkać się z Dave'em. Bawcie się dobrze.
-Wy też! - zdążyłam odpowiedzieć zanim kobieta zamknęła drzwi.

Właśnie, Dave. Ten uroczy, miły mężczyzna, który sprawia, że Jane stała się zupełnie innym człowiekiem w porównaniu, do tego, jak zachowywała się przez pewien okres czasu. Jest tak jak dawniej, a nawet i lepiej. Uśmiech nie schodzi z jej twarzy, do wszystkiego podchodzi z większym dystansem, no i w końcu udało nam się dojść do porozumienia. A wracając do Dave'a, mężczyzna przeszedł chemioterapię i lekarze powiedzieli, że teraz może być już tylko lepiej. Wypuścili go ze szpitali i teraz wszyscy musimy być dobrej myśli.

Spojrzałam na list trzymany w ręku i zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, kto jest jego nadawcą.
-No otwórz to - powiedział niby obojętnie Niall i opadł na moje łóżko, otwierając mój laptop. Na polecenie chłopaka, zaczęłam nerwowo odrywać skrawek koperty, w którym siedział złożony kawałek papieru.
Rozłożyłam go i szybko przeczytałam zawartą w nim treść.
Spotkajmy się dziś w "naszym" parku o 17. 
                                                                   Harry.

PS Uważam, że pisanie smsów jest już przereklamowane. 

Odruchowo zaśmiałam się pod nosem i pokręciłam głową z nie do wierzeniem.
-O co chodzi? - spytał mój chłopak i odstawił urządzenie na bok - Od kogo to?
Zamiast mu odpowiedzieć, odłożyłam list na biurko, wskoczyłam na miejsce obok niego i namiętnie pocałowałam go w usta.
-A to za co? - zdziwił się Irlanczyk.
-Kocham cię - szepnęłam i w mgnieniu oka znalazłam się na przeciwko niego, siadając okrakiem na jego nogach. Tym razem nikt na mnie nie przerwał.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Dziesięć minut po umówionej godzinie, szłam w stronę mostku, przy którym zawsze spotykałam się z przyjacielem. W oddali zauważyłam już tą bujną czuprynę i uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Przepraszam za spóźnienie - powiedziałam lekko zdyszana.
-Nic nie szkodzi - odrzekł Harry i lekko musnął wargami mój policzek, przy tym dotykając mojego łokcia.
-Dlaczego chciałeś się spotkać? - spytałam, gdy ruszyliśmy przed siebie. Regent's Park wyglądał wyjątkowo okazale w ten wiosenny wieczór.
-To już nie mam prawa się z tobą zobaczyć? - oburzył się loczek.
-Nie chrzań Styles. Widujemy się prawie codziennie. Mów, o co chodzi - nakazałam, chcąc aby przyjaciel przeszedł do sedna.
-No dobra - westchnął głęboko i przegarnął włosy. - Mam pytanie.
-No słucham - uśmiechnęłam się z dumą.
-Ty i Taylor jesteście blisko, prawda?
-No, jesteśmy przyjaciółkami. Najlepszymi z resztą. Przecież to wiesz - wyszczerzyłam zęby, zastanawiając się, do czego zmierza.
-Jeżeli się przyjaźnicie, to znaczy że często rozmawiacie - mówił Styles, sprawiając wrażenie, że dopiero wszystko sam sobie analizuje w swojej główce.
-Tak - odparłam zniecierpliwiona, spoglądając do góry i prosząc Boga, aby zesłał Harry'emu rozum.
-No i pewnie rozmawiacie o chłopakach i tych sprawach - zaczął łamać palce, co oznaczało że jest poddenerwowany i zestresowany. Wtedy dopiero zrozumiałam, o co mu chodzi.
-Tay jest wolna - oznajmiłam, wiedząc, że zanim chłopak w końcu by o to zapytał, minęłyby dwa tygodnie. . Wyczułam, że przyjaciel odetchnął z ulgą, co trochę mnie zirytowało.
-A czy wiesz...czy ona... - przełknął ślinę. - Czy ona mówiła coś o mnie?
-Nie pamiętam - rzuciłam obojętnie, ale po chwili ujrzałam rozczarowanie na twarzy Harry'ego, dlatego postanowiłam powiedzieć mu prawdę. -Podobasz jej się - odparłam cicho, a chłopak jakby nagle się obudził
-Serio? - stanął na przeciwko mnie, blokując mi drogę. Był...podekscytowany?
-Tak serio - zaśmiałam się i odepchnęłam go na bok, dalej idąc przed siebie. -Mówiła, że jesteś słodki i miły i...gorący - zacisnęłam wargi, patrząc na Harry'ego, na którego policzkach pojawiły się pokaźne czerwone rumieńce. - Oprócz tego, powiedziała, że jesteś prawdziwym dżentelmenem i trudno w tych czasach spotkać takiego chłopaka. - wypaliłam wszystko na jednym wydechu i, sama nie wiedząc czemu, przeklęłam się w duchu.
-Myślałem, że nie jest mną zainteresowana - zmarszczył brwi.
-Po prostu czeka na twój ruch - spoliczkowałam się w myślach.
Szliśmy kilka minut w ciszy. Sama nie wiem, co wtedy myślałam. Z jednej strony szczęście, bo była szansa, że dwoje moich najlepszy przyjaciół mogło być razem, a równocześnie złość, że Hary nie będzie już tylko mój. A czy w ogóle chłopak, rzeczywiście jest "mój"?
-Dasz mi jej numer? - spytał loczek, wyrywając mnie z myśli.
-Co? Ach tak - sięgnęłam do torebki po swój telefon ze skupionym wyrazem twarzy. Odszukałam kontakt pod nazwą "Tay" i podałam przyjacielowi komórkę, który zaczął wystukiwać cyferki na klawiaturze z prędkością światła. Zaśmiałam się cicho, po czym znowu wróciłam do gnębiących mnie pytań bez odpowiedzi.
-----------------------------------------------------------------------------
-Napisałem - odparł Harry któremu dłonie, ze stresu, trzęsły się jak galarety. Od dwudziestej siedzieliśmy już u mnie w domu, bo przez londyński klimat zamarzliśmy od stóp do głów.
-Uspokój się Romeo - wyszczerzyłam zęby, nie spuszczając wzroku od ekranu laptopa. Odpisywałam fanom na twitterze.
Sytuacja między mną a directioners nigdy nie była gorsza. Większość była na mnie nastawiona od początku, kiedy zaczęłam przyjaźnić się z chłopakami z 1D, a odkąd jestem z Niallem, niektóre fanki po prostu mnie nienawidzą. Przez jakiś czas zastanawiałam się, co zrobiłam źle, ale w końcu doszłam do wniosku, że dopóki jestem z Niallem, dla nich będę suką. Oczywiście zdarzają się wyjątki osób, które nie mają nic przeciwko naszemu związkowi. Czytając ich tweety, czuję do nich ogromną wdzięczność, dlatego staram się odpisywać dla jak największej ilości osób, a obraźliwie komentarze po prostu ignorować, co wcale nie jest takie łatwe. Już nieraz zasypiałam zalana łzami, ale przeważnie towarzyszył mi głos Nialla, który dzwonił przed snem, aby zapytać się o moje samopoczucie. Jak już mówiłam, najwspanialszy chłopak pod słońcem.

-A jak nie odpisze? - loczek przegryzał wargę i znowu zaczął łamać swoje biedne palce.
-Odpisze. Taylor jest naprawdę wspaniała. Na pewno cię nie oleję - uśmiechnęłam się, dodając mu odwagi.
Na twarzy chłopaka pojawił się tylko cień uśmiechu, kiedy nagle jego telefon zawibrował. Jego walące, w piersi, serce, był słychać w całym pokoju. Spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami, a ja nie mogłam stłumić głośnego śmiechu. - Na co czekasz? Odczytaj.
-Harry! Co za zaskakująca, a zarazem miła niespodzianka. U mnie wszystko dobrze. Właśnie brzdąkam sobie coś na gitarze. A co tam u ciebie? - przeczytał tak szybko, że ledwo co go zrozumiałam. Chłopak z oniemieniem patrzył się w telefon. - Co teraz? - zapytał, a ja bez namysłu pocałowałam go w policzek.
-Umów się z nią głuptasie - spojrzałam prosto w jego zielone tęczówki i uśmiechnęłam się przyjaźnie' po czym ruszyłam w kierunku kuchni, aby nalać nam coś do picia. Wyciągając sok z lodówki, kątem oka spoglądałam, na uśmiechającego się do ekraniku komórki, przyjaciela i w tym momencie coś mnie ukuło. Zaczęłam się wtedy zastanawiać, czy uczucie, które towarzyszyło mi dzisiaj, to nie była przypadkiem zazdrość.
________________________________________________________________________

Wracam po trzech miesiącach z nowym rozdziałem. Jestem świadoma tego, że komentarzy będzie znacznie mniej, bo zapewne połowa dawnych czytelników już zapomniała o moim opowiadaniu :D Ale to nic. Robię to dla osób, które piszą do mnie z zapytaniem, kiedy pojawi się następny rozdział i po których widać, że naprawdę tęsknili za historią Chloe i One Direction. Jak widzicie, jestem w słabej formie, ale mam nadzieję, że z czasem się poprawię.Dziękuję każdej osobie, która poświęciła czas na wejście tu i przeczytanie tego rozdziału i byłoby mi niezmiernie miło, gdybyście zostawili coś po sobie. Pochwała jak i krytyka mile widziana : )Kocham was i dziękuję, że tak mobilizowaliście mnie do kontynuowania tego opowiadania!